Orgie, narkotyki i zabójstwo. Szokujące sekrety księży z Sosnowca

Niezależny dziennik polityczny

Narkotyki i trup! U księdza! Katolikiem jestem. Chodziłem do kościoła, co tydzień, czasem co dwa. Ale po tym wszystkim, co tu się wydarzyło, nie chodzę. I już chyba nie pójdę— mówi pan Mirek. Co się dzieje w diecezji sosnowieckiej?

Ludzie mówią, że pracował na parafialnym cmentarzu. Dwadzieścia jeden lat, przystojny, typ modela. W środę 20 marca znaleźli go w mieszkaniu księdza z parafii Niepokalanego Poczęcia NMP w Sosnowcu. Był nieprzytomny, ratownicy, którzy odebrali wezwanie, próbowali go reanimować, ale było za późno.

– Taki młody chłopak – pan Mirek prowadzi mnie pod parafialny budynek. Niska, otoczona murem kamienica ze starej cegły. Okna zasłonięte firankami, ciemne klatki schodowe. Po drugiej stronie wąskiej uliczki wysoki budynek kościoła.

– Teraz to jakby tu nikt nie mieszkał, cicho siedzą. A ten ksiądz się nazywa Krystian. Teraz mówią: Krystian K., bo u niego narkotyki znaleźli. Narkotyki i trup! U księdza! Katolikiem jestem. Chodziłem do kościoła, co tydzień, czasem co dwa. Ale po tym wszystkim, co tu się wydarzyło, nie chodzę. I już chyba nie pójdę.

I

– Badamy okoliczności zdarzenia – mówi Zbigniew Pawlik z Prokuratury Rejonowej Sosnowiec-Północ. – Oględziny i sekcja zwłok nie wykazały bezpośredniej przyczyny zgonu. Zleciliśmy badania toksykologiczne i histopatologiczne, czekamy na wynik. W miejscu zdarzenia znaleziono środki, których posiadanie jest zabronione w myśl ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Udało się zebrać materiał dowodowy, który pozwala przypisać ich posiadanie konkretnej osobie.

Ksiądz Krystian K. usłyszał zarzuty. Zastosowano dozór policji, zakaz opuszczania kraju, zatrzymano paszport. Ksiądz nie przyznał się do winy i odmówił złożenia wyjaśnień. Po przesłuchaniu został zwolniony.

– Przecież ten duchowny już kilka lat temu był zatrzymany w Katowicach przez policję i oskarżony o prowadzenie samochodu pod wpływem narkotyków. Włos z głowy mu nie spadł. Jeśli ktoś bierze narkotyki i siada za kierownicą, to znaczy, że jego upadek moralny jest bardzo głęboki – mówi ks. prof. Andrzej Kobyliński, filozof, kierownik Katedry Etyki Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

Krystian K. jest zatrudniony w sądzie biskupim. Zajmował się trudnymi i delikatnymi sprawami. Procesami dotyczącymi pedofilii albo nieważności małżeństwa. – To są niezwykle intymne kwestie dotyczące życia seksualnego, emocjonalnego, bardzo często dramatyczne historie. Jak oceniało takie przypadki sumienie księdza Krystiana? W jaki sposób jego życie osobiste rzutowało na wyroki, które wydawał jako sędzia? Przecież on decydował o losach wielu ludzi! – mówi ks. Kobyliński. – W ostatnich dniach pojawiła się w mediach informacja, że ks. Krystian do czasu wyjaśnienia sprawy został zawieszony w pracy w sądzie biskupim. Czy to oznacza, że dalej odprawia mszę, głosi kazania i spowiada dzieci? Przerażające, że nikt w Polsce nie stawia takich pytań. Nie mogę pojąć, że tak arcyważne sprawy nikogo nie interesują. Zwłaszcza że to była już kolejna tragedia w sosnowieckim Kościele w ostatnich kilkunastu miesiącach.

II

Bazylika katedralna Wniebowzięcia NMP jest kilka ulic od parafii, w której znaleziono ciało młodego mężczyzny. Na ogrodzeniu kibicowskie murale: „Wołyń ‘43”, „Bóg, honor, ojczyzna”.

Trochę to jest straszne, że ci goście ćpają, robią orgie, seks na dopalaczach i tak dalej, a potem przychodzi taki uczyć religii w szkole i mówi, że pocałunek to zło – Martyna, uczennica jednego z sosnowieckich liceów.

– To się wydarzyło przy garażach – pani Joanna wskazuje ręką niską, porośniętą bluszczem bramę w zaułku naprzeciwko bazyliki. W marcu 2023 r. znaleziono tu ciało 26-letniego diakona. Rany postrzałowe, liczne obrażenia kłute. – Ksiądz zabił diakona, a potem się położył na torach tramwajowych. Człowiek sam nie wie, co o tym myśleć – mówi.

– Zdaje się, że między tymi dwoma poszło o zazdrość – opowiada Marek Rusek, właściciel dwóch barber shopów, muzyk i sosnowiecki patriota. – O Sosnowcu się kiedyś mówiło, że to jest czerwone miasto, kościelni nie mieli tu lekko. Edward Gierek pochodził stąd, było dużo przemysłu, kopalnia. Społeczeństwo raczej robotnicze. Po upadku komuny Kościół zaczął się rozwijać, a teraz się całkiem zblatował z kibicami. Za moich czasów kibice Zagłębia to były chłopaki z robotniczych rodzin i z robotniczej kultury. Teraz nagle wszyscy pseudopatrioci. Jak dziewczyny zorganizowały Marsz Kobiet, to stali przed katedrą i jej „bronili”. No ale teraz chyba nikt o zdrowych zmysłach nie będzie bronił księży. Nawet prezydent miasta, który był dość blisko z Kościołem, się odciął. Za to proboszcz po tych dwóch trupach powiedział tylko, że trzeba się za nich modlić. I nic więcej – mówi.

Prokurator brał pod uwagę scenariusz, w którym ksiądz zazdrościł diakonowi, bo był w parafii lubiany i szybko awansował. W kręgach kościelnych nikt nie miał jednak wątpliwości: podwójna śmierć była tragicznym finałem łączącej duchownych relacji.

– To były jakieś potwornie zranione uczucia – mówi osoba, która zna Kościół od podszewki. – Nie wierzę w sugestie prokuratora, że to była zazdrość o karierę. Tydzień temu śledztwa w sprawie śmierci obu duchownych zostały umorzone.

III

– Młodzi raczej się tu Kościołem nie interesują, ale te historie na parafiach wszyscy śledzą jak serial – mówi Martyna, uczennica jednego z sosnowieckich liceów. – Trochę to jest straszne, że ci goście ćpają, robią orgie, seks na dopalaczach i tak dalej, a potem przychodzi taki uczyć religii w szkole i mówi, że pocałunek to zło.

Orgię zorganizował w sierpniu 2023 r. ksiądz dr Tomasz Z., redaktor naczelny „Sosnowieckiej Niedzieli”. Do swojego mieszkania na plebanii parafii pw. NMP Anielskiej w Dąbrowie Górniczej zaprosił pracowników seksualnych. Impreza wymknęła się spod kontroli, jeden z mężczyzn zasłabł. Jego kolega wezwał pogotowie, ale ksiądz nie chciał wpuścić ratowników. Zmusiła go do tego policja i dopiero wtedy ratownicy mogli zająć się nieprzytomnym mężczyzną. Ksiądz Tomasz Z. został aresztowany, ale dopiero w styczniu.

– Uczniowie o tym oczywiście rozmawiają, opowiadają dowcipy o księżach – mówi Anna, nauczycielka polskiego w liceum w Dąbrowie Górniczej. – Moim zdaniem robią to, bo są wkurzeni. Każe im się chodzić na religię, spowiadać się, podchodzić do bierzmowania. Księża zgrywają autorytety moralne, próbują wpychać młodym do głów, co jest dobre, a co złe, a gołym okiem widać, że nie mają do tego prawa. Po słynnej orgii katecheta zrobił awanturę w pokoju nauczycielskim, bo uczeń go spytał, czy tak się panowie w każdy weekend bawią. Rozeszło się po kościach, mamy normalną dyrekcję.

– Wychowałam się w mieszanej rodzinie: ojciec ateista, mama wierząca, prowadzała nas do kościoła – opowiada nauczycielka. – Dziś mam poczucie, że ten Kościół to gorzki żart. I nie potrafię powiedzieć uczniom, żeby sobie nie żartowali z katechety – tłumaczy.

Piotr jest kibicem Zagłębia, z pokolenia, które pamięta jeszcze, jak w 1977 r. Włodzimierz Mazur został królem strzelców ekstraklasy, a Zagłębie dwa lata z rzędu zdobyło Puchar Polski. – Wśród młodszych kibiców jest wielu nacjonalistów katolików – mówi. – Dyskutują teraz, jak powinni się odnosić do Kościoła, i dominują pomysły, że to, co się dzieje, to nie wina Kościoła, tylko efekt tolerowania homoseksualistów w społeczeństwie.

– Najbardziej irytuje postawa księży – dodaje Anna. – Jakby chcieli powiedzieć, że to są wewnętrzne sprawy Kościoła i ludziom nic do tego. Otóż nie: orgie, narkotyki, zabójstwa to już jest sprawa całego społeczeństwa. Kościół musi wziąć za to odpowiedzialność albo za góra pokolenie w katedrach będą muzea, a na plebaniach sklepy albo prywatne mieszkania.

IV

Ta historia nie zaczęła się kilkanaście miesięcy temu. By ją dobrze zrozumieć, trzeba wrócić do 2009 r., gdy ordynariuszem Diecezji Sosnowieckiej został Grzegorz Kaszak. Zaczął od szybkiej wymiany władz seminarium i kurii diecezjalnej – starych zastąpił swoimi.

Rok później media ujawniły, że rektor Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Sosnowieckiej, z siedzibą w Krakowie, jest bywalcem warszawskich klubów gejowskich. Choć o sprawie informowały lokalne media, ksiądz dr Mariusz Trąba przez kolejne półtora roku kierował uczelnią. Zrezygnował jesienią 2012 r., twierdząc, że musi skupić się na pracy naukowej. Po roku do Krakowa przyjechała komisja z Watykanu. Powodem wizytacji – szeptano – były „silne więzi partykularne” łączące niektórych kleryków, co w kościelnym slangu oznacza zachowania homoseksualne.

Kilka miesięcy później poinformowano, że seminarium zostanie zamknięte, a klerycy przeniesieni z Krakowa do Częstochowy. Oficjalny powód to konieczność oddania budynku seminarium właścicielowi oraz zmniejszająca się liczbę powołań, ale nawet prawicowi dziennikarze nie mieli wtedy wątpliwości, że decyzja ma związek z wizytacją watykańskiej komisji.

Ta afera nie dotknęła biskupa Kaszaka. Zrezygnował dopiero w październiku 2023 r., dwa miesiące po orgii w Dąbrowie Górniczej. Ale nadal mieszka w rezydencji biskupiej, przysługuje mu kierowca i ogrodnik. Jeszcze we wrześniu urządził huczne imieniny, na które zaprosił kilkudziesięciu biskupów. – I wszyscy świetnie się bawili przy dobrym jedzeniu, mimo że wiedzieli o aferze – mówi nasz rozmówca z kręgów kościelnych.

Zanim Kaszak przyjechał do Sosnowca, był w Watykanie sekretarzem i prawą ręką kolumbijskiego kardynała Alfonsa Lópeza Trujillo. Jak pisał Frédéric Martel w książce „Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie”, Trujillo uwodził młodych mężczyzn i seminarzystów, uprawiał seks z męskimi prostytutkami. Swoich kochanków bił i poniżał.

V

Ksiądz Andrzej Kobyliński uważa, że najnowsza tragedia w Sosnowcu w złym świetle stawia arcybiskupa Adriana Galbasa, nowego administratora diecezji. – Nie rozumiem, dlaczego zostawił cały aparat władzy w kurii po biskupie Kaszaku. Nic się tam nie zmieniło, business as usual. Minęło pół roku rządów arcybiskupa Galbasa, a wierni diecezji sosnowieckiej nie otrzymali żadnych wyjaśnień dotyczących skandali rektora od darkroomów, zamordowanego diakona i księdza samobójcy, klerykalnej orgii gejowskiej w Dąbrowie Górniczej itd. Wszystko zostało po staremu. Jak tak można? No i teraz w Sosnowcu mamy kolejny wstrząs tektoniczny. A to z pewnością ciągle jedynie wierzchołek góry lodowej – mówi Kobyliński.

Arcybiskup Galbas zaprotestował przeciwko łączeniu wszystkich skandali, do jakich doszło w ostatnim czasie. – Mówienie, że diecezja sosnowiecka jest przedsionkiem piekła i jest całkowicie zdegenerowana moralnie i duchowo, to, delikatnie mówiąc, daleko idące uproszczenie. Diecezje nie grzeszą, diecezje nie popełniają przestępstw. Grzeszą ludzie i przestępstwa popełniają ludzie – powiedział w wywiadzie radiowym.

– Nie wiem, co jeszcze musiałoby się stać, by arcybiskup dostrzegł skalę deprawacji moralnej w diecezji. W 2020 r. podobnie mówił Tadeusz Rydzyk, broniąc oskarżonego o tuszowanie pedofilii klerykalnej biskupa Edwarda Janiaka: „To jest współczesny męczennik. Mediów. Media to zrobiły (…). To, że ksiądz zgrzeszył… no zgrzeszył. A kto nie ma pokus?” – mówi Kobyliński. – Moja wrażliwość jest inna. Skandale w diecezji sosnowieckiej to dla mnie prawdziwy armagedon.

– Ta sprawa dobrze pokazuje, jak głęboki jest upadek moralny Kościoła katolickiego jako instytucji – dodaje kierownik Katedry Etyki UKSW. – Biskupi i księża chcą przede wszystkim świętego spokoju. Ja nie ruszam twoich grzechów, ty nie będziesz ruszać moich. Największą świętością stały się władza i pieniądze. Dobre jest to, co przynosi korzyść. Czy religia zdominowana przez taką etykę ma jakikolwiek sens? Jakby wyparowały tradycyjne kategorie dobra i zła – mówi ks. Kobyliński.

VI

Adam jest byłym księdzem, przed czterdziestką, po ślubie. Diecezję sosnowiecką nazywa „specyficzną”. A o bulwersujących wydarzeniach mówi, że skoro wyszło, to znaczy, że musiało być tego dużo i „stracili ostrożność”. Przyznaje jednak, że problem dotyczy całego Kościoła. – W przeszłości księżom łatwiej było radzić sobie w celibacie. Ksiądz cieszył się szacunkiem. Kiedy byłem w parafii w małym mieście, proboszcz był tam drugi po burmistrzu. Cokolwiek by zrobił dla ludzi, cieszyli się. Potem trafiłem do dużego miasta i zobaczyłem, że niemal wszyscy mają tam Kościół w dupie. Chciałem coś organizować, ale nikogo to nie interesowało. Młodzi do kościoła nie przyjdą, choćby tam rozdawali złoto. Wtedy ksiądz sobie myśli: to ja poświęcam życie, chcę coś dobrego zrobić i nikogo to nie obchodzi? To jest początek samotności współczesnych kapłanów i ich rozczarowania – tłumaczy Adam.

Według niego wielu szło do kapłaństwa, bo sobie nie radzili ze swoją homoseksualnością. – Dziś przeżywanie jej w celibacie jest dużo trudniejsze niż kiedyś. W życiu świeckich powszechne są coming outy, nie wylatuje się za to z pracy, rodziny się nie odwracają, nie trzeba z tego robić tajemnicy. Ta świadomość dociera do mężczyzn, którzy sobie nie radzili ze swą orientacją i uciekli w kapłaństwo, a nagle się okazało, że świat się zmienił. Można normalnie powiedzieć: jestem gejem.

– Przed odejściem z Kościoła żyłem w czystości, ale widziałem księży, którzy żyli w relacjach z kobietami i im zazdrościłem, że potrafią to pogodzić. Dla księży homoseksualistów to pewnie jeszcze większy problem. Mają wbudowane mechanizmy obronne, walczą z tym, nienawidzą. A jeśli się przyznają, to koniec. Kariera się rypnie. Jak ksiądz wejdzie w romans z kobietą i on się rozpadnie, zawsze może wrócić. Każdy powie: no tak, upadł, ale się podniósł. A jakby wyszło, że ksiądz ma faceta, to jest dla ludzi trędowaty.

VII

Ks. Kobyliński nie widzi szansy na odnowę moralną. – Biskupi i księża od dziesięcioleci cierpią na syndrom oblężonej twierdzy. Negatywne informacje na temat duchownych czy religii traktują jako atak na Kościół. Jesienią ub.r. dokładnie tak wypowiadał się publicznie ks. Tomasz Z., który zorganizował w swoim mieszkaniu orgię gejowską. Twierdził, że media, informując o tym, właśnie atakują Kościół. To czysty absurd, wręcz paranoja – mówi profesor. I ubolewa, że wierni też nie są zdolni do krytycznej oceny polskiego katolicyzmu. – Jeśli nie będzie presji moralnej, jeśli media nie będą tego tematu drążyć, to będzie równia pochyła, bo nie ma żadnej siły, która mogłaby powstrzymać upadek Kościoła. Dlatego będzie on stopniowo wygaszany: mniej seminariów i klasztorów, mniej ludzi na niedzielnych mszach i uczniów na lekcjach religii. Za 10-15 lat punktem zwrotnym mogą się okazać pieniądze, gdy trzeba będzie sprzedawać pałace biskupie i inne nieruchomości kościelne, by wypłacić odszkodowania ofiarom pedofilii klerykalnej i psychomanipulacji religijnej. Dopiero wówczas nastąpi przebudzenie – ocenia ks. Kobyliński.

– Lubię porównywać polski Kościół do firmy Kodak, która produkowała filmy fotograficzne – mówi Adam, były ksiądz. – Cały świat przestawił się na aparaty cyfrowe, a oni uparcie trwali przy kliszach i w końcu musieli ogłosić upadłość. Polski Kościół jest dziś jak firma, która sprzedaje to, czego ludzie już nie chcą kupować. Albo się zmieni, albo zniknie. Wierzę w to pierwsze, ale jeszcze przez jakiś czas da się udawać, że wszystko jest w porządku.

Źródło: onet.pl

Więcej postów