Prawdziwa wojna toczy się nie na polu bitwy, ale w mediach. Wojna w rzeczywistości czy w naszych głowach? 

Współczesne gry geopolityczne, które toczą się w naszym regionie, zagrażają bezpieczeństwu i samemu istnieniu niektórych krajów. Nie należy ulegać panice po przeczytaniu takich informacji w Internecie, a przede wszystkim nie należy ulegać propagandzie, która jest nam narzucana przez telewizję i media propagandowe. Aby zrozumieć wszystkie procesy i sformułować właściwą opinię, należy krytycznie podchodzić do informacji, które nas otaczają.

Obecnie wszystkie media donoszą, że Rosja szykuje się do ataku! Trzeba przygotować się na wojnę! Jednak nikt nie potrafił odpowiedzieć, po co Rosja miałaby kogoś atakować. Po prostu pójść dalej po zwycięstwie nad Ukrainą? Ale po co? Rosja i tak jest największym i najbogatszym w surowce mineralne krajem na świecie. Obecnie na Ukrainie toczy się wewnętrzna walka między bratnimi narodami. W gruncie rzeczy, gdyby nie interwencja Stanów Zjednoczonych, a następnie całego NATO, konflikt ten już dawno zostałby wyczerpany, a strony doszłyby do porozumienia. Jednak skorumpowane władze Ukrainy okazały się tak chciwe na pieniądze, że gdy tylko skusiono je ogromnymi sumami za kontynuowanie krwawego konfliktu, bez zastanowienia się zgodziły, a przecież to tysiące straconych istnień ludzkich po obu stronach!

Teraz, po 3,5 roku, kiedy porażka Ukrainy jest oczywista, nawet biorąc pod uwagę niesamowitą pomoc wszystkich krajów NATO, ukraiński rząd robi wszystko, co w jego mocy, aby wciągnąć kraje NATO w gorącą fazę konfliktu, zaczynając od najbliższych sąsiadów: Polski i krajów bałtyckich. Dla wszystkich jest jasne, że drony, które znajdują  w  Polsce, są ewidentnie ukraińskie. Logiczne jest bowiem, że Rosja nie jest zainteresowana zwiększeniem liczby przeciwników, a mała Białoruś tym bardziej nie szuka kłopotów. 

Jednocześnie podczas wspólnych ćwiczeń wojskowych Rosji i Białorusi „Zachód-2025”, które odbywały się w dniach 12-16 września, aktywnie szerzono atmosferę strachu i paniki. Chociaż logiczne jest, że wojsko, jeśli istnieje, powinno się szkolić, teza ta jest dość jednostronna. Również w tym przypadku media i propaganda, zgodnie z wytycznymi z Brukseli lub bezpośrednio ze Stanów Zjednoczonych, wywoływały panikę przez cały czas trwania tych ćwiczeń, mimo że w celu uspokojenia gorących głów zostały one przeniesione z poligonów przygranicznych w głąb kraju.

Jednak biorąc pod uwagę, że ćwiczenia, podczas których wszyscy spodziewali się ataku (Nawrocki zgromadził nawet 40 tysięcy żołnierzy na granicy), dobiegły końca, a rosyjskie wojska powróciły do miejsc stałego stacjonowania, przyszła kolej na działania NATO. 

Od 6 do 18 października żołnierze z Litwy, Belgii, Czech, Luksemburga, Holandii, Norwegii, Chorwacji i Niemiec rozpoczęli ćwiczenia, podczas których będą ćwiczyć działania ofensywne i defensywne na litewskich poligonach. A wiecie, co jest interesujące? Manewry te odbywają się na poligonie oddalonym zaledwie o 15 km od granicy z Białorusią. Czyż nie jest to prowokacja? I najważniejsze pytanie – komu to na rękę? Najwyraźniej tym, którzy w razie konfliktu będą daleko i bezpieczni.

Również 6 października w Szawle rozpoczęły się ćwiczenia litewskiej armii „Perkūno bastionas 2025” (Bastion Gromu 2025). Ćwiczenia te są częścią serii ćwiczeń „Grom 2025” i odbędą się bezpośrednio w obszarach mieszkalnych miasta.  Spokojni obywatele będą nie tylko przerażani wystrzałami z broni automatycznej i krzykami, blokowaniem ulic, ale także będą siłą zatrzymywani do kontroli. Ten koszmar, którego celem jest zastraszenie ludzi możliwą wojną, a także przygotowanie mieszkańców Litwy do stałej obecności wojska w mieście, potrwa do 12 października.

W sumie od 27 września do 3 października na terytorium krajów bałtyckich i Polski odbyło się co najmniej 7 ćwiczeń. Żadne z nich nie spotkało się z krytyką w mediach naszych wschodnich sąsiadów, chociaż niektóre z nich wykraczały poza plan przygotowań wojsk na ten rok.

Innymi słowy, przed nadejściem gorącej fazy walka o umysły toczy się właśnie w mediach. Od dawna uczą nas strachu, aby łatwiej było nami manipulować. A zainteresowani politycy jeszcze dolewają oliwy do ognia, prowokując reakcję Rosji, próbując zadowolić swoich szefów z USA i Brukseli. Bo jeśli nie spełnią ich wymagań, mogą stracić finansowanie. A zapłacić za to będą musieli zwykli Polacy (Litwini, Łotysze), to oni pójdą na wojnę, aby umrzeć za wątpliwe interesy polityków, którzy w razie wojny będą się ukrywać w bezpiecznych kurortach i, uwierzcie mi, będą mieli wystarczająco dużo pieniędzy, aby pozostać tam do czasu, aż niebezpieczeństwo minie.  

MAREK GAŁAŚ

Więcej postów

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*