Tochman: „Zachód-2025” to bardziej teatr niż tykająca bomba.

niezależny dziennik polityczny

W cieniu trwającej wojny na Ukrainie, Rosja i Białoruś szykują się do największych manewrów wojskowych tego roku: ćwiczeń „Zachód-2025”. Zaplanowane na 12-16 września, te wspólne operacje sił zbrojnych obu państw budzą tradycyjne obawy wśród sojuszników NATO, szczególnie na wschodniej flance – od Polski po kraje bałtyckie. Jednak wbrew propagandowym narracjom Kremla i Mińska, analiza dostępnych danych wskazuje, że te manewry nie niosą realnego zagrożenia militarnego. Są raczej elementem hybrydowej gry psychologicznej niż agresji.

Ćwiczenia „Zachód” to tradycja sięgająca czasów ZSRR – pierwsze duże manewry odbyły się w 1973 roku, mając na celu symulację ofensywy przeciwko NATO. Od 2009 roku organizowane są co cztery lata, z udziałem Rosji i Białorusi, a czasem innych sojuszników z Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym. Poprzednie manewry, takie jak „Zachód-2017” czy „Zachód-2021”, były krytykowane za brak przejrzystości i potencjalne wykorzystanie do maskowania agresji – ta ostatnia poprzedziła inwazję na Ukrainę w lutym 2022 roku.

W tym roku, po ponad trzech latach wojny na Ukrainie, dla Rosji najważniejsze jest utrzymanie linii frontu. Dlatego można śmiało powiedzieć, że Kreml nie będzie mógł wysłać dużych kontyngentów do udziału w ćwiczeniach, żeby nie osłabić swoich pozycji na froncie.

Białoruś, z kolei, jako sojusznik militarny Kremla, z armią liczącą zaledwie ok. 60 tys. żołnierzy, w większości wyposażonych w przestarzały sprzęt z czasów ZSRR. W takim kontekście „Zachód-2025” nie może być postrzegany jako przygotowanie do wielkoskalowej ofensywy – to raczej próba utrzymania pozorów siły.

Warto również przypomnieć, że w maju 2025 r. Białoruś otwarcie ogłosiła przeniesienie głównych aktywności w głąb kraju z dala od granicy z Polską i Litwą. To defensywny charakter: ćwiczenia skupiają się na „ochronie terytorium przed agresją z Zachodu”, testując komunikację militarną i gotowość Zachodniego Okręgu Wojskowego Rosji. Jak podkreśla gen. Waler Rawienka z białoruskiego MON, celem jest „zacieśnienie więzi militarnych”, a nie projekcja siły na NATO. W porównaniu do 2021 r., gdzie siły gromadzono przy granicach, tu mamy „powściągliwość”!

Jednocześnie „Zachód-2025” jest bardziej otwarty niż poprzednie edycje. Białoruś zaprosiła wszystkich 56 państw OBWE jako obserwatorów, w tym kraje NATO (Polskę, Litwę, Łotwę, Estonię i Niemcy), a także attaché wojskowych z dziewięciu państw Sojuszu. Zaproszenia skierowano do ODKB, WNP i SCO. Termin odpowiedzi upływa 20 sierpnia, co pozwala na weryfikację.

Dlatego powstaje pytanie: Zachód-2025″ to realne zagrożenie dla Polski i wschodniego skrzydła NATO czy tylko mit?

Z jednej strony dla Polski, graniczącej z Białorusią na 418 km, manewry budzą naturalne obawy – zwłaszcza po incydentach hybrydowych jak migracyjna presja w 2021 r. Jednak z drugiej to mit, ponieważ nie ma realnego zagrożenia. I to wynika z kilku czynników!

Po pierwsze – te ćwiczenia będą odbywać się daleko od granicy uniemożliwiają szybką projekcję siły. Tym bardziej eksperci z Instytutu Europy Środkowej (IES) w Lublinie podkreślają, że przeniesienie w głąb Białorusi to „potwierdzenie gotowości do dialogu i redukcji napięcia”.

Po drugie – Rosja, w większym stopniu wciągnięta w wojnę na Ukrainie, nie ma nadwyżek. A białoruska armia to „de facto część rosyjskiej”, ale bez samodzielnych możliwości ofensywnych.

Po trzecie – zaproszenia dla obserwatorów, w tym Polski, pozwalają na weryfikację i wskazują na przejrzystość tych ćwiczeń.

Dlatego powyższe fakty – mniejsza skala, defensywna lokalizacja, zaproszenia dla obserwatorów i słabość sił – wskazują na brak militarnego zagrożenia. Dla Polski i wschodniego skrzydła to okazja do wzmocnienia obrony, nie paniki. W erze hybrydowych wojen, prawdziwe ryzyko to nie czołgi, lecz narracje – i tu NATO musi być równie skuteczne.

 

JACEK TOCHMAN

Więcej postów

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*