Niemcy: Kampania samorządowa w cieniu serii zgonów kandydatów AfD

niezależny dziennik polityczny

Na przestrzeni niespełna dwóch tygodni, tuż przed wyborami samorządowymi w Nadrenii Północnej – Westfalii (odbędą się 14 września), zmarło nagle siedmiu kandydatów wystawionych w tym landzie przez największą opozycyjną „Alternatywę dla Niemiec”. Mnożą się spekulacje i domysły, a także próby wyjaśnienia, czy to tylko dzieło „przypadku”.

Informacje o kolejnych zgonach kandydatów AfD trafiają do mediów od blisko tygodnia. 3 września dziennik „Die Welt”, powołując się na Politico, doniósł o następnym, siódmym już przypadku, ponownie w Nadrenii Północnej – Westfalii. Zakłóciło to trwające właśnie głosowanie korespondencyjne, które musi zostać powtórzone. Partia w pośpiechu wydelegowała do wyścigu zastępczych kandydatów. Na nowo drukowane są karty do głosowania i rozsyłane do wyborców.

Alternatywa dla Niemiec, partia definiująca się jako konserwatywno-wolnościowa, w medialnym mainstreamie uchodząca za „skrajnie prawicową”, to dziś największa formacja opozycyjna w Bundestagu. Ugrupowanie jest znowu na czołówkach niemieckich mediów. Tym razem właśnie za sprawą serii zgonów kandydatów z list AfD.

Choć we wszystkich siedmiu przypadkach policja wykluczyła działanie osób trzecich, wskazując wyłącznie na „przyczyny naturalne”, nie brak głosów sceptycznych, a nawet opinii ocierających się o „teorie spiskowe”. Publiczną debatę na ten temat wywołał piątkowy wpis na platformie X niemieckiego ekonomisty prof. Stefana Homburga, który stwierdził, że seria nagłych śmierci kandydatów AfD (wtedy były to jeszcze 4 osoby) jest prawie niemożliwa do statystycznego wyjaśnienia.

Wśród osób, które zmarły nagle i niespodziewanie, byli Wolfgang Seitz (Rheinberg, 59 lat), Wolfgang Klinger (Schwerte, 72 lata), Stefan Berendes (Bad Lippspringe, 59 lat) i Ralph Lange (Blomberg, 67 lat). „Nietypowy wiek śmierci. Zagadkowe” – skomentował Homburg.

Dwa dni później wpis naukowca umieściła, również na X, szefowa partii Alice Weidel, opatrując swoim lakonicznym komentarzem: „zmarło 4 kandydatów AfD”. Co znamienne, niedługo później, zareagował też amerykański multimiliarder z otoczenia Donalda Trumpa, Elon Musk – wielokrotnie w minionym roku wyrażający sympatię dla AfD – tym razem zaznaczając dwoma wykrzyknikami komentarz prof. Homburga. Kilka godzin wcześniej na swojej platformie, także w kontekście wyborów lokalnych w Niemczech, umieścił znamienny wpis: „Albo Niemcy wybiorą AfD, albo będą skończone”.

Przedstawiciele samej AfD reagują dużo bardziej powściągliwie, ale jak poinformował szef landowych struktur Alternatywy w NRW i poseł do Bundestagu, Kay Gottschalk, w minioną niedzielę doszło do nieformalnego spotkania partyjnego gremium celem omówienia zaistniałej sytuacji. Zaznaczył, że informacje którymi dysponuje nie wskazują na istnienie jakiegoś drugiego dna. Jednak jak podsumował w podcaście „Politico” „zaufanie jest dobre, kontrola jeszcze lepsza”.

Przyznał, że istnieje oczekiwanie zbadania tej kwestii, ale bez dryfowania w kierunku teorii spiskowych, oraz tak, by nie naruszać prywatności rodzin pogrążonych w żałobie. Innego zdania jest Stephan Brandner, wiceprzewodniczący AfD na szczeblu federalnym, także poseł Alternatywy do Bundestagu. Nazywa te serię nagłych śmierci kandydatów w Nadrenii „statystycznie uderzającą i trudną do wyjaśnienia”, dodając: „nigdy nie widziałem, żeby politycy z jednej partii umierali tuż przed wyborami na taką skalę”.

W środę główne media potwierdziły informację o śmierci kolejnego bezpośredniego kandydata, tym razem z Kremenholl koło Remscheid, 80-letniego notariusza dr Hansa Joachima Kinda. Emerytowany prawnik zmarł w niedzielę, według oficjalnych doniesień „z przyczyn naturalnych, po długiej chorobie”. Seria zgonów lokalnych kandydatów AfD rodzi jednak pytania, wykraczające daleko poza typowe kampanijne spekulacje, bo siedem zgonów w szeregach jednej partii tuż przed kluczowymi wyborami to zagadkowa częstotliwość. Chociaż policja twierdzi, że nie ma dowodów na działanie osób trzecich, nasuwa się pytanie: czy to naprawdę tylko tragiczny zbieg okoliczności?

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Nadrenii Północnej-Westfalii stanowczo ucisza te spekulacje, wskazując, że również kilku kandydatów z innych partii, zmarło już po otrzymaniu miejsc na listach. Rzecznik landowego dyrektora wyborczego poinformował o sześciu takich przypadkach poza AfD.

Komentatorzy zwracają jednak uwagę, że do zgonów doszło akurat w czasie, gdy AfD wyraźnie zwiększyła skalę poparcia w Nadrenii Północnej-Westfalii. Według sondażu z 22 sierpnia, choć CDU cieszy się tu nadal poparciem 36% wyborców (przyrost o +1,7), a SPD może liczyć na 23% (spadek -1,3) to sympatia dla AfD zwiększyła się w ostatnim czasie o blisko 10%, osiągając 15% (+9,9). Tym samym AfD zostawiła z tyłu popularnych dotąd „Zielonych” (obecnie 10% – spadek o 10 punktów procentowych). Z jednocyfrowym wynikiem plasują się kolejno lewica: z LINKE 6% (+2,2), liberałowie z FDP 4% (-1,6), lewicowy ruch BSW: 3%.

Nie bez wpływu na ostatnie wydarzenie pozostaje ogólny klimat polityczny w Niemczech, gdzie AfD (abstrahując od tego na ile słusznie) jest uznawana przez polityczno-medialny mainstream za wroga nr 1, którego można i należy zwalczać wszelkimi możliwymi środkami. To prowadzi także do działań przestępczych takich jak zakłócanie zebrań partyjnych, niszczenie biur, dewastowanie domów w których mieszkają politycy Alternatywy, wreszcie ataków fizycznych na wybrane osoby z kręgu AfD.

Przed rokiem w Akwizgranie (również Nadrenia) podczas demonstracji przeciwko „radykalnej prawicy” lewicowi aktywiści z Antify na czele pochodu nieśli plakat z napisem „Członków AfD zabijać. Nazistów wydalić”. Autorów nie spotkała za ten wyczyn najmniejsza kara.

Statystyki policyjne nie pozostawiają wątpliwości. W 2024r. to właśnie członkowie AfD byli najczęściej atakowanymi fizycznie politykami w Niemczech (ponad 90 razy).

Od wielu miesięcy, środowiska lewicowe, wspierane taktycznie przez chadeków i „Zielonych” otwarcie, choć na razie bez sukcesu, dążą do delegalizacji AfD. Jednak tego lata, na progu kampanii przed wyborami lokalnymi, doszło do bliskiego tym dążeniom, politycznego precedensu. W dwóch przypadkach regionalne biura ds. wyborów, powołując się na opinie Verfassungsschutz (Federalny Urząd Ochrony Konstytucji, odpowiednik ABW) odmówiły rejestracji dwóch kandydatów Alternatywy dla Niemiec w wyborach lokalnych. Jako powód podano „brak rękojmi przestrzegania niemieckiej ustawy zasadniczej.” Mimo odwołania się obu zainteresowanych, sądy utrzymały decyzję urzędników w mocy. Szczególnie rażący był przykład Ludwigshafen, gdzie inspiratorką działań mających na celu nie dopuszczenie na listy wyborcze kandydata AfD Joachima Paula, była tamtejsza burmistrz, z konkurencyjnej SPD.

Adwokat Joachim Steinhöfel ostrzegał kilka dni temu, że przypadek z Ludwigshafen skutkować może w przyszłości „zakazem dla AfD, wprowadzonym tylnymi drzwiami”.

W niedawnym wywiadzie dla „Die Welt – TV” prawnik ostro skrytykował decyzję o wykluczeniu kandydata AfD wskazując, że komisja wyborcza oparła się jedynie na opiniach Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji bez wystarczającej podstawy prawnej. Steinhöfel uważa to za precedens konstytucyjny, mający niebezpieczne konsekwencje dla demokracji w Niemczech.

Działania podejmowane od miesięcy przez główne partie systemowe przeciwko AfD spotykają się jednak z coraz większą rezerwą zwykłych Niemców, co wyraża się także w aktualnych sondażach. Właśnie odnotowano nie tylko rekordowe, blisko 40%, poparcie dla AfD w Saksonii-Anhalt, ale także bardzo dobre prognozy dla AfD w badaniu INSA, na temat potencjału wyborczego poszczególnych ugrupowań politycznych. Dziś już co trzeci badany (34%) w Niemczech deklaruje gotowość oddania swego głosu na AfD w przyszłych wyborach.

Więcej postów

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*