
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przestraszył się w zeszłym tygodniu – i miał ku temu powody.
W ciągu jednego dnia od podpisania ustawy pozbawiającej niezależności dwie kluczowe agencje antykorupcyjne – Narodowe Biuro Antykorupcyjne (NABU) i Specjalną Prokuraturę Antykorupcyjną (SAP) – ustąpił w obliczu masowych protestów. Były to pierwsze demonstracje od czasu rozpoczęcia przez Rosję pełnej inwazji na Ukrainę w 2022 r.
Arogancja czy poczucie bezkarności władzy?
Początkowo wydawało się, że ukraiński przywódca zamierza postawić na swoim, zdecydowany zignorować demonstrantów, wśród których byli weterani wojenni i żołnierze czynnej służby, a także cywile. Jednak protesty rozlały się po całym kraju, oburzenie społeczne tylko się nasiliło, a do tego żołnierze z linii frontu potępili ustawę w mediach społecznościowych.
Następnie głos zabrali również prominentni działacze społeczeństwa obywatelskiego. Witalij Szabunin, szef Centrum Antykorupcyjnego, obecnie objęty śledztwem rządowym, które według jego zwolenników opiera się na sfabrykowanych zarzutach, ostrzegł: — Prokurator generalny Zełenskiego wstrzyma śledztwa przeciwko wszystkim przyjaciołom prezydenta.
Niektórzy ostrzegali również, że niepokoje mogą wywołać powstanie ludowe podobne do tego, które obaliło ówczesnego prezydenta Wiktora Janukowycza w 2014 r. — Stoimy obecnie w obliczu najniebezpieczniejszego wydarzenia od czasów Majdanu — napisała Sewgil Musajewa, redaktor naczelna gazety „Ukraińska Prawda”. Podobnie jak inni, zaryzykowała stwierdzenie, że za tym posunięciem stoi potężny — i ostro krytykowany nawet w USA — szef sztabu Zełenskiego, Andrij Jermak, w związku z sygnałami, że NABU przygotowuje sprawy przeciwko osobom z otoczenia prezydenta.
W końcu, w obliczu narastającego oburzenia opinii publicznej, prezydent Ukrainy ugiął się pod presją i zgodził się przywrócić niezależność agencjom – w czwartek ma zostać przegłosowana nowa ustawa cofająca zmiany. Dlaczego jednak nie przewidział on tak gwałtownej reakcji? Czy jest to po prostu arogancja władzy, czy poczucie bezkarności?
Wśród osób objętych śledztwem znajdują się obecnie były wicepremier Ołeksij Czernyszow i były zastępca szefa Biura Prezydenta Rostysław Szurma. Szurma został zwolniony w zeszłym roku, po tym jak wyszło na jaw, że jego brat otrzymywał od ukraińskiego rządu dotacje na elektrownie słoneczne działające na okupowanym przez Rosję Donbasie. Przypadkowo w połowie lipca dom Szurmy w Monachium został przeszukany przez śledczych NABU i niemiecką policję.
— Nie można stracić jedności. Trzeba słuchać ludzi, prowadzić dialog i tak dalej – powiedział Zełenski dziennikarzom podczas piątkowej konferencji prasowej, wyjaśniając swoją zmianę stanowiska i decyzję o przywróceniu niezależności wspomnianych agencji.
Europejska perswazja
NABU i SAP powstały w 2015 r. pod naciskiem UE i innych partnerów międzynarodowych. To właśnie ci partnerzy – zwłaszcza europejscy – odegrali główną rolę w przekonaniu Zełenskiego do wycofania się. Chociaż publicznie milczeli na temat innych przypadków cofania się Ukrainy w zakresie demokracji, urzędnicy UE, w tym przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, nie byli gotowi na milczenie w tej sprawie i otwarcie wyrazili swoje niezadowolenie oraz „zaniepokojenie”.
W prywatnych rozmowach używali jeszcze ostrzejszego języka. Znana ukraińska posłanka opozycji Iwanna Kłympusz-Cyncadze, która w dniu podpisania kontrowersyjnej ustawy zjadła kolację z dwoma wysłannikami UE, powiedziała POLITICO, że europejscy przywódcy nie przebierali w słowach podczas rozmów telefonicznych i w prywatnych wiadomościach tekstowych z Zełenskim. Wysłannicy powiedzieli jej między innymi, że jeśli prezydent nie wycofa się z decyzji, „będzie to miało konsekwencje dla procesu przystąpienia Ukrainy do UE”, choć nie posunęli się do grożenia zawieszeniem finansowania wojny.
Wydaje się, że sam Zełenski przyznał, że skargi UE miały decydujący wpływ na jego decyzję. — Chcemy być częścią Europy. Nikt nie chce ryzykować. Zapewniłem [o tym] wszystkich naszych partnerów – powiedział dziennikarzom.
Jak dotąd wszystko wygląda dobrze.
Proszenie się o kłopoty
Ale dlaczego w ogóle wzięto na cel NABU i SAP? Zwłaszcza że sondaże opinii publicznej konsekwentnie pokazują, że nawet w czasie wojny Ukraińcy uważają korupcję za główny problem kraju. Czy nie było to proszeniem się o kłopoty?
Na przykład w ogólnokrajowej ankiecie przeprowadzonej w zeszłym roku korupcja została uznana za większe zagrożenie dla rozwoju Ukrainy jako nowoczesnej demokracji niż inwazja Rosji (51 proc. do 46 proc.). Inne sondaże przyniosły podobne wyniki. A wszelkie poważne afery, które wyszły na jaw, zwłaszcza w związku z zamówieniami publicznymi w sektorze obronnym, wywołały silną reakcję opinii publicznej.
Jednak z jakiegoś powodu Zełenski i Jermak „wyraźnie nie docenili możliwej reakcji społeczeństwa i partnerów Ukrainy” – stwierdziła Kłympusz-Cyncadze. Niektórzy liderzy społeczeństwa obywatelskiego uważają, że atak na agencje jest oznaką, że Zełenski i jego klanowa grupa doradców zaczynają panikować z powodu słabych wyników sondaży. W obecnej sytuacji jego szanse na wygranie następnych wyborów, kiedy w końcu się odbędą, wydają się nikłe, a za faworyta uważa się byłego dowódcę sił zbrojnych generała Wałerija Załużnego, którego Zełenski zwolnił po sporze dotyczącym strategii wojennej.
Według Adriana Karatnycky’ego, autora książki „Battleground Ukraine” (ang. „Ukraina: pole bitwy”) i byłego prezesa organizacji pozarządowej Freedom House, posunięcie wobec NABU i SAP jest przykładem nadmiernej ambicji Zełenskiego i może zagwarantować, że będzie on prezydentem tylko przez jedną kadencję. — To drugi gwóźdź do trumny po zwolnieniu Załużnego — skomentował.
Prawdą jest, że wraz ze spadkiem popularności Zełenskiego, on i jego zespół odruchowo starają się wzmocnić swoją władzę, osłabiając inne instytucje i zastraszając krytyków – w tym sankcjonując swojego poprzednika, Petra Poroszenkę, co uniemożliwi mu start w wyborach prezydenckich. Tymczasem wiele osób zaczyna podejrzewać, że niektóre z polowań na szpiegów, mające na celu wyłapanie zdrajców i współpracowników Rosji, mogą być w rzeczywistości politycznymi nagonkami, mającymi na celu uciszenie przeciwników i stłumienie krytyki.
Istnieje obawa, że Zełenski i jego zespół ostatecznie spróbują przeprowadzić „kontrolowane” wybory, a nie wolne. Będzie to jednak trudne do zrealizowania przy tak prężnym społeczeństwie obywatelskim i determinacji Ukraińców, którzy po wszystkich wojennych poświęceniach chcą żyć w kraju, jakiego pragną – kraju wolnym od korupcji.
Protesty uliczne w Ukrainie dały Zełenskiemu do zrozumienia, że cierpliwość do niego się kończy.
Dodaj komentarz