„To już nie zapaść, a wojna z depopulacją”. Puste szkoły będą normą? Apelują do rządu

Samorządowcy biją na alarm w związku z kryzysem demograficznym. Chcą zniesienia wiążącej opinii kuratora oświaty w przypadku likwidacji szkoły. – Jeżeli nie zaczniemy dzisiaj, to za rok, dwa czy trzy lata będziemy już robić rewolucję – mówi w rozmowie z money.pl Arkadiusz Chęciński, prezydent Sosnowca.

Polska zmaga się z poważnym problemem demograficznym. Według danych GUS liczba ludności na koniec grudnia 2024 roku wyniosła 37,49 mln osób, co oznacza, że obniżyła się o ok. 157 tys. osób w stosunku do stanu sprzed roku. Natomiast liczba urodzeń była najniższa od zakończenia drugiej wojny światowej.

„To już nie jest zapaść, tylko wojna”

Problem widzą już samorządowcy i przekonują, że jeżeli nic się nie zmieni, to nie da się uniknąć w przyszłości trudnych decyzji, także tych dotyczących zamykania szkół i przedszkoli. Dlatego apelują do rządu o zniesienie wiążącej opinii kuratora oświaty w przypadku zmian w sieci szkół. Obecnie bez pozytywnej opinii kuratora szkoła nie może zostać zlikwidowana.

„To nie jest zapaść, tylko wojna, wojna z depopulacją”

– Dane są dramatyczne. Do 2030 roku zniknie 19 proc. populacji dzieci. W samym Sosnowcu jeszcze kilka lat temu rodziło się 2000 do 2500 dzieci rocznie, od pandemii rodzi nam się rocznie ok. 1000 dzieci. Problemy już widzimy w pierwszych rocznikach w przedszkolach. Za dwa, trzy lata ten niż demograficzny dojdzie do szkół – mówi w rozmowie z money.pl Arkadiusz Chęciński, prezydent Sosnowca.

To nie jest zapaść, tylko wojna, wojna z depopulacją, która nas zaatakowała, dlatego musimy zacząć działać, aby przygotować się na czekający nas armagedon demograficzny w systemie edukacji – alarmuje Chęciński.

– Zmiana, o którą postulujemy, nie oznacza, że samorządowcy chcą teraz masowo likwidować szkoły, ale w pełni odpowiadamy za to, co się dzieje w naszej gminie, więc musimy mieć pełną decyzyjność w tej kwestii. Trudno nam jednak to robić, mając związane ręce. Jeżeli zaczniemy działać dzisiaj, to będziemy mogli podejmować decyzje, których skutki będą jak najmniej odczuwalne dla mieszkańców. Jeżeli nie zaczniemy dzisiaj, to za rok, dwa czy trzy lata będziemy już robić rewolucję – przekonuje prezydent Sosnowca.

– Trzeba już teraz myśleć, jak zagospodarować puste przestrzenie w szkołach, których będzie coraz więcej. Teraz w budynku, w którym mieści się szkoła, nie może być także żłobek. Musi być osobne wejście, nawet osobna kuchnia. To czas na zmianę przepisów, bo inaczej wiele gmin stanie przed koniecznością po prostu zamykania szkół, jeżeli nie będzie w nich wystarczającej liczby uczniów – dodaje Arkadiusz Chęciński.

„Likwidacja to ostateczność”

– Problem obserwujemy już w małych i średnich gminach. Tam faktycznie zaczyna brakować dzieci w przedszkolach. Apelujemy do rządu o zmianę, bo jako odpowiedzialni za kształtowanie sieci szkół i przedszkoli chcemy mieć swobodę w tym zakresie, a dziś jej nie mamy – mówi money.pl prezydent Wrocławia Jacek Sutryk i prezes Związku Miast Polskich.

Podkreślam jednak, że naszym celem nie jest likwidacja placówek oświatowych, a ich dostosowywanie do potrzeb mieszkańców – zarówno pod względem sytuacji demograficznej, jak i innych potrzeb. Przecież takie placówki nie muszą być tylko przedszkolami, czy szkołami. W przyszłości mogą być także miejscami spotkań, ośrodkami oddolnego sportu, czy kultury – dodaje Sutryk.

– Pamiętajmy o tym, że likwidacja to ostateczność. Taka decyzja nie jest popularna w środowisku lokalnym i często spotyka się z niezrozumieniem społecznym. Jako samorządowcy musimy kierować się interesem całej wspólnoty – dodaje samorządowiec.

 

Jak mówi, Wrocław jako duża aglomeracja jest jeszcze w tej komfortowej sytuacji, że tego problemu nie odczuwa. Bo mieszkańcy mniejszych ośrodków, takich jak Wałbrzych czy Legnica migrują do stolicy Dolnego Śląska.

– Wciąż mamy także sporą liczbę migrantów, głównie z Ukrainy, ale kryzys demograficzny może w końcu dotknąć i wielkie miasta. Są osiedla takie jak Jagodno, gdzie liczba uczniów utrzymuje się na stałym wysokim poziomie, ale są już szkoły, np. na Śródmieściu, gdzie już widać, że tych pierwszych klas będzie mniej – dodaje Sutryk.

Zapytaliśmy Ministerstwo Edukacji Narodowej, czy rozważa wprowadzenie zmian w prawie, o które apelują samorządowcy. Czekamy na odpowiedź.

Kryzys demograficzny w Polsce

Najnowsze statystyki pokazują, że współczynnik dzietności w Polsce spadł do poziomu 1,12 dziecka na kobietę. Ten wynik plasuje nasz kraj wśród państw o najniższej liczbie urodzeń w Europie, wraz z takimi krajami jak Malta, Hiszpania i Włochy.

Od wielu lat liczba osób w wieku przedprodukcyjnym (0-17 lat) stopniowo się zmniejsza. Według szacunków GUS na koniec 2024 roku liczba ludności w wieku 0-17 lat wyniosła niespełna 6,8 mln i była o ok. 100 tys. mniejsza niż w końcu 2023 roku, a także dużo niższa niż kilka dekad wcześniej (w porównaniu z rokiem 2000 zmniejszyła się o ponad 2,5 mln, a w stosunku do 1990 roku spadła o ponad 4,3 mln).

Według danych z 2024 roku Polska zajmowała trzecie miejsce od końca wśród krajów OECD pod względem dzietności, wyprzedzając jedynie Chile i Koreę Południową. Ostatnie dane Eurostatu również nie napawają optymizmem. Wynika z nich, że Polska miała jeden z największych spadków ludności w 2024 roku w całej Unii Europejskiej.

Więcej postów

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*