
– Fakt, że Unia Europejska zgadza się na wszystkie warunki Chin, w mojej opinii jest porażką – komentuje dr Adrian Brona. W czwartek, w atmosferze napięć, odbywa się jednodniowy szczyt Chiny-Unia Europejska. Na wniosek Pekinu spotkanie ma miejsce właśnie w chińskiej stolicy, a nie, jak pierwotnie planowano, w Brukseli. – Strona chińska chciała wystąpić z pozycji siły – ocenia ekspert w rozmowie z Interią.
Na czwartek w Pekinie, po ponad półtora roku przerwy, zaplanowany jest 25. szczyt Chiny-Unia Europejska. Ostatnie przygotowania do rozmów odbywały się w atmosferze napięć na wielu polach, m.in. kwestią wojny w Ukrainie. 18. pakiet sankcji UE przeciwko Rosji uderza bowiem w chińskie firmy i banki.
Wśród tematów szczytu zaplanowanego mają znaleźć się także wątki dotyczące handlu międzynarodowego. Chodzi głównie o politykę przemysłową chińską, która prowadzi do zalewania świata tamtejszą produkcją, dotowaną przez rząd w Pekinie. Używa przy tym narzędzi, które są niedozwolone przez Światową Organizacją Handlu, do której Chiny należą.
Oprócz tego na stole mogą pojawić się także inne tematy, takie jak walka ze zmianami klimatu i ważna z punktu widzenia Polski wspomniana już kwestia wsparcia Rosji przez Chiny.
– Bardzo trudno jest mi określić, jakie są oczekiwania Unii Europejskiej – komentuje dla Interii dr Adrian Brona, ekspert ds. stosunków polsko-chińskich z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Na początku lipca Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, mówiła na posiedzeniu Parlamentu: – Chiny notują największą nadwyżkę handlową w historii ludzkości. I to w czasie, gdy europejskim firmom coraz trudniej prowadzić tam działalność.
Podkreślała, że współpraca gospodarcza jest daleka od równowagi – przytaczał serwis Euroactiv. W ubiegłym roku nadwyżka handlowa Chin względem Unii wynosiła 300 miliardów euro.
– Towary i usługi „wyprodukowane w Chinach” uzyskują automatycznie 20-procentową przewagę cenową w przetargach publicznych – powiedziała przewodnicząca KE. – To po prostu nie jest sprawiedliwe. System jest ewidentnie sfałszowany.
– Czytając wypowiedzi, czy to polityków europejskich, czy to chińskich, odnoszę wrażenie, że żadna z tych stron nie liczy na osiągnięcie jakiegoś przełomu, ani nawet na to, że szczyt przyniesie, chociażby niewielkie wymierne korzyści dla obu stron – mówi dr Adrian Brona.
Szczyt ma uczcić 50. rocznicę nawiązania stosunków dyplomatycznych między Pekinem a Brukselą. Początkowo miał on odbyć się w Brukseli i trwać dwa dni. Ostatecznie przeniesiono go i skrócono do jednego dnia – na wniosek Chin.
– Unia Europejska zgodziła się na to, żeby go przenieść do Pekinu, co też nie jest bez znaczenia. Szczyty na zmianę odbywają w dwóch różnych miejscach i nagle jedna strona mówi, że jednak do was nie przyjedziemy, jak chcecie, przyjedźcie do nas. Strona chińska chciała wystąpić z pozycji siły – mówi dr Adrian Brona. – Dopiero w tym tygodniu Ministerstwo Spraw Zjednoczonych Chin potwierdziło, że przedstawicielom UE uda się spotkać z Xi Jinpingiem. Widać, że przygotowania do szczytu są bardzo powolne i Chinom za specjalnie na tym nie zależy.
Jak podkreśla ekspert, w kwestii problemów między stronami żadna z nich nie chce ustąpić. W ostatnich tygodniach obserwowaliśmy, chociażby nakładanie na firmy z obu stron różnego rodzaju sankcji, np. wspomniane wcześniej sankcje w związku ze wsparciem inwazji rosyjskiej na Ukrainę. – Trudno mi wyobrazić sobie jakieś konkretne zyski, które Pekin czy Bruksela mogłyby wyciągnąć z tego spotkania – mówi Brona.
– Fakt, że Unia zgadza się na wszystkie warunki Chin w mojej opinii jest porażką – komentuje dr Adrian Brona. – Gdy Pekin zażądał, aby przenieść do nich szczyt, UE powinna odpowiedzieć, że w takim razie spotkanie należy przełożyć.
To niewielki gest, ale według Brony w dyplomacji znaczy wiele. – Zasada wzajemności jest ważna – podkreśla.
Gdyby Komisja Europejska odwołała szczyt, w ocenie eksperta nic by nie straciła. – Mógłby to być jasny sygnał, że z Europą też należy się liczyć, że nie zgodzimy się na wszystko, nie ustąpimy w takich kwestiach – niby wizerunkowych, ale jednak pokazujących pewnego rodzaju miejsce w szeregu.
UE nie jest wszak w pełni uzależniona od Chin, które również prowadzą interesy w Europie.
Przygotowania do szczytu zaczęły się w styczniu, tuż przed inauguracją Donalda Trumpa na prezydenta. – Europa miała pokazać, że może rozmawiać bezpośrednio nie tylko z Amerykanami. UE miała też z Chinami wspólne interesy w powstrzymywaniu handlowych wojaży Donalda Trumpa. Ostatnie miesiące pokazały jednak, że na dobrą sprawę bardzo trudno jest sobie wyobrazić współpracę unijno-chińską naprzeciw Ameryce, jeżeli chodzi o kwestie handlowe – mówi Adrian Brona. – Te trzy podmioty mają trochę inne interesy, trochę inne postrzeganie międzynarodowego reżimu handlowego i nie widać, aby któryś z tych podmiotów chciał ustąpić.
Poraz’ka EU = Wygrana dla Polski?