
Dla jednych jest pragmatyczną profesjonalistką z krystaliczną reputacją, dla drugich – marionetką, niezdolną do podejmowania samodzielnych decyzji. Kim naprawdę jest Julia Swyrydenko, której Wołodymyr Zełenski zaproponował tekę premiera Ukrainy?
Stawili się premierzy, prezydenci, szefowie dużych firm, organizacji, tysiące gości. Padły piękne słowa, zapewnienia i obietnice. Ale, jak zauważał Bloomberg, w tym wielkim rozmach, z którym 10-11 lipca w Rzymie odbyła się konferencja poświęcona odbudowie Ukrainy, było coś nierealistycznego.
W dniu, w którym delegacje z najważniejszymi europejskimi przywódcami przybywały do stolicy Włoch, Rosja atakowała stolicę Ukrainę rekordową liczbą rakiet (13) i dronów (728). W Rzymie VIP-y kroczyły niebieskim dywanem, a w spowitym ciężkim dymem Kijowie, strażacy gasili płonące bloki mieszkalne.
Ale nie tylko to, że Ukraina będąca w tak niepewnej sytuacji potrzebuje nie tyle odbudowy, ile ratunku, budziło uczucie odrealnienia. Nie było tajemnicą, że dni na stanowiskach co najmniej połowy z jedenastu ukraińskich ministrów, którzy przedstawiali w Rzymie sytuację swojego kraju, są policzone.
Od kilku tygodniu w ukraińskiej prasie pojawiały się przecieki o nadchodzącej dymisji premiera Denysa Szmyhala.
Uwikłania nie stwierdzono
Do zmian miało dojść pomiędzy 15 a 21 lipca. Już wcześniej w Radzie Najwyższej zostały zarejestrowane dwa projekty ustaw, umożliwiające dymisję rządu podczas stanu wojennego.
– Zełenski ma wystarczająco dużo głosów, by przeprowadzić ustawę i zmienić rząd. Wciąż jednak nie jest jasne, kto ma zastąpić ministrów, którzy odejdą. Dotychczas nazwiska, które przeciekały do mediów, tak naprawdę nie były poważnie brane pod uwagę – mówi nasze źródło.
Jedyną pewną faworytką na stanowisko premiera od początku była 39-letnia Julia Swyrydenko, obecna wicepremierka i ministra gospodarki. Te informacje potwierdziły się wczoraj, gdy Wołodymyr Zełenski poinformował, że zaproponował jej urząd.
O pozycji Swyrydenko wiele mówił fakt, że to ona, a nie urzędujący jeszcze Szmyhal, stanęła na czele ukraińskiej delegacji w Rzymie.
Po spotkaniu z przyszłą premier prezydent napisał: „Omówiliśmy konkretne środki, które wzmocnią potencjał gospodarczy Ukrainy, rozszerzą programy wsparcia dla Ukraińców i zwiększą skalę własnej produkcji broni. W tym celu rozpoczynamy transformację władzy wykonawczej w Ukrainie”.
Postać Swyrydenko mimo idealnej kariery, braku uwikłania w korupcyjne afery i kilku poważnych sukcesów, budzi w Ukrainie wiele kontrowersji. Dla jednych polityczka jest oddanym państwowcem i profesjonalistką, która potrafi przeć do celu niczym „czołg”. Ale dla innych jest tylko marionetką w rękach Andrija Jermaka, szefa biura prezydenta, który wyrósł na szarą eminencję pociągającą za sznurki zza pleców Zełenskiego. Wstawiając lojalną Swyredenko na stanowisko premiera, Jermak może zyskać nieograniczoną władzę.
Premier „od niechcenia”
Lato jest tradycyjnie czasem rządowych przemeblowań w Ukrainie. Plotki, a czasem wręcz zapowiedzi „nieuniknionej” dymisji premiera-technokraty Denysa Szmyhala, pojawiały się więc każdego sezonu. Jednak brak charyzmy, ambicji i świadoma decyzja o unikaniu mediów, przy jednoczesnej umiejętności lawirowania między biurem prezydenta i Radą Najwyższą, sprawiały, że za każdym razem Szmyhalowi udawało się zachować stanowisko.
Kreując siebie jako premiera „od niechcenia”, który nie trzyma się kurczowo stanowiska, ale i nie śpieszy z niego rezygnować, Szmyhal przetrwał pięć lat, stając się najdłużej urzędującym premierem w historii Ukrainy.
Pierwsze poważne trzęsienie ziemi przyszło dokładnie rok temu. Wtedy w mediach tradycyjnie pojawiły się przecieki o możliwych zmianach w rządzie, ale po raz pierwszy jako możliwą kandydatkę wymieniano Julię Swyrydenko, wicepremierkę, która jest blisko związana z Andrijem Jermakiem. Dla wielu stało się jasne, że Jermak chce zwiększyć swoje wpływy, przyjmując kontrolę również nad władzą wykonawczą.
„Rok temu Wołodymyr Zełenski zawetował tę zamianę. Ale od tego czasu Jermak stał się silniejszy, a jego rywale słabsi” – zauważa brytyjski tygodnik „The Economist”.
Temat dymisji Szmyhala pojawił się z nową siłą i tym razem wydaje się ona nieunikniona. A w ukraińskich kuluarach huczy, że Jermak chce dokończyć to, co zaczął rok temu.
Lojalna urzędniczka
Droga na sam szczyt zajęła Julii Swyrydenko równo 10 lat. W sierpniu 2015 roku jako 29-latka objęła pierwsze urzędnicze stanowisko – została szefową Departamentem Rozwoju Gospodarczego w czernichowskiej administracji obwodowej. Potem awansowała na zastępczynię szefa administracji (wojewody), a kiedy ten został zwolniony – stała się pełniącą jego obowiązki.
Współpracownicy Swyrydenko, do których dotarł portal Ukraińska Prawda, wspominają, że już wtedy pracowała w trybie niemal całodobowym, byle tylko zwrócić na siebie uwagę biura prezydenta, w którym wówczas urzędował Petro Poroszenko.
„Swyrydenko była bezkonfliktowa i nieskorumpowana. Mówiło się, że pieniądze jej nie obchodzą. Zazwyczaj wszyscy zastępcy szefów regionalnych administracji państwowych próbowali lobbować na rzecz swoich kontrahentów lub firm, ale nie Julia” – wspomina urzędnik z Czernihowa w rozmowie z Ukraińską Prawdą.
Mimo wszystkich starań Swyrydenko w końcu nie dostała awansu. Szefem administracji obwodowej został ktoś z otoczenia Poroszenki, a samej Swyrydenko nie pozostawało nic innego, jak wrócić do biznesu.
Sytuacja się zmieniła po oszałamiającym zwycięstwie Wołodymyra Zełenskiego w wyborach prezydenckich, a następnie jego partii – w parlamentarnych. Sługa Narodu utworzyła pierwszy rząd, w którym ministrem gospodarki został reformator Tymofij Miłowanow. Swyrydenko zaproponowano stanowisko ósmej zastępczyni.
Choć propozycja nie brzmiała ponętnie, Swyrydenko ją przyjęła. Chłonęła wszystkie obowiązki, szybko stając się ważną i wygodną osobą w otoczeniu ministra. Według źródeł Ukraińskiej Prawdy była zdeterminowana, ale panicznie bała się wystąpień w prasie. „Musieliśmy z nią walczyć. Emocjonalnie było to dla niej jak atak serca” – wspominają jej współpracownicy.
Miała jednak inną cechę, która wyniosła ją na sam szczyt. Swyrydenko potrafiła uważnie słuchać i ubierać w prosty język skomplikowane kwestie gospodarcze. Miłowanow, który nie miał cierpliwości do spotkań w biurze Zełenskiego, zaczął delegować na spotkania Swyrydenko.
Ona do biura prezydenta przychodziła z notesem. Nie zadawała wiele pytań, podobnie jak nie miała w swoim zasobie zwrotu: „Nie da się”. Dokładnie notowała wszystkie pomysły i uwagi Zełenskiego, a na koniec pytała tylko: „Na kiedy?”.
Dodaj komentarz