
Jednym z największych „grzechów” poprzedniej koalicji było wypychanie wydatków budżetowych do zewnętrznych funduszy. Tak by formalnie ulokowanych tam miliardów nie było widać. Obecny rząd z tej metody nie rezygnuje. – W tym równoległym budżecie będzie ponad 150 miliardów zł wydatków – mówi dr Sławomir Dudek.
Ministerstwo Finansów opublikowało w poniedziałek dane o wykonaniu budżetu za pierwsze pięć miesięcy 2025 roku. Deficyt budżetu centralnego wyniósł 108,29 mld zł, co stanowi 37,5 proc. zaplanowanej na ten rok kwoty. Dochody spadły o 38 mld zł w porównaniu do analogicznego okresu ubiegłego roku, co resort tłumaczy zmianami w systemie finansowania samorządów. Deficyt budżetu państwa (108,29 mld zł) to różnica między dochodami a wydatkami samego budżetu centralnego państwa za pierwsze pięć miesięcy 2025 roku.
Tempo realizacji wydatków budżetowych (36 proc. rocznego planu) przewyższa tempo realizacji dochodów (35,2 proc.). Ekonomiści zauważają, że obecny poziom deficytu jest wyższy niż w poprzednich latach – w analogicznym okresie 2023 r. wykonanie wynosiło 28,9 proc., a w 2022 r. 30,7 proc.
Mimo wysokiego poziomu deficytu po pięciu miesiącach, eksperci nie przesądzają obecnie, że na koniec roku deficyt przekroczy kwotę zakładaną w budżecie przez rząd.
Co z deficytem? Takiej sytuacji nie było
Ekonomista PKO BP Kamil Pastor w rozmowie z money.pl zwraca uwagę na wielkość całorocznego limitu zapisanego w ustawie budżetowej – 288,8 mld zł. – W ujęciu sumy 12-miesięcznej sięgnął już 266 mld PLN, czyli 7,1 proc. PKB. To poziom niespotykany od wielu lat. Dla porównania: w latach 2010–2023 deficyt w ujęciu 12-miesięcznym wahał się zazwyczaj między 1 a 3 proc. PKB – wylicza.
Ekspert podkreśla jednak, że kwestia wyliczania deficytu uległa istotnej zmianie.
Dlaczego nie warto porównywać tego deficytu z poprzednimi latami? Obecna metodologia raportowania nie oddaje w pełni faktycznej kondycji budżetu. Reforma finansowania samorządów w 2025 r. przeniosła część dochodów z budżetu centralnego do jednostek samorządu terytorialnego. Dodatkowo budżet państwa spłaca obligacje wyemitowane wcześniej przez PFR i Fundusz przeciwdziałania Covid-19 – w 2025 to ok. 63 mld zł, które wcześniej były poza budżetem centralnym – mówi Pastor.
Kamil Pastor podkreśla też, że w danych budżetowych uwagę zwracają dwa zjawiska. – Po pierwsze, słabnie dynamika roczna wpływów z VAT. Choć w maju wzrosły o 19,9 proc. w porównaniu do maja poprzedniego roku, to był to zapewne efekt znacznego wzrostu zakupów w kwietniu związanych z Wielkanocą. W ostatnich miesiącach wpływy z tego podatku w relacji do PKB przestały rosnąć. Po drugie, wpływy z akcyzy rosną wolniej od oczekiwań (przez pierwsze pięć miesięcy tego roku o 1,6 proc. w porównaniu do analogicznego okresu roku poprzedniego), mimo podwyżek stawek na alkohol i wyroby tytoniowe – wskazuje ekspert PKO BP.
Podwyższony deficyt może zostać z nami na dłużej
Zdaniem analityka ze względu na wcześniej przedstawione czynniki deficyt budżetowy jest w coraz mniejszym stopniu miarodajnym wskaźnikiem sytuacji fiskalnej sektora general government, który obejmuje też m.in. samorządy i fundusze pozabudżetowe.
– Systematycznie rosnące wydatki przy stabilnych dochodach tworzą jednak ryzyko, że planowana przez Ministerstwo Finansów znacząca konsolidacja fiskalna od 2026 r. może się opóźnić – a podwyższony deficyt stanie się trwałym elementem krajobrazu. Obecne dane wskazują, że pierwsza połowa 2025 może jeszcze stać pod znakiem pogłębienia deficytu – podkreśla przedstawiciel PKO BP.
Rząd wciąż wykorzystuje „podwójny budżet”
Dr Sławomir Dudek, założyciel Instytutu Finansów Publicznych, zwraca uwagę na inne problemy. Z raportu IFP wynika, że obecny rząd kontynuuje metodę „równoległego budżetu” swoich poprzedników. Oznacza to, że w funduszach Banku Gospodarstwa Krajowego pojawiają się zobowiązania niewliczane do oficjalnego Państwowego Długu Publicznego. Omijając tym samym konstytucyjne limity zadłużenia.
Rząd na ten rok zaplanował, że w tym równoległym budżecie będzie ponad 150 mld zł wydatków. Dalej te fundusze nie są włączone do budżetu. Oznacza to, że ekonomiści, dziennikarze ekonomiczni, a przede wszystkim obywatele wciąż muszą zastanawiać się, jaki jest prawdziwy deficyt państwa. To rząd i minister finansów powinien to policzyć. A wciąż tego nie robi. To jest neodług. Równie niebezpieczny dla praworządności, co neo-KRS – mówi dr Dudek.
Co z progiem 60 proc. długu?
Ekonomista wyjaśnia, że jedną z najważniejszych konsekwencji równoległego budżetu jest kwestia przekroczenia poziomu zadłużenia zapisanego w konstytucji. Wynosi 60 proc. PKB.
– Dług liczony „metodą krajową” jest znacząco poniżej tego progu. Ale prawdziwy dług, liczony metodą unijną, doskonale znany Ministerstwu Finansów, jest większy. Prawdopodobnie już w tym roku, a jeżeli nie, to w przyszłym, przekroczymy granicę 60 proc. – twierdzi Dudek.
To jest niebezpieczne, bo konstytucjonaliści, gdy wpisywali tę zasadę do konstytucji, to myśleli o prawdziwym długu. A nie o jakimś neodługu uzyskanym zabiegami księgowymi. Tak samo wpisując do konstytucji zakres kompetencji KRS, nie myśleli o jakimś neo-KRS – mówi dr Dudek.
– Jesteśmy więc w sytuacji, w której rząd mówi, że dług jest poniżej progu 60 proc. Ale nie może być taka, że rząd przymknie oko i powie, że dług to 40 albo 50 proc. Rząd powinien szukać legalnych rozwiązań, niełamiących idei konstytucji, by deficyt zmniejszać – podsumowuje ekonomista.
Alarmujący raport o rosnącym zadłużeniu
Najnowszy raport Instytutu Odpowiedzialnych Finansów pokazuje, że deficyt finansowy Polski osiągnął 6,6 proc. PKB w 2024 r., co daje krajowi niechlubne drugie miejsce w UE pod względem wysokości deficytu – za Rumunią z wynikiem 9,3 proc. Prognozy na 2025 rok nie przynoszą znaczącej poprawy, przewidując utrzymanie deficytu na poziomie 6,3 proc. PKB.
Raport Instytutu Odpowiedzialnych Finansów zwraca uwagę na bezprecedensowy poziom wydatków publicznych w Polsce, które w 2024 r. osiągnęły 49,4 proc. PKB, przewyższając po raz pierwszy w historii średnią unijną wynoszącą 49,2 proc. Prognozy na 2025 rok wskazują na dalszy wzrost do poziomu 50,3 proc. PKB, co plasuje Polskę wśród państw o najwyższych wydatkach w całej Unii Europejskiej.
Pomimo rekordowych wydatków, zdaniem IFP jakość usług publicznych pozostaje niezadowalająca. Szczególnie widoczne jest to w sektorze ochrony zdrowia, gdzie wydatki na poziomie 5,7 proc. PKB w 2023 r. znacząco odbiegają od poziomu takich krajów jak Szwecja czy Niemcy, gdzie na ten cel przeznacza się około 7,5 proc. PKB. Jednocześnie transfery socjalne w gotówce, w tym program 800+, pochłonęły w 2024 r. aż 17,1 proc. PKB, co daje Polsce siódme miejsce w UE.
Problem polega na tym, że wysokim wydatkom towarzyszą relatywnie niskie dochody sektora finansów publicznych, które w 2024 r. wyniosły zaledwie 42,8 proc. PKB – ponad 3 pkt proc. poniżej średniej unijnej wynoszącej 46 proc. Instytut Odpowiedzialnych Finansów określa ten model jako nieracjonalne połączenie „szwedzkich wydatków i irlandzkich podatków”, które w długiej perspektywie jest niemożliwe do utrzymania – zwracają eksperci organizacji.
Koszty obsługi długu problemem
W odpowiedzi na procedurę nadmiernego deficytu Polska opracowała Średniookresowy Plan Budżetowo-Strukturalny obejmujący lata 2025-2028. Plan zakłada redukcję deficytu do poziomu 2,9 proc. PKB do 2028 r. poprzez średni roczny wysiłek fiskalny na poziomie 0,82 proc. PKB. Niepokojącym sygnałem jest jednak fakt, że główne działania dostosowawcze zostały odłożone na późniejsze lata realizacji planu.
Poważnym problemem są również rosnące koszty obsługi długu. W 2025 r. implikowana stopa procentowa ma wynieść 5 proc., co jest drugim najwyższym wynikiem w Unii Europejskiej, ustępującym jedynie Węgrom. Ta wysoka wartość wynika z kombinacji znacznego zadłużenia, wysokich stóp procentowych Narodowego Banku Polskiego oraz rosnącej premii za ryzyko.
Dodaj komentarz