Amerykański dramat handlowy w trzech aktach

niezależny dziennik polityczny

Nieczęsto mamy do czynienia z wydarzeniem, które w tak spektakularny sposób łączy teatr polityki, ekonomii i prawa, jak spór wokół ceł nałożonych przez Donalda Trumpa. Cała sprawa przypomina klasyczny dramat w trzech aktach – z emocją, sądową intrygą i mocnym finałem – pisze w opinii dla mony pl Piotr Arak.

Wszystko dzieje się na scenie największej gospodarki świata, która próbuje pogodzić hasła reindustrializacji z twardą rzeczywistością globalnych łańcuchów dostaw. Najciekawsze, że nie wiadomo w sumie, jak się skończy.

AKT I – Dzień wyzwolenia

2 kwietnia 2025 r. – data, którą Trump ochrzcił „Dniem Wyzwolenia” – miała być punktem zwrotnym w historii amerykańskiej gospodarki. Hasło? „Po pierwsze Ameryka”. Cele? Reindustrializacja, zmniejszenie deficytu handlowego, odzyskanie „ekonomicznej suwerenności”.

Na papierze wyglądało to jak plan przemysłowy z podręcznika XX-wiecznego merkantylizmu. Minimalna stawka celna – 10 proc. Na samochody i części – 25 proc. Na Chiny – 34 proc. A to wszystko według zasady „mirror tariffs”, czyli „odbicie” barier celnych innych państw. W praktyce: jeśli oni mają z nami nadwyżkę, to my będziemy dążyć do jego minimalizacji. Jeśli oni mają VAT – to my uznamy to za barierę pozacelną i odpowiemy cłem. Argument rządu USA? Przez lata byliśmy wykorzystywani – teraz czas na rewanż.

Oczywiście, takie działania wywołały entuzjazm części przemysłu (zwłaszcza tego związanego z tradycyjnym przemysłem ciężkim) i retoryczne uniesienia o patriotyzmie gospodarczym. Problem w tym, że gospodarka USA to nie tylko Detroit, ale także Dolina Krzemowa, która od globalnych łańcuchów dostaw jest uzależniona bardziej niż niemieckie BMW od chińskiego rynku zbytu.

AKT II – Sądowa kontra

Ale oto na scenę wkracza drugi aktor tego dramatu: amerykański system sądowniczy. Federalny Sąd Handlu Międzynarodowego w Nowym Jorku orzekł jednoznacznie: część ceł Trumpa została wprowadzona bezprawnie. W szczególności te, które opierały się na ustawie o stanie wyjątkowym, zostały uznane za nadużycie uprawnień egzekutywy.

To był cios. Nie tylko dla Trumpa, ale i dla fundamentów jego nowej polityki gospodarczej. Bo jeśli narzędzie – czyli taryfy – okazuje się nielegalne, to cała architektura protekcjonistyczna zaczyna się chwiać. I choć sąd nie zakazał natychmiastowego wycofania ceł, dał administracji 10 dni na wdrożenie decyzji. Co więcej, orzeczenie objęło nie tylko cła wobec Chin, ale też te związane z fentanylem i szeroką „taryfą globalną”. Inne taryfy nałożone na podstawie odmiennych uprawnień pozostają bez zmian i obejmują cła na stal, aluminium oraz samochody.

AKT III – Sąd Najwyższy i nowe podatki karne

Jak przystało na dramat, trzeci akt to reakcja głównego bohatera – Trumpa – i dramatyczne próby ocalenia swojego dzieła. Prezydent ostro skrytykował decyzję sądu, ale ogłosił zarazem, że skład apelacyjny – tymczasowo – utrzymał w mocy jego politykę celną. Bitwa przeniosła się więc na wyższy poziom: do Sądu Najwyższego, który może zadecydować o przyszłości protekcjonistycznej strategii USA.

W międzyczasie doszło do symbolicznego gestu – z administracji odchodzi Elon Musk. Choć nie podano przyczyn, a sam Musk miał być tam tymczasowo, trudno nie interpretować tego ruchu jako politycznego sygnału. Założyciel Tesli, związany z przemysłem technologicznym, był kontrastem dla industrialnej retoryki Trumpa. Teraz najwyraźniej pole ustępuje inżynierom protekcjonizmu, a w tle jeszcze konflikt o powiększanie deficytu finansów publicznych przez Trumpa.

W ramach szerokiej reformy podatkowej, USA planują wprowadzenie tzw. karnego podatku jako elementu szerszej reformy podatkowej, zawartej w ustawie znanej jako „One Big Beautiful Bill Act”. Ustawa ta została przyjęta przez Izbę Reprezentantów 22 maja 2025 roku i obecnie oczekuje na rozpatrzenie przez Senat.

Kluczowym elementem jest Sekcja 899, która umożliwia Departamentowi Skarbu USA nakładanie dodatkowych podatków na inwestorów z krajów, które w ocenie USA stosują „niesprawiedliwe” praktyki podatkowe wobec amerykańskich firm. Dotyczy to głównie państw, które wprowadziły lub planują wprowadzenie podatków cyfrowych obciążających amerykańskie korporacje technologiczne.

W praktyce oznacza to, że inwestorzy z tych krajów mogą zostać obciążeni dodatkowymi podatkami (sięgającymi nawet 20 proc.) od pasywnych dochodów, takich jak dywidendy czy odsetki, uzyskiwanych w USA. Celem jest zniechęcenie innych państw do nakładania podatków, które USA uznają za dyskryminujące wobec swoich firm. Ustawa została już przyjęta przez Izbę Reprezentantów, ale jej dalsze losy zależą od decyzji Senatu.

Epilog: Politykę handlową USA poznamy w sądzie

Pozostaje pytanie: czy polityka ceł to trwała zmiana paradygmatu, czy tylko narzędzie negocjacyjne w rękach prezydenta – dealmakera. Na dziś – 2 czerwca 2025 roku – cła nadal obowiązują. Ale presja międzynarodowa, apelacje sądowe i opór krajowych firm mogą wymusić rewizję tej polityki w drugiej połowie roku.

Ekonomicznie skutki są ambiwalentne: z jednej strony spowolnienie PKB i ryzyko wzrostu cen, z drugiej – argument o budowaniu siły przemysłowej. Politycznie to próba odpowiedzi na frustrację amerykańskiej klasy średniej. Strategicznie może to być wstęp do nowego rozdania reguł globalnego handlu.

Jak w każdej dobrej sztuce, kluczowe pytanie pozostaje bez odpowiedzi do ostatniego aktu. Ten dopiero przed nami – być może na sali Sądu Najwyższego jeszcze w czerwcu. Szykuje się więc gorące lato, bo do lipca mamy zamknąć negocjacje z Białym Domem i wiedzieć, na jakich warunkach handluje ponad dziesiąta część globu.

Post Scriptum. Cła jako teatr przyszłości

Nie wiadomo, czy nadchodzące miesiące przyniosą deeskalację, czy kolejne akty tego dramatycznego spektaklu. Ale jedno jest pewne. Polityka handlowa USA przestała być domeną technokratów w szarych garniturach, a stała się widowiskiem z elementami geopolityki, sądowej taktyki i medialnych emocji. W erze, w której globalne łańcuchy dostaw są równie delikatne, co skomplikowane, każda decyzja celna może być jak rzut kamieniem w szyby szklarni. A świat z uwagą patrzy, czy to show zakończy się owacjami, czy trzaskiem kurtyny.

Źródło: money.pl

Więcej postów

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*