Przegrywamy na własnym terenie. „Jeżeli UE nie zacznie działać szybko, postawi nagrobek gospodarce”

niezależny dziennik polityczny

– Unijny przemysł stracił konkurencyjność nawet na swoim terenie – zauważa w rozmowie z WNP.PL Henryk Orczykowski, prezes Stalprofilu. – Ważne jest przyjęcie skutecznych metod działania na rynku światowym przez całą Unię Europejską. Wymaga to zawieszenia pewnych biurokratycznych sposobów działania, które są nieskuteczne – podkreśla.

  • – Na świecie tworzy się nowy ład gospodarczy. Największe gospodarki agresywnie i wszelkimi metodami walczą o jak najlepsze miejsce. Żaden kraj Europy sam sobie z tym nie poradzi. Trzeba skutecznego działania całej Unii – podkreśla Henryk Orczykowski, prezes Stalprofilu, w wywiadzie dla WNP.PL.
  • – Wciąż mamy inwestycyjną dziurę, ciągnącą się do dziś od ostatniego roku funkcjonowania rządu PiS. Ten brak środków unijnych w dalszym ciągu jest odczuwalny, przez co ciągłość procesów inwestycyjnych została przerwana – uważa nasz rozmówca.
  • – Unia Europejska daje firmom znaczne fundusze na wsparcie inwestycji, ale ten stymulujący efekt publicznych środków zostaje zjedzony przez nadmiarowe obciążenia – sądzi.
  • Rozmowę z Henrykiem Orczykowskim przeprowadziliśmy na potrzeby przygotowywanego przez ING Bank Śląski i Europejski Kongres Gospodarczy (EEC) raportu „Motory polskiego wzrostu gospodarczego. Obawy i postulaty biznesu”. Jego premiera odbędzie się podczas XVII Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach (23-25 kwietnia 2025 r.).

Jakie z dotychczasowych atutów w warunkach działania polskiej gospodarki słabną, a jakie utrzymują swe pozytywne oddziaływanie?

– Na pewno zniknął atut związany z konkurencyjnością kosztową. Koszty pracy, koszty obciążenia firm różnymi innymi, niemerytorycznymi tytułami, wynikającymi np. z regulacji klimatycznych, a do tego koszt energii, spowodowały, że kosztowo przegrywamy konkurencyjnie ze światem.

Wśród atutów, które osłabły, trzeba wymienić także dofinansowanie inwestycji z Unii Europejskiej – obecnie się go nie odczuwa. A była to nasza przewaga, motor napędowy wielkich inwestycji – publicznych i prywatnych.

Brak środków unijnych zerwał ciągłość procesów inwestycyjnych

W tej chwili w dalszym ciągu mamy inwestycyjną dziurę, ciągnącą się m.in. przez ostatni rok funkcjonowania rządu Prawa i Sprawiedliwości, ale także przez pierwszy rok funkcjonowania nowej władzy. Ten brak środków unijnych w dalszym ciągu przez biznes jest odczuwany, przez co ciągłość procesów inwestycyjnych została przerwana.

Atuty, które pozostały wypracowane i które mamy, są związane z jakością. Patrząc przez pryzmat naszej firmy: na rynku niemieckim funkcjonujemy dzięki temu, że firmy polskie weszły na bardzo wysoki poziom kompetencyjny, związany właśnie z jakością wykonywanych prac, kwalifikacjami pracowników, posiadanymi certyfikatami. To powinna być nasza przewaga konkurencyjna w stosunku do usług różnych innych krajów trzecich.

Jak – w pana ocenie – kształtuje się dziś polska konkurencyjność, zwłaszcza na rynkach międzynarodowych?

– Dzięki wspomnianym już atutom jakościowym, związanym z wysokim poziomem kompetencji firm polskich, śmiało możemy konkurować na rynku europejskim, na którym wszystkie firmy grają według tych samych zasad.

Na poziomie krajów trzecich, gdzie zupełnie nie wiadomo, jakimi kartami i według jakich zasad grają inni, nie jesteśmy natomiast często być w stanie konkurencyjni.

Firma z naszej grupy – Kolb – produkuje w 90 procentach na rynek niemiecki. Musieliśmy się dostosować cenowo, ale musimy być też perfekcyjni, jeżeli chodzi o jakość, logistykę, terminy… To nam pozwala wciąż wygrywać z konkurentami niemieckimi na ich rynku.

Jakie są nasze własne słabości strukturalne, zagrożenia dla wzrostu i konkurencyjności?

– Te zagrożenia dotyczą całej UE. Mam na myśli przeregulowanie, wynikające przede wszystkim z unijnego prawodawstwa.

Na szczęście rząd dostrzega ten problem, o czym świadczy choćby prośba premiera Donalda Tuska, by prezes InPostu Rafał Brzoska – w imieniu przedsiębiorców – zaproponował potrzebne kroki deregulacyjne. Ten zaś już zapowiedział 300 inicjatyw w tym kierunku.

Regulacje, które wprowadza Unia Europejska, są przy tym w swojej idei słuszne, bo trzeba bardziej zrównoważonej gospodarki, ochrony klimatu, transparentności w działaniu.  

Unijny przemysł stracił konkurencyjność nawet na swoim terenie

Jednostronne wprowadzanie takich rozwiązań, bez przyjmowania podobnych regulacji przez inne kraje, a przy tym utrzymywanie otwartego, wolnego rynku, powoduje jednak, że unijny przemysł traci konkurencyjność – nawet na swoim terenie. Firmy z innych krajów – nieobciążone kosztami ochrony klimatu i wieloma czynnościami związanymi z obowiązkami regulacyjnymi czy raportowymi – mogą na rynku oferować niższe ceny. A ostatecznie to cena jest podstawą wyboru oferty czy towaru.

Jak konkretnie w ostatniej dekadzie wykorzystaliście dogodne dla naszej gospodarki warunki dla rozwoju swojej firmy?  

– Dzięki temu, że przy wsparciu środków unijnych prowadzone były ogromne inwestycje infrastrukturalne, w których realizacji mogliśmy uczestniczyć; zyskaliśmy bazę, na której mogliśmy rozbudować swój potencjał, mogliśmy zdobywać coraz większe kompetencje.

Utrzymanie tych kompetencji, ludzi, którzy nimi dysponują, majątku potrzebnego do ich wykorzystania jest jednakże kosztowne. Wielomiesięczny zastój na rynku, rzadko pojawiające się kontrakty – i to z cenami, które są niewystarczające, aby tych ludzi, te kompetencje utrzymać – spowodowały przyrost liczby upadłości firm.

Rynek był taki wygłodniały, że ilość dostępnej pracy nie wystarcza

Teraz rynek co prawda trochę odżył, ale był taki wygłodniały, że ilość dostępnej obecnie pracy nie wystarcza na zaspokojenie potrzeb. Dlatego tak ważne jest rozpoczęcie działań przez rząd dla uruchamiania nowych inwestycji – tym bardziej że są i potrzeby, i projekty. 

Biznes potrzebuje systematyczności. Tymczasem w ostatnim roku działania rządu PiS w zasadzie nic się już nie działo, a okres rozruchowy nowego rządu jakoś nie może się zakończyć…

Spodziewaliśmy się, że takie spowolnienie, wynikające ze zmiany rządu, obejmowania nowych obowiązków, potrwa pół roku, maksymalnie trzy kwartały. Ale za chwilę minie półtora roku nowej władzy, a ten okres „przedstartowy” wciąż trwa.

Czy dla utrzymania dynamiki polskiego wzrostu gospodarczego i konkurencyjności widzi pan pilną i narastającą potrzebę zmian naszego modelu gospodarczego, zmierzających do oparcia go na sektorach o wyższej wartości dodanej, na innowacjach i wyższej produktywności?

– Oczywiście! To jest potrzebne, by nadążyć za uciekającą nam gospodarką światową. Tu jednak wracamy do tego, o czym mówiłem przed chwilą – to wszystko kosztuje.

Globalne mocarstwa gospodarcze realizują swe cele strategiczne, często wspierając firmy w rozwoju w określonych, pożądanych przez państwo kierunkach.

Unia Europejska również daje firmom znaczne fundusze, czy to bezpośrednio, czy też wspierając różne inwestycje. Potem jednak nakłada na przedsiębiorstwa takie obowiązki, że ów stymulujący efekt publicznych środków „zjadają” właśnie te nadmiarowe obowiązki i obciążenia.

Dodatkowym czynnikiem pozostaje – rosnący w okresach kryzysowych w innych krajach – patriotyzm gospodarczy; zamiast wspólnego rynku, zaczynamy mieć wiele małych, zamykających się rynków krajowych. W Polsce tego patriotyzmu gospodarczego jeszcze nie widać.

Czy sytuacja na rynku pracy jest, czy też będzie u nas ograniczeniem dla dalszego rozwoju gospodarczego i czy odczuwają państwo tego rodzaju problemy?

– Sytuacja na rynku pracy może stać się ograniczeniem, kiedy najlepsi fachowcy zaczną szukać pracy gdzie indziej. Polskie przedsiębiorstwa dopracowały się bardzo wysokospecjalistycznej kadry, która może być również obiektem zainteresowania ze strony firm z innych krajów.

Konieczność utrzymania tych pracowników oznacza zwiększenie wynagrodzeń, czyli – znowu – zwiększenie kosztów. Wprowadzamy dużo nowoczesnych rozwiązań technicznych, ale w wielu miejscach procesu wyeliminować dobrego fachowca po prostu się nie da.

Czy presja konkurencyjna na świecie stała się znacznie większa niż dekadę temu – patrząc np. przez pryzmat polityki Chin czy USA?  

– Ta presja ogromnie wzrosła… Na świecie wyłania się nowy ład gospodarczy i trzeba przyjmować perspektywę regionalną.

Stany Zjednoczone tworzą odrębny region, Rosja, Chiny to kolejne regiony. Niezwykle aktywne i agresywne, jeżeli chodzi o ekspansję i zajęcie swojego miejsca w świecie są w ostatnich latach Indie.

Każdy z tych regionów robi wszystko, żeby być lepszym, a jednocześnie osłabić konkurentów. To widać, patrząc na działania władz chińskich czy prezydenta Trumpa.

Z europejskiej perspektywy bardzo ważna stała się Turcja, która jest dla nas gospodarczo dużym zagrożeniem. To ogromna gospodarka – zwłaszcza jeżeli chodzi o branżę stalową.

Globalne warunki gry się zmieniły; trzeba za tymi zmianami nadążać

Jak już wspomniałem, uważam, że obecnie mamy do czynienia z budowaniem nowego ładu gospodarczego na świecie. Największe gospodarki agresywnie i wszelkimi dostępnymi metodami starają się wywalczyć sobie jak najlepsze miejsce. To bardzo trudna sytuacja, z którą Polska ani żaden kraj w Europie samodzielnie sobie nie poradzi.

Ważne jest przyjęcie skutecznych metod działania na rynku światowym przez całą Unię Europejską. Wymaga to zawieszenia pewnych biurokratycznych sposobów działania, które są nieskuteczne.

Biurokracja powoduje to, że nowe rozwiązania wprowadza się najwcześniej w perspektywie miesięcy. A inni, jak prezydent Trump, jednego dnia mówią, a już drugiego coś obowiązuje… Skoro otoczenie i warunki gry się zmieniły, trzeba za tym nadążać – nie ma innego wyjścia.

Jaki wpływ mają polski rząd i Unia Europejska na konkurencyjność naszej gospodarki?

– Zbyt mały. Wolny rynek jest dobry, kiedy wszyscy gramy na tym samym boisku i według takich samych zasad, a inaczej to po prostu… no nie ma sensu. I nie wtedy, kiedy jest wojna, kiedy obowiązują bardziej reguły wojskowe, a nie demokratyczne.

Jeżeli Europa nie zacznie działać szybko, skutecznie i stosować zasadę patriotyzmu gospodarczego, to wkrótce wystawi swej gospodarce nagrobek.

Napis będzie na nim piękny: „Tu leży ten, który zawsze był uczciwy, przestrzegał zasad, dbał o czystość ekologiczną”. Wspaniale, tyle że będzie to tylko epitafium na nagrobku.

Wprowadzenie euro ustabilizowałoby polską gospodarkę

Moim zdaniem szansą na zwiększenie konkurencyjności polskich firm w Unii Europejskiej mogłoby być wprowadzenie euro. W branży stalowej (w innych również) działamy w tej chwili na bardzo niskich marżach i ryzyka walutowe, zmiana kursu walut czasami zżerają firmom zyski.

Wprowadzenie euro ustabilizowałoby gospodarkę, ułatwiło firmom tworzenie długoterminowych planów działania i uniemożliwiło spekulację w tym obszarze, a także zlikwidowało ogromny obszar ryzyka.

Czy wysokie koszty energii w Europie, wynikające z ograniczonego dostępu do surowców energetycznych oraz unijnej „zielonej rewolucji” (w polskim wydaniu jeszcze bardziej dotkliwe), mocno ciążą polskim firmom, wpływając na koszty produkcji i konkurencyjność? Zielona polityka powinna zostać poddana rewizji czy też przesunięciu w czasie?   

Odpowiedź jest oczywista – tak. Wysokie ceny energii uniemożliwiają konkurencję, pogarszają rentowność firm, a tym samym zmniejszają zakres możliwych inwestycji.

Zielona polityka powinna być w pewnych elementach zrewidowana. Dla mnie najważniejszym punktem do zmiany jest likwidacja możliwości handlu emisjami przez instytucje finansowe, co ograniczy spekulację, a tym samym urealni ceny praw do emisji.

Jak zintensyfikować w naszym kraju wzrost produktywności? Czy w średniej perspektywie są widoki na jej istotną poprawę poprzez cyfryzację (w tym AI), automatyzację, robotyzację?

– Firmy są świadome wagi cyfryzacji i robotyzacji, są przygotowane – i to robią. Barierą w tej trudnej sytuacji rynkowej, jaka jest dzisiaj, są jednak dla wielu firm koszty. Chcąc inwestować, trzeba mieć jakiś zakres wolnych środków, które można na to przeznaczyć. W obecnej sytuacji może być o to trudno…

Polskie przedsiębiorstwa są już na światowym poziomie. Wszystkie firmy zajmują się teraz poprawą logistyki, myślą o sztucznej inteligencji, o doskonaleniu narzędzi informatycznych…

Problem w tym, że polepszenie produktywności w obecnych warunkach często nie poprawia sytuacji firmy, a tylko pozwala ją mniej pogorszyć… Cały efekt działań optymalizacyjnych jest pożerany przez dodatkowe koszty, w tym kosztowne obowiązki, takie jak np. raportowanie ESG. Patrząc z perspektywy mojej firmy i firm współpracujących, nie widzę obecnie sensu prowadzenia tak rozbudowanej sprawozdawczości.

Co może w naszym kraju przyspieszyć i powiększyć inwestycje prywatne, w tym te najbardziej nowoczesne? Dlaczego znacząca intensyfikacja na tym polu przez lata się u nas nie powiodła – mimo szumnych zapowiedzi i prognoz polskich rządów?

Moim zdaniem problemem jest brak strategii gospodarczej państwa, a tym samym – brak stabilności gospodarczej.

Każdy inwestor, przygotowując biznesplan na kolejne lata, chciałby, żeby warunki – np. regulacyjne – nie zmieniały się na jego niekorzyść.

Przykładem może być branża OZE. Wielu prywatnych przedsiębiorców zainwestowało – zbudowali wiatraki, farmy fotowoltaiczne – a później zmiana zasad funkcjonowania spowodowała, że nie mogą uzyskać tego efektu, który przewidywali.

Przeregulowanie gospodarki bardzo wydłuża procedury

Poza tym, jak już wspominałem, nasza gospodarka jest przeregulowana. Mamy przeraźliwie wydłużone procedury. Chciałem zbudować w jednym z zakładów Stalprofilu instalację fotowoltaiczną. I publiczny dostawca energii kazał mi pół roku czekać na warunki przyłączenia.

A kiedy je dostałem, zawierały sporo dodatkowych zaleceń, znacznie zwiększających koszty instalacji. Na końcu zaś się dowiedziałem, że kiedy już wszystko zbuduję, to kolejne pół roku potrwają procedury odbiorcze. Czy to jest zachęta do inwestowania?

Czy dostęp do finansowania zewnętrznego (banki, giełda) jest wystarczający i wspiera produkcyjno-sprzedażową ekspansję firmy?

– Stalprofil ma stabilną pozycję i renomę, która powoduje, że dotychczas nie mieliśmy problemów z pozyskaniem finansowania. To jednak jest pozycja, którą się buduje latami, a w sytuacjach kryzysowych często szybko można ją stracić. Można powiedzieć, że to kolejny argument za potrzebą zbudowania stabilnego otoczenia regulacyjnego, wspierającego rozwój firm w długim okresie.

W jaki sposób chce pan utrzymać czy też poprawić pozycję firmy?

– Grupa Stalprofil od lat stara się działać skutecznie, unikając jednak nadmiernego ryzyka, nawet jeżeli oznacza to nieco niższe zyski. To się sprawdza.

Regularnie też reinwestujemy zyski. Robimy to i robiliśmy nawet w ostatnich dwóch latach, kiedy branża stalowa mierzyła się z najgorszym od dekad kryzysem.

Inwestujemy w magazyny wysokiego składowania, poprawę logistyki, nowe rozwiązania informatyczne i organizacyjne. I przede wszystkim w ludzi, w utrzymanie wysokokwalifikowanej kadry, bo to klucz długoterminowego rozwoju i skutecznego działania.

Jak widzi pan perspektywy swojej firmy czy branży w najbliższych latach?

– Polska jest na etapie rozbudowy infrastruktury i uruchomienie KPO (Krajowego Planu Odbudowy – przyp. red.) będzie podtrzymywało ten dobry okres inwestycji infrastrukturalnych. Ponadto rozpoczęły się nareszcie działania związane z poprawą bezpieczeństwa Polski i UE.

To wszystko wymaga nowych inwestycji i zapotrzebowania na wyroby i usługi, które są domeną Grupy Kapitałowej Stalprofil. To również spowoduje dostrzeżenie znaczenia branży stalowej dla bezpieczeństwa strategicznego każdego kraju, co – w konsekwencji – powinno doprowadzić do jej odbudowy.

Nowe perspektywy otworzy też zakończenie wojny w Ukrainie, a dalej proces odbudowy tamtejszej infrastruktury, także związanej ze stalą, rurociągami i gazociągami.

Przyglądamy się temu rynkowi, ale na razie nie podejmujemy żadnych działań, bo nie wiadomo, kiedy to nastąpi, jakie będą warunki ani z kim można będzie współpracować.

Źródło: wnp.pl

Więcej postów

1 Komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*