Były ambasador RP w Kijowie o polskich wojskach na Ukrainie: To wcale mogą nie być siły rozjemcze

Były ambasador Warszawy w Kijowie Bartosz Cichocki powiedział, że za jakiś czas na Ukrainę zostaną wysłane polskie wojska. Zaznaczył, że „to mogą wcale nie być siły rozjemcze”. Ocenił też, że Europa nie jest mentalnie przygotowana do obrony w razie ataku.

Cichocki w czwartkowej rozmowie w RMF FM skomentował możliwość wysłania polskich żołnierzy na Ukrainę. Zaznaczył, że nie wyklucza żadnego scenariusza w ciągu najbliższych 5-10 lat.

Powiedział też truizm, który rzekomo ma być czymś istotnym tylko współcześnie. Mianowicie, że żyjemy w czasach, w których „skuteczny jest ten, kto jest w stanie poprzeć swoje deklaracje czynami”.

Wskazał, że pytania o ewentualny kontyngent wojskowy z udziałem polskich żołnierzy to nie jest pytanie do niego. Jednak nie wykluczył, że tak może się zdarzyć.

Podkreślił, że Zachód może rzekomo wysłać wojsko niekoniecznie w charakterze sił rozjemczych.

– Miejmy świadomość, że tak się może zdarzyć, iż to mogą nie być wcale siły rozjemcze – przekonywał Cichocki.

Dodał, że takie decyzje powinny uwzględniać konieczność realnego wsparcia dla Ukrainy. Co oznacza, że były ambasador teoretycznie RP jest nakierowany na interes Ukrainy, a nie Polski.

Należy też podkreślić, że wypowiedź ta jest raczej typowym dla warszawskiego mainstreamu myśleniem życzeniowym. Dość jasno widać, że Amerykanie nie będą zainteresowani kontynuowaniem wojny na Ukrainie ani wysyłaniem jakichś wojsk w ten rejon.

Cichocki wskazał na strategię negocjacyjną Rosji. W jego ocenie polega ona na eskalowaniu sytuacji i podnoszeniu stawek.

Zaznaczył, że USA mają narzędzie przeciwko Rosji w postaci cen ropy i gazu. Polityka zwiększania wydobycia surowców w USA stanowi poważne zagrożenie dla rosyjskiej gospodarki.

Następnie były ambasador ocenił, że Europa nie jest gotowa do samoobrony. Jego zdaniem brakuje w Europie strategicznych zdolności wojskowych, jak przerzut sił czy precyzyjne uderzenia na dalekie dystanse.

Ponadto problem jest na poziomie psychicznym. Mianowicie Europa „nie jest gotowa się bronić”.

Skrytykował też postulat przeprowadzenia wyborów na Ukrainie. Wskazuje, że proces wyborczy na Ukrainie może być na rękę Rosji, gdyż Ukraina musiałaby zdemobilizować część wojska, co miałoby wprowadzić napięcia wśród Ukraińców.

– Na Ukrainie faktycznie narasta oczekiwanie, żeby ta wojna się zakończyła (…). Oczywiście, że większość ludzi nie zadaje sobie pytania, na jakich warunkach, jakim kosztem, ale rośnie gotowość, żeby terytoria okupowane miały jakiś status przejściowy – powiedział Bartosz Cichocki.

Źródło: nczas.info