Mieczysław w USA mieszkał, od kiedy skończył 18 lat. Trzy lata temu wrócił jednak do Polski. Nie na własne życzenie, tylko z przymusu. Nie miał stałego pobytu i pewnego dnia podczas szerszej niż zwykle kontroli drogowej, policja odkryła jego status „nielegalnego imigranta”. — W Polsce byłem równo 36 godzin później, a do USA nie wrócę legalnie już prawdopodobnie nigdy — mówi mężczyzna. W podobnej sytuacji są dziś w całych Stanach Zjednoczonych miliony osób, w tym przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy Polaków. Dużą część z nich stanowią górale z Podhala. Zapytaliśmy ich, co czują, gdy prezydent Donald Trump zapowiada „największą akcję usuwania nielegalnych imigrantów w historii Ameryki”.
- Podczas kampanii prezydenckiej Donald Trump zapowiadał, że po jego inauguracji rozpocznie się „największa deportacja [imigrantów] w historii Ameryki”
- Informacja wzbudziła niepokój m.in. wśród Polaków w USA, w tym mieszkających tam amerykańskich górali
- Zdaniem naszych rozmówców problem dotyczy jednak nie więcej jak kilkudziesięciu tysięcy osób. Zdecydowana większość Polonusów w USA ma bowiem obywatelstwo tego kraju lub posiada „zieloną kartę”
- — 20 lat temu 90 proc. moich znajomych nie miało prawa pobytu. Dziś 90 proc. je ma — mówi w rozmowie z Onetem Dominik, Polak z Chicago
- — Polonia nie musi się martwić — uspokaja Łukasz Dziewulski, Polak mieszkający w USA, który w trakcie zeszłorocznej kampanii prezydenckiej USA mocno działał w sztabie Donalda Trumpa
— Pi******** Trump! Polacy dali mu zwycięstwo, a on teraz do nas tak? Jeśli faktycznie zaczną wyłapywać Polaków, to niech ten człowiek będzie przeklęty — krzyczy mi do słuchawki Jasiek. 55-letni mężczyzna mieszka na „sałcie” [z angielskiego south], czyli południowych przedmieściach Chicago. Jest on nielegalnym imigrantem w USA. Przyjechał tu w 1997 r. i od tego czasu wielokrotnie próbował zalegalizować swój pobyt. Za każdym razem bezskutecznie, choć na adwokatów, którzy mieli mu w tym pomóc, „wydał kwotę, za którą kupiłby nowiutkiego SUVa”.
Jaśka (tak każe do siebie mówić) wcześniej nie znałem. Jest on jednak góralem z Podhala. Pochodzi ze wsi Ciche. Dotarłem do niego przez wspólnych znajomych, którym powiedziałem, że piszę o Polakach, którzy mieszkają w Ameryce „bez papierów”.
— Nie podawaj mojego nazwiska, w jakiej miejscowości dokładnie „siedzę” ani czym się zajmuję — mówi pan Jan. — Wówczas będą mieli mnie podanego niczym „na talerzu”. Imigracyjni mogą ten tekst, który napiszesz przecież przeczytać. Złapią mnie, sprawdzą mój imigracyjny status i fruuu… do Polski. A ja do kraju wrócić chcę, ale jeszcze nie teraz. Jeszcze pięć lat pasowałoby tu pracować. Tak sobie założyłem w głowie, że wracam na emeryturę. Choć jestem tu nielegalnie, to jednak mogę ją wypracować. Dodatkowo odkładam sam pieniądze, by mieć za co żyć jak wrócę.
Pan Jan w Polsce ma żonę i dzieci. Dorosłe dzieci. Ostatnio widuje bliskich nawet dwa razy w roku. Przylatują do niego do USA na wizyty. Wcześniej różnie z tym bywało. Nasz rozmówca wspomina, że zanim Polska weszła do programu ruchu bezwizowego, jego żonie i dzieciom nie chciano wydawać wizy do USA, a później małżonka dostała ją tylko dwa razy. Były to wizy jednoroczne.
— Dlatego w poprzedniej kadencji Trump to był dla mnie bohater. Zniósł te wizy. Co prawda, wówczas początkowo też się bałem jego prezydentury, bo opowiadał, że bierze się za nielegalnych i zaczną się deportacje, ale to było tylko takie gadanie. Może więc teraz też skończy się na jego przechwałkach — zastanawia się Jasiek.
Kilkadziesiąt tysięcy „nielegalnych” Polaków
W jaką stronę pójdzie amerykańska polityka przeciwdziałania nielegalnej imigracji, faktycznie pokażą najbliższe tygodnie. Na razie wydaje się, że tym razem prezydent Donald Trump zamierza jednak swoje obietnice spełnić. Już kilka godzin po zaprzysiężeniu podpisał szereg rozporządzeń. Jednym z tych dokumentów wprowadził stan wyjątkowy na granicy z Meksykiem. Mediom powiedział przy tym, że „zaczyna się największa deportacja w historii Ameryki”.
Nielegalnych imigrantów w USA nikt oczywiście nigdy nie policzył. By było to możliwe, ludzie ci do swojego statusu musieliby się przyznawać, a każda osoba w takiej sytuacji brak legalnego pobytu raczej ukrywa. Według szacunków amerykańskich mediów w całym USA mieszka jednak od 11 do 15 mln osób bez legalnego prawa pobytu i pracy w tym kraju.
Ilu wśród nich jest Polaków? Tu jasnej odpowiedzi też nie ma. Wydaje się jednak, że jest to mniej więcej kilkadziesiąt tysięcy osób. W latach 90. grupa „Polaków bez papierów” mogła być liczna nawet na kilkaset tysięcy, ale od tego czasu sporo się zmieniło. Wiele osób zalegalizowało swój pobyt lub wróciło do kraju. Po wejściu Polski do Unii Europejskiej tyle samo co w USA (na zleceniach bez umów) można było zarobić legalnie w Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Francji czy Irlandii. Ludzie przestali więc wyjeżdżać „za wielką wodę”.
Słowa o „braku paniki” potwierdzają polscy dyplomaci pracujący w USA. Konsul generalny RP w Nowym Jorku Mateusz Sakowicz w rozmowie z Polskim Radiem powiedział, że jego placówka nie zaobserwowała, by społeczność polonijna obawiała się masowych deportacji. Podkreślił, że nawet w miniony weekend miał kontakt z dużą liczbą rodaków na różnych wydarzeniach i w żaden sposób nie zdominowało to rozmów. „Placówka otrzymuje zapytania dotyczące warunków powrotu do Polski, których liczba jest stała — bez zmian w ostatnim czasie” — informuje Onet konsulat w Los Angeles.
Sposób na papiery? Aranżowane małżeństwo
Nieco inaczej widzi sprawę Marcin Ratułowski, burmistrz miasta i gminy Czarny Dunajec na Podhalu. Z tego samorządu przez ostatnie 100 lat do USA emigrowały całe rodziny. Sam burmistrz ze Stanów Zjednoczonych (był z prywatną wizytą) wrócił dwa tygodnie temu.
— Wśród góralskiej Polonii żyjącej w okolicach Chicago poddenerwowanie można wyczuć. O tym, czy będą deportować, czy też nie, rozmawia się tam dziś na co dzień — mówi w rozmowie z Onetem. — Ludzie, którzy nie mają legalnego prawa pobytu w tym kraju, starają się na wszelki wypadek zamykać swoje sprawy. Jeśli mają jakieś nieruchomości lub samochody, to chcą je sprzedać, by w razie deportacji spakować wszystko do przysłowiowej jednej walizki i przywieźć do kraju. Deportacja może wyglądać bowiem tak, że człowiek nie dostanie czasu nawet na to, by się pożegnać, tylko zostanie wsadzony na pokład samolotu do Polski z godziny na godzinę.
Również zdaniem Marcina Ratułowskiego ten problem nie dotyczy jednak dużej liczby osób.
— To są już dziś raczej pojedyncze przypadki. Większość ludzi, którzy żyją w USA przez lata, bardzo mocno starała się jednak swój pobyt zalegalizować. Większości się to udało. Ci ludzie albo nauczyli się języka i historii USA na tyle, że udało im się uzyskać obywatelstwo Stanów Zjednoczonych lub też czasem zawierali małżeństwa, które im w tym pomogły. Niekiedy zapewne były one fikcyjne, ale to już nie mi oceniać — kończy.
Agenci ICE wejdą nawet do kościołów?
Dotychczas w Stanach Zjednoczonych było tak, że w zależności od stanu, a nawet hrabstwa, władze lokalne miały bardzo zróżnicowane podejście do nielegalnym imigrantów. W dużej części kraju policja nie sprawdza (lub nie miała prawa sprawdzać) czyjegoś statusu imigracyjnego. To samo dzieje się w sądach czy nawet bankach. Uprawnienia do sprawdzania tego, kto w USA jest legalnie, a kto nie, ma w tych miejscach tylko amerykańska straż graniczna i agencja imigracyjna ICE. Z tego powodu co bardziej przezorni Polacy w USA (oczywiście ci bez prawa legalnego pobytu) nie latają samolotem na wakacje nawet na Florydę czy Hawaje (czyli lotami krajowymi). Ludzie ci wolą na Florydę jeździć samochodem. Tak jest dla nich bezpieczniej. Na lotnisku może do nich podejść oficer straży granicznej, a wówczas wybiorą się w podróż… ale niekoniecznie tam gdzie chcą.
Od połowy lat 2000 w wielu stanach zwiększano jednak liczebność służb, które mają uprawnienia do przeprowadzenia kontroli legalności pobytu. W niektórych hrabstwach dziś może to zrobić nawet lokalna „drogówka”.
— W stanie Illinois, czyli tam, gdzie jest jedno z największych skupisk Polonii w USA, jest takie prawo, że większość służb nie ma prawa sprawdzać, czy jesteś „legalny, czy nielegalny” — mówi Dominik Nowakowski, Polak mieszkający w Chicago. — To dużo lepsza sytuacja niż chociażby na Florydzie, gdzie takie uprawnienia ma zwykła policja. Mimo to nawet tutaj ludzie się martwią, że Trump wyśle specjalnych agentów z agencji ICE do miejsc pracy, szkół, a nawet kościołów. Ci będą oni sprawdzać ludziom status imigracyjny. Oni mają do tego prawo.
Dominik to jednak kolejna z osób, które szacują, że Polaków, którzy przebywają w USA bez prawa pobytu, jest stosunkowo niewiele. Mężczyzna pochodzi z woj. świętokrzyskiego i sam wiele lat temu został w USA nielegalnie, gdy wjechał tu na „wizie studenckiej” i przekroczył jej długość.
— Wówczas 90 proc. moich znajomych nie miało prawa pobytu. Dziś 90 proc. je ma — mówi w rozmowie z Onetem Polonus.
Deportowany góral ma radę dla nielegalnych imigrantów: wracajcie
Takiego prawa nie miał Mieczysław, 40-latek z Nowego Targu. Od trzech lat prowadzi on tu firmę zajmującą się montażem klimatyzacji. Fachu nauczył się w USA, gdzie mieszkał 22 lata w stanie Nowy Jork. Wpadł, bo podczas kontroli drogowej ktoś sprawdził jego status imigranta i wyszło, że nie ma „papierów”.
— W Polsce byłem 36 godzin później — mówi nasz rozmówca. — Do domu w Stanach już nie wróciłem. Zawieziono mnie do celi i później na lotnisko. Straszne przeżycie. Tyle oddałem Ameryce, płaciłem podatki, miałem kredyt na dom, a potraktowano mnie jak śmiecia. Na miejscu została moja partnerka. Ona pozamykała nasze sprawy i wraz z synem zjechała do mnie do Polski. Powiem szczerze, że dziś nie żałuje. Tu żyje mi się nawet lepiej niż tam. Mam wolny każdy weekend. Nie pracuje po 17, a w USA to wolna była tylko niedziela i robiło się od świtu do nocy, by zarobić na wszystkie opłaty i życie. Był strach co będzie, jak zachoruję ja czy ktoś bliski. Tam rachunki za szpital to są ogromne kwoty. Tu mamy darmową opiekę zdrowotną. Dlatego dla osób, które są w USA nielegalnie, mam radę: jeśli nie udało wam się załatwić prawa pobytu, to miejcie ten kraj w… nosie! Zamknijcie swoje sprawy za oceanem, póki możecie to zrobić sami i wracajcie do ojczyzny. W Polsce jest dziś zupełnie inaczej niż 20 czy 30 lat temu — kończy Mieczysław.
Przedstawicieli Polonii, którzy boją się, że tę grupę dotknie masowa akcja deportacyjna, uspokaja Łukasz Dziewulski, Polak mieszkający w USA, który w trakcie zeszłorocznej kampanii prezydenckiej USA mocno działał w sztabie Donalda Trumpa.
— Polonia nie musi się martwić. Służby prezydenta Trumpa skupią się na Latynosach. Głównie tych, którzy popełnili już w USA jakieś przestępstwa — uważa. — Służby w USA mają już tych ludzi w systemach „pomocowych” dla imigrantów. Oni często przeszli granicę pieszo i się po taką pomoc zgłosili w niektórych stanach — dodaje mężczyzna, który był zaproszony na inaugurację Donalda Trumpa.
Źródło: onet.pl
Chcesz_widziec_prawdziwe_
zmiany_w_kraju?
Przestan_glosowac!
> To_nie_wazne_kto_glosuje!
–> Ale_kto_liczy_glosy!<
Bo… ty_nie_wygrasz_z_nimi!
Nie_zgadzasz_sie! To_nazekaj_dalej!
Tu$k/Exit!
EuroKolchoz/Exit!
Soro$_zabieraj_swojego_pacholka
Tu$ka_z_Polski!!!
Tu$k/GLOBALISTA,
Przestan_niszczyc_POLSKICH_
ROLNIKOW!
G. Braun_wygon_Tu$kaSoro$a!!!
Bravo p. Richard. Takz’e, jez’eli jestes’ legalny, nie masz problemo’w.