Unia Europejska chce wprowadzić kolejny zakaz w imię ekoszaleństwa. Tym razem dotknie on branży odzieżowej. Konsumenci mogą spodziewać się wyższych cen.
Od dziesięcioleci bawełna stanowi jeden z głównych surowców wykorzystywanych w przemyśle odzieżowym. Materiał ten jest tak uniwersalny, że znajduje zastosowanie niemal w każdej szafie. Ale niedługo może się to skończyć. Wszystko za sprawą brukselskich eurokratów. UE planuje bowiem zakaz jej produkcji i sprzedaży na terenie Wspólnoty od 2030 roku.
Pretekstem do kolejnego zakazu ma być, naturalnie, „dobro planety”. Szacuje się bowiem, że do wyprodukowania 1 kg bawełny zużywanych jest 10 tys. litrów wody. To znacznie więcej niż w przypadku np. lnu czy konopi. Ponadto plantatorzy stosują także chemikalia i pestycydy, by zapewnić sobie większą wydajność.
Na tym jednak nie koniec. Kolejnym powodem, by zakazać bawełny, ma być kruchość bawełnianych włókien, które przez to nie nadają się do recyklingu. A to obecnie jeden z największych „grzechów”. UE zakłada bowiem, że do 2030 roku ponad połowa produkowanych materiałów ma być w pełni „recyklingowalna”.
Duże koncerny odzieżowe już rozpoczęły przygotowania do kolejnych zielonych rewolucji. Trwają prace nad poszukiwaniami alternatywnych dla bawełny materiałów. Jednak mniejsze marki stają przed ogromnym wyzwaniem. Może się bowiem okazać, że konieczne będą inwestycje w nowe technologie, czy zmiana łańcucha dostaw – a to odbije się na kosztach produkcji.
Źródło: nczas.info
Dodaj komentarz