Donald Trump podłożył właśnie bombę pod NATO

niezależny dziennik polityczny

Donald Trump stwierdził, że nie może wykluczyć użycia siły militarnej, by odebrać Grenlandię Danii. Przy okazji użyciem siły zagroził również Panamie – w jej wypadku chodziło dla odmiany o odebranie Kanału Panamskiego. Pytany o przejęcie Kanady, której obywatele, jak twierdzi Trump, chcą przyłączenia do USA i której premiera przyszły prezydent nazywa „gubernatorem”, Trump stwierdził, że ograniczy się do użycia presji ekonomicznej. Innymi słowy, prezydent-elekt Stanów Zjednoczonych właśnie zagroził wojną (bo dokładnie tym jest groźba użycia siły militarnej) sojusznikowi Stanów Zjednoczonych (USA i Dania są w NATO) i niepodległemu państwu w Ameryce Środkowej. Wobec Kanady łaskawie ograniczył się do groźby użycia szantażu gospodarczego.

Słowa Trumpa są bliźniaczą kopią retoryki Władimira Putina wobec Ukrainy sprzed rosyjskiej napaści na naszego sąsiada. Nazywając granicę z Kanadą „sztucznie wytyczoną linią” i sugerując, że Kanada nie jest państwem, Trump de facto wprost cytuje Putina. Groźby wobec Danii i Panamy to z kolei już naruszenie prawa międzynarodowego.

Z tego płyną cztery kluczowe wnioski dla Warszawy.

Słowa Trumpa nie padają niestety w prima aprilis. Zapewne przypadkowo, ale za to jakżeż symbolicznie zbiegają się z Prawosławnym Bożym Narodzeniem, które w tym roku przypada 7 stycznia. Władimir Putin dostał właśnie piękny prezent z okazji Świąt. Rosyjska dyplomacja będzie otóż w stanie przekonywać państwa i narody Afryki, Azji i Ameryki Południowej, ale też niewolne przecież od antyamerykańskich resentymentów narody Europy, że Rosja się tak naprawdę niczym od Stanów Zjednoczonych nie różni. Niby nic nowego, ale tym razem Rosjanie będą mieli mocne argumenty.

Na naszych oczach rozgrywa się właśnie najgorszy z możliwych scenariuszy

Władimir Putin będzie też w wyśmienitym nastroju, bo właśnie na jego oczach zaczyna rozpadać się NATO. Być może oczywiście Zachodowi uda się zawrócić znad krawędzi. W historii paktu bywały sytuacje znacznie gorsze, gdy dwaj jego członkowie, czyli Grecja i Turcja znajdowały się na krawędzi wojny. Ale czymś jednak fundamentalnie innym jest kryzys na południowej flance NATO, a czym innym sytuacja, gdy prezydent-elekt Stanów Zjednoczonych grozi wojną europejskiej demokracji, podważa istnienie Kanady jako państwa i wyraża zrozumienie dla obaw Rosji przed poszerzeniem NATO o Ukrainę. Czy też zapowiada, że USA nie będą bronić tych członków NATO, którzy nie będą wydawać 5 proc. PKB na obronę (tyle nie wydaje, dodajmy, żadne państwo paktu łącznie z USA). Gdy do tego dodać tyrady jego najbliższego współpracownika Elona Muska wobec premiera Wielkiej Brytanii i wsparcie dla skrajnej prawicy w Niemczech, jedynym pytaniem nie jest to, czy, ale jak bardzo radosne święta ma Władimir Putin.

Nic nie jest oczywiście jeszcze przesądzone i być może Zachód i NATO takimi, jakimi je znamy, przetrwa, ale niestety na tę chwilę trzeba stwierdzić, że na naszych oczach rozgrywa się właśnie najgorszy z możliwych scenariuszy. Do Białego Domu wprowadzi się wkrótce człowiek niezbyt mądry, skrajnie nieodpowiedzialny, a być może wręcz niezrównoważony.

Wnioski dla Polski

Dla Polski wynikają z tego cztery wnioski.

  • Po pierwsze, dalej oczywiście polegając na NATO i licząc, że NATO przetrwa Trumpa, należy zacząć pilnie budować system bilateralnych sojuszy obronnych z naszymi europejskimi partnerami, w tym przede wszystkim Francją i Wielką Brytanią i – o ile Berlin nie okaże się „chorym człowiekiem Europy” – również z Niemcami.
  • Po drugie, musimy się dalej intensywnie zbroić. Nie ma dziś w polskim budżecie ważniejszych wydatków niż te na siły zbrojne.
  • Po trzecie wojna polsko-polska musi zostać, choć odrobinę, ograniczona. Sporów nie da się z dnia na dzień zakończyć, a wzajemnych pretensji wyjaśnić, ale każdy, kto przykłada drew do ognia palącego się pod konstrukcją państwa polskiego, jest w istniejącej sytuacji już nie tylko głupcem, ale też zaprzańcem. Bezpieczeństwo Polski wymaga, by politycy PiS w końcu wyleczyli się z politycznej abberacji i skrajnej głupoty, która kazała im ledwie kilka tygodni temu skandować nazwisko Trumpa. Bezpieczeństwo Polski wymaga też jednak, by rządzący z kolei byli w stanie publicznie odciąć się od tych w swych szeregach, którzy nawet wiedząc o gigantycznych, zrealizowanych pod rządami PiS, polskich dostawach broni dla Ukrainy, sugerują, że partia ta jest rosyjską agenturą. Tym, którzy nawet widząc ryzyko rozpadu będącego gwarantem naszego bezpieczeństwa i niepodległości Zachodu, chcą dalej kontynuować, a nawet eskalować naszą polsko-polską wojnę domową należy się infamia. W istniejącej sytuacji wolno się kłócić o wszystko, ale nie o politykę zagraniczną. Aby się o nią nie kłócić, każdy musi zaś zrobić krok wstecz.
  • Po czwarte, należy – niezależnie od tego, jak ważne są dla nas Stany Zjednoczone – udzielić wyraźnego i jednoznacznego wsparcia dyplomatycznego Danii, Kanadzie i – w kooperacji z naszymi partnerami – również Panamie. W naszym interesie nie jest oczywiście to, by Trump się na nas obraził. Ale jeszcze ważniejsze jest, by przestał podkładać proch pod NATO, a dziś dokładnie to zrobił. Tylko twarda reakcja Europy może spowodować, że Trump ochłonie, zmądrzeje, albo zacznie słuchać doradców.

 

Źródło: onet.pl

Więcej postów

3 Komentarze

  1. Wszyscy, którzy pamiętają pierwszą kadencję Trumpa doskonale wiedzą ,że dużo mówi ,a realizuje niewielką część zapowiedzi.Liczenie na sojusz z Francją i Anglią już przerabialiśmy,zbrojenia zaś, wpędzą w biedę wielu Polaków,bo nasz przemysł zbrojeniowy leży i kwiczy.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*