By negocjować z Rosją, Ukraina musi powstrzymać rosyjskie postępy na froncie, co wymaga broni i sprawnej mobilizacji; potrzebuje też zachodnich gwarancji bezpieczeństwa – ocenia w Foreign Affairs Jack Watling z Royal United Services Institute.
Nawiązując do „planu zwycięstwa” zaprezentowanego przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego brytyjski analityk zwraca uwagę, że choć niektóre punkty planu zostały przyjęte sceptycznie przez partnerów Ukrainy, ogólne założenie – że poważne negocjacje z Putinem są możliwe tylko z pozycji siły – jest słuszne.
Tymczasem – zauważa – sytuacja Ukrainy na froncie się pogarsza, a wysiłki dyplomatyczne jej partnerów pogrążają się w stagnacji przed wyborami w USA, gdzie kandydaci mają zupełnie odmienne podejście do wojny Rosji przeciw Ukrainie. Można spowolnić postępy Rosjan, ale jeśli zachodni partnerzy Ukrainy będą czekać, aż nastąpią zmiany, na które bezpośrednio nie mają wpływu, zwiększą ryzyko klęski – przestrzega.
Ekspert londyńskiego think tanku do głównych źródeł rosyjskiej przewagi zalicza drony rozpoznawcze umożliwiające uderzenia na ukraińską obronę powietrzną oraz amunicję krążącą i bomby szybujące, którymi Rosjanie atakują artylerię na tyłach frontu. To zmusza ukraińskie wojska do pozostawania na pozycjach i pozwala Rosjanom podciągnąć artylerię, tak by w jej zasięgu znalazły się ukraińskie zaplecze logistyczne, medyczne i rotujący żołnierze.
Zwraca uwagę, że Rosjanie zmuszają Ukraińców do ujawnienia pozycji, które później atakują z powietrza i na motocyklach, do czego nie zniechęcają ich znaczne straty w ludziach. Według Watlinga Rosja zakłada, że w przyszłym roku zdobędzie Donbas, będzie w stanie zadawać Ukrainie takie straty, że ta nie zdoła powstrzymywać rosyjskich postępów, a to zapewni Rosji przewagę w negocjacjach.
By temu zapobiec – dodaje autor – Ukraina musi ograniczyć rosyjskie zdolności rozpoznawcze. Zwraca uwagę, że Ukraińcy skonstruowali odpowiednie drony, ale potrzebują wsparcia, by zwiększyć ich produkcję i rozmieścić dość sensorów, by efektywnie wykorzystać bezzałogowce.
Postuluje, by Zachód pomógł Ukrainie modyfikować zdalnie sterowane moduły uzbrojenia na pojazdach, by zwalczały amunicję krążącą, co pozwoliłoby Ukraińcom podciągnąć własną artylerię bliżej linii frontu i korzystać z niej w większym zakresie, bo obecnie często musi działać w oddaleniu od frontu z obawy o rozpoznanie i ataki przez drony.
Natomiast Ukraińcy powinni zadbać, by doświadczeni żołnierze przypilnowali prawidłowej budowy umocnień przez cywilnych wykonawców. Mnożenie linii obrony nie przyniesie efektów, gdy brakuje żołnierzy – zaznacza Watling. By powstrzymać postępy Rosji, ustabilizować front i móc rozmawiać z Rosją z pozycji siły, Ukraina musi też naprawić dysfunkcyjną rekrutację i szkolenie – dodaje. „Gotowość Kijowa do podejmowania trudnych decyzji politycznych by zmobilizować ludzi i wydłużyć szkolenie zdecyduje, czy partnerzy Ukrainy będą uważać swój wkład za część wiarygodnej strategii” – stwierdza.
Sprzymierzeńcy mogą wiele zrobić, by zmniejszyć rosyjską przewagę w sile ognia. Ukraina musi być w stanie atakować rosyjskie składy amunicji i lotniska. Finansowanie zdolności Ukrainy do uderzeń na dużą odległość i wspieranie zdolności do atakowania rosyjskich linii zaopatrzenia i zakładów zbrojeniowych mogą przynieść znaczące rezultaty – ocenia autor. Zaznacza że potrzebne są działania systematyczne i na odpowiednią skalę, by Kreml przekonał się, że mogą trwać długo.
Jeśli te działania będą się opóźniać, Rosja będzie mogła bezkarnie posuwać się naprzód, a jej powstrzymanie to warunek wstępny rozpoczęcia negocjacji z szansą na pomyślny dla Ukrainy wynik.
Według Watlinga zajmując rosyjskie terytoria na początku sierpnia Ukraińcy pokazali, że przebieg wojny nie jest z góry ustalony i że mogą z powodzeniem prowadzić operacje ofensywne. Kolejnym celem operacji było uszczuplenie rosyjskich zasobów w Donbasie (to się nie udało), a zajęcie terytorium miało być kartą przetargową, gdyby negocjacje się rozpoczęły. Czy to się uda, zależy zdaniem Watlinga od tego, czy Ukraińcy utrzymają teren.
Jako jeden ze sposobów uzyskania przewagi wskazuje sankcje, z których wiele Ukraina i jej partnerzy będą chcieli utrzymać także po wojnie, by spowolnić rosyjskie zbrojenia i ukarać Rosję za zbrodnie. Tam, gdzie negocjacje z Rosją będą możliwe, Ukraina i jej partnerzy powinni koordynować swoje stanowiska.
Brytyjski analityk za mało prawdopodobne uważa, by Ukraina uznała aneksję, a Rosja może się też domagać od Ukrainy rezygnacji z wojskowych porozumień z Zachodem; dlatego za najbardziej prawdopodobny wynik rozmów uważa zwieszenie broni bez trwałego pokoju. Dostrzega tu ryzyko, że partnerzy Ukrainy uznają je za uzasadnienie dla redukcji wsparcia. Jeśli Ukraina zostanie sama z niewystarczającym poziomem mobilizacji i bez zachodnich inwestycji (wstrzymywanych z obawy, że Moskwa może wznowić agresję), Rosja będzie mogła destabilizować Ukrainę.
Za bardzo mało prawdopodobne uznaje zgodę NATO na udzielenie gwarancji tylko dla nieokupowanych przez Rosję terytoriów Ukrainy, jak chciał Zełenski przywołując we wrześniu w USA przykład podzielonych Niemiec, gdy RFN została przyjęta do Sojuszu w 1954 roku.
Wstąpienie do NATO wymaga zgody wszystkich członków, a mało prawdopodobne, by np. Węgry zgodziły się uczestniczyć w wojnie przeciw Rosji – zauważa. Zarazem przyznaje rację Zełenskiemu, że choć członkostwo może być nierealne w średnim okresie, „trwały pokój mogą zapewnić tylko żelazne gwarancje udzielone Kijowowi”.
„Dla USA perspektywa rozszerzenia gwarancji na duże terytorium w Europie nie jest kusząca. Wielu w Waszyngtonie ma rację, że Europa, wobec największego od dekad kryzysu bezpieczeństwa, powinna wziąć na siebie ciężar by się tym zająć, niemniej Rosja nie uważa europejskich członków NATO za wiarygodnych bez USA” – pisze Watling.
Jego zdaniem zaspokojenie potrzeb związanych z bezpieczeństwem Ukrainy będzie wymagało koalicji chętnych, gotowych do rozmieszczenia swoich wojsk po zawieszeniu broni, przy poparciu Stanów Zjednoczonych.
„Po porażce Memorandum Budapeszteńskiego z 1994 r. (…) Kijów będzie potrzebował obecności wojskowej w Ukrainie, by przekonać się, że jego partnerzy będą się wywiązywać ze swoich gwarancji bezpieczeństwa. Jednak by taka propozycja była wiarygodna dla Rosji, europejski przemysł obrony musi pokazać, że jest zdolny wyposażyć i utrzymywać jednostki zdolne do przerzutu” – uważa Watling. By porozumienie było wiarygodne, kraje Starego Kontynentu muszą w wystarczających ilościach produkować broń dalekiego zasięgu dla lotnictwa, na którym skupia się siła europejskich sojuszników.
Watling uważa, że „mocarstwa europejskie będą musiały zwiększyć inwestycje w przemysł obronny, aby uwiarygodnić gwarancje bezpieczeństwa oferowane Ukrainie” i choć obecnie sojusznicy z północne części wschodniej flanki podzielają pogląd na temat zagrożenia, jakim jest Rosja, i sposobów, w jaki stawiać mu czoła, do zapewnienia gwarancji muszą się zobowiązać także sojusznicy z Europy środkowej i zachodniej.
Źródło: defence24.pl
Wje,cej broni, wojska, wojny? Szalen’stwo. Be,dzie wje,cej strat, s’mierci i zniszczenia. Cal/y artykul/ bzdurny. Ale billiony dla Military Industrial Complex? Absolutnie!