Wielki plan Viktora Orbana. W tle prorosyjski sojusz i miliony euro

niezależny dziennik polityczny

Viktorowi Orbanowi nie podoba się, że Węgry ponad 100 lat temu utraciły większą część terytorium, co za tym idzie miliony etnicznych Węgrów mieszkają dziś w sąsiednich krajach. Jego rząd wspiera więc rodaków za granicami, a że premier kocha sport, to chętnie finansuje kluby piłkarskie. W taki sposób w niewielkiej miejscowości Backa Topola powstał czołowy klub w Serbii. W czwartek o 21.00 zmierzy się z Legią Warszawa w Lidze Konferencji. Serbowie mówią nam wprost, jak mało obchodzi ich to starcie. To przecież nie ich klub. Jest obcy.

  • W czwartek Legia Warszawa zmierzy się z serbskim klubem TSC Backa Topola, z miejscowości, gdzie większość mieszkańców stanowią Węgrzy, a klub awansował do serbskiej czołówki dzięki wsparciu władz Węgier
  • – Na pewno rząd węgierski Fidesz prowadzi politykę mocno skierowaną do mniejszości węgierskich. Dofinansowuje szkoły Węgrów i wszystko, co służy wspieraniu mniejszości narodowych – mówi nam Ilona Gizińska, ekspertka OSW zajmująca się Węgrami
  • Z Serbią łączą go szczególne więzy, bo oba kraje prowadzą prorosyjską politykę. –To na pewno je zbliża – mówi Gizińska
  • Mecz z Legią nie wzbudza w Serbii większego zainteresowania. – To węgierski klub, Serbów on nie interesuje, media nie poświęcają mu uwagi. O meczu z Legią nie będziemy pisać – zapowiada Milan Zdravković z serbskiego dziennika “Alo”

Polakom 4 czerwca może kojarzyć się z pierwszymi choć częściowo wolnymi wyborami do parlamentu i symbolicznym końcem komunizmu, dla Węgrów to dzień traumy, podsycany przez premiera Viktora Orbana, który wprowadził wtedy Dzień Jedności Narodowej.

To rocznica traktatu z Trianon z 1920 r. Bardzo niekorzystnego dla Węgier, które najpierw jako Austro-Węgry były częścią przegranej koalicji podczas I wojny światowej, a potem nowe Królestwo Węgier zostało rozbite przez sąsiadów i musiało uznać warunki narzucone mu przez zwycięzców. Na mocy porozumienia pokojowego Węgry utraciły aż 71 proc. terytorium i prawie dwie trzecie ludności (13 z 21 mln). Poza granicami Węgier znalazło się 3,5 mln etnicznych Węgrów.

Około 2,5 mln dalej mieszka w sąsiednich krajach. Orban w swojej wizji wielkich Węgier lubi wspominać niesprawiedliwość, jaka spotkała wtedy jego rodaków, nazwał dzień podpisania traktatu “dniem próby zamordowania narodu węgierskiego”, a państwo i naród zostały poddane “okrutnemu, bezlitosnemu i niesprawiedliwemu dyktatowi”.

Rząd Węgier wspiera kluby nie tylko w Serbii

Rząd Orbana nie może już zmienić granic, ale stara się wspierać Węgrów w sąsiednich krajach. A że premier Węgier jest fanem futbolu, a do tego wie, że może być on znakomitym narzędziem propagandowym, to węgierskie firmy chętnie finansują kluby na terenach, gdzie dominują Węgrzy. Tak jest z NAC Dunejska Streda na Słowacji, NK Osijek w Chorwacji, Sepsi FK w Rumunii czy TCS Backa Topola w Serbii. Z tym ostatnim klubem w czwartek zmierzy się Legia Warszawa w Lidze Konferencji.

– Na pewno węgierski Fidesz (partia Orbana rządząca na Węgrzech – przyp. red.) prowadzi politykę mocno skierowaną do mniejszości węgierskich. Nie ma w tym nic złego. Dofinansowuje szkoły Węgrów i wszystko, co służy wspieraniu mniejszości narodowych – mówi nam Ilona Gizińska, ekspertka Ośrodka Studiów Wschodnich zajmująca się Węgrami.

– Ogólnie większość Węgrów z mniejszości narodowych w innych krajach wspiera Orbana, bo im dużo daje. Realizowane są inwestycje, gdzie nie decyduje sama logika biznesowa – mówi Gizińska. Z biznesowego punktu widzenia wspieranie klubu z Backi Topoli nie ma sensu, ale nie o robienie biznesu tu nie chodzi.

Do tego trzeba brać pod uwagę szerszy kontekst polityczny. Z częścią sąsiadów, gdzie mieszkają Węgrzy, władzom w Budapeszcie nie jest po drodze. Co innego z Serbią. – Serbia jest przykładem kraju, z którym nie ma problemów. Prezydent Vucić ma dobre relacje z Orbanem, który wspiera Serbów, gdy nie najlepiej układają się relacje Węgier z Rumunią czy z Ukrainą. Z kolei Węgry popierają Serbię w dążeniu do Unii Europejskiej. Jak ma ktoś ułatwić im wejście tam, to Węgry – mówi Gizińska.

Do tego oba kraje prezentują postawę prorosyjską. – Myślę, że to je zbliża – dodaje ekspertka OSW.

Viktor Orban – wielki fan futbolu

Szczególną rolę w polityce Orbana zajmują w tym kluby piłkarskie. On naprawdę kocha piłkę. Nie jest jak wielu polityków, którzy na mecze chodzą na pokaz. W rodzinnej miejscowości Felscut stworzył prężnie działający klub Puskas Akademia, sam w nim grał, gdy był młodszy jeszcze jako premier pod koniec lat 90. Obecnie to wicelider ligi węgierskiej.

Tam stworzył klub od zera i podobnie zrobił w Serbii. Backa Topola ma 14 tys. mieszkańców, mniej niż najmniejszą z dzielnic Warszawy Rembertów (24 tys.). Węgrzy stanowią 58 proc. mieszkańców, w całej Wojwodinie, czyli autonomicznym regionie Serbii, jest ich 13 proc.

TSC (obecną nazwę nosi od 2013 r.) był małym klubem grającym w niższych ligach, choć wychował dwóch znanych piłkarzy Nikolę Zigicia i Dusana Tadicia, ale wszystko zmieniło się za sprawą węgierskich inwestycji.

Został przejęty przez tamtejszy wielki koncern paliwowy MOL, a wiadomo, że w kraju Orbana takie spółki są kontrolowane przez państwo. Prezesem został lokalny biznesmen pochodzący z węgierskiej mniejszość Janos Zsemberi. TSC dopiero w 2017 r. po raz pierwszy w historii awansował do serbskiej ekstraklasy. Rok później powstała efektowna klubowa akademia, sfinansował ją (kosztowała 9,5 mln euro) węgierski związek piłkarski, a na jej otwarciu gościł Orban.

– To węgierski klub w Wojwodinie, ludzie mówią w obu językach, ale są szkoły, gdzie dzieci uczy się tylko po węgiersku. Węgrzy wspierają ich, dzięki temu mają nowy ładny stadion, nowoczesną akademię – zachwala klub Dean Klafurić, były szkoleniowiec Legii, który prowadził TSC na początku tego sezonu.

W 2020 r. TSC zakwalifikował się do europejskich pucharów, w 2023 r. wywalczył nawet wicemistrzostwo Serbii i występował w eliminacjach Ligi Mistrzów.

Na europejskiej arenie został jednak brutalnie zweryfikowany. Jedyny zespół, z jakim sobie poradził, to mołdawski Petrocub Hincesti, czyli czwartkowy rywal Jagiellonii Białystok w Lidze Konferencji, w 2020 r.

Wspomniany start w eliminacjach LM zakończył się klęską w starciu ze Sportingiem Braga 1:7 w dwumeczu, potem w grupie Ligi Europy zdobył punkt.

W tym sezonie najpierw został rozbity przez Maccabi Tel-Awiw w eliminacjach Ligi Europy (1:8 w dwumeczu), potem już w fazie ligowej przegrał z kazachską Astaną 0:1. Drugi rok z rzędu gra jesienią w pucharach, choć nikogo po drodze nie wyeliminował, gdyż korzysta z dość wysokiego miejsca Serbii w rankingu UEFA. Dzięki temu jak poniesie klęskę w jednych rozgrywkach, to spada do drugich, a zaczyna grać na tyle późno, że nie ma możliwości całkowicie odpaść z pucharów przed rozpoczęciem zasadniczej części rywalizacji. Na dodatek wpłynęły na to dziwne zasady UEFA, w wyniku których w Serbii bardziej opłaciło się zająć trzecie miejsce, takie jak Backa Topola w zeszłym sezonie, niż drugie.

TSC kibicują tylko Węgrzy. – To klub finansowany przez węgierski rząd. Istniał od 1914 r. i grał na poziomie czwartoligowym. Węgierskie pieniądze sprawiły, że stał się dość mocny. Serbów jednak nie interesuje, media nie poświęcają mu uwagi. Dla nas liczą się głównie Crvena Zvezda i Partizan. O meczu z Legią nie będziemy pisać – zapowiada Milan Zdravković z serbskiego dziennika “Alo”.

Ładny, mały stadion, tylko prawie pusty

Klub ma ładny, nowy stadion o pojemności 4,5 tys., na którego przebudowę 30 mln euro wyłożyła węgierska federacja, ale na mecze przychodzi średnio tylko 1,3 tys. Większą popularnością cieszą się lokalni konkurenci Vojvodina Nowy Sad czy Spartak Subotnica. – To kluby z tradycjami, ich mecze to prawdziwe derby – mówi Zdravković.

– To serbski klub wspierany przez Węgrów, aby osiągnąć poziom, na którym jest – tłumaczył w rozmowie z “Guardianem” Zsamberi.

MOL finansuje klub, ale klub nie robi większych transferów. W tym roku TSC ustanowiło rekord, wykupując 1,2 mln euro za Aleksandara Cirkovicia z rosyjskiej Kryli Sowietow. Żaden z pozostałych piłkarzy nie kosztował więcej niż 300 tys. – Klub opiera się na zawodnikach odrzuconych przez Crvenę Zvezdę i Partizana, potem ich sprzedają – mówi Zdravković.

Przed startem sezonu odszedł twórca sukcesów z ostatnich lat trener Zarko Lazetić, trafił do Maccabi Tel-Awiw. Zastąpił go znany w Polsce z pracy w Legii Klafurić, ale po siedmiu meczach został zwolniony, przesądziła o tym klęska w dwumeczu właśnie z Maccabi.

Zespół przejął Jovan Damjanović, ale nie poprawił wyników. W lidze zespół zajmuje dziewiąte miejsce w lidze.

Kadra droższa od Legii

TSC od Legii dzieli praktycznie wszystko – tradycja, liczba fanów, model biznesowy itd. Faworytem czwartkowego meczu będzie oczywiście polska drużyna, choć wartość kadry ekipy z Backi Topoli wynosi według transfermarkt.de 28,2 mln euro, a Legii 26,4 mln.

Nie znaczy to, że serbski czy może węgierski klub ma lepszy zespół, nawet na papierze. Po prostu jest tam więcej młodych piłkarzy, a ci na rynku są warci więcej od starszych, nawet jeśli prezentują niższe umiejętności.

Najwyżej wyceniany jest wart 21-letni bramkarz Veljko Ilić – 3 mln, a pewnie najbardziej znany zawodnik z kadry, trzy lata starszy reprezentant Kongo Prestige Mboungou jest wg tego portalu wart 2,7 mln.

W kadrze Serbii epizody, czyli po jeden – dwa mecze, mają za sobą obrońcy Nemanja Petrović, Aleksa Pejić, pomocnik Milan Radin (były zawodnik Korony Kielce) oraz napastnicy Sasa Jovanović i Milos Pantović.

Nie są to jednak żadne gwiazdy. Aż tak głęboko Orban i jego ludzie nie zamierzają sięgać do portfeli.

Źródło: onet.pl

Więcej postów

1 Komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*