Reaktywacja Loary. Po dekadach wraca wielki program polskiej armii

niezależny dziennik polityczny

Na przełomie XX i XXI wieku realizowano w Polsce Strategiczny Program Rządowy, którego celem było zbudowanie samobieżnych, artyleryjskich i rakietowych zestawów przeciwlotniczych Loara. Program zakończył się fiaskiem, ale po ponad 20 latach Loara powraca jako opracowany przez PIT-RADWAR samobieżny system z armatą przeciwlotniczą SA-35 kal. 35-mm.

Wojna w Ukrainie udowadnia, jak skuteczną bronią przeciwlotniczą są szybkostrzelne, automatyczne armaty kal. 35 mm. Są w nie uzbrojone zarówno stare zestawy Flakpanzer Gepard, jak i najnowocześniejsze, strzelające programowalną amunicją zestawy Skyranger.

Podobny system powstał także w Polsce, a niedawno – co opisuje serwis Defence 24 – zaprezentowano zarówno broń, jak i koncepcję jej użycia przez polskie wojsko. To doskonała odpowiedź na drony, pociski manewrujące czy inne cele powietrzne, które należy zniszczyć nie tylko skutecznie, ale także możliwie niskim kosztem. W przypadku polskiej broni wystarczy wystrzelić siedem pocisków.

Podczas Międzynarodowego Kongresu Uzbrojeniowego PIT-RADWAR zaprezentował w Krakowie samobieżny, system artyleryjski. Tworzy go armata SA-35 kal. 35 mm umieszczona na kołowym podwoziu i wyposażona w sensory, zapewniające autonomię w zakresie wykrywania i śledzenia celów oraz naprowadzania na nie uzbrojenia.

Armata jest już wykorzystywana w morskich zestawach przeciwlotniczych OSU-35K, montowanych m.in. na polskich niszczycielach min typu Kormoran. Broń ta jest produkowana i rozwijana w Polsce na podstawie umowy wdrożeniowej, zawartej w latach 90. ze szwajcarską firmę Oerlikon (obecnie część niemieckiego koncernu Rheinmetall).

Według pierwotnych planów armaty Oerlikona kal. 35 mm miały stanowić uzbrojenie polskiego, samobieżnego systemu przeciwlotniczego Loara.

Prace na Loarą rozpoczęły się w latach 90. wraz z uruchomieniem państwowego programu „Nowoczesne technologie dla potrzeb rozwoju systemu obrony przeciwlotniczej wojsk i obiektów”. Według ówczesnych założeń jego rezultatem miały być dwa samobieżne systemy przeciwlotnicze – artyleryjski (PZA) i rakietowy (PZR), a także przenośny zestaw przeciwlotniczy (MANPADS).

Ten ostatni został opracowany i jako Grom wszedł do uzbrojenia polskiego wojska. Loara nie miała tyle szczęścia. Ambitne plany zakładały umieszczenie zestawu przeciwlotniczego na gąsienicowym podwoziu, pochodzącym z czołgu T-72 i budowę systemu zbliżonego do niemieckiego zestawu Flakpanzer Gepard. PZA Loara miała dysponować własnym radarem, głowicą optoelektroniczną i uzbrojeniem w postaci dwóch armat kal. 35 mm.

Gąsienicowe podwozie pozwalało na towarzyszenie zestawu czołgom i bojowym wozom piechoty, ale było rozwiązaniem bardzo drogim. Plany zakładały zamówienie co najmniej 160 zestawów PZA Loara i dodatkowych zestawów rakietowych, jednak w obliczu zmiany priorytetów MON-u nie doczekały się realizacji.

Ostatecznie wersja rakietowa Loary nigdy nie powstała. Zbudowano tylko trzy prototypy wariantu artyleryjskiego. Trzeci – wdrożeniowy – przekazano nawet Wojsku Polskiemu, gdzie w latach 2004-2010 służył w dywizjonie przeciwlotniczym 10 Brygady Kawalerii Pancernej, po czym został wycofany.

Choć planowane zestawy przeciwlotnicze nie powstały, po programie pozostała nowoczesna, zasilana dwustronnie armata. Trafiła ona do morskich systemów przeciwlotniczych OSU-35K, a także do prezentowanego przez PIT-RADWAR systemu lądowego. Tym razem zamiast drogiego, gąsienicowego podwozia zastosowano podwozie kołowe, a sam system – choć uzbrojony w pojedynczą armatę kal. 35 mm, pod względem możliwości góruje nad dwiema armatami Loary.

Przewaga amunicji programowalnej

Kluczowym atutem, który radykalnie zwiększa siłę ognia, jest możliwość użycia amunicji programowalnej ABM (Air Burst Munition) – prace nad nią zakończono w Polsce we wrześniu 2019 r. W przypadku tego systemu rozwiązanie pozwalaj ustalić w jakiej odległości od armaty pocisk ma eksplodować.

Jest to możliwe dzięki zastosowaniu specjalnego programatora – nakładki umieszczonej na końcu lufy, która indukcyjnie programuje każdy wylatujący pocisk ustalając dystans, po którym ma nastąpić eksplozja.

Rozwiązanie to radykalnie zwiększa skuteczność ognia. Jak wynika z prezentacji przygotowanej przez PIT-RADWAR, aby uzyskać 98-proc. prawdopodobieństwo pojedynczego trafienia celu, trzeba wystrzelić co najmniej 24 zwykłe pociski.

W przypadku amunicji programowalnej siedem pocisków daje 97-proc. prawdopodobieństwo trafienia nie jednym, ale aż 50 odłamkami. Przekłada się to na możliwość skutecznego niszczenia np. dronów oszczędnymi, kilkupociskowymi seriami, co zmniejsza koszt użycia broni.

Jednocześnie daje to siłę ognia większą niż użytkowane obecnie w Polsce w roli broni przeciwlotniczej automatyczne armaty kal. 23 mm, stosowane m.in. w zestawach Biała, Pilica czy Hibneryt.

Polski samobieżny system przeciwlotniczy kal. 35 mm

Opracowany przez PIT-RADWAR system, obok armaty kal. 35 mm z programowalną amunicją, został umieszczony na podwoziu Jelcza i wyposażony w polski radar TUGA 4D z aktywną anteną AESA. Mimo niewielkiej mocy utrudniającej wykrycie radaru, pozwala on na wykrywanie celów odległych nawet o 50 km.

PIT-RADWAR przygotował przy tym nie tylko samą broń (której prototyp pokazano już wcześniej podczas targów MSPO 2024), ale także koncepcję umieszczenia jej w siłach zbrojnych jako podstawę dwóch rodzajów baterii przeciwlotniczych.

Pierwszy wariant zakłada sformowanie baterii z czterema armatami SA-35, wozem kierowania ogniem WG-35, wozem dowodzenia (m.in. Łowcza, Rega lub Pilica) i radarem wstępnego wykrywania (Soła lub Bystra). Drugi przewiduje połączenie SA-35 z rakietowym systemem Poprad, tworząc rakietowo-artyleryjski system przeciwlotniczy bardzo krótkiego zasięgu (VSHORAD).

Źródło: wp.pl

Więcej postów

1 Komentarz

Komentowanie jest wyłączone.