Powstanie ukraińskiego legionu w Polsce stoi pod dużym znakiem zapytania. – My nie odpowiadamy za rekrutację, ale liczba osób, która się miała zgłosić ze strony ukraińskiej jest za mała – powiedział w programie „Tłit” Wirtualnej Polski szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz.
Na mocy podpisanej przez premiera Donalda Tuska i prezydenta Wołodymyra Zełenskiego umowy, w Polsce miała powstać ukraińska jednostka wojskowa. Tzw. ukraiński legion w Polsce miał zostać przeszkolony, uzbrojony i przygotowany do walki w obronie Ukrainy. Za szkolenie odpowiadać miało Wojsko Polskie, natomiast za rekrutację odpowiadał Kijów.
Wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz został zapytany o sprawę w programie „Tłit” Wirtualnej Polski. – Liczba osób, która miała się zgłosić ze strony ukraińskiej jest za mała – skwitował lider PSL.
Klapa ukraińskiego legionu. Nie ma chętnych
– My się do tego przygotowaliśmy. To było w ramach umowy podpisanej między Polską i Ukrainą – przypomina Kosiniak-Kamysz. Wicepremier zapewnił jednocześnie, że „jesteśmy gotowi do szkolenia ukraińskich żołnierzy”. Szef MON przypomniał, że Polska wyszkoliła już ok. 20 tys. ukraińskich żołnierzy, którzy trafili na front w Ukrainie. Na tym kończą się jednak polskie zobowiązania, a zaczynają ukraińskie.
– My nie odpowiadamy za rekrutację. Liczba osób, która się miała zgłosić ze strony ukraińskiej jest jednak za mała. Te deklaracje na początku były bardzo wysokie – że może być sformowana nawet jedna brygada – to jest kilka tysięcy osób. Tak się jednak nie stało – powiedział Kosiniak-Kamysz.
Źródło: wp.pl
Nie ma…samobojczych…
Umowa nie między Polską a Ukrainą ,a między Tuskiem a Zełenskim to zasadnicza różnica!Obiektywnie nie dziwię się ,że brakuje samobójców.