Przez dziesięciolecia Unia Europejska uwielbiała regulować. Teraz chce zrobić coś wręcz przeciwnego. Tam, gdzie kiedyś „efekt Brukseli” sprawiał, że UE ustanowiła prawa i standardy, których reszta świata nie mogła nie przestrzegać, wkrótce pojawi się europejski komisarz ds. ograniczania biurokracji. To jednak ryzykowne zadanie, które może przynieść odwrotny efekt.
Ostatnie nominacje przewodniczącej Komisji Ursuli von der Leyen na najwyższe stanowiska sygnalizują, że chce ona odejść od tradycyjnego skupienia się bloku na zasadach rynkowych i zamiast tego położyć nacisk na ożywienie słabego wzrostu gospodarczego UE. Uważa się, że to pierwsze może utrudnić to drugie.
Na najwyższych szczeblach UE uznaje się, że bycie pierwszym regulatorem niekoniecznie przekłada się na bycie dobrym regulatorem. Jest to najbardziej oczywiste w sferze cyfrowej, gdzie przepisy takie jak ustawa o usługach cyfrowych i ustawa o sztucznej inteligencji są postrzegane jako niepomocne — a być może aktywnie utrudniające — rozwój stosunkowo zahamowanej gospodarki cyfrowej w Europie.
Mario Draghi, były szef Europejskiego Banku Centralnego, którego zadaniem było opracowanie strategii ożywienia europejskiej gospodarki, zwrócił uwagę, że od 2019 r. UE przyjęła 13 tys. aktów prawnych, w porównaniu do około trzech tys. w Stanach Zjednoczonych.
W międzyczasie europejska gospodarka stopniowo traciła na wartości. Różnica między wielkością gospodarki UE a USA wynosi obecnie 30 proc., z 15 proc. w 2002 r. W międzyczasie Ameryka zdominowała sferę cyfrową, podczas gdy Europa ma tylko cztery z 50 największych firm technologicznych.
Wstyd dla Unii
Ursula von der Leyen mówi, że poważnie traktuje kwestię nadmiernej regulacji. W swoich listach do komisarzy rozpoczynających kadencję zawarła sekcję zatytułowaną „Uczynić Europę prostszą i szybszą”. Wzywa w nim do 25-proc. redukcji obowiązków sprawozdawczych dla firm, która wzrośnie do 35 proc. dla małych i średnich przedsiębiorstw. „Zapewnicie, że istniejące przepisy są odpowiednie do celu i skupicie się na zmniejszeniu obciążeń administracyjnych i uproszczeniu prawodawstwa” — poinstruowała.
Jeszcze w zeszłym roku przewodnicząca Komisji chwaliła się unijnym prawodawstwem, twierdząc, że unijna ustawa o sztucznej inteligencji jest „już planem dla całego świata”. Polityka, a także realia gospodarcze zmieniły to.
Jej centroprawicowa grupa Europejskiej Partii Ludowej wywarła na nią presję. Na początku tego roku von der Leyen zaczęła wycofywać niektóre ze swoich przełomowych polityk: osłabiła strategię „od pola do stołu” (Farm to Fork Strategy), naciskając na mniej intensywne rolnictwo. A na froncie klimatycznym wycofała się z tego, co było jej przełomowym pakietem Zielonego Ładu.
Bruksela doznała również zakłopotania na froncie technologicznym po tym, jak duzi gracze, tacy jak Meta i Apple, powiedzieli, że nie będą wprowadzać na rynek produktów z funkcjami sztucznej inteligencji, powołując się na niepewność co do prawodawstwa UE. Punktem kulminacyjnym był list wysłany przez grupę firm, w tym Meta, Spotify i Ericsson, w którym stwierdzono, że „w ostatnim czasie podejmowanie decyzji regulacyjnych stało się fragmentaryczne i nieprzewidywalne” oraz że UE ryzykuje utratę technologii AI, która może „przyspieszyć produktywność”.
„RODO działało wbrew interesom firm”
Nawet prezydent Francji Emmanuel Macron, zwykle zwolennik muskularnej europejskiej odpowiedzi na supremację USA, zaatakował ustawę o sztucznej inteligencji jako antyinnowacyjną.
Według Cristiny Caffarry, współzałożycielki Competition Research Policy Network, platformy akademickiej zajmującej się badaniem polityki konkurencji, Europa miała nadzieję okiełznać potęgę amerykańskiego Big Techu — najpierw w sądach za pomocą spraw antymonopolowych, a następnie poprzez ustawodawstwo. Ta strategia zawiodła.
Przewrotnie, przepisy takie jak Ogólne Rozporządzenie o Ochronie Danych (RODO) obciążają małych lokalnych graczy bardziej niż konkurencję. „W Brukseli nikt nie chce już rozmawiać o RODO, ale w rzeczywistości działało ono wbrew interesom europejskich firm” — powiedziała.
Nowy styl
Nowe podejście nakreślone w listach misji von der Leyen jest bardziej marchewką niż kijem. Szczegóły są wciąż skąpe. Staną się one jaśniejsze, gdy Komisja ujawni swój „Clean Industrial Deal”. Oczywiste jest jednak to, że mniejszy nacisk zostanie położony na regulacje, a większy na inwestycje — czy to poprzez programy dotacji znane jako „Ważne Projekty o Wspólnym Europejskim Znaczeniu” (IPCEI), niedawno ogłoszony fundusz konkurencyjności, czy też poprzez reformę zasad zamówień publicznych.
Struktura samej Komisji uległa zmianie. Tytuły komisarzy obejmują pokrywające się obszary. Teresa Ribera z Hiszpanii będzie zajmować się konkurencją i kwestiami ekologicznymi. Mandat Henny Virkkunen obejmuje zarówno bardziej ekonomiczną „suwerenność technologiczną”, jak i demokrację i bezpieczeństwo.
Pomysł wydaje się być mniej osobistym lennem dla każdego komisarza, a zamiast tego próbą połączenia sił, aby pomóc ożywić pogrążoną w kryzysie gospodarkę. Takie podejście nie jest pozbawione ryzyka. Produktywne inwestycje nie są zwykle postrzegane jako mocna strona UE, czego przykładem jest program badawczy Horizon. Wielu ekonomistów jest podejrzliwych wobec polityki przemysłowej właśnie dlatego, że może ona pozwolić na korporacyjną samowolkę kosztem publicznej kiesy.
Istnieją już oznaki, że sprawy nie idą zgodnie z planem. Budowa fabryki mikroprocesorów w Niemczech, która miała być kamieniem węgielnym unijnej ustawy o chipach, została wstrzymana po tym, jak jej właściciel, Intel, popadł w kłopoty finansowe.
Największe ryzyko
Wycofanie niepotrzebnych regulacji — a tym samym ułatwienie prowadzenia działalności gospodarczej w Europie — jest kolejnym elementem planu przyspieszenia gospodarki.
Valdis Dombrovskis został ponownie zatwierdzony na stanowisko komisarza ds. gospodarki z dodatkową odpowiedzialnością: „wdrożenie i uproszczenie”. Największe ryzyko polega na tym, że Komisja będzie tworzyć więcej biurokracji, starając się tego nie robić. Jest na to precedens. W Stanach Zjednoczonych ustawa o redukcji papierkowej roboty jest postrzegana jako zwiększająca ilość papierkowej roboty wymaganej od urzędników służby cywilnej.
Do tego dochodzi fakt, że opracowywanie regulacji — wraz ze wszystkimi towarzyszącymi dialogami strategicznymi, ocenami skutków i konsultacjami — stanowi sedno projektu UE. Komisja działa na ich podstawie.
Fredrik Erixon, dyrektor think tanku European Centre for International Political Economy (ECIPE), powiedział, że w przeszłości istniały podobne naciski na ograniczenie biurokracji i że przyniosły one niewiele rezultatów. — Jeśli naprawdę chcesz uprościć i ograniczyć regulacje w Europie, staniesz się najbardziej niepopularnym politykiem w mieście, a to nie jest kariera, którą Dombrovskis zamierza sobie wyznaczyć — powiedział.
Źródło: onet.pl
Za pozno. I idzie/poszla na wojne, kropka.