Viktor Orban zorganizował nadzwyczajną konferencję prasową. Choć poświęcona ona była głównie sytuacji powodziowej w kraju, węgierski premier nie odpuścił okazji, by wbić szpilkę Brukseli — donosi węgierski dziennik „Blikk”.
— Jesteśmy w siódmym dniu ochrony. Dziś rano rzeka Lajta w mieście Mosonmagyarovar osiągnie swój kulminacyjny poziom. Prawdopodobnie będzie on najwyższy w jej historii. Także Dunaj osiągnie dziś szczytowy poziom wody. Jeśli spojrzymy na odległość pomiędzy dzisiejszą a wczorajszą lokalizacją kulminacyjnej fali, wynosi ona ok. 50 km. Obserwujemy Austrię i widzimy, że odpływ jest bardzo powolny — rozpoczął premier.
— Stoimy więc w obliczu dwóch niebezpieczeństw: powstania najwyższego poziomu wody w korycie rzeki i powolnego odpływu tej wody. Nie możemy tracić czujności, nawet gdy najgorsze będzie za nami. Na szczęście w nadchodzącym tygodniu nie spodziewamy się opadów deszczu, więc nie wzmocni to fali powodziowej. Budapeszt jest chroniony, nie powinno być problemu nawet w najbardziej wrażliwych częściach miasta. W tej chwili najbardziej narażone są tereny znajdujące się w zakolu Dunaju. Wieś Kismaros była wczoraj w krytycznej sytuacji, ale czuję, że udało nam się ją przezwyciężyć — stwierdził Viktor Orban.
Dodał, że należy zwiększyć powierzchnię obszarów objętych ochroną i wprowadzić gotowość na wypadek sytuacji kryzysowych.
— Urząd Gospodarki Wodnej dokładnie wie, gdzie i na jakim poziomie Dunaj osiąga swój szczyt. Spodziewamy się, że powódź opuści kraj w połowie przyszłego tygodnia. W Budapeszcie jej szczyt nastąpi w sobotę wieczorem. Nabrzeże będzie wolne od wody w połowie przyszłego tygodnia. (…) Łącznie przy zaporach pracowały wczoraj 4392 osoby — dodał.
„Bylibyśmy po szyję w wodzie”
Węgierski premier odniósł się również do słów Ursuli von der Leyen, która zaoferowała unijną pomoc dla krajów dotkniętych skutkami powodzi.
— Z całym szacunkiem, gdybyśmy czekali na pomoc Brukseli, bylibyśmy po szyję w wodzie — stwierdził.
— Koszt wydatków obronnych jest uwzględniony w rocznym budżecie, więc nie stanowi dodatkowego obciążenia dla skarbu państwa. Inną sprawą są odszkodowania za szkody wyrządzone przez wodę. Musieliśmy przykładowo wypuścić Lajtę na teren prywatny i zrekompensujemy powstałe na skutek tego szkody. Poza tym zarobki pracowników zajmujących się tym problemem są bardzo niskie i musimy organizować ich pracę na wzór lekarzy i nauczycieli. Ale kiedy pojawia się problem, nie liczy się kieszeń, ale serce, nikt nie myśli teraz o pieniądzach — stwierdził.
— Trwają negocjacje z burmistrzem Gergelym Karscsonym w sprawie obrony Budapesztu. Widzę, że w stolicy są dobrzy specjaliści, obrona jest w dobrych rękach – dodał.
Źródło: onet.pl