Polska kupuje czołgi bez należytej ochrony. Sprawa jest pilna. Musimy to zmienić

niezależny dziennik polityczny

Wciąż trwa dyskusja nad rolą czołgów we współczesnej wojnie. Amerykanie – po spustoszeniu, jakie sieją wśród rosyjskich czołgów Ukraińcy – chcieli nawet przestać je produkować. Czołgi nie znikną jednak z pola walki. Ochronią je systemy aktywnej obrony. To też przykład dla Polski.

  • Budujemy największą armię lądową w Europie. Chcemy kupić prawie 1,5 tys. czołgów i około tysiąca dział samobieżnych.
  • To potężna siła, ale – jak wskazują doświadczenia wojny na Ukrainie – sprzęt pancerny nie odgrywa już tak znaczącej roli na polu walki, jak wcześniej.
  • W większości jest skutecznie niszczony przez nowoczesne systemy przeciwpancerne, a także przez tanie drony. Na to akurat jest środek zaradczy…

Polska ma obecnie na swoim uzbrojeniu kilka typów czołgów. Trudno liczyć już schyłkowe T-72, których większość trafiła na Ukrainę. Prócz nich dysponujemy jednak czołgami PT-91 Twardy (z których część tez już trafiła na Ukrainę, pochodzącymi z Niemiec Leopardami 2 A4 i 2 A5 (w sumie ponad 240 sztuk), amerykańskimi Abramsami MA1M1, oraz południowokoreańskimi czołgami K2.

I to właśnie Abramsy i K2 mają być trzonem naszych sił pancernych w przyszłości. Tych pierwszych mamy już 116 sztuk w starszej wersji. Zamówiliśmy już jednak także 250 Abramsów w najnowszej wersji M1A2SEPv3.

Z kolei w lipcu 2022 roku Polska podpisała umowę ramową z koreańskim koncernem zbrojeniowym Hyundai Rotem na dostawy 1000 czołgów K2 Czarna Pantera do Polski (w tym 820 w konfiguracji K2PL, która częściowo ma byc wytwarzana także w Polsce).

W sierpniu 2022 r. Agencja Uzbrojenia podpisała z firmą Hyundai Rotem umowę wykonawczą za kwotę 19,5 mld zł na zakup 180 czołgów K2GF (z dostawami w latach 2022-2025). W tym roku mamy ich mieć już 84 sztuki. Kolejne 180 maszyn, ale już w konfiguracji PL, Ministerstwo Obrony Narodowej miało zamówić na tegorocznych targach zbrojeniowych MSPO w Kielcach. Do tego jednak nie doszło…

– Oczywiście, pracujemy nad tą umową. ale musi być ona precyzyjna i mieć zabezpieczone finansowanie – wyjaśnił wicepremier i szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz na targach zbrojeniowych w Kielcach.

Będzie więc opóźnienie i całkiem możliwe jest to, że kupować będziemy mniejsze partie tych wozów.

Na liście pojazdów pancernych, które mają decydować o sile Wojska Polskiego w przyszłości są też działa samobieżne Krab i koreańskie haubice K9M, transportery – jak Rosomak, czy mające wejść wkrótce na uzbrojenie wozy bojowe Borsuk i wiele innych. Nie jest też wykluczone, że Polska zakupi w Korei Południowej ciężki wóz bojowy K21 Redback.

Pojazdy pancerne potrzebują dziś systemów ochrony aktywnej

Cały ten sprzęt pancerny jest przeznaczony do wspierania wojsk w walkach na pierwszej linii frontu i pozostaje narażony w strefie bojowej na zmasowane ataki rakietowych środków przeciwpancernych oraz dronów przeciwnika. Jak ukazuje wojna na Ukrainie, to te właśnie systemy powodują największe straty w sprzęcie pancernym walczącym po obu stronach frontu.

Według danych NATO na każde trzy zniszczone ostatnio rosyjskie czołgi dwa są unicestwiane przez drony FPV (ang. First Person View). To drony sterowane zdalnie, umożliwiające operatorowi podgląd z zainstalowanej na nich kamery. Do tego są tanie a zarazem mogą być precyzyjnie naprowadzane na cele, dlatego sa w stanie niszczyć sprzęt wojskowy wart miliony.

Rosjanie, aby ochronić swój sprzęt pancerny, zaczęli spontanicznie budować na czołgach i wozach bojowych różnego rodzaju daszki albo osłony z prętów i desek.

Potem montowano je fabrycznie w zakładach budujących i remontujących czołgi. Nie na wiele się zdały, więc od niedawna zaczęto budować monstrualne czołgi żółwie, które znacznie zmniejszyły możliwości bojowe, a i tak nie uchroniły ich skutecznie przed zniszczeniem.

Ukraińcy, po utracie kilku czołgów Abrams (zniszczonych przez Rosjan, którzy specjalnie na nie polują na froncie) – podobnie jak i kilku Leopardów – wycofali je z walki, by uzbroić je w aktywne systemy obrony.

Najbardziej znany obecnie i używany jest izraelski system obrony aktywnej Trophy, produkowany przez firmę Rafael, znaną u nas z wytwarzanych w firmie Mesko pocisków przeciwpancernych Spike. Trophy służy głównie ochronie pojazdów opancerzonych przed pociskami przeciwpancernymi.

– Trophy sprawi, że pojazd będzie bardziej chroniony, a tym samym – znacznie dłużej zdolny do walki, co dla wroga będzie bardziej niebezpieczne. Łatwiej wejdzie w strefę chronioną ogniem przez przeciwnika, bo będzie pod ochroną systemu skutecznie zwalczającego jego pociski przeciwpancerne – wyjaśnia Ehud Nir, menedżer Rafaela ds. marketingu i rozwoju biznesu w dyrekcji Lądowych Systemów Manewrowych i Marynarki Wojennej.

Izrael posiada system, który został już sprawdzony w walce

W 2007 r. izraelskie systemy trafiły na wyposażenie czołgów Merkawa Mk4 oraz bojowych wozów piechoty Namer. Izrael proponuje je również polskiemu wojsku.

– Systemy Trophy znalazły się w izraelskiej armii w czołgach prawie 15 lat temu, ale Rafael ma duże doświadczenie w ich integracji również z innymi wozami bojowymi. Nasze systemy zostały już zintegrowane z amerykańskimi czołgami Abrams, niemieckimi Leopardami czy koreańskimi czołgami K2. Łatwo byłoby je zatem zintegrować z czołgami, które otrzymuje Polska – dodaje Ehud Nir.

Dodajmy, że obecnie niektóre kraje w Europie, USA, a także Korea Południowa pracują nad tego rodzaju systemami ochrony pojazdów własnej produkcji. Nie wiadomo jednak, kiedy prace się zakończą. Tymczasem system Trophy już jest – i to wszechstronnie sprawdzony w walce.

Zapytaliśmy więc przedstawiciela Rafaela, kiedy moglibyśmy dostać system dla naszych czołgów, gdybyśmy zdecydowali się go kupić.

– Produkujemy mniej więcej 50 systemów miesięcznie, więc jak Polska zdecydowałaby się, to w ciągu roku ten system już byłby dostarczany razem z nowym sprzętem bojowym, który kupiliście i otrzymujecie – odpowiada Ehud Nir.

Nie ma takiego rodzaju sprzętu, którego nie da się zniszczyć

Chcieliśmy się też dowiedzieć, czy gdybyśmy zakupili te – raczej nietanie – systemy obronne, to mielibyśmy pewność, że nasze czołgi będą chronione nie tylko przed rakietowymi pociskami przeciwpancernymi najnowszej generacji, ale również najgroźniejszą obecnie bronią – dronami bojowymi.

– Pierwotnie system nie został zaprojektowany do zwalczania dronów. Jesteśmy w trakcie testowania i wdrażania takich właśnie możliwości systemu. Od nowego roku będzie to już normalne wyposażenie systemu – zapewnia Ehud Nir.

Oczywiście nie ma takiego rodzaju sprzętu, którego nie da się zniszczyć, niemniej bez systemów aktywnej ochrony znacznie zwiększymy ryzyko szybkiego zniszczenia nowoczesnej broni pancernej, która właśnie kupujemy za duże pieniądze.

Im szybciej zapadną więc konkretne decyzje w tej sprawie, tym lepiej. Przy napiętym budżecie być może należałoby to nawet zrobić kosztem zakupu mniejszej liczby czołgów.

Źródło:  wnp.pl

Więcej postów