“Oni są z PiS, a wy jesteście nikim”. Jak polska firma straciła szansę na produkcję amunicji artyleryjskiej

niezależny dziennik polityczny

Spółka Nitro-Chem, największy producent trotylu w NATO, po inwazji Rosji na Ukrainę przygotowywała się do uruchomienia produkcji kluczowej dla wojska i polskiej obronności amunicji artyleryjskiej kal. 155 mm. Na skutek partyjnych rozgrywek, nieudolności negocjatorów oraz dramatycznych błędów Polska straciła szansę na własną amunicję, a firma – miliony złotych.

  • W listopadzie 2022 r. Nitro-Chem odwiedziła delegacja światowego potentata zbrojeniowego Hanwha Group. Koreańczycy wyrazili chęć inwestycji w spółce, jednak jej szefowie usłyszeli, że właśnie wydali na siebie wyrok
  • Miesiąc później, mimo znakomitych wyników finansowych, zostali zwolnieni w trybie natychmiastowym przez radę nadzorczą
  • Stery przejęli partyjni nominaci, a Nitro-Chem nie uzyskał od Koreańczyków technologii produkcji amunicji

O świcie 24 lutego 2022 r. Rosjanie rozpoczynają inwazję na Ukrainę. Na ogromnych połaciach frontu rozpoczyna się artyleryjska kanonada, która tłamsi Ukraińców i umożliwia Rosjanom postępy. Głównym środkiem artyleryjskiego ataku jest amunicja kal. 152 mm – jej odpowiednikiem w NATO jest amunicja kal. 155 mm. W kolejnych miesiącach i latach tej wojny to ona okaże się fundamentalnym środkiem prowadzenia działań wojennych.

Kiedy Rosja uderza w Ukrainę, największy producent trotylu w krajach NATO, spółka Nitro-Chem z Bydgoszczy, jest w trakcie intensywnych prac w celu zabezpieczenia polskiej produkcji amunicji kal. 155 mm. Szefowie firmy zdają sobie sprawę, że gdyby doszło do działań wojennych na terenie Polski i zostałyby przerwane łańcuchy logistyczne, moglibyśmy polegać tylko na własnej produkcji. Słusznie też przewidują, że wraz z inwazją Rosji na Ukrainę zapotrzebowanie na tę amunicję gwałtownie wzrośnie i trudno ją będzie kupić za granicą.

Jedynym wyjściem jest więc własna produkcja. Ta historia pokazuje, jak polska firma straciła tę szansę.

Ile mamy, ile produkujemy, ile potrzebujemy

W początkowej fazie wojny Rosjanie i Ukraińcy wystrzeliwują ok. 60 tys. pocisków artyleryjskich dziennie, z czego znakomita większość to właśnie pociski kal. 152 mm. Dzięki temu zajmują aż 27 proc. Ukrainy, choć potem będą musieli się wycofać i obecnie kontrolują 18 proc. kraju. W trakcie kolejnych miesięcy działań wojennych liczba wystrzeliwanych pocisków nieco spada, ale dziś wciąż utrzymuje się na poziomie ok. 10 tys. pocisków dziennie.

W chwili uderzenia Rosji w Ukrainę Polska produkuje ok. 6 tys. pocisków kal. 155 mm – tyle że nie w skali dnia, ale roku. Przy obecnej intensywności wojny może nam to wystarczyć na kilkanaście godzin działań bojowych.

Dodatkowo Polska wsparła Ukrainę sprzętem i amunicją, w tym artyleryjską. Polskie zapasy amunicji to ściśle strzeżona tajemnica, ale eksperci nie mają wielkich wątpliwości: – Kwestia amunicji [artyleryjskiej] jest dużo bardziej strategiczna niż kwestia budowy w Polsce czołgów, haubic lub czegokolwiek innego. Zakładam, że dziś bardziej w naszych magazynach i składach hula wiatr, niż stoją skrzynie z amunicją – powiedział nam Mariusz Cielma, specjalista z zakresu sprzętu wojskowego i redaktor naczelny miesięcznika “Nowa Technika Wojskowa”.

Chociaż od rozpoczęcia rosyjsko-ukraińskiej wojny w jej gorącej fazie minęło dwa i pół roku, nic nie wskazuje, aby Polska produkowała więcej tego typu pocisków. W swoich ostatnich wypowiedziach posłanka KO i członkini sejmowej Komisji Obrony Narodowej Joanna Kluzik-Rostkowska wymieniała dokładnie tę samą liczbę 6 tys. sztuk rocznie. Choć wojna rozkręciła produkcję zbrojeniową na całym świecie, to w Polsce upadają kolejne projekty wycelowane w produkcję własnej amunicji.

Ten artykuł pokazuje, że wcale nie musiało tak być. W trakcie zmasowanych działań wojennych na Wschodzie największy producent trotylu w NATO bydgoski Nitro-Chem prowadził z czołowym koreańskim koncernem rozmowy dotyczące pozyskania zdolności do produkcji własnej amunicji kal. 155 mm. Dzięki temu firma zarobiłaby krocie, lecz co ważniejsze, polskie państwo zapewniłoby sobie produkcję na własnych komponentach, co jest fundamentem bezpieczeństwa w zakresie tego typu amunicji. Dlaczego tak się nie stało?

Koreański potentat wchodzi do gry

Potrzebę produkcji własnych pocisków kal. 155 mm władze Nitro-Chemu dostrzegły jeszcze przed rosyjską inwazją. Problemem były korpusy do tych pocisków. Polska nie ma odpowiedniej technologii do ich wytwarzania.

– Niezorientowanej osobie może się wydawać, że nic prostszego niż zbudowanie stalowej skorupy, którą wypełni się materiałem wybuchowym – wyjaśnia nasz rozmówca z Nitro-Chemu, zorientowany w produkcji pocisków. – Tymczasem ta skorupa musi zostać wykonana według specyficznej technologii, która zapewni odpowiednią defragmentację pocisku na polu walki. On nie może się rozpaść na, powiedzmy, dwa lub trzy kawałki. On musi się podzielić na bardzo wiele fragmentów, najlepiej o ostrych krawędziach, bo w ten sposób uzyska jak największe pole i skuteczność rażenia. Niestety, Polska do tej pory nie dorobiła się takiej technologii, więc pod presją czasu najlepiej było ją kupić za granicą.

Ówczesny prezes Nitro-Chemu Andrzej Łysakowski już w 2021 r. prowadził rozmowy z Turcją, która dysponowała technologią wytwarzania korpusów. Turcja stała się strategicznym partnerem Polski, co potwierdzał zakup przez nasz kraj 24 dronów bojowych Bayraktar. Tamte rozmowy nie doprowadziły jednak do szczęśliwego finału.

Sprawy nabrały tempa wraz z przyjściem do Nitro-Chemu Wojciecha Kotlarka w czerwcu 2022 r. Nowy wiceprezes otrzymał zadanie polonizacji pocisków kal. 155 mm. W tamtym czasie polski rząd zaczął już mocno stawiać na Koreę Południową jako strategicznego partnera w branży zbrojeniowej. Nitro-Chem chciał pozyskać technologię wytwarzania korpusów do pocisków od koncernu Hanwha Group.

Hanwha Group to największy południowokoreański koncern zbrojeniowy i globalny potentat, który pod względem dochodów dwudziestokrotnie przewyższa Polską Grupę Zbrojeniową, skupiającą największe tego typu zakłady.

Zarząd planował postawić na terenie Nitro-Chemu kuźnię, która wytwarzałaby korpusy według pozyskanej od Koreańczyków technologii. Następnie w tym samym zakładzie korpusy miały być napełniane materiałem wybuchowym. Cała produkcja miała się odbywać w tym samym miejscu.

Był tylko jeden problem…

“Oni są z PiS, a wy jesteście nikim”

Według naszych informatorów kontakty z Koreańczykami były konkretne i zmierzały we właściwym kierunku.

Najpierw przedstawiciel Nitro-Chemu był w Korei Południowej w ramach delegacji z Polskiej Grupy Zbrojeniowej, która wśród ponad 50 państwowych zakładów zbrojeniowych zrzesza m.in. właśnie Nitro-Chem, a także Mesko, co nie jest bez znaczenia dla tej historii. Następnie 22-29 listopada 2022 r. koreańska delegacja gościła w Polsce. Z kopii dokumentów Nitro-Chemu, które znajdują się w redakcji Onetu, wynika, że od rozmów w Bydgoszczy miało zależeć umiejscowienie elaboracji, czyli w skrócie napełniania korpusów pocisków materiałem wybuchowym amunicji 155 mm.

– Bydgoszcz bardzo dobrze się przygotowała do tej wizyty. Oni dowiedzieli się, że na kooperację z Koreańczykami zęby ostrzyło sobie Mesko – mówi nasz informator.

Prezesem Mesko była w tym czasie Elżbieta Śreniawska, radna Sejmiku Województwa Świętokrzyskiego z PiS. – Była typową partyjną nominatką na to stanowisko – mówią nasze źródła z przemysłu zbrojeniowego. – Żadnego doświadczenia w zbrojeniówce. Wcześniej zarządzała Miejskim Przedsiębiorstwem Komunikacji w Kielcach. Za to miała znakomite koneksje polityczne. Ówczesny szef PGZ Sebastian Chwałek to też człowiek PiS i też z województwa świętokrzyskiego.

– PGZ od początku stawiało na Mesko – słyszymy od innej osoby. – Jednak Koreańczycy chcieli jechać także do Bydgoszczy, wiedząc, że tam jest produkcja środków wybuchowych. Poza tym wcześniejsza wizyta przedstawiciela z Nitro-Chemu zrobiła na nich dobre wrażenie.

– Z Korei przyjechała duża delegacja, jedenastu ludzi – wspomina świadek tamtych wydarzeń.

Koreańczycy przyjechali do Bydgoszczy 24 listopada. Przez cały dzień oglądali instalacje w Nitro-Chemie. W trakcie spotkania zarząd Nitro-Chemu przedstawił im schemat korzystnej konfiguracji logistycznej Bydgoszczy. Pobliski port, lotnisko, autostrada, a także wiele jednostek NATO umiejscowionych w tym obszarze – wszystko to przemawiało za Bydgoszczą.

Ze sprawozdania, którego kopia znajduje się w naszej redakcji, wynika, że wizyta Koreańczyków zakończyła się sukcesem. Czytamy w nim, że “po ewaluacji potencjału spółki przedstawiciele Hanwha poinformowali, że chcą umiejscowić na jej terenie instalacje do produkcji kilku elementów” – nitrocelulozy, nadchloranu amonu i, co najważniejsze, korpusów do amunicji kal. 155 mm. W dokumencie znajduje się także planowana liczba korpusów – 100 tys. rocznie.

Jednak, jak dowiadujemy się od naszych informatorów, tego samego dnia odbyła się oficjalna kolacja z Koreańczykami, w której uczestniczyło dwóch lub trzech ludzi z centrali PGZ.

– Wtedy w wąskim gronie ludzi z Nitro-Chemu doszło do pewnej rozmowy – słyszymy od świadków tamtych wydarzeń. – W jej trakcie osoba z dobrymi koneksjami w PGZ powiedziała, że zarząd Nitro-Chemu właśnie wydał na siebie wyrok, ponieważ to umocowana w PiS prezes Mesko Elżbieta Śreniawska miała zawierać umowy z Koreańczykami, a oni nie mają żadnych koneksji, są nikim. No i faktycznie, miesiąc później już ich nie było.

Niespodziewana zmiana miejsc

– Po wizycie Koreańczycy przysłali do Nitro-Chemu pismo, w którym wyrażali zadowolenie ze spotkania – słyszymy. – Ale w Bydgoszczy sprawy zmierzały już w zupełnie innym kierunku.

Od momentu wyjazdu Koreańczyków z Bydgoszczy wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. W tym samym okresie, w którym trwały negocjacje z Koreańczykami, na biurku prezesa Łysakowskiego wylądował raport z audytu informatycznego firmy, z którego wynikało, że na komputerach kluczowych pracowników spółki, w tym samego prezesa, zainstalowano oprogramowanie, które umożliwia administratorowi sieci dotrzeć do komputera danego pracownika bez jego wiedzy.

Rychło okazało się, że oprogramowanie w komputerze aktualnego prezesa zainstalowano na polecenie poprzedniego prezesa, Krzysztofa K., powiązanego z posłem PiS Bartoszem Kownackim. Krzysztof K. otrzymał fotel prezesa Nitro-Chemu, choć jego menadżerskie doświadczenie ograniczało się do prowadzenia sklepu akwariowego w Bydgoszczy. Dziś nie możemy podawać jego nazwiska, ponieważ ciążą na nim zarzuty dotyczące udziału w zorganizowanej grupie przestępczej.

W reakcji na raport prezes Łysakowski poinformował radę nadzorczą firmy, że zamierza zlecić kolejny audyt, który miał wykazać, jakie dokumenty i dokąd wyciekły z komputerów firmy. Wtedy rada nadzorcza firmy zwołała nieoczekiwanie posiedzenie w przedwczesnym terminie – 22 grudnia.

– To było kuriozalne wydarzenie – słyszymy od osób znających jego przebieg. – W tamtym czasie spłynęły już roczne wyniki finansowe, więc rada nadzorcza najpierw pochwaliła prezesa Łysakowskiego i wiceprezesa Kotlarka za wykonanie 113 proc. założonego planu i wypracowanie 15 mln zysku netto, a następnie… odwołała ich w trybie natychmiastowym. Prezes nie mógł nawet wrócić do biura po prywatne rzeczy, a na bramie ochrona przeszukała go, jakby był pospolitym przestępcą.

Na tym samym posiedzeniu na stanowisko pełniącego obowiązki prezesa rada nadzorcza wyznaczyła Rafała Mendlika. To on przejął negocjacje z Koreańczykami. – To był człowiek, który nie orientował się w strategii prowadzenia przedsiębiorstwa – mówią nam nasze źródła. – Był wprawdzie członkiem rady nadzorczej, ale wyznaczonym przez załogę. Chociaż z wykształcenia jest prawnikiem, to przez całą swoją karierę pracował na produkcji. Nie ma pojęcia o zarządzaniu, a co dopiero o międzynarodowych negocjacjach.

Nasi rozmówcy pokazują nam “wniosek racjonalizatorski”, który Rafał Mendlik złożył do zarządu spółki. Zaproponował w nim, aby ogrzewać zakład produktem ubocznym produkcji trotylu, tzw. czerwonymi wodami. – Problem w tym, że czerwone wody są produktem o właściwościach wybuchowych. “Racjonalizacja” została odrzucona – mówią nam nasze źródła.

– To nie był facet, który był w stanie udźwignąć temat – mówią o nim wysokiej klasy specjaliści z zakresu zarządzania, którzy znają kulisy tej historii. – Zresztą, bardzo możliwe, że nie miał go udźwignąć.

Projekt elaboracji własnej amunicji na bazie koreańskich technologii nie ziścił się ani w Nitro-Chemie, ani w Mesko, ani w żadnej innej spółce należącej do PGZ.

Ile można stracić na budowie hali

Fiasko rozmów z Koreańczykami nie było końcem amunicyjnych strat, jakie zafundował Nitro-Chemowi nowy zarząd.

Jeszcze za kadencji Łysakowskiego i Kotlarka Nitro-Chem postawił na zwiększenie tempa produkcji. W tym celu za ok. 12 mln zł spółka zakupiła na Słowacji maszynę Sza 15, służącą do napełniania skorup pocisków materiałem wybuchowym.

Aby maszyna mogła pracować, trzeba było jednak zbudować dostosowaną do niej halę. Zarząd ogłosił przetarg, który wygrała firma Skorbud z Bydgoszczy. Miała wybudować halę za 7 mln 700 tys. zł.

Jednak po zwolnieniu Łysakowskiego i Kotlarka nowy zarząd pod kierownictwem Rafała Mendlika zerwał kontrakt. Z jakiego powodu? Według korespondujących z nami przedstawicieli Nitro-Chemu jest on tajemnicą przedsiębiorstwa.

Po kilku miesiącach zarząd spółki rozpisał nowy przetarg. Wygrała go ta sama spółka Skorbud, jednak tym razem wartość kontraktu wyniosła już 8 mln 500 tys. zł.

Pośród zamętu ze zrywaniem i podpisywaniem nowego kontraktu do Bydgoszczy przybyła maszyna ze Słowacji. Problem polegał na tym, że w wyniku wielomiesięcznych opóźnień hala, w której miała stać, wciąż nie była gotowa.

Maszyna Sza 15 stanęła na podwórku pod plandeką. – To absolutnie niedopuszczalne! – informują nas osoby znające jej specyfikę techniczną. – Tego rodzaju maszyna, która posiada czułe zespoły elektroniczne, nie może być poddana działaniom warunków atmosferycznych pod groźbą utraty gwarancji. Stojąc na zewnątrz, może się ona po prostu popsuć.

Także na nasze pytania związane z maszyną Sza 15 Nitro-Chem odmówił odpowiedzi.

Według naszych informatorów, którzy dosłali nam stosowne zdjęcia, maszyna stała na zewnątrz przez co najmniej pięć miesięcy. Nie są oni pewni, czy maszyna w tym czasie była naprawiana, ani tego, czy wskutek niewłaściwych warunków przechowywania utraciła gwarancję.

W czerwcu 2023 r. Agencja Uzbrojenia podpisała z konsorcjum PGZ umowę na wyprodukowanie 300 tys. pocisków 155 mm w latach 2024-2029 za łączną kwotę 10 mld zł. W tym konsorcjum za napełnianie pocisków materiałem wybuchowym odpowiedzialny jest Nitro-Chem. Ponieważ Polska wciąż nie posiada technologii do samodzielnego wytwarzania korpusów do pocisków, to importuje je, wraz z innymi elementami, z zagranicy. To oczywiście zwiększa cenę.

Z powyższej umowy nietrudno wyliczyć, że jeżeli Nitro-Chem faktycznie jest w stanie zrealizować założony wynik, to dziś podatnik płaci za pojedynczy pocisk artyleryjski tego kalibru ponad 33 tys. zł przy miesięcznym tempie produkcji wynoszącym ok. 4 tys. 100 sztuk.

Gdyby faktycznie produkowano w takim tempie, to przy tej cenie i tempie produkcji, pięć miesięcy opóźnienia w budowie hali i tym samym produkcji kosztowało spółkę ok. 135 mln zł. Jednak nawet jeżeli spółka produkuje kilkukrotnie mniej pocisków – co jest całkiem możliwe – to i tak straty są wielomilionowe.

Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy Agnieszka Adamska-Okońska potwierdziła w e-mailu do nas, że w związku z zerwaniem, a następnie ponownym podpisywaniem na gorszych warunkach umowy na budowę hali przez Rafała Mendlika w prokuraturze toczy się śledztwo dotyczące czynu z art. 296 par. 1 i 3. Chodzi o wyrządzenie szkody majątkowej o znacznych i wielkich rozmiarach, co jest zagrożone karą do 10 lat więzienia. Postępowanie wszczęto w lipcu 2024 r. i znajduje się ono na początkowym etapie.

Ukrywają, zaprzeczają, udają, że ich nie ma

Podjęliśmy próbę skontaktowania się z Rafałem Mendlikiem, aby zapytać go, co było przyczyną fiaska rozmów z Koreańczykami, a także dwukrotnego zawierania umowy na budowę hali z tą samą firmą. Nie odebrał naszego telefonu. Poprosiliśmy o kontakt do niego obecny zarząd spółki. Ten odmówił.

Na nasze pytania dotyczące budowy hali nie odpowiedziała także firma Skorbud z Bydgoszczy.

W ciągu ostatniego roku do obecnego zarządu Nitro-Chemu trzykrotnie wysłaliśmy pytania dotyczące budowy hali, maszyny Sza 15, a ostatnio rozmów z Koreańczykami. Za każdym razem odmawiano nam odpowiedzi. “Informacje wskazane w Państwa pytaniach stanowią tajemnicę przedsiębiorstwa” – dowiedzieliśmy się z ostatniego e-maila Joanny Żarnowskiej z Działu Handlu Nitro-Chemu.

Najbardziej zadziwiającego e-maila otrzymaliśmy jednak z PGZ. Na nasze pytanie o przyczyny fiaska rozmów z Hanwha Group dotyczące pozyskania technologii produkcji skorup do pocisków 155 mm, a następnie zbudowania kuźni na terenie Nitro-Chemu rzeczniczka Beata Perkowska odpowiedziała, że “Nitro-Chem S.A. nie prowadził rozmów o produkcji skorup do amunicji 155 mm, ani o wybudowaniu kuźni na terenie zakładu”.

W odpowiedzi na tego e-maila wyliczyliśmy dokumenty potwierdzające takie rozmowy, których kopie posiadamy. Poprosiliśmy PGZ o odniesienie się do nich. Wówczas PGZ odpowiedziała, że nie były to rozmowy, ale spotkania robocze, podczas których “Hanwha Group wyraziła chęć umiejscowienia na terenie spółki Nitro-Chem S.A. instalacji produkcyjnej, aczkolwiek nie padły żadne konkretne deklaracje i wątek ten nie miał kontynuacji”.

Więcej postów