„Putin robi przelew”, czyli jak PKW zabrała PiS pieniądze. Ujawniamy kulisy posiedzenia

niezależny dziennik polityczny

Zarzuty o obrażanie członków PKW, nawiązanie do sytuacji na Białorusi, a nawet wątek Władimira Putina — w takiej atmosferze Państwowa Komisja Wyborcza zabrała Prawu i Sprawiedliwości miliony złotych. Ujawniamy protokół posiedzenia komisji. Uwagę zwraca momentami przedziwne zachowanie szefa PKW, który sugerował, że odebranie finansowania PiS może rodzić analogie z realiami „reżimów niedemokratycznych”.

  • Jak wynika z protokołu, szef PKW sędzia Sylwester Marciniak w głosowaniach nad uznaniem konkretnych uchybień w kampanii PiS za każdym razem głosował przeciw, czyli wbrew większości członków komisji, za to na korzyść Prawa i Sprawiedliwości
  • Od początku posiedzenia Marciniak sugerował, że odrzucenie sprawozdania PiS nie będzie miało podstaw prawnych
  • — Należy mieć świadomość, że w reżimach niedemokratycznych władza korzysta z organów wyborczych w celu eliminacji niektórych kandydatów czy partii politycznych — stwierdził w trakcie posiedzenia szef komisji, niejako snując analogię do sytuacji ze sprawozdaniem PiS

Burzliwe posiedzenie

To było prawdopodobnie jedno z najbardziej burzliwych posiedzeń w historii Państwowej Komisji Wyborczej. Jego finał jest dobrze znany. 29 sierpnia PKW odrzuciła sprawozdanie komitetu wyborczego PiS za ostatnie wybory parlamentarne. Nowogrodzka straci majątek.

Może to być ponad 100 mln zł. Konkretnie 103 mln. Bo oprócz zmniejszonego zwrotu kosztów kampanii w grę wchodzi całkowite pozbawienie Prawa i Sprawiedliwości subwencji dla partii politycznych. Ta decyzja zapadnie za kilka tygodni, ale według ustawy o partiach politycznych ruch PKW właściwie automatycznie powinien wywołać właśnie taki skutek.

Jak wynika jednak z protokołu, w głosowaniach nad uznaniem konkretnych uchybień w kampanii PiS za każdym razem był przeciw, czyli wbrew większości członków komisji, za to na korzyść Prawa i Sprawiedliwości. Zresztą od początku posiedzenia Marciniak sugerował, że odrzucenie sprawozdania PiS nie będzie miało podstaw prawnych.

Przypominał, że w 2018 r. Kodeks wyborczy został tak zmieniony, że właściwie każdy może prowadzić kampanię wyborczą. Wcześniej ci, którzy robili to bez zgody pełnomocnika wyborczego, podlegali karze grzywny albo aresztu.

Według Marciniaka stan prawny jest taki, że komitety wyborcze w praktyce nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za omijanie przepisów regulujących zasady prowadzenia kampanii. Marciniak mówił, że partie korzystają z tej luki i często wykorzystują związane ze sobą instytucje.

Przewodniczący przypomniał na początku posiedzenia, że PKW przekroczyła termin przyjęcia bądź odrzucenia sprawozdania PiS, bo ten mijał 15 lipca.

[Przewodniczący Marciniak] zaznaczył, że gdyby komitet wyborczy nie złożył sprawozdania finansowego w terminie 3 miesięcy, to mógłby mu grozić przepadek subwencji. Uznał, że skoro jedna ze stron postępowania jest zobligowana do terminowego dokonania czynności, to tym bardziej organ administracyjny czy sądy powinny przestrzegać zachowania terminów wynikających z przepisów prawa – czytamy w protokole.

Tu sędzia Marciniak doczekał się kontry ze strony prof. Ryszarda Balickiego, który zasiada w PKW z rekomendacji Koalicji Obywatelskiej. Balicki przypomniał o postanowieniu Sądu Najwyższego z marca 2020 r., który stwierdził, że termin 6 miesięcy na rozpatrzenie sprawozdania finansowego ma charakter instrukcyjny.

Marciniak wytknął Balickiemu, że ten powołuje się na orzeczenie wydane przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, bo za chwilę może zacząć się dyskusja na temat tej izby.

Skarga PiS w sprawie uchwały PKW trafi właśnie tam. To ciało stworzone w wyniku zmian w prawie, jakie Prawo i Sprawiedliwość wprowadziło w najważniejszym sądzie w Polsce w ciągu ostatnich lat. Izba nie jest jednak uznawana przez obóz władzy i większość sędziów za legalne ciało. Status izby podważył również m.in. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

Putin i 10 mln euro

Marciniak po chwili poinformował członków PKW, że do komisji wpłynęło ok. 100 pism dotyczących sprawozdania PiS, o które komisja nie prosiła żadnej instytucji. Zastanawiał się, czy te pisma w ogóle powinny być wzięte pod uwagę. Miał wątpliwości, czy informacje udostępnione przez ministerstwa i inne organy władzy publicznej należy uznać za udowodnione, czy jedynie uprawdopodobnione.

Fragment protokołu:

[Przewodniczący PKW] dodał, że idealną sytuacją dla Komisji byłoby, gdyby zapadły już w tej sprawie decyzje ostateczne, wyroki prawomocneK. Składowski [członek PKW z rekomendacji Koalicji Obywatelskiej] odpowiedział, że nigdy Państwowa Komisja Wyborcza nie znajdzie się w takiej sytuacji. Przewodniczący PKW S. Marciniak powtórzył słowa R. Balickiego, który wskazał, że Komisja nie posiada uprawnień śledczych, a nawet administracyjnych. Przepisy nie przewidują nawet możliwości wezwania świadka na przesłuchanie. M. Kliś [członek PKW z rekomendacji PSL] wskazał, że nie jest tak, że Państwowa Komisja Wyborcza nic nie może. Podał przykład sytuacji, gdyby Władimir Putin przelał 10 milionów euro na konto komitetu i komitet broniłby się, że on nic o tym nie wiedział, to nie może być tak, że, mimo iż Komisja wiedziałaby, że komitet otrzymał takie środki, musiałaby zaakceptować, że 10 milionów zostało przelane na rzecz komitetu.

Szef PKW stwierdził też, że z informacji uzyskanych od Prokuratora Generalnego wynika, iż toczą się 62 postępowania dotyczące spraw wyborczych, ale żadne z nich nie zakończyło się wyrokiem, nawet nieprawomocnym.

I dalej:

[Przewodniczący PKW] poinformował, że jeden z ministrów stwierdził, że standardy korzystania ze środków publicznych to „Białoruś”. Dodał, że zarówno on, jak i wszyscy zebrani zgodzą się z tym stwierdzeniem. Jednakże należy mieć świadomość, że w reżimach niedemokratycznych władza korzysta z organów wyborczych w celu eliminacji niektórych kandydatów czy partii politycznych. R. Balicki nie zgodził się z twierdzeniem Przewodniczącego PKW S. Marciniaka. Wskazał, że zarówno partia Polskie Stronnictwo Ludowe, jak i partia Nowoczesna czy Polska 2050 nie zostały wyeliminowane.

To nawiązanie do decyzji Państwowej Komisji Wyborczej z przeszłości. PSL po decyzji PKW musiało nawet sprzedać swoją historyczną siedzibę, by spłacić długi.

Po chwili doszło do kolejnego sporu członków PKW:

Przewodniczący PKW S. Marciniak powiedział, że liczy, iż sporządzicie uzasadnienie, które przekona nie tylko pozostałych członków Komisji, ale także społeczeństwo, dziennikarzy i Sąd Najwyższy. R. Balicki zwrócił się w kwestii formalnej, wskazując, że użyte przez Przewodniczącego PKW S. Marciniaka sformułowanie „sporządzicie” jest sformułowaniem niewłaściwym, ponieważ uzasadnienie wraz z uchwałą przyjmie Państwowa Komisja Wyborcza w składzie obecnym na sali posiedzeń, dlatego stosowniejsze byłoby sformułowanie „sporządzimy”. Poprosił o zaprotokołowanie, że przyszła uchwała jest uchwałą Państwowej Komisji Wyborczej. Przewodniczący PKW Sylwester Marciniak zgodził się z R. Balickim i dodał, że Przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej musi podpisać uchwałę, nawet jeśli się z nią nie zgadza. R. Balicki zauważył, że Przewodniczący PKW S. Marciniak antycypuje uchwałę, którą podejmie Komisja – czytamy.

Gwóźdź do trumny

Wtedy Ryszard Balicki zaczął wyliczankę przewin kampanii PiS. W pierwszej kolejności wspomniał o tym, co działo się w Rządowym Centrum Legislacji. Jak wynika z dokumentów przesłanych z kancelarii premiera, w RCL byli zatrudnieni ludzie, których jedynym zadaniem miało być robienie kampanii wyborczej ich ówczesnemu szefowi Krzysztofowi Szczuckiemu. Szczucki zdobył mandat poselski w okręgu toruńskim.

Ich pensje kosztowały podatników prawie 184 tys. zł. Oprócz tego Szczucki pobrał z RCL gadżety i prezenty, których nie rozliczył, a które wykorzystał w kampanii. Balicki zastanawiał się w trakcie posiedzenia PKW, czy można do kosztów kampanii wliczyć też dni, w których Szczucki prowadził kampanię wyborczą, a nie przebywał na urlopie. Ostatecznie zaproponował jednak, by uwzględnić tylko koszty wynagrodzenia dla pracowników widmo.

Później wskazał na analizy dotyczące PiS zamówione w Naukowej Akademickiej Sieci Komputerowej (NASK), które kosztowały prawie 540 tys. zł.

Pieniądze wydane w RCL i NASK wystarczyły, by odrzucić sprawozdanie PiS, bo przekroczyły 1 proc. kosztów kampanii komitetu tej partii. Balicki dorzucił jednak koszty pikników wojskowych w Zawichoście i Uniejowie, gdzie Jarosław Kaczyński wprost agitował na rzecz Prawa i Sprawiedliwości. Kosztowały one w sumie prawie 140 tys. zł.

Gwoździem do trumny okazały się jednak koszty spotu zamówione w trakcie kampanii przez Ministerstwo Sprawiedliwości kierowane wtedy przez Zbigniewa Ziobrę. Emisja spotu wartego ponad 2,5 mln zł kończyła się dokładnie w dniu rozpoczęcia ciszy wyborczej, czyli 13 października 2024 r.

Później głos zabrał rekomendowany przez Lewicę Ryszard Kalisz, który chciał, by zaliczyć do kosztów kampanii PiS m.in. pikniki 800 plus, a nawet działania TVP Info. Biorąc pod uwagę, ile kosztuje czas antenowy, agitacja na antenie państwowego nadawcy miała być warta 4,7 mln zł. PKW odrzuciła jednak postulaty Kalisza.

Po chwili doszło do pierwszego głosowania nad całością sprawozdania PiS. Chodziło o jego przyjęcie ze wskazaniem uchybień, które nie przekraczałyby 1 proc. kosztów kampanii. Z dziewięciu członków PKW sześciu głosowało przeciw. „Za” było trzech – rekomendowani przez PiS Mirosław Suski i Arkadiusz Pikulik, a także sam szef Państwowej Komisji Wyborczej Sylwester Marciniak.

„Członkowie PKW są obrażani”

W drugim głosowaniu PKW odrzuciła sprawozdanie Prawa i Sprawiedliwości. Co ciekawe, sędzia Marciniak – jak już wspomnieliśmy na początku – wstrzymał się od głosu. To wywołało burzliwą dyskusję.

Fragment protokołu:

M. Kliś [członek PKW z rekomendacji PSL] zadał pytanie formalne, czy Przewodniczący PKW S. Marciniak może się wstrzymać od głosu w tym głosowaniu, skoro wcześniej zagłosował za przyjęciem sprawozdania finansowego z uchybieniami, których wartość nie przekraczała 1% ogólnej kwoty przychodów komitetu wyborczego. Przewodniczący PKW S. Marciniak wskazał, że może zagłosować w taki sposób. M. Kliś zauważył, że skoro Przewodniczący PKW S. Marciniak najpierw zagłosował za przyjęciem sprawozdania z uchybieniami, których wartość nie przekraczała 1% ogólnej kwoty przychodów komitetu wyborczego, to czy automatycznie jest przeciwko odrzuceniu sprawozdania na podstawie przesłanek z art. 144 § 1 pkt 3 lit. a i e. Przewodniczący PKW S. Marciniak poinformował, że są to oddzielne głosowania. M. Kliś obawiał się, że ktoś może podnieść, że Przewodniczący głosował kilkukrotnie w różny sposób […]. M. Kliś uzupełnił swoją wypowiedź o stwierdzenie, że trudno się wstrzymać od głosu skoro jest się za jakimś rozwiązaniem albo przeciw. Przewodniczący PKW S. Marciniak jeszcze raz powtórzył, że każde głosowanie jest głosowaniem oddzielnym. R. Balicki zgodził się i podkreślił, że najważniejsze jest, aby w każdym poszczególnym głosowaniu głosowało nie więcej niż 9 osób. Przewodniczący PKW S. Marciniak zauważył, że gdyby przyjąć tok rozumowania M. Klisia, to odebrałoby to mu prawo do głosowania. M. Kliś wskazał, że sądził, że procedura wygląda tak, że prawo do głosowania merytorycznie „zużywa się” raz i później konsekwentnie formalnie stosuje tę samą metodologię merytoryczną. R. Balicki wskazał, że są to głosowania rozłączne, w różnych stanach prawnych. M. Kliś zapytał, czy w takim razie R. Balicki dopuszcza możliwość głosowania za i przeciw. R. Balicki zaprzeczył. Dopuszcza różne głosowanie w różnych stanach faktycznych. M. Kliś zapytał R. Balickiego, czy możliwe jest w jego ocenie zagłosowanie za przyjęciem bez uwag i za odrzuceniem. R. Balicki odpowiedział, że jeśli ktoś we własnym sumieniu taką wersję by przyjął, to on nie ma zastrzeżeń. M. Kliś uważa, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca – czytamy.

Co jeszcze ciekawsze, Marciniak, który był pierwotnie zwolennikiem przyjęcia sprawozdania PiS, ale ze wskazaniem uchybień, w szczegółowych głosowaniach właśnie nad tymi uchybieniami za każdym razem głosował przeciw uwzględnieniu ich w kosztach kampanii PiS.

To jednak niczego już nie zmieniło. Czytamy dalej w protokole:

Przedstawiciel Komitetu Wyborczego Prawo i Sprawiedliwość wskazał, że Państwowa Komisja Wyborcza zrównuje udzielanie korzyści majątkowych Komitetowi z ich przyjęciem. Dodał, że była to kwestia szczegółowo wyartykułowana w wyjaśnieniach Komitetu, a Komisja w ogóle nie pochyliła się nad tym wywodem prawnym. Pełnomocnik Finansowy Komitetu Wyborczego Prawo i Sprawiedliwość nadmienił, że z punktu widzenia Kodeksu wyborczego Państwowa Komisja Wyborcza nie zachowała zasady równości stron. P. Gieras [członek PKW z ramienia Polski 2050] zauważył, że członkowie Państwowej Komisji Wyborczej są w tym momencie obrażani.

Po przegłosowaniu uchwały swoje oświadczenie odczytał rekomendowany przez Trybunał Konstytucyjny Wojciech Sych. Stwierdził w nim, że decyzja PKW została podjęta wbrew „obowiązującym od szeregu lat zasadom”.

Ponieważ akt ten dokonał się z przekroczeniem uprawnień, nie chcę i nie mogę go firmować. Tym się kierując, składam niniejsze oświadczenie jako swoiste votum separatum – czytamy w liście.

Jak wynika z protokołu, Mirosław Suski poprosił o uzupełnienie oświadczenia o stwierdzenie, że „skandaliczne jest, aby premier polskiego rządu przyznaje się, że Campus Polska pomógł wygrać wybory, a w przypadku innego komitetu wyborczego wyliczamy naruszenia”.

Wojciech Sych się na to nie zgodził. Co ciekawe, pod jego pismem podpisał się również przewodniczący PKW Sylwester Marciniak:

Przychylam się do stanowiska pana sędziego Wojciecha Sycha – napisał.

Przez kilka dni próbowaliśmy porozmawiać na ten temat z sędzią Marciniakiem, ale nie odpowiedział na prośbę o kontakt.

Partia stoi na krawędzi finansowej zapaści. W tym kontekście ciekawe są kulisy posiedzenia, które doprowadziło do tej sytuacji. Onet ma jego protokół, pod którym podpisał się przewodniczący PKW sędzia Sylwester Marciniak. On sam – co ciekawe – wstrzymał się od głosu nad ostatecznym kształtem uchwały w sprawie odebrania pieniędzy Prawu i Sprawiedliwości.

Źródło: onet.pl

Więcej postów