Wprowadzenie ETS2 odczujemy wszyscy? „Będzie drogo, a potem drożej”

niezależny dziennik polityczny

– Wprowadzamy konsekwentnie coraz to nowe i ostrzejsze rygory emisyjne. Kosztami „zabijamy” konkurencyjność wielu gałęzi gospodarki – podkreśla w rozmowie z portalem WNP.PL Herbert Leopold Gabryś, były wiceminister przemysłu odpowiedzialny za energetykę.

  • Herbert Leopold Gabryś wskazuje, że wszyscy odczujemy koszty ETS2 z tytułu wyższych cen ogrzewania i wyższych cen transportu drogowego.
  • Przyznaje również, że w system osłon i dotacji trudno mu wierzyć.
  • – To gwałcenie reguł rynku. Jest kosztowne i nie na długo. W końcu i tak trzeba wracać do przejrzystej dla wszystkich jednakowo relacji kosztów i ceny – zaznacza Herbert Leopold Gabryś.

Jakie skutki dla gospodarstw domowych oraz przemysłu będzie miał ETS2?

– System ETS2 co do zasady jest taki sam jak istniejący system ETS1. Emitujący dwutlenek węgla musi za to zapłacić. Obejmie jednak nowe obszary – spalanie paliw w budynkach, transporcie drogowym i przemyśle nie objętym do tej pory opłatami. To całkiem sporo.

Będą nowe koszty, też dotkliwe, w mechanizmie jak poprzedni system – wrażliwy na spekulacje, z formułą stopniowego ograniczania dostępnych uprawnień. Aby podnosić – manipulować ceną uprawnień. Od 45 euro na starcie za jedno uprawnienie do poziomów znacznie wyższych.

Wprost odczujemy koszty ogrzewania budynków. „Dotknie to całego systemu”

Czego należy się najbardziej obawiać?

– Szczególnie, bowiem wprost, odczujemy koszty ogrzewania budynków. Z jakimiś tam być może wyjątkami. Dotknie to całego systemu ogrzewania: od ciepła scentralizowanego po budynki indywidualne. Od jutra, bowiem 2027 rok to już jutro! A bez ciepła trudno zimą żyć. Będzie drogo, a potem jeszcze drożej.

Pokażą się – z niewielką inercją w czasie – wyższe koszty transportu i budownictwa. Podmioty z obszaru transportu drogowego, i dodajmy  budownictwa, mogą ostatecznie przerwać działalność gospodarczą. Albo też wynieść się za granicę. Część przyjdzie nowych, a część pozostanie – z wyższymi kosztami działalności i cenami. Nie ma zmiłuj. Zapłacimy i za to. Będzie drożej i trudniej z tym żyć!  

Z systemem jakby osłonowym w postaci Funduszu Klimatycznego Społecznego – dla wsparcia najuboższych dotkniętych ubóstwem energetycznym. No i dla stymulowania rozwoju działalności nieemisyjnej.

Kto najbardziej odczuje wprowadzenie ETS2?

– Wszyscy! Z tytułu wyższych cen ogrzewania i wyższych cen transportu drogowego. Każdy to odczuje! Z wyższych cen budownictwa też. Choć może trochę później i nie dla wszystkich jednakowo widocznych.

Komisja Europejska już popędza. Wszczęła procedurę naruszenia przepisów UE wobec 26 państw członkowskich, w tym Polski, w związku z brakiem pełnego wdrożenia do prawa krajowego przepisów znowelizowanej dyrektywy w sprawie systemu handlu emisjami ETS2. W system osłon i dotacji trudno mi wierzyć.

Herbert Leopold Gabryś: gwałcenie reguł rynku nie powinno być „strawą” dla politycznego nęcenia wyborców kosztownym populizmem

A dlaczego?

– Bo to gwałcenie reguł rynku. Jest kosztowne i nie na długo. W końcu i tak trzeba wracać do przejrzystej dla wszystkich jednakowo relacji kosztów i ceny. Najuboższym zaś zapewnić socjalną opiekę państwa.

Gwałcenie reguł rynku nie powinno być „strawą” dla politycznego nęcenia wyborców kosztownym populizmem. Na teraz według części dostępnych publicznie szacunków to – uśredniając – około 1600 zł rocznie na każde gospodarstwo domowe ze skutków wprowadzenia ETS2 przy cenie uprawnienia do emisji na poziomie 45 euro. Z dotychczasowych doświadczeń wiadomo, że szybko będzie więcej.

Dużo więcej! Dla Polski łącznie i tylko na początek łączny koszt dla gospodarstw domowych to nieco ponad 21 mld złotych. A potem czeka nas jazda w górę na krótkim oddechu. A przy tym zasilenie z funduszu klimatycznego będzie wyraźnie niższe niż koszty. To policzono już dziś.

A zatem?

– Zmiany klimatyczne widać. Jest gorąco i nie ma zmiłuj. Nikt jednak nie rozstrzygnął, na ile z przyczyn tylko działalności człowieka, a na ile z cyklów klimatycznych Ziemi.

Wiemy, że udział Unii Europejskiej w globalnej emisji jest znikomy.  Logika działań dla ochrony środowiska naturalnego, a stąd i klimatu jest oczywista. Jednak muszą to być działania w skali globalnej. Bez nich się nie da. Tu ambicje przodowania nie gwarantują premii. Bowiem gospodarka światowa rządzi się racjonalizmem w wyborach i racją stanu.

Takiej skali wyzwań, jak te wynikające z polityki klimatycznej UE, globalnie nie ma. Koszty i tempo zmian, które podejmujemy w ramach wspólnoty, musi rodzić pytanie: czy o klimat tu chodzi.

Z pewnością tak, ale widać, że nie tylko. A jeśli tak, to może chodzi o to, aby ugotować złożoną klimatyczną „żabę”. Umiejętnie! Bowiem przywołując spostrzeżenie francuskiego filozofa Oliviera Clarka – „żabę, aby był z niej posiłek, należy wrzucać na chłodną wodę i potem stopniowo gotować. Nie zauważy! Gdy jednak wrzucić ją na wrzątek może wyskoczyć!”.

Wprowadzamy konsekwentnie coraz to nowe i ostrzejsze rygory emisyjne. Kosztami „zabijamy” konkurencyjność wielu gałęzi gospodarki – a stąd i nasze domowe budżety. A poza niewielkim efektem ochrony klimatu w skali globalnej doprowadzi nas to do tego, że przestaniemy się zastanawiać, o co tu tak naprawdę chodzi. Ale wtedy „żaba” będzie już ugotowana, a nam pozostanie niestrawność!

Źródło: wnp.pl

Więcej postów