Grupa Azoty w spirali zadłużenia. Naciski banków i wizja państwowej pomocy

niezależny dziennik polityczny

Najpierw porozumienie z bankami, następnie głęboka restrukturyzacja grupy, a później dokapitalizowanie przez państwo — tak może wyglądać scenariusz wyjścia na prostą największego polskiego koncernu nawozowego, wynika z informacji Business Insider Polska. Obecnie trwają przepychanki zarządu Grupy Azoty z instytucjami finansowymi, które mogą potrwać jeszcze kilka miesięcy. — Spółka wpadła w spiralę zadłużenia. Nawet jeśli dogada się z bankami, to później nie będzie miała z czego finansować zielonych inwestycji, bo nikt nie pożyczy jej już nawet złotówki. Do akcji musi wkroczyć Skarb Państwa — przekonuje jeden z naszych rozmówców znający kulisy toczących się negocjacji.

  • Zarząd Azotów negocjuje z finansującymi ją bankami warunki spłaty zadłużenia, które przekracza 9 mld zł. Chemiczna spółka jest w trudnej sytuacji, bo z powodu fatalnych wyników finansowych złamała warunki umów kredytowych
  • Z informacji Business Insider Polska wynika, że część banków naciska na ulokowanie w zarządzie spółki wskazanego przez nich przedstawiciela firmy doradczej, który miałby nadzorować restrukturyzację Azotów
  • Od Skarbu Państwa banki oczekują natomiast dokapitalizowania koncernu
  • Jak ustaliliśmy, także w samych Azotach coraz głośniej mówi się o opcji państwowej pomocy. — To może być dokapitalizowanie spółki albo przejęcie przez państwowy Orlen — słyszymy w spółce
  • Na razie jednak żadne decyzje w sprawie przyszłości Azotów jeszcze nie zapadły

Grupa Azoty, w której zakładach pracuje 15,7 tys. osób, od kilku miesięcy próbuje wypracować długoterminowe porozumienie z instytucjami finansowymi, które udzieliły jej kredytów na inwestycje i bieżącą działalność. To kluczowy dokument, który uchroni nawozowego giganta przed koniecznością natychmiastowej spłaty pożyczonych pieniędzy. Chodzi w sumie o ponad 9 mld zł. Z powodu strat notowanych w poprzednich kwartałach Azotom nie udało się utrzymać wskaźników finansowych na odpowiednim poziomie, przez co grupa naruszyła warunki umów kredytowych. Teraz próbuje dogadać się z bankami i oddalić widmo katastrofy.

Lista banków biorących udział w negocjacjach jest spora. W przypadku finansowania tarnowskiej Grupy Azoty jest to 13 instytucji, a w przypadku kredytu na budowę fabryki tworzyw w Policach zaciągniętego przez zależną spółkę GA Polyolefins — 15 instytucji (część banków bierze udział w finansowaniu obu spółek). W tej licznej grupie są zarówno banki kontrolowane przez państwo, jak i prywatne, a także międzynarodowe instytucje: Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju (EBOiR) oraz Europejski Bank Inwestycyjny (EBI).

Z rozmów, jakie przeprowadziliśmy z uczestnikami tych negocjacji, wynika, że negocjacje są bardzo nerwowe, a niektórzy uczestnicy wychodzili z sali w geście niezadowolenia. Jak słyszymy, najcięższe działa wytaczają EBOiR i EBI, które domagają się wprowadzenia do zarządu Azotów wskazanego przez nich przedstawiciela międzynarodowej firmy doradczej. Miałby on pilnować procesów restrukturyzacyjnych w chemicznym gigancie. Problem w tym, że władze koncernu nie chcą się na to zgodzić. EBOiR odmówił komentarza w tej sprawie, a EBI nie odpowiedział na nasze pytanie.

Twarde warunki stawiają też prywatne banki, które domagają się interwencji Ministerstwa Aktywów Państwowych. Skarb Państwa bezpośrednio posiada 33 proc. akcji Azotów. Z naszych informacji wynika, że kierownictwo MAP też gra twardo i oczekuje od banków redukcji części zadłużenia, choćby w postaci nienaliczania odsetek w trudnych dla Azotów miesiącach.

Trwa przeciąganie liny

Na razie mamy impas w rozmowach. Można więc spodziewać się kolejnych tymczasowych aneksów do umów kredytowych, zawieranych na miesiąc lub dwa. Ważność ostatniego porozumienia wygasa z końcem lipca. Najważniejsze będzie natomiast podpisanie długoterminowej umowy, ale tej szybko nie będzie.

— Przedłożyliśmy bankom niezbędne dokumenty i doprecyzowujemy szczegóły. To dopiero początek fazy intensywnych rozmów, zarówno grupowych, jak i indywidualnych. Warto podkreślić, że przy stole negocjacyjnym jest duża część sektora bankowego. Część banków bardzo dobrze zna uwarunkowania biznesu grupy, więc te rozmowy są bardzo konkretne — wyjaśnia nam Andrzej Skolmowski, wiceprezes Grupy Azoty.

Dopytujemy, czy rozmowy nadal są nerwowe. — Sytuacja związana z zadłużeniem jest nerwowa, ale trudne rozmowy prowadzone są w rzeczowej atmosferze. Wiemy, że musimy znaleźć rozwiązanie — odpowiada Skolmowski.

W długoterminowym porozumieniu z bankami określone zostaną działania, jakie Azoty mają podjąć w celu poprawy swojej sytuacji finansowej. Wcześniej zarząd koncernu podkreślał, że „wszystkie opcje są na stole”. A to oznacza, że może dojść do sprzedaży niektórych aktywów, zatrzymania nierentownych biznesów czy redukcji zatrudnienia. Paleta działań optymalizujących działalność tak dużej spółki przemysłowej jest naprawdę duża. Pytanie tylko, po które z nich sięgną Azoty.

— Od końca marca zarząd Grupy Azoty koncentruje się na działaniach optymalizujących sprzedaż, poszukuje również maksymalnych możliwych synergii w poszczególnych obszarach. Integrowane są różnego rodzaju funkcje w ramach grupy kapitałowej i poprawiane relacje z kontrahentami. Prowadzone są działania w obszarze optymalizacji kosztów wewnętrznych oraz zwiększenia i stabilizacji przychodów — wyjaśnia Skolmowski.

— Długoterminowy plan restrukturyzacji, który ma umożliwić stabilizację sytuacji finansowej grupy, zostanie wdrożony po podpisaniu docelowego porozumienia z instytucjami finansowymi. Na wynegocjowanie długoterminowego planu potrzebujemy jeszcze czasu — precyzuje.

Powraca wizja przejęcia przez Orlen

Co dalej? Jeszcze na początku tego roku, krótko po objęciu funkcji w radzie nadzorczej Azotów przez nominatów nowego rządu, słyszeliśmy, że interwencja państwa nie będzie potrzebna, by postawić koncern na nogi. Teraz ta narracja się zmieniła.

— Wsparcie państwa to konieczność. Spółka wpadła w spiralę zadłużenia. Nawet jeśli dogada się z bankami na temat bieżących długów, to później nie będzie miała z czego finansować zielonych inwestycji, bo nikt nie pożyczy jej już nawet złotówki. Do akcji musi wkroczyć Skarb Państwa — przekonuje jeden z naszych rozmówców znający kulisy toczących się negocjacji.

Jak słyszymy w spółce, w grę wchodzi np. dokapitalizowanie spółki przez Skarb Państwa albo przejęcie jej przez państwowy Orlen. Ta pierwsza opcja byłaby możliwa, gdyby banki zgodziły się na zamianę części swojego zadłużenia na akcje Azotów. Cała operacja byłaby jednak dla polskiego rządu kłopotliwa.

— Dokapitalizowanie spółki byłoby trudne po objęciu Polski procedurą nadmiernego deficytu przez Brukselę. Państwo mogłoby coś jednak wyłożyć, ale pod warunkiem, że na cięcia zdecydują się banki — niech zejdą chociaż z odsetek. Następnie Azoty muszą zrobić swoją robotę, a więc pozbyć się wszystkiego, co nierentowne lub zbędne. Nie mogą prowadzić nierentownej działalności — słyszymy z naszych źródeł zbliżonych do koalicji rządowej.

Optymalizacja produkcji już się dzieje. Niedawno Azoty w swoim zakładzie w Puławach wstrzymały „z przyczyn ekonomicznych” produkcję melaminy stosowanej szeroko w przemyśle m.in. do wyrobu płyt drewnopochodnych, klejów, farb czy tworzyw. Zapytaliśmy Azoty, czy planują kolejne tego typu decyzje.

— Analizujemy rentowność poszczególnych biznesów. Na ten moment produkcja jest realizowana zgodnie z harmonogramem — odpowiedział Skolmowski.

Druga opcja, czyli przejęcie Azotów lub części jej biznesów przez Orlen, to byłby powrót do koncepcji forsowanej za rządów PiS przez ówczesnego prezesa Orlenu Daniela Obajtka. Multienergetyczny gigant chciał przejąć od Azotów jej najcenniejsze aktywo — puławskie zakłady azotowe. Pomysł od początku nie podobał się zarządowi Azotów, więc tuż po wyborach parlamentarnych w 2023 r. zerwał rozmowy z Orlenem.

Tym razem może jednak chodzić o przejęcie np. nowej fabryki tworzyw w Policach. Inwestycja, która pochłonęła ponad 7 mld zł, wciąż nie została zakończona. Orlen mógłby też wejść do akcjonariatu Azotów. Żadne decyzje w tej sprawie jednak nie zapadły.

— Wszelkie decyzje, dotyczące ewentualnych inwestycji czy zaangażowania kapitałowego, są podejmowane zgodnie z ładem korporacyjnym oraz komunikowane, stosownie do przepisów określających obowiązki informacyjne spółki za pomocą oficjalnych kanałów komunikacji w momencie podjęcia stosownych decyzji — tak na nasze pytania w tej sprawie odpowiedział zespół prasowy Orlenu.

Ten ostatni krok, a więc pozyskanie kapitału na dalszy rozwój, to być albo nie być Azotów w kolejnych latach. Chemiczny koncern swoją działalność opiera przede wszystkim na gazie ziemnym, z którego produkuje nawozy, a ponadto kończy w Puławach budowę elektrociepłowni opalanej węglem. Od 2030 r. będzie jednak musiał się stopniowo zazieleniać, a więc już teraz powinien inwestować w nowe źródła energii i nowe procesy technologiczne. Bez zmniejszenia emisji CO2 Azoty nie będą w stanie konkurować na europejskim rynku.

Źródło: businessinsider.com.pl

Więcej postów

2 Komentarze

  1. Kretyńskie działania polityków doprowadziły Puławskie Azoty na skraj bankructwa.Włączono doskonale prosperującą firmę do grupy w której mniejszy(czytaj gorszy) zarządzał grupą.Skutek był łatwy do przewidzenia,ale chyba o to chodziło.Najlepszemu zakładowi Grupy Azoty grozi bankructwo jak i całej „trupie”.

  2. Aha zapomniałem dodać ,że pierwotną przyczyną kłopotów firmy jest zrezygnowanie z dostaw rosyjskiego gazu w imię cudzych interesów.Idiotów nie sieją,sami się rodzą!!!

Komentowanie jest wyłączone.