Prowadzące działalność armatorską Polskie Linie Oceaniczne są spółką należącą do rządowej Agencji Rozwoju Przemysłu. Za rządów PiS prezesem PLO była Dorota Arciszewska-Mielewczyk, wieloletnia parlamentarzystka PiS. Jej roczna pensja wynosiła 410 tys. zł. Gdy jesienią ponownie weszła do Sejmu zrezygnowała z pracy w zarządzie. Prezesem został wówczas związany z PLO oraz z poprzednią ekipą Krzysztof Adamczyk, a w styczniu 2024 r. Piotr Węcławiak, wieloletni członek rady nadzorczej PLO.
ARP rozpisała konkurs na nowego prezesa, po którym stanowisko objął Wojciech Kodłubański. Salon24, powołując się na nieoficjalne informacje z centrali ARP, napisał, że dostał rekomendację od Polski 2050.
Szybka dymisja po pytaniu „Dlaczego mianowali na prezesa PLO byłego esbeka?”
Kodłubański to przedsiębiorca z Gdyni, jest także wieloletni prezes Towarzystwa Miłośników Gdyni oraz członkek komisji rewizyjnej Krajowej Izby Gospodarczej. Od wielu lat nie była to postać anonimowa.
Eurodeputowany PO Janusz Lewandowski napisał 26 czerwca na X: „Pytanie do władz Agencji Rozwoju Przemysłu. Dlaczego mianowali na prezesa Polskich Linii Oceanicznych byłego esbeka Wojciecha Kodłubańskiego? Skandal!”.
Tego samego dnia z profilu ARP dostał odpowiedź. „Zarówno Wojciech Kodłubański jak i osoba odpowiedzialna za sfałszowanie jego dokumentów zostały już zwolnione. Wspomniane osoby próbowały zaszkodzić wizerunkowi ARP S.A. O sprawie zostały poinformowane odpowiednie służby”.
Dane Kodłubańskiego widnieją w katalogu IPN zawierającym funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa. Od sierpnia 1986 r. do września 1987 r. Kodłubański był młodszym inspektorem w stopniu szeregowego w Wydziale III-1 WUSW w Gdańsku, który zajmował się rozpracowywaniem opozycji na uczelniach.
Wojciech Kodłubański nie skomentował publicznie swojej dymisji oraz doniesień o przeszłości w SB. Nie odpowiedział na prośbę o kontakt, który próbowaliśmy nawiązać za pośrednictwem Towarzystwa Miłośników Gdyni i Krajowej Izby Gospodarczej.
Prezesa ARP Michała Dąbrowskiego zapytaliśmy m.in. o okoliczności ekspresowego zwolnienia prezesa PLO, kwestię sfałszowania dokumentów oraz zawiadomienie odpowiednich służb. Odpowiedzi jeszcze nie otrzymaliśmy.
Dlaczego prezydent Kosiorek wysłała Kodłubańskiego do rady Portu Gdynia?
Kariera 66-letniego Kodłubańskiego ostatnio wyraźnie przyspieszyła. Został nie tylko prezesem PLO. 24 czerwca prezydentka Gdyni Aleksandra Kosiorek nominowała go jako przedstawiciela Gdyni do rady nadzorczej Portu Gdynia w miejsce prawnika Andrzeja Zwary, którego odwołała.
– Nie wiem, za jakie zasługi to dostał, bo raczej nie za doświadczenie – mówi nam jeden z radnych.
O tę nominację Janusz Lewandowski również zapytał publicznie: „Pytanie do A. Kosiorek, prezydent Gdyni – dlaczego w radzie nadzorczej Portu Gdynia zamieniła znanego prawnika na Kodłubańskiego, funkcjonariusza bezpieki w latach 80-tych? I czy jest świadoma zatrutej atmosfery w tym porcie z winy obecnego zarządu?” – napisał.
Prezydent Gdyni nie odniosła się do pytania. Z rejestru jej zarządzeń nie wynika, że zmieniła przedstawiciela miasta w radzie portu.
Lewandowski alarmuje w sprawie „zatrutej atmosfery” w porcie
Janusz Lewandowski pisał później krytycznie o sytuacji w Porcie Gdynia: „Kto by pomyślał, że poprzedni prezes ZP Gdynia (Sadaj) będzie dobrze wspominany a nowy, niby z naszego nadania, zatruł atmosferę w firmie? Czy to normalne, że księgowa wzięta ze SKOK-ów (najgorsza odmiana PiS) będzie wręczała wymówienia porządnym ludziom jako prezent na wakacje?”
W kolejnym wpisie na X rozwinął tę myśl i oznaczył wiceministra infrastruktury Arkadiusza Marchewkę: „Zwykła przyzwoitość nakazywała przywrócenie J. Jarosińskiego jako prezesa ZP Gdynia, bo budował wartość firmy i został po chamsku potraktowany przez PiS. Niestety, mamy zatrutą atmosferę w porcie oraz zwolnienia wręczane przez kadrową PiS przyzwoitym ludziom. Cdn…”
– Pomorze jest regionem, który za swoją niepokorność został mocno dotknięty w ostatnich latach. Dlatego jestem mocno wyczulony na obecnie podejmowane decyzje i związane z nimi nadzieje pokładane w naszym rządzie – mówi „Wyborczej” Janusz Lewandowski.