Morawiecki i Meloni spotkali się w Brukseli 17 czerwca. Z premierem Węgier Viktorem Orbánem mieli rozmawiać o współpracy w nowym europarlamencie. Z polskich i włoskich źródeł dyplomatycznych dowiadujemy się, że Morawiecki nalegał, żeby rząd Meloni nie wydał tzw. agrément Ryszardowi Schnepfowi, doświadczonemu polskiemu dyplomacie, którego rząd Tuska zamierza wysłać do Rzymu jako ambasadora.
Agrément to wstępna zgoda na przyjęcie ambasadora, o której wydanie prosi państwo wysyłające dyplomatę na placówkę. Bez niej nie może on nawet wjechać do kraju, w którym ma pełnić misję.
– Nie spotkałem się z sytuacją, by polityk opozycji wykorzystywał w tak destrukcyjny sposób swoje kontakty międzynarodowe. To sabotaż – mówi nam jeden z polskich dyplomatów znający kulisy sprawy.
Według naszego włoskiego źródła Meloni odmówiła Morawieckiemu, a o sprawie poinformowała swój MSZ i kancelarię prezydenta Sergia Mattarellę, czyli instytucje akredytujące ambasadorów.
– Rzecz rozegrano poufnie, by nie ulegać agresywnym naciskom. Do Polski wysłaliśmy wiadomość, że nie mieszamy się w jej wewnętrzne sprawy i przyjmiemy takiego ambasadora, jakiego nam przyślą – mówi włoski dyplomata.
Agrément wydano pod koniec zeszłego tygodnia. Schnepf odmawia komentarza.
Andrzej Duda nie chce odwoływać ambasadorów mianowanych przez PiS
To jedna z bitew w wojnie o nowych ambasadorów, jaką z rządem toczy Kancelaria Prezydenta. Prezydent Andrzej Duda odmawia odwoływania ambasadorów mianowanych przez PiS (w większości to ludzie bez doświadczeni dyplomatycznego).
O tym, że nie podpisze nominacji dla Schnepfa (byłego wiceministra spraw zagranicznych, ambasadora w Hiszpanii i USA), powiedział publicznie. Schnepf należy bowiem do Konferencji Ambasadorów, stowarzyszenia dyplomatów, którzy krytykowali politykę zagraniczną PiS. Duda oświadczył, że członkowie tej organizacji są „niegodni tytułów ambasadorów, niegodni, by reprezentować Polskę”. Wyciągnął też Schnepfowi przeszłość jego ojca, oficera Ludowego Wojska Polskiego.
Prezydent publicznie dezawuował także kandydaturę senatora Bogdana Klicha na ambasadora w USA. Obwinia go za katastrofę smoleńską, bo Klich był w 2010 r. ministrem obrony.
– Niewielu jest w Polsce ludzi z takimi kontaktami w Waszyngtonie jak Klich. To efekt jego wieloletniej pracy – słyszymy od polskich dyplomatów.
Przeciwko niemu również rozpętano nagonkę. Politycy PiS i urzędnicy prezydenta w rozmowach z politykami Partii Republikańskiej przekonują, że kandydaturę Klicha należy utrącić dla dobra relacji polsko-amerykańskich.
Z naszych informacji wynika, że plan PiS zakłada przeciąganie procedur w Sejmie (każdego kandydata na ambasadora przesłuchuje sejmowa komisja spraw zagranicznych) aż do amerykańskich wyborów, które zdaniem opozycji w cuglach wygra Trump. A wtedy jego otoczenie, przed którym PiS oczerniał Klicha, miałoby poprosić Warszawę o inną kandydaturę.
– Mało realny scenariusz. Nowy szef placówki ma pojechać do Waszyngtonu jeszcze latem – mówi nasze źródło w MSZ.
Sam Klich nie chce sprawy komentować.
W podobny sposób, sięgając po oszczerstwa, ludzie z PiS blokują kandydaturę płk. Piotra Łukaszewicza (byłego ambasadora w Afganistanie) na ambasadora w Kijowie. Ich wysiłki przyniosły efekt, bo prezydent Wołodymyr Zełenski pod koniec kwietnia przyjął listy uwierzytelniające od Jarosława Guzego, którego jeszcze rząd PiS wysłał na placówkę w grudniu 2023 r. Dopiero po przyjęciu przez głowę państwa listów uwierzytelniających ambasador może oficjalnie pełnić misję.
W sprawie Guzego nowy rząd wiosną prosił Kijów „o wstrzemięźliwość”, informując, że przyśle nowego człowieka.
Ukraińcy nie posłuchali. – Rozmawiamy z partnerami. Myślę, że skończy się dobrze – mówi polski dyplomata. Już po zamknięciu papierowego wydania „Wyborczej” udało nam się potwierdzić, że ambasador Guzy odmówił opuszczenia placówki i zaplombował swój gabinet w ambasadzie.
Kto naprawdę sabotuje nowych ambasadorów?
Agrément dla Schnepfa to nie pierwszy przypadek, gdy Morawiecki interweniował w sprawie ambasadorów.
W 2020 r. czeskie media donosiły, że ówczesny polski premier prosił premiera Czech Andreja Babisza, by wymógł na Verze Jourovej, czeskiej wiceprzewodniczącej Komisji Europejskiej, przyjęcie do pracy w jej gabinecie wskazanego przez PiS urzędnika, który by informował partię o jej poczynaniach. Jourova, odpowiedzialna w Komisji za obronę europejskich wartości, sprzeciwiała się bowiem niszczeniu przez PiS rządów prawa. W zamian Morawiecki miał oferować Czechom stanowisko w gabinecie polskiego komisarza rolnictwa Janusza Wojciechowskiego.
Ale według naszych źródeł w sabotowaniu nowych ambasadorów to nie Morawiecki jest rozgrywającym, lecz Marcin Mastalerek, szef gabinetu Dudy, zwany przez współpracowników „wiceprezydentem”.
Mastalerek przekonał Dudę do zerwania zawartego jeszcze w grudniu 2023 r. porozumienia z ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim dotyczącego obsady stanowisk dyplomatycznych. Prezydent chciał, by na placówkach pozostali jego dawni współpracownicy: byli szefowie gabinetu Adam Kwiatkowski (ambasador w Watykanie) i Krzysztof Szczerski (ambasador przy ONZ), były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch (ambasador w Rumunii) i były szef biura polityki międzynarodowej Jakub Kumoch (ambasador w Chinach). Po kilku miesiącach Duda zażyczył sobie prawa do opiniowania kandydatów na ambasadorów i zapowiedział obstrukcję.
Jednak wybrani przez Sikorskiego ludzie i tak pojadą na placówki, tyle że nie jako ambasadorowie, a jako chargés d’affaires.
Z naszych informacji wynika, że Kancelaria Prezydenta jest w kontakcie z mianowanymi za czasów PiS ambasadorami, którym Sikorski nakazał powrót do kraju. Część odwołanych towarzyszyła w maju prezydenckiej delegacji podczas obchodów bitwy pod Monte Cassino; rozmawiano tam, jak pokrzyżować plany MSZ.
– Minister Sikorski chciał wszystko załatwić w cywilizowany sposób. Wymianę ambasadorów zapowiedział z wyprzedzeniem, chciał dać ludziom czas, by przygotowali powrót, by ich dzieci skończyły rok szkolny. Jego gest nie został doceniony – mówi nasz rozmówca z polskiego MSZ.
Anna Maria Anders opuściła Watykan, ale nadal uważa się za ambasadorkę RP
Dyplomaci z nadania PiS koordynują na WhatsAppie ignorowanie poleceń centrali. Odwoływani dyplomaci w co najmniej kilku stolicach odmawiali złożenia wniosków o agrément dla następcy lub je opóźniali.
Wniosku nie wysłała placówka w Irlandii, w Berlinie wysłano go z opóźnieniem i po interwencjach z Warszawy. Wbrew poleceniu odchodząca ambasador w Rzymie Anna Maria Anders również nie przygotowała sukcesji. Wniosek do włoskiego MSZ wysłała dopiero jej zastępczyni, gdy Anders opuściła placówkę.
– Najwyraźniej wydaje im się, że z pomocą prezydenta zdołają jeszcze sprawę odkręcić i pozostaną za granicą – mówi nasze źródło w polskiej dyplomacji.
Anders oświadczyła w prawicowych mediach, że nadal jest ambasadorką RP, mimo że rozwiązała umowę o pracę z MSZ za porozumieniem stron i odeszła ze służby dyplomatycznej.
Co gorsza, zagraniczne stolice, widząc konflikt między MSZ a Kancelarią Prezydenta, dla świętego spokoju nie opowiadają się po żadnej ze stron. W wielu przypadkach wydawanie agrément dla nowych ambasadorów jest odwlekane.
Za chwilę zgrzyt w Armenii
Szykuje się kolejny zgrzyt. Przygotowana jest wizyta Andrzeja Dudy w Armenii, gdzie będzie go witać ambasador Piotr Skwieciński. Ma on wkrótce zostać odwołany. Przybycie Dudy da władzom armeńskim do zrozumienia, że jego ambasadorem jest Skwieciński.