Belgijska policja wydała nawet dramatyczne ostrzeżenie dla kibiców we Frankfurcie:
Zażywanie twardych narkotyków na ulicy jest czymś normalnym. Przechodnie są nękani, narkomani żądają pieniędzy. Nie jest tam bezpiecznie.
Zagraniczne gazety od tygodni ostrzegają przed okolicami dworca kolejowego, nazywając je „Zombieland” i „piekłem”. Jednak władze miasta, zamiast oczyścić Frankfurt z narkomanii, poniosły całkowitą porażkę.
Setki narkomanów na chodnikach
Północnoafrykańscy dilerzy ucztują na każdym rogu ulicy, nękając przechodniów, próbując sprzedać crack, kokainę i inne narkotyki. Setki narkomanów leżą na chodnikach, wstrzykując i paląc narkotyki na oczach wszystkich.
Co gorsza, Zieloni we władzach miasta aktywnie zapobiegają rozwiązaniu tego problemu. Nawet Carsten Knop, redaktor naczelny szacownej gazety „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, skarży się w swoim felietonie, „że zaostrzenie polityki bezpieczeństwa jest głównie uniemożliwiane przez Zielonych, i to nie tylko w okolicy dworca kolejowego we Frankfurcie”.
Najgorsze narkotykowe piekło Europy
Kiedy tylko pierwsi kibice wychodzą z głównego dworca kolejowego, ich oczom ukazuje się najgorsze narkotykowe piekło Europy.
— Hasło Mistrzostw Świata w 2006 r. w Niemczech brzmiało „Świat w gościnie u swoich przyjaciół”. Teraz Europa jest w gościnie u dilerów i narkomanów. Przez frankfurckich Zielonych zamiast sceny kibicowskiej na piłkarskim Euro mamy scenę cracku — załamuje się w rozmowie z BILD dr Stefan Haas, poseł do parlamentu Hesji.
Brud przed sklepami sięga kostek, ulice są zaśmiecone, choć — pod ochroną policji — sprząta się je kilka razy dziennie. Jednak narkomani wciąż tam są i nie są zwalczani.
Straż miejska i codziennie patroluje okolice dworca kolejowego. Jednak przy 300 dilerach i blisko 5 tys. narkomanów ich praca ma co najwyżej symboliczne skutki. Właściciel sklepu nieopodal dworca mówi BILD:
Jeśli policja przyjeżdża na jedną ulicę, oni po prostu przenoszą się na inną. Problem pozostaje.
„Hańba dla tego bogatego miasta”
Peter Postleb, ekspert do spraw bezpieczeństwa i były doradca burmistrza Frankfurtu, jest zdumiony, że nic się nie poprawiło przed Mistrzostwami Europy.
— To, co obecnie dzieje się w okolicy dworca kolejowego, jest hańbą dla tego bogatego miasta! Osoby odpowiedzialne w ratuszu przez lata pozwalały tej dzielnicy niszczeć! — wścieka się.
Jedyne poważne działania podjęte przez lokalną koalicję socjaldemokratów i Zielonych z okazji Mistrzostw Europy to kolorowo pomalowane ulice, skrzynki na kwiaty i dwie zielone budki zasilane ogniwami słonecznymi.
— Zieloni ponoszą odpowiedzialność za tę dzielnicę wstydu przez swoje konsekwentne ignorowanie rzeczywistości. Zmiany nazw i malowanie ulic są symbolem polityki narkotykowej Zielonych we Frankfurcie — podsumowuje poseł Naas.