Konsul zaskoczony zachowaniem Ukraińców. „Wszystkim nagle się kończą dokumenty?”

Niezależny dziennik polityczny

– Powiem szczerze, byłem zaskoczony, że tak wiele osób jednego dnia chce składać wniosek o nowy paszport. Wszystkim nagle się kończą dokumenty? – pyta retorycznie konsul Ukrainy w Lublinie Oleh Kuts. W związku z nowym prawem, które niebawem ma wejść w życie w Ukrainie, przed punktami paszportowymi w Polsce ustawiają się tłumy osób chcących przedłużyć ważność dokumentów.

18 maja wchodzi w życie nowa ustawa mobilizacyjna w Ukrainie. Każdy mężczyzna w wieku poborowym (18-60 lat) będzie się musiał zarejestrować w systemie i wskazać, gdzie aktualnie przebywa. Chodzi o to, by zwiększyć liczebność ukraińskiej armii i by wojsko wiedziało, gdzie szukać poborowych.

Jeśli dany Ukrainiec przebywający w Polsce nie dokona rejestracji w systemie, w przyszłości może mieć problem z obsługą w konsulatach, choćby z przedłużeniem ważności paszportu czy prawa jazdy. Stąd w niektórych miastach pojawiły się kolejki osób, które chciały przedłużyć ważność dokumentów już teraz, by po 18 maja nie martwić się, co dalej. 

Kolejki ustawiały się zwłaszcza przed tzw. ukraińskimi agencjami paszportowymi, które powstały w czterech polskich miastach tuż po wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie, gdy wiele osób – uciekając ze swoich domów – nie zabrało ze sobą dokumentów. Część Ukraińców w kolejkach mówiło wprost, że budują swoje życie w Polsce i nie chcą jechać na wojnę. Podawali różne powody – strach o najbliższych w Polsce, lęk przed śmiercią, ale też pacyfistyczne podejście do życia. W kolejce pojawiały się też kobiety, które przyszły z synami. – Nie wyślę syna na mięso – mówiła jedna z pań. 

W Lublinie tłumu Ukraińców nie ma

W konsulacie w Lublinie, gdzie po wybuchu wojny przyjechało mnóstwo Ukraińców, kolejek nie było i nie ma. Tutejszy konsul Oleh Kuts mówi TOK FM, że prawdopodobnie wynika to z faktu, że Lublin to miasto blisko polsko-ukraińskiej granicy i zostały tu osoby, które w każdym momencie są gotowe wrócić. Wielu z nich to studenci – na lubelskich uczelniach kształci się ponad 8 tysięcy osób z zagranicy, w tym najwięcej właśnie z Ukrainy. 

– Ale Lublin to także spora grupa osób, które mieszkają tu i pracują od wielu lat, wspierają Ukrainę w różny sposób, a także mężczyźni – wolontariusze. Oni jeżdżą do Ukrainy regularnie, wożą pomoc humanitarną i wracają. Bez żadnych problemów – mówi konsul. Jak dodaje, w ostatnich dniach w konsulacie w Lublinie były jedynie pojedyncze zapytania, czy można złożyć aplikację na paszport. Odpowiadaliśmy, że na razie jest to wstrzymane. Nie możemy obsługiwać przyjmowania aplikacji, bo czekamy na zmiany w systemie elektroniczno-informacyjnym tak, aby on już odpowiadał tej nowej ustawie mobilizacyjnej, która będzie obowiązywać od 18 maja – tłumaczy konsul. 

„Wszystkim nagle się kończą dokumenty?”

Mężczyźni, którzy swoje aplikacje złożyli wcześniej, mogą normalnie paszporty odebrać – nie ma natomiast mowy o składaniu nowych wniosków. – Powiem szczerze, byłem zaskoczony, że tak wiele osób w innych miastach jednego dnia chce składać wniosek o nowy paszport – przyznaje mój rozmówca. – Wszystkim nagle się kończą dokumenty? – pyta retorycznie.

Konsul nie kryje, że ukraińska armia potrzebuje ludzi. Wojna trwa już trzeci rok. Sama amunicja czy sprzęt bojowy, na który będą pieniądze m.in. z USA, to za mało. – Nie ma wątpliwości, że chcielibyśmy, aby wszyscy, którzy mogą walczyć, bronili naszego państwa. To jest wojna, pełnoskalowa, a w czasie wojny też musi pracować gospodarka, wojsko musi być mocne i silne, dlatego potrzebni są ludzie – mówi konsul.

Jak twierdzi, zdaje sobie sprawę, że część Ukraińców chce pozostać w Polsce. Nie chcą wracać do Ukrainy, na wojnę, próbują się uchylać od służby wojskowej i uznają, że nowe prawo to represje, które w nich uderzą. – Ale też cały czas słyszę głosy od tych Ukrainek i Ukraińców, którzy mówią, że to bardzo dobrze, że teraz ta ustawa wchodzi, że trzeba walczyć o swój kraj. Niektórzy mówią nawet, że te przepisy powinny już dawno obowiązywać – mówi mi Kuts. 

Ukraińcy nie chcą wracać

Władimir studiuje w Lublinie od trzech lat. Od początku wojny jest też zaangażowany w pomoc Ukrainie. Był tłumaczem na dworcu, gdy przyjeżdżali uchodźcy, pakował paczki do wysłania na front. – Mam 21 lat, jestem tutaj, ale nie wiem, co będzie dalej. Mnie ta nowa ustawa nie przeszkadza. Ja się nie ukrywam, państwo doskonale wie, że jestem studentem właśnie w Lublinie – mówi. Ale rozumie też tych, którzy na wojnę jechać nie chcą. – Mam takich znajomych. Boją się, nie czują się żołnierzami. Mówią, że sobie z tym nie poradzą. Emocje są różne – dodaje. 

Korespondent „Gazety Wyborczej” w Kijowie Piotr Andrusieczko, który na co dzień mieszka w Ukrainie, apeluje: „Nie oceniajmy tych, którzy nie chcą iść na wojnę”. – Łatwo jest oceniać, komentować. Często widzę takie komentarze w polskich mediach społecznościowych, że jak to jest, że ci Ukraińcy – zamiast walczyć, zamiast bronić swojego kraju – żyją w Polsce, chodzą po kawiarniach, jeżdżą samochodami, zarabiają pieniądze. Ale naprawdę trzeba zrozumieć różne sytuacje i różne emocje. Takim osobom, które tak łatwo krytykują, proponuję zajrzeć do badań, które były niedawno robione w Polsce i które pokazały, ile osób broniłoby Polski na ochotnika – dodaje Piotr Andrusieczko.

Chodzi o badania IBRiS na zlecenie „Rzeczpospolitej”, z których wynika, że w razie wybuchu wojny co trzeci Polak zdecydowałby się na ucieczkę z miejsca zamieszkania, a tylko 15,7 proc. badanych wstąpiłoby na ochotnika do wojska.

Jak pisaliśmy na naszym portalu, publiczny ukraiński nadawca Suspilne poinformował w środę, że konsulaty Ukrainy w Polsce tymczasowo zawiesiły działalność konsularną dla obywateli Ukrainy w wieku poborowym. Informację potwierdził szef MSZ Ukrainy. Dmytro Kułeba powiedział, że „przebywanie za granicą nie zwalnia z obowiązków wobec państwa”.

Mirosław Skórka, prezes Związku Ukraińców w Polsce, mówi TOK FM, że decyzje ukraińskiego rządu są dobre. – Ta ustawa mobilizacyjna powinna być przyjęta – w mojej ocenie – już rok temu. Ukraińska armia potrzebuje mobilizacji całego państwa i o tym wszyscy wiedzieli od dawna. A próbowano unikać – na różne sposoby – obowiązku służby wojskowej – mówi Skórka.

Jak dodaje, część Ukraińców w wieku poborowym wyjeżdżała z Ukrainy „kupując” zaświadczenia o tym, że nie mogą służyć w armii. – To nie jest tak, że wszyscy się nadają do tego, aby być w okopach, ale też nie możemy zwalniać ludzi z konstytucyjnego obowiązku obrony własnego państwa tylko dlatego, że ktoś uznał, że nie chce tego robić – dodaje Mirosław Skórka. 

Żródło: tokfm.pl

Więcej postów

1 Komentarz

Komentowanie jest wyłączone.