Unia Europejska chce uregulować proces przygotowania samolotów do lotu oraz całą jego obsługę, która odbywa się na ziemi. Handling ma mieć kodeks już na początku 2025 roku. To może podnieść ceny w branży, ale jest szansa, że wyeliminuje też wiele spornych kwestii.
- Do tej pory branża handlingowa, czyli naziemnej obsługi samolotów, w całej Europie sama się regulowała. – Poziom naszych wskaźników bezpieczeństwa jest na wysokim poziomie od lat. W praktyce oznacza to, że ta samokontrola jest bezpieczna i dobra dla operacji lotniczych, a w konsekwencji dla pasażerów – przekonuje Piotr Rotmański, prezes firmy Welcome Airport Services, która jest jednym z liderów na tym rynku w Polsce.
- Wprowadzenie regulacji Agencji Unii Europejskiej ds. Bezpieczeństwa Lotniczego (EASA) powinno prowadzić do ujednolicania audytów, a co za tym idzie – zmniejszenia ich liczby. – W projekcie pojawia się obowiązek „potwierdzania” posiadanych kompetencji certyfikatami, który będzie na pewno wiązał się z dodatkowymi kosztami – mówi Robert Makowski, dyrektor handlowy Portu Lotniczego w Łodzi.
- – Wszelka regulacja, która spowoduje, że ten rynek będzie bardziej fair (w relacjach linia lotnicza-agent handligowy – przyp. red.), jest dobra – argumentuje Andrzej Kobielski, wiceprezes ds. handlowych Enter Air. Linie chcą mieć większy wpływ na stawki i zapisy umów, które zwiększą odpowiedzialność za jakość świadczonych usług.
- Polska branża handlingowa oraz przedstawiciele wybranych portów lotniczych opracowują obecnie wspólne stanowisko w sprawie propozycji regulacji przedstawionych przez UE. W połowie kwietnia w Warszawie ma dojść do spotkania, w trakcie którego nad zmianami będą debatowały wszystkie zainteresowane strony. Będzie też reprezentacja EASA.
Handling, czyli obsługa naziemna statku powietrznego, jest jednym z najważniejszych elementów gwarantujących bezpieczne oraz sprawne przygotowanie pasażerów, przesyłek lotniczych oraz samolotów do podróży. Do tej pory ten segment sektora sam się regulował. I to w całej Europie.
Agencja Unii Europejskiej ds. Bezpieczeństwa Lotniczego (EASA) do końca tego roku zamierza jednak uregulować zasady takich usług w lotnictwie jak: obsługa pasażerów przy odprawie oraz ich bagażu, obsługa samolotów na płytach postojowych (m.in. zaopatrzenie w prąd i inne media), obsługa lotniczego frachtu, odladzanie maszyn czy zasady sprzedaży biletów. Generalnie wszystko, co dzieje się z samolotami i pasażerami, a co nie dotyczy tankowania paliwa czy technicznej obsługi samolotów.
Przez długie lata to linie lotnicze same sobie świadczyły tego typu usługi – dbały o przegląd stanu technicznego samolotu, zajmowały się bagażami i obsługą podróżnych już w terminalach. Był to tzw. self handling. W praktyce wyglądało to tak, że np. pracownicy Lufthansy byli odpowiedzialni za samoloty tego przewoźnika.
Potem, gdy rozrastały się siatki połączeń i niemożliwe było świadczenie usług na wewnętrzne potrzeby rynek – nawet przy pomocy pracowników partnerskich linii lotniczych – „zagospodarowały” zewnętrzne przedsiębiorstwa.
– Co ważne: takie firmy jak nasza obsługują statki powietrzne według standardów danej linii lotniczej. Dostosowujemy się do różnych wytycznych, które stosują LOT, Lufthansa czy Emirates. Agenci handlingowi podlegają zatem wewnętrznym regulacjom tych firm czy wytycznym zrzeszenia przewoźników lotniczych, np. IATA, a nie prawu krajowemu. Unia Europejska zleciła obecnie EASA, by dokonała regulacji tego rynku. Nasz sektor ma działać według jednego, unijnego wzorca – obrazuje sytuację Piotr Rotmański, prezes firmy Welcome Airport Services.
Ujednolicenie rynku, które doprowadzi do wolnej amerykanki? „Diabeł tkwi w szczegółach”
Głównym argumentem EASA, by uregulować pracę handlerów, jest zmniejszenie liczby audytów, które obecnie muszą przeprowadzać linie lotnicze w firmach świadczących tego typu usługi na ich rzecz. Agenci handlingowi rokrocznie kontrolowani są kilkadziesiąt razy.
Wprowadzenie regulacji EASA ma ujednolicić audyty, a co za tym idzie – zmniejszyć ich liczbę.
Łódzkie lotnisko, jak większość mniejszych portów w Polsce, samo organizuje sobie handling, by ograniczyć koszty.
– We wspomnianym projekcie pojawia się obowiązek „potwierdzania” posiadanych kompetencji certyfikatami, który będzie na pewno wiązał się z dodatkowymi kosztami. Obawiamy się też, że – pomimo wprowadzenia tej jednej z głównych „wartości dodanych” całej regulacji – wiele linii lotniczych nie będzie polegało tylko na audytach prowadzonych przez krajowych regulatorów. Doskonałym przykładem jest obecny proces obsługi materiałów niebezpiecznych. Pomimo tego, że jesteśmy cyklicznie audytowani z tego zakresu przez Urząd Lotnictwa Cywilnego, większość linii lotniczych i tak co roku dokonuje swojego audytu, bo to na przewoźniku finalnie spoczywa odpowiedzialność za bezpieczeństwo pasażerów, towaru i załóg – dodaje Robert Makowski, dyrektor handlowy Portu Lotniczego w Łodzi.
Oznaczać to może, że zamiast zmniejszyć liczbę kontroli EASA, spowoduje skokowy ich wzrost.
– Diabeł, niestety, tkwi w szczegółach. Wczytując się w propozycję przepisów EASA, widzimy, że sporo obszarów pozostanie bez jakichkolwiek regulacji. Takim najbardziej dobitnym przykładem jest choćby procedura odladzania samolotów. Tu nie ustanowi się żadnych narzuconych norm, czyli będziemy działać według stosowanych dotychczas praktyk. Wniosek jest taki, że oprócz jednego audytu, który na terenie Polski będzie robił Urząd Lotnictwa Cywilnego, linie lotnicze będą musiały część usług i tak audytować na własną rękę, by zweryfikować ich jakość. Kontroli więc nie ubędzie, a całość stanie się mniej przejrzysta dla uczestników tego rynku – przekonuje prezes Piotr Rotmański z firmy Welcome Airport Services, jednego z liderów na tym rynku w Polsce.
Z branżowych informacji wynika, że duże podmioty świadczące usługi handlingowe, takie jak Dnata, Swissport czy Menzis, podchodzą entuzjastycznie do nowych pomysłów.
– Jednak z naszych rozmów z zaprzyjaźnionymi firmami również spoza Polski wynika, że prezentują one już nie tak optymistyczne stanowisko, podchodząc do tematu podobnie jak i my, bojąc się swego rodzaju „przeregulowania” rynku. Oczywiście idealnie byłoby, jakby regulator zorganizował spotkania dotyczące nowych regulacji przed ich wprowadzeniem, przedstawił prostą mapę drogową ich wprowadzenia, a wszystkie wytyczne opisane zostałyby w jasnych i klarownych punktach – apeluje Robert Makowski.
Poczucie bezpieczeństwa – linie lotnicze będą miały interes we wprowadzeniu nowych przepisów
Zupełnie inne podejście mają szefowie linii lotniczych, z którymi rozmawialiśmy. Przewoźnicy od dłuższego czasu zabiegali m.in. w Międzynarodowym Zrzeszeniu Przewoźników (IATA), by pracę agentów handlingowych… ucywilizować.
– W regulaminach IATA są zapisy, które zwalniają agenta handlingowego od istotnej części odpowiedzialności za wyrządzone szkody. Wyjątkiem są tzw. szkody bezpośrednie, czyli np. uszkodzenie samolotu sprzętem takiej firmy, które uniemożliwiają dalsze wykonywanie lotu. Wszystkie pozostałe koszty, których pokrycia można by się domagać z powództwa cywilnego, nie są obecnie możliwe do wyegzekwowania – mówi Andrzej Kobielski, wiceprezes ds. handlowych Enter Air.
Pod względem liczby pasażerów Enter Air jest czwartą linią w Polsce i zarazem największym u nas przewoźnikiem czarterowym, który operuje z i na lotniska większości krajów w Unii Europejskiej. To w zagranicznych portach zdarzały się im kosztowne incydenty…
– Agent handlingowy w Manchesterze nie miał załogi, by odstawić schody od naszego samolotu, który miał już ludzi na pokładzie i był gotowy do lotu. One stały przez półtorej godziny… Złapaliśmy opóźnienie, za które – w tym finansowo – obarczali nas nasi pasażerowie – opowiada Andrzej Kobielski.
Dlatego wiceprezes linii, nawet biorąc pod uwagę możliwość podwyżek usług w branży, opowiada się za uregulowaniem tego segmentu lotnictwa.
– Wszelka regulacja, która spowoduje, że ów rynek będzie bardziej fair (w relacjach linia lotnicza – agent handlingowy – przyp. red.), jest dobra. Będziemy mieli większy wpływ na to, jakie będą stawki; na kształt umów z agentami, które będą zwiększały ich odpowiedzialność za jakość świadczonych usług – dodaje.
W połowie kwietnia spotkanie całej branży handlingowej z unijnymi urzędnikami w Warszawie
Polska branża handlingowa oraz przedstawiciele wybranych portów lotniczych opracowują obecnie wspólne stanowisko w sprawie propozycji regulacji przedstawionych przez UE.
16 kwietnia w Warszawie ma dojść do spotkania, kiedy to nad ich zmianami będą debatowały wszystkie zainteresowane strony. Będzie też reprezentacja EASA.
– Zawsze jesteśmy otwarci na negocjacje i kompromisy – zapewnia WNP PL Robert Makowski, dyrektor handlowy Portu Lotniczego w Łodzi.
Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że firmy handlingowe nie będą chciały zgodzić się na niemal pełny nadzór ich działalności przez urzędników, uważając, że da im to prawo ingerowania w wewnętrzne sprawy przedsiębiorstw – przy jednoczesnym podwyższeniu kosztów ich działalności.
Źródło: wnp.pl