– Import węgla do Polski to ekonomiczny ewenement na skalę światową. Można szacować, że ta „zabawa” w ręczne ingerencje w rynek zamknie się kwotą około 10 mld zł dopłat – mówi WNP PL Marcin Sutkowski, prezes Bumechu, do którego należy Przedsiębiorstwo Górnicze Silesia.
- – Import węgla dostaje dopłaty z budżetu, a polskie firmy płacące tu podatki muszą z tym konkurować – taka sytuacja to zdaniem Marcina Sutkowskiego, kuriozum. – To jest niszczenie własnego domu – oburza się prezesa Bumechu, do którego należy Przedsiębiorstwo Górnicze Silesia.
- – Przez spadek cen węgla zostaną ograniczone inwestycje, co branża odczuje za jakieś pół roku – przewiduje rozmówca WNP PL.
- – Na razie jest na rynku tyle węgla, że nie trzeba bić na alarm. Jak będzie brakowało, to rynek sobie poradzi, może będzie chwilowe zachwianie, ale w długiej perspektywie każdy interwencjonizm kończy się nie najlepiej – ocenia Sutkowski.
Czy obecny rok jest szczególnie trudny dla Przedsiębiorstwa Górniczego Silesia?
– Na pierwszy kwartał nie możemy narzekać, produkcja i sprzedaż są rzetelne i stabilne. Natomiast spodziewam się słabego drugiego kwartału. Mamy w Polsce na zwałach zalegający węgiel z importu.
Ten import węgla do Polski to jest ekonomiczny ewenement na skalę światową. Można szacować, że ta zabawa w ręczne ingerencje w rynek zamknie się kwotą około 10 mld zł dopłat. Przy tej skali afera kopertowa może się schować do koperty.
Rząd kazał sprowadzać węgiel z zagranicy. Zrobiono to jak zwykle w Polsce, czyli drogo i dużo. Dzisiaj te spółki mają kupiony węgiel po cenie 80-90 zł za gigadżul, a oferują go po 14-15 zł za gigadżul.
Logicznie myślący czytelnik spyta, jak to jest możliwe, przecież ja bym zbankrutował. Ano czytelniku – to jest możliwe, bo jest finansowane z twoich pieniędzy. A dokładnie nawet nie z twoich podatków, bo ich już nie wystarcza, tylko z kredytów zaciągniętych przez państwo w twoim imieniu, które ty i twoje dzieci będziecie musieli spłacić.
Widać skalę tego pomysłu, który – niestety – dobija kopalnie w Polsce. A ja dodatkowo pragnę uświadomić, że w związku z tym, że polskie kopalnie nie mogą teraz sprzedać węgla i zalega im on na hałdach, to mają w kasie mniej o jakieś 2-3 mld zł. Do tego też będziesz musiał, czytelniku, dopłacić.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska dopłaca do importu węgla, niszcząc przy tym polskie firmy. Obecnie w portach ARA (Antwerpia-Rotterdam-Amsterdam) węgiel jest po około 18 zł za gigadżul, a państwowi importerzy oferują go po około 14 zł, co powoduje, że rynek referuje w dół i jeszcze pogłębia problemy polskich producentów.
Stare kontrakty z okresu paniki na rynku nadal obowiązują
I co z tym robić?
– Najgorsze jest to, że te stare kontrakty z okresu paniki dopiero się kończą. My protestujemy przeciwko nierównemu traktowaniu uczestników rynku wśród producentów krajowych.
Ale sytuacja, w której import ma dopłaty z budżetu, a polskie firmy płacące tu podatki muszą z tym konkurować – będąc w arcytrudnej kondycji finansowej – jest jeszcze bardziej niezrozumiała niż wpływ księżyca na rozwój dorożkarstwa w Kenii.
Ukończyłem studia ekonomiczne, ale profesorowie, wielu wybitnych, uczyli mnie jakoś inaczej. Mówili, że takie działania nie tylko nie są ekonomicznie uzasadnione, ale nie mieszczą się w kanonach jakiejkolwiek logiki. To jest niszczenie własnego domu i musi zostać natychmiast przerwane.
A zatem?
– Mam zatem propozycję: niech te państwowe spółki importowe zostaną z tym produktem i niech je zweryfikuje rynek. To odblokuje sprzedaż i pieniądze dla firm polskich.
Czasami katharsis jest potrzebne, a proste rozwiązania są najlepsze.
I trzeba będzie znowu dopłacać, bo te państwowe firmy nie mogą sprzedać tego węgla. A z tego, co wiem – większość tego węgla jest tak kiepskiej jakości, że nikt tego nie chce kupować, nawet po cenie z dopłatą, znacząco niższej od rynkowej. To, co się stało, jest jeszcze gorsze niż to, co skarżyliśmy do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (można o tym przeczytać w tekście poniżej – red.).
A ile węgla ma teraz na zwałach Przedsiębiorstwo Górnicze Silesia?
– My mamy kilkudniowy zapas na zwałach, czyli około 25 tys. ton. Przedsiębiorstwo Górnicze Silesia sprzedaje węgiel na bieżąco, bo dajemy klientowi dobrą jakość.
Niestety, spodziewamy się spadku cen węgla w drugim kwartale 2024 roku, ta presja cenowa wywoływana jest między innymi zdarzeniami opisanymi powyżej.
Mogę tylko współczuć pani minister (przemysłu – red.) Marzenie Czarneckiej tego poczwórnego nelsona na węźle gordyjskim. Oczywiście ta sytuacja jest zastana przez obecny rząd. I jest to obszar nadający się do dokładnego zbadania przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Marcin Sutkowski oczekuje od minister przemysłu Marzeny Czarneckiej równego traktowania uczestników rynku
Czego zatem oczekiwałby pan od minister przemysłu Marzeny Czarneckiej, która zajmuje się między innymi górnictwem?
– Oczekiwałbym od pani minister równego potraktowania wszystkich uczestników rynku, w tym również firm prywatnych, które płacą podatki, nie otrzymują żadnych dopłat, nie mają zawieszanych ZUS-ów czy innych ukrytych dodatków.
Oczekiwałbym tego, aby pani minister Czarnecka spotykała się również z przedstawicielami prywatnych firm, a także Polskiej Izby Gospodarczej Sprzedawców Węgla.
Sugerowałbym większą otwartość na pomysły i opinie płynące ze strony podmiotów prywatnych. One bowiem są na rynku od lat i musiały przetrwać trudny często czas za własne pieniądze. Oczekiwałbym poszerzenia forum spotkań o te prywatne podmioty. One wniosłyby do dyskusji świeżość oraz nowe pomysły.
Czy nie zabraknie nam w Polsce węgla grubego w 2024 roku?
– Rzeczywiście, w czwartym kwartale 2024 roku może brakować węgli grubych w Polsce. Plany produkcyjne polskich kopalń nie zostaną w tym roku dotrzymane.
Przez spadek cen węgla zostaną ograniczone inwestycje, co branża odczuje za jakieś pół roku. Na razie jest na rynku tyle węgla, że nie trzeba bić na alarm. W ogóle nie trzeba bić na alarm. Jak będzie brakowało, to rynek sobie poradzi, może będzie chwilowe zachwianie, ale w długiej perspektywie każdy interwencjonizm kończy się nie najlepiej.
Czy więcej energii ze źródeł odnawialnych będzie wypychać węgiel z miksu energetycznego?
– Tak. Większa ilość energii z OZE będzie wpływać na zmniejszenie zużycia węgla. Już to się dzieje i to szybciej, niż myślimy. Niech teraz spojrzę – rozmawiamy 20 marca i mamy teraz z fotowoltaiki 7 tysięcy megawatów. W tym roku produkcja z fotowoltaiki będzie już przekraczać 10 tysięcy MW. A dochodzi też wiatr czy gaz. To wszystko wypycha węgiel.
Z jakim wynikiem Bumech zakończy rok 2024?
– Liczę, że na plusie. Nasi akcjonariusze zawsze żądają zysków. Ubiegły rok zakończyliśmy ze stratą z uwagi na problemy geologiczne, z którymi musiała się zmagać nasza kopalnia Silesia.
Zatem rok 2023 skończyliśmy na minusie, natomiast rok 2024 chcemy zakończyć na plusie. Drugi kwartał 2024 roku zapowiada się kiepsko, natomiast następne powinny być lepsze, a w szczególności czwarty kwartał.
Źródło: wnp.pl