Protesty rolników dobijają kluczową dla gospodarki branżę. „To katastrofa”

Niezależny dziennik polityczny

Blokady prowadzone przez rolników na drogach w całym kraju negatywnie odbijają się na działalności firm transportowych. Najgorzej mają firmy zlokalizowane w zachodniej Polsce.

  • Nawet drobne opóźnienie może sprawić, że nie dowieziemy naszych zobowiązań – mówi Ellina Lolis z Maszoński Logistic, dodając, że akcja rolników jest w firmie traktowana bardzo poważnie.
  • Ominięcie blokad wiąże się z wydłużeniem trasy przejazdu i dodatkowymi kosztami. Żaden klient nie zapłaci nam za to, że musimy nadłożyć drogi. Ceny nie uwzględniają objazdów – mówi Maciej Zwyrtek, dyrektor handlowy Kuźnia Trans.
  • Na forach kierowców nie brakuje opisów sytuacji na drogach. Do jednego z centrów logistycznych dużej sieci handlowej nie dojechało 60 proc. planowanych dostaw. – Może ktoś się w końcu obudzi, bo żarty się skończyły – komentuje autor wpisu.
  • Na razie rząd Donalda Tuska podpisał z rolnikami porozumienie. Czy jednak to zakończy protesty, które biją w branżę transportową, będącą krwioobiegiem polskiej gospodarki?

– To katastrofa – mówi nam Ellina Lolis, dyrektor zarządzający Maszoński Logistic, dużej firmy transportowej z Sulęcina, 50 km od granicy z Niemcami i blokowanego przez rolników przejścia w Świecku. – Nasze auta nie mają jak wyjechać – mówi.

Żaden klient nie zapłaci za to, że przewoźnik nadłoży drogi

Maszoński Logistic to firma, która 99 proc. klientów ma w Europie Zachodniej, wykonując tam przewozy kabotażowe (w jednym kraju) i cross-trade (między dwoma i więcej krajami). Bezpośrednio rolnicze blokady w Polsce nie utrudniają jej transportu towarów, ale nie pozwalają na płynne zarządzanie flotą. Pakiet mobilności obowiązujący w Unii Europejskiej od kilku lat nakazuje bowiem regularne, co osiem tygodni, powroty aut do bazy. To formalność, ale wymagana. Auta wracają też do Polski na okresowe przeglądy. Potem jednak powinny wyjechać do pracy na Zachód.

Teraz nie jest to proste. Trzeba szukać dróg, przez które przejazd jest wolny. Są nawet problemy z wymianą kierowców. Do czekających na Zachodzie samochodów trzeba ich przecież dowieźć. A liczy się niemal każda minuta. Część kontraktów przewiduje odbiór ładunków bezpośrednio z produkcji.

– Nawet drobne opóźnienie może sprawić, że nie dowieziemy naszych zobowiązań – mówi Ellina Lolis, dodając, że problem przejezdności dróg jest w firmie traktowany bardzo poważnie.

Tak samo jest w firmie Kuźnia Trans, która ma siedzibę w Mikołowie na Górnym Śląsku. Wcześnie udawało się jej uciekać przed blokadami kierując jadące na Zachód samochody przez Olszynę lub Jędrzychowice. Dzięki lokalizacji na południu kraju w firmie wybierano także objazd przez Czechy.

– Blokowanie ruchu na drogach jest dla nas na pewno uciążliwe. Ominięcie blokad wiąże się z wydłużeniem trasy przejazdu i dodatkowymi kosztami. Żaden klient nie zapłaci nam za to, że musimy nadłożyć drogi. Ceny nie uwzględniają objazdów – mówi Maciej Zwyrtek, dyrektor handlowy Kuźnia Trans.

Być może jeszcze dwa lat temu branża mogłaby uzyskać dodatkowe pieniądze w wyniku negocjacji z klientami, ale teraz jej pozycja jest na to za słaba. Dekoniunktura w Europie sprawia, że towarów do wożenia jest mniej. Na razie trudno szacować, jakie straty poniesie, ale w raportach dziennych widać już dodatkowe koszty spowodowane nadkładaniem dystansu.

Samochody Kuźnia Trans zawsze starają się znaleźć objazd, aby nie stać w korku przed blokadą. Kierowcy otrzymują odpowiednie dyspozycje. W firmach transportu drogowego planowanie trasy to rzecz normalna, szczególnie w przypadku dostaw just-in-time. Bierze się pod uwagę prace drogowe, miejsca powstawanie zatorów, nawet korki powodowane przez kolizje. Nieraz o wariancie trasy decyduje się w ostatnim momencie. W przypadku protestu rolników problem jest spontaniczny – ze względu na charakter blokad – a w środę dodatkowym negatywnym czynnikiem była skala akcji.

– Wystarczy, że przejazd trasy zajmie 2-3 godziny dłużej niż standardowo i już można wypaść z okna czasowego przeznaczonego na załadunek lub rozładunek. To z kolei spowoduje, że nie odbierzemy kolejnego transportu. I może się to ciągnąć przez kolejne dni. Często jest to nie do odrobienia – mówi Maciej Zwyrtek.

Branża transportu drogowego apeluje do protestujących

O zmianę formy protestu zwróciło się do rolników Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych.

– Zatrzymanie całego kraju i wszystkich szlaków przez długi czas przysparza kłopotów całej gospodarce, w tym także transportowi. Blokowanie przewozów drogowych, ergo – dopływów towarów dla gospodarki – to jak rozległy zawał dla organizmu. Apelujemy o refleksję u organizatorów protestu i przyjęcie do świadomości faktu, że żadna inna grupa społeczna nie utrudnia rolnikom funkcjonowania na obszarach ich aktywności zawodowej. Nie blokujemy wjazdu na pola – zauważyli przewoźnicy.

Problem jest przede wszystkim blokowanie granicy zachodniej, jak pokazuje przykład Maszoński Logistic, ale także wielu innych firm.

Organizacja pracodawców Transport i Logistyka Polska, wyliczyła, że tą drogą do Niemiec i dalej do innych krajów zachodniej Europy eksportowane są z naszego kraju towary o wartości około 131 mld euro, czyli miesięcznie około 11 miliardów euro.

– Od tego eksportu uzależniona jest bezpośrednio znaczna część polskiej gospodarki narodowej, produkujący na eksport i wykonujący usługi związane z tym eksportem przedsiębiorcy, a także ich pracownicy, a pośrednio całe nasze społeczeństwo. Z kolei dla samej tylko naszej branży transportu drogowego, granica polsko-niemiecka ma szczególne znaczenie, gdyż ponad 40 proc. polskiej międzynarodowej pracy przewozowej związane jest z rynkiem niemieckim – informuje Maciej Wroński, prezes TLP.

Rolnicy i przewoźnicy: sojusznicy pod dwóch stronach barykady

Paradoksalnie, rolnicy i przewoźnicy drogowi swoich problemów upatrują w unijnej legislacji.

– Branża transportu drogowego i wiele innych środowisk gospodarczych, w które bezpośrednio uderza zbyt szybka i agresywna unijna polityka klimatyczna, z dużą życzliwością obserwują masowe wystąpienia rolników skierowane przeciwko tej polityce. Ta życzliwość wynika z faktu, że realizacja celów klimatycznych w transporcie drogowym, nad którymi toczą się obecnie prace w Parlamencie Europejskim i w Radzie Unii Europejskiej, wymagać będzie zainwestowania przez wszystkich polskich przewoźników drogowych tylko przez najbliższe 5 lat około 81 mld euro. Nie trzeba przy tym dodawać, że jako branża nie dysponujemy zdolnością finansową pozwalającą wykonać tego, co planują dla nas obecne władze Unii Europejskiej i pozbawieni jesteśmy – od zawsze – jakiejkolwiek pomocy finansowej ze strony władz publicznych – argumentuje Maciej Wroński.

– Rozumiemy rolników, ale sami jesteśmy w trudnej sytuacji. Często właśnie przez przepisy unijne, które w nas mocno uderzają kosztowo – mówi Maciej Zwyrtek.

Chodzi np. o wprowadzone pakietem mobilności zrównanie płac polskich kierowców pracujących na Zachodzie z zarobkami kierowców zachodnich.

Forma rolniczego protestu postawiła jednak rolników i przewoźników po dwóch stronach barykady. Tym bardziej, że pojawiają się zapowiedzi o zaostrzeniu protestu. Krzysztof Chmiel, przewodniczący protestu w Lublinie i producent malin, stwierdził w środę, że rolnicy są zdeterminowani, i że pojadą na granicę, na węzły, i być może zaczną blokować centra logistyczne, młyny, terminale przeładunkowe.

Tymczasem na forach kierowców można znaleźć liczne komentarze dotyczące sytuacji na drogach. Także taki, że do jednego z centrów logistycznych dużej sieci handlowej nie dojechało 60 proc. planowanych dostaw.

– Może ktoś się w końcu obudzi, bo żarty się skończyły – komentuje autor wpisu.

Źródło: wnp.pl

Więcej postów

2 Komentarze

  1. Polski_Rolnik/Farmer_na_Prezydenta_Polski.–>Partia_Rolnikow
    Zdrajcy_Polski_w_warszawie_wygnac_do_piekla/Brukseli.

    Bravo_Rolnicy! You are the POWER!
    == ROLNIK_NA_PREZYDENTA! ==

Komentowanie jest wyłączone.