UE zmienia podejście i uruchamia machinę wojenną. „Europa musi być przygotowana na wojnę”

Niezależny dziennik polityczny

„Europa stoi w obliczu „egzystencjalnego zagrożenia” — powiedział Thierry Breton, komisarz UE ds. rynku wewnętrznego. Choć europejskie stolice nie są zgodne w jego ocenie, niemal wszystkie są przekonane co do jednego — UE musi zmniejszyć swą zależność od Stanów Zjednoczonych. Dlatego też Komisja Europejska przygotowała pierwszą w historii strategię na rzecz przemysłu obronnego (EDIS), która rewolucjonizuje dotychczasowe podejście UE do spraw obronności.

We wtorek Komisja Europejska przedstawiła pierwszą w historii UE europejską strategię na rzecz przemysłu obronnego (EDIS), obejmującą pulę środków w wysokości co najmniej 1,5 mld euro (ok. 6 mld zł).

Podczas prezentowania strategii Thierry Breton, komisarz UE ds. rynku wewnętrznego, podkreślił, że Europa stoi w obliczu „egzystencjalnego zagrożenia”. Josep Borrell — wysoki przedstawiciel Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa — ostrzegł z kolei: „w odpowiedzi na agresję Rosji na Ukrainę UE musi wzmocnić swoje zdolności obronne”.

Jeśli kraje członkowskie zaakceptują strategię, będzie to równoznaczne z zakończeniem pozimnowojennej pokojowej dywidendy, w ramach której państwa europejskie ograniczały wydatki na wojsko.

— [Strategia] nie jest odpowiedzią na wojnę w Ukrainie, ale raczej szerszą reakcją na strategiczną zmianę paradygmatu. To uznanie, że [obronność] jest tematem, który nie zniknie jeszcze przez jakiś czas — powiedział Camille Grand, były asystent sekretarza generalnego NATO, a obecnie specjalista ds. polityki w Europejskiej Radzie Spraw Zagranicznych.

Celem strategii jest doprowadzenie do tego, by UE — druga co do wielkości gospodarka na świecie — w końcu zaczęła dawać z siebie wszystko, jeśli chodzi o obronność.

Stary pomysł w nowej odsłonie

Nie jest to nowy pomysł — podobne idee pojawiały się już w momencie utworzenia Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali w 1951 r.

Plan utworzenia europejskiej unii obronnej narodził się w umyśle jednego z ojców założycieli UE — francuskiego polityka Jeana Monneta. Ostatecznie został jednak porzucony, gdy — jak na ironię — francuscy prawodawcy w 1954 r. odmówili ratyfikacji odpowiedniego traktatu. Teraz próbę ożywienia tego pomysłu podjął inny Francuz — Thierry Breton, komisarz ds. rynku wewnętrznego, który przejął inicjatywę w przedstawianiu planów obronnych władz wykonawczych UE.

O czym dokładnie mowa?

Zamiast tworzyć wielonarodowe siły bojowe — czyli coś, co rozważano we wczesnych latach zimnej wojny — unijni dyplomaci rozważają pomysł zbudowania kompleksu wojskowo-przemysłowego UE. Intensywnie myślą też nad tym, jak zmniejszyć zależność Europy od amerykańskiej broni, co jest szczególnie palące — Donald Trump coraz bardziej zyskuje w sondażach, zwiększając swoje szanse na wygranie wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych.

Strategia Komisji Europejskiej przełamuje dotychczasowe tabu. Choć Bruksela zgodziła się już na to, by z budżetu UE finansować produkcję amunicji i w kryzysowych sytuacjach składać wspólne zamówienia na broń, Komisja Europejska chce teraz ustanowić tę zasadę w perspektywie długoterminowej.

Zdaniem Riho Terrasa — członka Europejskiej Partii Ludowej w Parlamencie Europejskim i byłego dowódcy estońskiej armii — przedstawiony w tym tygodniu plan obrony nie jest sprzeczny z pierwotnym celem UE, jakim było zapobieganie wojnie na terytorium Europy.

— Europa musi być przygotowana na wojnę, a ponieważ jest to unia gospodarcza, powinniśmy skoncentrować się na przemyśle obronnym — powiedział.

Wspólny wysiłek, obrona narodowa

Prezentując nową strategię, Breton starał się unikać tematów budzących najwięcej emocji — takich jak choćby budowa europejskiej armii. Skupił się na obszarze, w którym Bruksela faktycznie ma kompetencje: na jednolitym rynku.

Niektóre z propozycji zawartych w strategii idą jednak dość daleko. Jedna z nich obejmuje m.in. „skopiowanie” amerykańskiego systemu sprzedaży sprzętu wojskowego za granicę — tak, aby pomóc krajom UE w gromadzeniu zapasów broni i ułatwić im jej sprzedaż. Inny pomysł przewiduje przyznanie uprawnień do przekierowania przemysłu cywilnego na wojenne tory w nagłych przypadkach oraz stworzenie zachęt finansowych, mających doprowadzić do zwiększenia liczby wspólnych zamówień na broń.

Zgodnie z zamysłem autorów strategii środki pieniężne powinny trafić wyłącznie do firm europejskich. Ukraina będzie traktowana jako państwo quasi-członkowskie i będzie mogła uczestniczyć we wspólnych zakupach broni.

Władze wykonawcze UE twierdzą, że nie przekraczają swoich uprawnień. Obrona „musi pozostać odpowiedzialnością narodową” — powiedział Breton francuskim mediom w poniedziałek.

— Nie chodzi o zmianę traktatów, chodzi o lepszą współpracę w ich ramach — dodał.

Brak jednomyślności

Z racji tego, że jest to rozporządzenie, program inwestycyjny będzie wymagał akceptacji stolic i Parlamentu Europejskiego. Komisja spodziewa się jednak sprzeciwu ze strony niektórych rządów.

— Będziemy musieli wiele wyjaśnić, nie zamierzam tego ukrywać. Niektóre sprawy mogą nie zakończyć się dokładnie tak, jak chcieliśmy — powiedział dziennikarzom w zeszłym tygodniu jeden z urzędników Komisji Europejskiej.

— Państwa członkowskie nie godzą się na to, aby odbierano im ich kompetencje — powiedział POLITICO inny wysoki rangą dyplomata UE. — Jeśli chodzi o rolę koordynacyjną Komisji w zakresie sprzedaży wojskowej lub działalności konsorcjów zajmujących się sprzedażą sprzętu wojskowego, nie jestem pewien co do wartości dodanej [tej strategii] — dodał.

Antonio Missiroli — były zastępcy sekretarza generalnego NATO ds. nowych wyzwań bezpieczeństwa — uważa jednak, że wydarzenia zewnętrzne — takie jak możliwa reelekcja Donalda Trumpa lub potencjalne wycofanie się USA z NATO — mogą skłonić stolice do większej integracji europejskiej w dziedzinie obronności.

— Unia Europejska ma tendencję do reagowania na wstrząsy — powiedział, podając za przykład wojnę w Ukrainie. — Paradoksalnie, jeśli pojawi się więcej wstrząsów, prawdopodobnie wzrośnie gotowość państw do podążania nowymi ścieżkami w celu wspierania bazy przemysłu obronnego w Europie — dodał.

Gotówka jest kluczem

Sukces strategii obronnej będzie jednak ostatecznie zależał też od tego, ile środków pieniężnych zostanie na nią przeznaczonych.

— Pieniądze mają znaczenie, to nie jest anegdota — powiedział Grand z ECFR. — Nie chodzi tylko o organizację rynku, jesteśmy w dziedzinie, w której jeśli położysz pieniądze na stole, to robi różnicę… lub nie.

Wstępne szacunki pokazują, że Europejski Program Przemysłu Obronnego będzie wart co najmniej 1,5 mld euro (ok. 6 mld zł), ale jeśli Bruksela poważnie myśli o budowie konkurencyjnego kompleksu przemysłowego, będzie potrzebować znacznie więcej. Według Bretona Europa potrzebuje ostatecznie 100 mld euro (ok. 432 mld zł).

1,5 mld euro (ok. 6 mld zł) to „niewiele pieniędzy, jeśli chodzi o przemysł obronny — ale nadal może działać jako zachęta, jako premia jednocząca państwa członkowskie” — powiedziała Margrethe Vestage, wiceprzewodnicząca wykonawcza Komisji.

Jednym z pomysłów zgłoszonych przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona, premier Estonii Kai Kallas i premiera Belgii Alexandra De Croo jest powielenie rozwiązania wdrożonego w czasie pandemii i wyemitowanie wspólnego długu.

— Finansowanie wojen prawie zawsze odbywa się z deficytów i jest ku temu bardzo dobry powód, ponieważ podnoszenie podatków na tymczasowe wydatki jest po prostu nieefektywne — powiedział Guntram Wolff, starszy pracownik think tanku Bruegel.

Dyplomaci stwierdzili jednak, że euroobligacje są nadal rozwiązaniem nie do przyjęcia dla niektórych państw — takich jak choćby Niemcy, Holandia czy kraje skandynawskie.

Finansowana długiem pula 100 mld euro (ok. 432 mld zł), o której mówił Breton, „nie wchodzi w grę” — powiedział jeden z unijnych dyplomatów. — Nie widzę też zbyt wiele miejsca na dodatkowe pieniądze z budżetu UE — dodał.

To się jednak może zmienić w przypadku poważnego kryzysu zewnętrznego.

Inne pomysły obejmują połączenie grup krajów w celu wspólnej emisji obligacji obronnych czy zmianę zasad działania Europejskiego Banku Inwestycyjnego, aby umożliwić mu inwestowanie w obronność.

Źródło: onet.pl

Więcej postów

polub nas!