W latach 70. i 80. minionego stulecia termin „Wolny Świat” był powszechnie używany w rozmowach prywatnych w PRL-u. Posługując się nim, mieliśmy na myśli kraje niekomunistyczne, w których można było krytykować władzę, śmiać się z absurdów, odwoływać się do zasad moralnych w życiu publicznym, a bycie jawnym chrześcijaninem nie wykluczało z pełnienia stanowisk publicznych. Niewielu mieszkańców PRL-u mogło przekonać się o realiach „Wolnego Świata”, ale było ich wystarczająco dużo, aby entuzjazm wobec niego był wielki.
Byliśmy odporni na propagandę, która eksponowała problemy kapitalizmu. Zacytuję dowcip z tego czasu, który oddaje atmosferę tego czasu: „Radziecki działacz związkowy odwiedza Stany Zjednoczone i na konferencji prasowej otrzymuje pytanie: czy to prawda, że w Związku Radzieckim robotnik nie może pozwolić sobie na kupno samochodu? – A u was Murzynów biją – brzmi odpowiedź”.
Kryteria przynależności
Termin „Wolny Świat” był używany nie tylko w „demoludach”. Jeszcze w 2005 roku posługiwał się nim Timothy Garton Ash. Samo określenie pojawiło się w czasach II Wojny Światowej i obejmowało Stany Zjednoczone i ich sojuszników, do których należał Związek Radziecki. Państwo Stalina w „Wolnym świecie” nie zabawiło długo, bo wkrótce po pokonaniu Niemiec i Japonii zostało z niego wykluczone. Na tej podstawie można by sądzić, że członkostwo w „Wolnym świecie” było kwestią tylko aktualnych sojuszy, bez związku z obiektywną rzeczywistością. Choć termin został stworzony na potrzeby propagandowe, pasował jednak doskonale do sytuacji „zimnej wojny” i dlatego był chętnie używany, nie tylko w oficjalnej propagandzie.
Zanim jeszcze konflikt między uczestnikami koalicji „antyfaszystowskiej” wszedł w ostrą fazę, USA i ich sojusznicy, a także ZSRR i jego sojusznicy uzgodnili Powszechną Deklarację Praw Człowieka, która miała być fundamentem ONZ i nowego ładu światowego. W Deklaracji znalazło się 30 artykułów, z których część odwoływała się do godności każdego człowieka, a inne przedstawiały myślenie życzeniowe, jak np. artykuł 25, który formułował „prawo do dobrobytu”.
Z punktu widzenia wolności najważniejszy był artykuł 3, który mówił: Każdy człowiek ma prawo do życia, wolności i bezpieczeństwa swej osoby. Artykuł 17 mówił o ochronie własności prywatnej. Istotne były również dwa inne artykuły: Art. 19. Każdy człowiek ma prawo wolności opinii i wyrażania jej; prawo to obejmuje swobodę posiadania niezależnej opinii, poszukiwania, otrzymywania i rozpowszechniania informacji i poglądów wszelkimi środkami, bez względu na granice; Art. 26 punkt 3. Rodzice mają prawo pierwszeństwa w wyborze nauczania, które ma być dane ich dzieciom.
Zapisy te wskazywały obiektywne kryteria, na podstawie których można było stwierdzić przynależność do „Wolnego Świata”. Swoboda krytykowania rządu, prawna ochrona własności prywatnej, swoboda podróżowania, wreszcie wolność religijna, to były realne różnice między Zachodem a państwami „demokracji ludowej”.
Koniec historii nie nastąpił
Bezpośrednio po II Wojnie Światowej również na Zachodzie silne były tendencje kolektywistyczne. W USA rządzili Demokraci, którzy od czasów „New Dealu” chcieli centralnie sterować gospodarką. W Wielkiej Brytanii powojenne wybory wygrała Labour Party, która zamierzała wprowadzić na Wyspach socjalizm. Jednak w Niemczech Zachodnich władzę objęli zwolennicy gospodarki rynkowej, a sukcesy ekonomiczne ordoliberałów zachęciły do naśladowania inne kraje Zachodu. Tymczasem kraje „demokracji ludowej” przeżywały coraz większe trudności ekonomiczne i związane z nimi napięcia społeczne. Po 70 latach prób budowy komunistycznego raju, Michaił Gorbaczow doszedł do wniosku, że ustrój „sprawiedliwości społecznej” jest niemożliwy do osiągnięcia i lepiej przyjąć rozwiązania sprawdzone gdzie indziej. „Wolny świat” pozbył się jedynego istotnego konkurenta, a amerykański politolog Francis Fukuyama ogłosił koniec historii. Liberalna demokracja oraz rynkowy porządek gospodarczy miały być według Fukuyamy najdoskonalszym z możliwych systemów politycznych.
Sukces gospodarczy przekładał się na sukces polityczny. Niedawni uczestnicy bloku sowieckiego ubiegali się o przyjęcie do NATO, a Amerykanie chętnie ich przyjmowali. W następnej kolejności zajęli się państwami, których władze nie wykazywały entuzjazmu wobec demokracji liberalnej. Amerykanie postanowili więc uwolnić mieszkańców Afganistanu, Iraku, Libii, Syrii i innych krajów od dyktatorów przy pomocy siły. W niektórych przypadkach operacje się powiodły, w innych nie. W żadnym jednak przypadku lud, który tak chętnie wyzwalali Amerykanie, nie miał powodów do zadowolenia. Na początku III tysiąclecia po Chrystusie okazało się, że koniec historii jednak nie nastąpił.
Rewolucyjna przemiana
Tymczasem „Wolny Świat”, pozbawiony zagrożeń zewnętrznych ewoluował wewnętrznie. Coraz większe wpływy uzyskiwały w nim siły lewicowe, które porzuciły koncepcję zbrojnego przejęcia władzy, przyjęły natomiast zalecany przez włoskiego komunistę Antonio Gramsciego program przejęcia instytucji kultury. Gramsci opracował go jeszcze w latach 30. XX wieku. Metoda okazała się zaskakująco skuteczna. Począwszy od lat 60. chrześcijańscy demokraci i konserwatyści realizowali polityczny program lewicy, a od lat 90. elity Zachodu, również polityczne, zostały zdominowane przez neomarksistów, którzy dla niepoznaki nazywani są liberałami.
Klasyczni liberałowie zdawali sobie sprawę, że wolność może istnieć tylko dzięki oparciu jej na tradycyjnych instytucjach i ostrzegali przed niszczeniem porządku prawnego. Neomarksiści postanowili wyzwolić ludzi od wszelkich ograniczeń: społecznych, moralnych, a nawet biologicznych. Afirmacja rozmaitych zboczeń, promocja rozwiązłości, legalizacja aborcji, niszczenie rodziny, tak charakterystyczne dla współczesnych postępowców, były obecne 100 lat temu w bolszewickiej Rosji. Neomarksiści mówili, i mówią nadal, że robią to w imię wolności, jednak próba zakwestionowania rewolucyjnych przemian kończy się uruchomieniem aparatu represji.
To, co kiedyś najwyraźniej odróżniało „Wolny świat” od świata komunistycznego – wolność głoszenia poglądów sprzecznych z oficjalnymi – zostało zniszczone przez zakaz „mowy nienawiści”, który w praktyce oznacza zakaz kwestionowania obowiązującej ideologii. Wprowadzenie do kodeksów „mowy nienawiści” oznacza również atak na chrześcijaństwo, którego doktryna odrzuca zabijanie dzieci w łonach matek, cudzołóstwo i praktykowanie zboczeń, a przecież są to fundamenty „Nowego Wspaniałego Świata”. Niedopuszczalne jest również twierdzenie, że męskość i kobiecość jest określona biologicznie i nie zależy od woli zainteresowanego.
Tak zwana pandemia, spreparowana w Chinach, ale entuzjastycznie przyjęta przez elity Zachodu, przyczyniła się do zmasowanego ataku na wolność obywateli. Setkom milionów ludzi nie wolno było podróżować, jeździć na rowerach, wchodzić do lasów, a nawet wychodzić z domów. Protestujący przeciw tym absurdalnym zakazom w krajach Zachodu byli pałowani przez policję, szczuci psami, obkładani rujnującymi grzywnami. W Kanadzie uczestnikom protestów blokowano konta bankowe, a w Australii podejrzanych o infekcję osadzano w specjalnych obozach. Przy okazji pandemii została wprowadzona cenzura w Internecie. Niezidentyfikowani „weryfikatorzy faktów” decydują o tym, co wolno w sieci publikować, a czego nie.
Pandemia została chwilowo odwołana, ale w każdej chwili może zostać wprowadzona ponownie. W trosce o nas politycy połączeni licznymi więzami z globalnymi koncernami mogą wprowadzić dowolne rozporządzenia pozbawiające nas praw obywatelskich, majątku lub wolności osobistej. W taki sposób „Wolny Świat” stał się „Światem Zniewolonym”.
Fundament dla wolności
W encyklice „Centesimus annus” Jan Paweł II napisał między innymi: „W świecie bez prawdy wolność traci swoją treść, a człowiek zostaje wystawiony na pastwę namiętności i uwarunkowań jawnych lub ukrytych”. Wydaje się, że powodem degrengolady liberalizmu było uczynienie z wolności ludzkiej naczelnej zasady kształtującej życie społeczne. Wolność podmiotu niekoniecznie jednak oznacza, że wyniknie z tego dobro. Widzieliśmy wielokrotnie w historii, że wolność złych sprawia, że zło rozlewa się coraz szerzej. Wolność bez odniesienia do prawdy i dobra niszczy samą siebie i to właśnie obserwujemy obecnie.
Elitom Zachodu wydaje się, że kontrolując media, kontrolują rzeczywistość. Jednak nawet w sytuacji monopolu informacyjnego część ludzi zachowuje zdolność do rozpoznawania prawdy, której nie udało się zniszczyć nawet w najbardziej represyjnych systemach. Tym łatwiej rozpoznają ją ludzie, nad którymi propagandziści nie mają władzy.
Izraelsko/amerykańska propaganda nazywająca mordowanie tysięcy kobiet i dzieci w Gazie „usprawiedliwioną samoobroną” jest odrzucana nawet przez sojuszników USA, a głosowanie w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ dotyczące przerwania ognia w Gazie Amerykanie przegrali w stosunku 10:153. Ostatnio Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze uznał, że oskarżenie Izraela o ludobójstwo w Gazie jest uzasadnione i wszczął proces w tej sprawie. Pokazuje to nie tylko upadek prestiżu międzynarodowego USA, ale także dekompozycję systemu sojuszniczego. Potężne napięcia dotyczą samych Stanów Zjednoczonych, a próby Partii Demokratycznej zrobienia z Donalda Trumpa kryminalisty, aby wyeliminować go z wyścigu wyborczego, pokazują degradację systemu politycznego w USA.
Upadek „Wolnego Świata” zaczął się już w latach 60. XX wieku od odrzucenia Boga i Jego przykazań. Ofensywa bezbożnictwa na Zachodzie trwa nieustannie i objawia się nie tylko w odrzucaniu norm moralnych, ale również w odrzucaniu logiki i rzeczywistości biologicznej. Całkowity upadek zdeprawowanego Zachodu wydaje się nieunikniony. Niniwa jednak została ocalona. Stało się tak dzięki nawróceniu i skrusze Niniwitów. Czy mieszkańcy Zachodu zdolni są do skruchy i nawrócenia do Boga Prawdziwego, którego wcześniej wyrzucili ze swoich krajów?
Źródło: nczas.info