Królowa pszczół. Kiedy kobieta szef zmienia życie pracowniczek w piekło

Niezależny dziennik polityczny

Kobiety z syndromem królowej pszczół po awansie na wyższe stanowisko (stając się królowymi zawodowego ula) faworyzują mężczyzn, jednocześnie dyskryminując inne pracownice – szczególnie te ambitne, które są dla niej zagrożeniem.

  • Królowa pszczół często przyjmuje „męskie” cechy i dystansuje się od innych pań w miejscu pracy, aby odnieść sukces. Najczęściej kieruje nią obawa o utratę władzy, a także potrzeba nieustannego udowadniania własnej wartości.
  • Zdaniem psychologa Michała Pajdaka syndrom królowej pszczół można częściowo przypisać długotrwałym społecznym stereotypom płci, w których kobiety są postrzegane jako pozbawione tradycyjnych cech przywódczych i zorientowanych na osiągnięcia – takich jak asertywność, stanowczość – często postrzeganych jako synonim męskości.
  • Niska samoocena i wiara we własne możliwości, brak samoakceptacji, słabo rozwinięta dojrzałość emocjonalna oraz niska samoświadomość powodują, że kobiety mają tendencję do negatywnych porównań i ocen. Według psycholożki Anny Kieszkowskiej-Grudny to także kolejny czynnik wyzwalający niezdrową krytykę czy agresję wobec innych.

Syndrom królowej pszczół to termin, który został użyty przez amerykańskiego psychologa społecznego Grahama L. Stainesa w latach 70. ubiegłego wieku na łamach magazynu „Psychology Today”. Termin opisuje kobietę, która awansowała na wyższe stanowisko (stając się królową zawodowego ula) i w konsekwencji faworyzuje mężczyzn, jednocześnie dyskryminując inne pracownice – szczególnie te ambitne, które są dla niej zagrożeniem.

Królowa pszczół często przyjmuje „męskie” cechy i dystansuje się od innych pań w miejscu pracy, aby odnieść sukces. Najczęściej kieruje nią obawa o utratę władzy, a także potrzeba nieustannego udowadniania własnej wartości.

– Istnieją sprzeczne argumenty co do tego, czy syndrom królowej pszczół jest po prostu mitem. Niektórzy uważają, że termin „królowa pszczół” utrwala przestarzałe stereotypy związane z płcią, zwłaszcza że obecnie nie ma męskiego odpowiednika tego terminu – mówi Michał Pajdak z zarządu platformy ePsycholodzy.pl.

Jak dodaje, zjawisko królowej pszczół wciąż nie ma swojego męskiego odpowiednika, być może dlatego, że męska rywalizacja jest postrzegana jako normalne, zdrowe zachowanie, a w dzieciństwie nawet się do niej zachęca.

– Kobieca rywalizacja jest jednak postrzegana negatywnie – od dzieciństwa kobiety rywalizujące są etykietowane jako podstępne, „wredne dziewczyny”. Należy pamiętać, że w dzieciństwie chłopcy są socjalizowani do bycia liderami i decydentami, ale dziewczynki są ostrzegane, że jeśli będą zbyt „władcze”, nie będą lubiane – komentuje Michał Pajdak.

„To, co najbardziej rzucało się w oczy, to krytykowanie kobiet z zespołu na forum”

O tym, że syndrom królowej pszczół to nie mit, przekonała się Marta. Przez 7 lat współpracowała z szefową, która zdecydowanie inaczej traktowała kobiety w zespole. To pod ich adres najczęściej trafiały słowa krytyki, które nie zawsze odnosiły się do kwestii zawodowych – nierzadko były to złośliwe komentarze dotyczące wyglądu.

– Niestety moje kilkuletnie doświadczenia z kobietą szefem nie należą po pozytywnych i myślę, że mocno wpłynęły na moje podejście do kobiet nadzorujących moją pracę (mimo że generalnie uważam, że potrafimy dobrze zarządzać). Może podważanie samej jakości pracy czy proponowanych pomysłów nie było nagminne, ale bardzo odczuwalne były różnice w stylu krytyki tego, co robiłam ja, a co robili moi koledzy – opowiada Marta.

– Mniejsze pole do popełniania błędów, bardziej dobitne wytykanie niedociągnięć, które nie zawsze miały miejsce – nie tylko w mojej opinii. To, co najbardziej rzucało się w oczy, to krytykowanie kobiet z zespołu na forum. Zdecydowanie rzadziej miało to miejsce w przypadku mężczyzn. Do dziś w swoim archiwum, bardziej w celach humorystycznych i z sentymentu, mam wiadomości e-mail o nieodpowiednim sweterku, złych butach czy krzywej postawie podczas siedzenia – wysyłanych oczywiście do całego zespołu – mówi Marta.

Frustrację i gniew przynosiła Marta z pracy do domu, co nie wpływało dobrze na relacje z innymi członkami rodziny. Odbiło się to również na zdrowiu psychicznym kobiety, a także na dalszej ścieżce kariery.

– Czy wpłynęło to na moje dalsze zawodowe życie? Na 100 proc. tak i choć staram się nie nastawiać negatywnie do wielu zawodowych kwestii, to niestety nadal w ocenie swojej pracy „czekam” na negatyw – mówi Marta.

Czy gdyby miała do wyboru miejsce z szefem i szefową, wybrałaby szefa? – Na 90 proc. tak. Choć tak jak zaznaczałam, uważam, że my, jako kobiety, potrafimy dobrze zarządzać, mamy bardziej empatyczne podejście do wielu kwestii. Najzwyczajniej w świecie źle trafiłam – dodaje.

Kobiety chcą dopasować się do świata mężczyzn i cieszyć się awansem jak najdłużej

Zdaniem Michała Pajdaka syndrom królowej pszczół można częściowo przypisać długotrwałym społecznym stereotypom płci, w których kobiety są postrzegane jako pozbawione tradycyjnych cech przywódczych i zorientowanych na osiągnięcia – takich jak asertywność, stanowczość – często postrzeganych jako synonim męskości.

– Wywiera to presję na kobietach, aby przyjęły te cechy – zwłaszcza w środowiskach pracy, w których mężczyźni stanowią większość. Przy niewielu najwyższych stanowiskach dostępnych dla kobiet, zwłaszcza kobiet kolorowych, królowe pszczół czują, że muszą chronić swoje miejsce, wykazując „męskie” cechy jako formę dystansowania się od grupy – mówi Michał Pajdak.

– Wykazując „męskie” cechy, królowe pszczół dodatkowo legitymizują swoje prawo do zajmowania ważnych stanowisk zawodowych, a także osiągają bezpieczeństwo pracy, wykazując zaangażowanie w swoją karierę – dodaje.

Psycholożka, psychoterapeutka, dr med. Anna Kieszkowska-Grudny, prezeska i współzałożycielka Minds of Hope (Instytut BezStresu), zwraca uwagę na inny aspekt. Jej zdaniem jedną z podstawowych potrzeb człowieka jest poczucie przynależności. To bardzo ważna potrzeba i silny motywator do pracy na rzecz poczucia dobrostanu.

– Pragniemy być częścią danej wspólnoty, z którą mamy podobne wartości, wspólne postawy i zainteresowania. Gdy wchodzimy do nowej grupy, np. do zarządu danej firmy, to chcemy być dobrze oceniani przez inne osoby, szczególnie te z zarządu. Tutaj może pojawić się pokusa, by dopasować się do innych, czyli przejąć ich zwyczaje, język, zachowanie, styl, a nawet ulegać decyzjom, które są spójne z większością grupy, choć niekoniecznie z nami. To w jakimś stopniu koszt, jak i kupowanie przynależności – mówi Anna Kieszkowska-Grudny.

I podaje przykład: – Wyobraźmy sobie teraz kobietę, która awansuje i wchodzi do świata, w którym – nadal często tak jest – dominują mężczyźni. Buduje w sobie przekonanie, że jeżeli dopasuje się do grupy, to zwiększy szanse na przychylność pozostałych członków zespołu, co w przyszłości może być jej pomocne przy wdrażaniu własnych pomysłów. Bywa też, że taki sposób zachowania wynika z tego, iż panie potrzebują wzmocnić swoją samoocenę. A tak się czujemy, kiedy przebywamy z osobami o podobnych poglądach, systemach wartości, pasjach itp. Poza tym uruchamia się sprzężenie zwrotne. Gdy zaczynamy zachowywać się jak grupa, dostajemy informację zwrotną w postaci aprobaty zespołu, tym samym mocniej wierzymy w to, że obraliśmy słuszną drogę. Każde kolejne uznanie i pochwała utwierdzają nas w tym przekonaniu i jeszcze bardziej sprawiają, że zachowujemy się podobnie jak inni członkowie zespołu – dodaje.

Jak podkreśla Anna Kieszkowska-Grudny, przebywanie w zbieżnej do nas grupie stymuluje układ dopaminergiczny, działa na nasz ośrodek odczuwania przyjemności, dzięki czemu czujemy się szczęśliwi. Różnice budzą w nas z kolei dyskomfort, którego chcemy się jak najszybciej pozbyć.

– Gdy ubieramy się inaczej, mówimy inaczej czy mamy inne poglądy, zwykle nie czujemy się z tym dobrze. A gdy komentarze grupy to podkreślają, tym bardziej może to wpływać na naszą samooceną i pewność siebie, czyli grupa dostaje to, czego chce – spolegliwość i konformizm – ocenia Anna Kieszkowska-Grudny.

Zdaniem Anny Kieszkowskiej-Grudny byłoby jednak dużym uproszczeniem, gdybyśmy tylko w tej perspektywie pozostali. Bowiem z drugiej strony żyjemy w świecie, w którym ważne są indywidualne osiągnięcia. Mamy swoje aspiracje, marzenia, do których dążymy. Gdy udało nam się osiągnąć sukces, chcemy jak najdłużej się nim cieszyć i go doświadczać.

– Tak również jest w przypadku awansu i objęcia wymarzonego stanowiska, szczególnie gdy aspirowaliśmy do niego dłuższy czas. A kiedy dochodzimy na szczyt, strategii, by utrzymać swoją pozycję, jest wiele. Czasem też kierują nami obawa, ego lub zazdrość, czego przykładem są omawiane postawy królowych pszczół. Chcę podkreślić, że mówimy o miejscu pracy, w którym mamy do czynienia z rywalizacją, a konkurencja jest spora. Dane nie pozostawiają złudzeń – dostęp kobiet do wysokich stanowisk nadal jest bardzo ograniczony, dlatego też są miejsca, gdzie może pojawić się element rywalizacji czy autodyskryminacji wśród kobiet. Tym samym lęk i obawa o swoje stanowisko to nadal dość powszechne zjawisko, tak wśród mężczyzn, jak i kobiet menedżerów – komentuje Anna Kieszkowska-Grudny.

W podobnym tonie wypowiada się Michał Pajdak. Jak zauważa, kobiety wykazujące cechy królowej pszczół są mniej skłonne do zatrudnienia kobiety, gdy wybierają między wysoko wykwalifikowanym kandydatem płci męskiej a równie wykwalifikowaną kandydatką płci żeńskiej z powodu zagrożenia konkurencją. W przypadku wysoko wykwalifikowanej kandydatki, królowa pszczół może czuć się zagrożona.

– W grę wchodzi tu także kategoryzacja społeczna. Mężczyźni są postrzegani jako świetni przywódcy, ponieważ są ambitni i asertywni, podczas gdy kobiety są często uważane za „niekobiece” lub „sukowate” za wykazywanie tych samych cech – komentuje Michał Pajdak.

„Kobieta uniemożliwia awans innym kobietom, by utrzymać swój status quo i udowodnić sobie i światu, że wybranie jej i jej awans był najlepszą opcją”

Jak zaznacza Michał Pajdak, kobiety osiągające wysokie wyniki – w szczególności w zdominowanym przez mężczyzn środowisku – mogą być postrzegane jako królowe pszczół ze względu na fakt, że ich pracownice mają trudności z postrzeganiem ich jako szefa.

– Być może efektem syndromu królowej pszczół jest wcześniejsze doświadczenie dyskryminacji ze względu na płeć na wcześniejszym etapie kariery – dodaje.

W podobnym tonie wypowiada się Anna Kieszkowska-Grudny. Jej zdaniem rywalizacja kobiet między sobą w jakimś stopniu wynika również z uwarunkowań kulturowych – dziewczyny są wychowywane w kulturze porównań i ocen.

– Od najmłodszych lat dziewczynki porównywane są do innych dziewczynek, w przedszkolu, w domu, w szkole. Podobnie jest u kobiet – badania potwierdzają, że 47 proc. pań porównuje się z koleżankami. Chłopcom zwykle pozwala się na więcej, więc i porównań jest mniej. Gdy pojawia się awans, a poczucie własnej wartości nie jest wysokie, może uruchomić to syndrom oszusta, który – niestety, częściej dotyczy kobiet niż mężczyzn. I w ten sposób kobieta, mimo że osiągnęła sukces, zastanawia się, czy na pewno na niego zasługuje i obawia się, że ktoś odkryje braki kompetencyjne. W takiej sytuacji jedną ze strategii przetrwania jest blokada rozwoju zawodowego innych osób. Kobieta uniemożliwia awans innym kobietom, by utrzymać swój status quo i jednocześnie mieć przestrzeń na swój rozwój, wykazanie się, udowodnienie sobie i światu, że wybranie jej i jej awans był najlepszą opcją – komentuje Anna Kieszkowska-Grudny.

Z psychologicznego punktu widzenia to właśnie niska samoocena i wiara we własne możliwości, brak samoakceptacji, słabo rozwinięta dojrzałość emocjonalna oraz niska samoświadomość powodują, że kobiety mają tendencję do negatywnych porównań i ocen. Według Anny Kieszkowskiej-Grudny to także kolejny czynnik wyzwalający niezdrową krytykę czy agresję wobec innych.

– I to chcę wyraźnie podkreślić, że zjawisko królowej pszczół wynika też z niedojrzałości organizacji. Niewspierające otoczenie może bowiem przyczynić się do budowy negatywnej postawy wobec innych kobiet. Chodzi nie tylko o środowisko, w którym przebywa menedżerka, ale także o jej wieloletnią historię. Być może w poprzedniej pracy doświadczyła trudnych sytuacji albo podobnego zachowania wobec własnej osoby. Być może w dzieciństwie rodzice kobiety wymagali od niej – jako córki – więcej niż od syna. Bardzo dużo czynników buduje taką postawę, także na wcześniejszym etapie życia – mówi Anna Kieszkowska-Grudny.

Źródło: pulshr.pl

Więcej postów