— PiS w tej chwili jest zdolne tylko do reaktywnego podchodzenia do rzeczywistości, odpowiadania na dynamikę działań strony rządowej i wykorzystywania jej ewentualnych niespójności — ocenia w rozmowie z Onetem politolog prof. Rafał Chwedoruk. Wskazuje także na kluczowe aspekty w nadchodzącym, gorącym politycznie tygodniu.
- W poniedziałek pracę rozpocznie komisja śledcza ds. Pegasusa, a w środę rusza kolejne posiedzenie Sejmu — zapowiada się więc ciekawy tydzień w polityce. Tymczasem sondaże wciąż odnotowują spadki poparcia dla PiS
- Czego możemy spodziewać się po komisji śledczej ds. Pegasusa? — Gdyby cokolwiek odnaleziono, to mielibyśmy coś na kształt mini-afery Watergate — uważa prof. Rafał Chwedoruk
- — Natomiast nie sądzę, żeby to w prosty sposób mogło przełożyć się na rozpad PiS-u — dodaje politolog w rozmowie z Onetem
- — Mam wrażenie, że PiS liczy na dwie rzeczy. Po pierwsze: że zdoła dotrwać jako partia do czasu zawirowań gospodarczych, które są nieuchronne ze względu na stan gospodarki niemieckiej i europejskiej. Po drugie: że zdoła dotrwać do ewentualnego powrotu Donalda Trumpa w USA, co siłą rzeczy wzmocni siłę PiS-u wewnątrz Polski — mówi prof. Chwedoruk
W poniedziałek po raz pierwszy zbierze się komisja śledcza ds. czynności operacyjno-rozpoznawczych z użyciem Pegasusa. Na tym posiedzeniu wytypowani zostaną pierwsi świadkowie, którzy będą zeznawać w tej sprawie. Już wiadomo, że będą to m.in. byli premierzy Beata Szydło i Mateusz Morawiecki, a także byli szefowie MSWiA Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik. Członkowie komisji będą również składać wnioski dowodowe.
Jej obrady mogą być bardzo ciekawe, zwłaszcza w świetle nowych nieoficjalnych informacji, z których wynika, że Pegasusem mieli być inwigilowani przez służby PiS także… politycy PiS, z Mateuszem Morawieckim na czele. Przedstawiciele tej partii, w tym prezes Jarosław Kaczyński, zaprzeczają, by coś takiego miało miejsce.
Czego możemy spodziewać się po pracach komisji?
— Myślę, że pomimo wielu oczywistych czynników natury stricte politycznej, bardzo istotna będzie tutaj wola ze strony decydentów, zarówno najważniejszych w państwie, jak i wewnątrz służb, co do tego, czy ujawniać różne materiały. A mieliśmy w naszym kraju wiele afer i skandali, których — pomimo dość oczywistego charakteru — nie rozwikłano do końca, ponieważ pojawiały się różne wyzwania związane z szeroko pojętym bezpieczeństwem, czy to wewnętrznym, czy zewnętrznym państwa. Więc myślę, że i tutaj tak naprawdę dojście do pełnej ostatecznej prawdy będzie trochę związane z taką sferą, do której wszyscy nie mamy dostępu — mówi Onetowi politolog prof. Rafał Chwedoruk.
— Część uzyskanych przez komisję informacji może być na przykład utajniona bądź w ogóle nie będzie mogła w żaden sposób zostać przedstawiona opinii publicznej. Wystarczy przypomnieć chociażby kwestię afery Amber Gold. Przecież nikt chyba nie wierzy do końca, że to wszystko wyglądało tak, jak ostatecznie to przedstawiono. Natomiast spośród wszystkich komisji do tej pory powołanych, ta niewątpliwie może mieć największą nośność, nie tylko społeczną — zwłaszcza przy wyczuleniu społeczeństwa doby globalizacji na indywidualne wolności i obawy przed inwigilacją — ale też pod względem czystek elit politycznych — uważa nasz rozmówca.
— Natomiast nie sądzę, żeby to w prosty sposób mogło przełożyć się na rozpad PiS-u. Oczywiście to utrudni sytuację tej partii. Gdyby cokolwiek odnaleziono, to mielibyśmy coś na kształt mini-afery Watergate. To musiałoby mieć jakieś polityczne skutki. Natomiast raczej ewentualne odkrywanie czegokolwiek przez tę komisję będzie główny nurt PiS umacniało wewnątrz i legitymizowało strategię przyjętą przez kierownictwo tej partii być może jeszcze przed wyborami, a już na pewno obecną po wyborach. Tak jakby konsolidację poprzez radykalizację, taką bipolarną wizję świata itd. Strategię, która przynosi PiS-owi straty, ale która ma służyć utrzymaniu zwartości partii. Myślę, że ewentualne odkrycia tej komisji miałyby taki właśnie efekt — ocenia ekspert.
PiS słabnie w sondażach
Straty, o których mówi politolog, widoczne są w ostatnich sondażach. Już 16 stycznia br. badanie United Surveys dla Wirtualnej Polski pokazywało znaczny spadek poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości, w porównaniu do poprzednich badań. Według tego sondażu PiS miało 28,4 proc. poparcia, Koalicja Obywatelska — 27,5 proc., Trzecia Droga — 16,9, Lewica — 10,4, a Konfederacja — 6,8 proc.
A badanie Pollster dla „Super Expressu” z 12 lutego pokazało, że gdyby wybory do Sejmu odbyły się dzisiaj, zwyciężyłaby Koalicja Obywatelska z poparciem na poziomie 32,3 proc. To pierwszy taki wynik w historii badań tej pracowni. Z sondażu wynika, że na partię Jarosława Kaczyńskiego zagłosowałoby 30,3 proc. badanych.
Prof. Chwedoruk: jeżeli PiS się nie zmieni, będzie skazany na słabnięcie
Oprócz poniedziałkowej komisji ds. Pegasusa w środę, 21 lutego rozpoczyna się trzydniowe posiedzenie Sejmu, na którym ma być rozpatrywany m.in. złożony przez PiS wniosek o wyrażenie wotum nieufności wobec ministra sprawiedliwości Adama Bodnara. Czy partia Jarosława Kaczyńskiego będzie chciała wykorzystać te najbliższe dni, obfitujące w wydarzenia polityczne, by odwrócić tendencję spadkową i zacząć odbudowywać utracone poparcie?
— PiS nie za bardzo ma instrumenty do tego. Po pierwsze: niezależnie nawet od katastrofy 15 października, bo z dzisiejszej perspektywy interesów tej partii tak to należy rozpatrywać, demografia już od co najmniej 2019 r. pokazuje, że jeżeli PiS się nie zmieni, będzie skazany na słabnięcie. Po drugie: ostatnie wybory i kampania pokazały, że olbrzymia część tematów, które PiS postrzega jako społecznie nośne, albo nimi w ogóle nie były, albo przestały nimi być. Natomiast narósł dystans niezrozumienia między wieloma dużymi grupami społecznymi w kraju, do których PiS miał nadzieję docierać i nic nowego w tej materii się nie stało — uważa prof. Rafał Chwedoruk.
— Co więcej, owa przyjęta strategia przez PiS jest raczej umacnianiem manichejskiej wizji świata, czasami niemalże na pograniczu teorii konspiracyjnych i eksponowaniem takiego faktycznego własnego osamotnienia w przestrzeni krajowej i de facto międzynarodowej. To wszystko nie pomaga. Wreszcie także rządząca koalicja doszła do władzy w dużym stopniu pod hasłami rozliczania PiS-u, a nie konstruowania czegoś nowego. Tak naprawdę zresztą jakichś wielkich reform nikt nie oczekiwał, chociażby dlatego, że żyjemy de facto w realiach kryzysowych od przynajmniej dwóch lat — podkreśla nasz rozmówca.
Ekspert: mam wrażenie, że PiS liczy na dwie rzeczy
— Tak więc Donaldowi Tuskowi łatwo jest legitymizować to w oczach opinii publicznej, a zwłaszcza trzonu elektoratu. I to będzie trwało, jak sądzę, co najmniej do wyborów prezydenckich. Więc trudno, żeby Prawo i Sprawiedliwości nagle było zdolne narzucić kontury dyskusji. To jeszcze jakoś się udawało PiS-owi na dawnych zasobach, choć akurat były to tematy nośne raczej dla wyborców dotychczasowej opozycji i kierujące niezdecydowanych w stronę PO, Lewicy i Trzeciej Drogi, aniżeli dające jakieś perspektywy PiS-owi — tłumaczy politolog.
Jego zdaniem, duże znaczenie dla zmniejszającego się poparcia dla PiS ma również niewyjaśniona do końca kwestia przywództwa tej partii. — To poczucie stanu tymczasowości udziela się chyba wszystkim w PiS. To także nie ułatwia czegokolwiek. Prawo i Sprawiedliwość w tej chwili jest zdolne tylko do reaktywnego podchodzenia do rzeczywistości, odpowiadania na dynamikę działań strony rządowej i wykorzystywania jej ewentualnych niespójności. Bardzo wyraźnie widać, że PiS nie podejmuje działań, które byłyby w pełni koherentne ze sobą. Z jednej strony działalność uliczna, próba okupacji jakiegoś budynku, wchodzenia gdzieś, a z drugiej strony lansowanie Tobiasza Bocheńskiego — ocenia prof. Chwedoruk.
Czy w takim razie ratunkiem dla PiS jest zmiana tematów, o których ma mówić i za pomocą których ma komunikować się ze społeczeństwem? — Żeby zmienić tematy, trzeba zmienić przywództwo i wizerunek partii. Bo co z tego, że politycy utożsamiani z tym radykalnym kursem będą promotorami bardziej liberalnych treści czy odnoszących się do nowych wyzwań np. dotyczących gospodarki, które wcześniej czy później się pojawią — tłumaczy politolog.
— Mam wrażenie, że PiS liczy na dwie rzeczy. Po pierwsze: że zdoła dotrwać jako partia do czasu zawirowań gospodarczych, które są nieuchronne ze względu na stan gospodarki niemieckiej i europejskiej. Po drugie: że zdoła dotrwać do ewentualnego powrotu Donalda Trumpa w USA, co siłą rzeczy wzmocni siłę PiS-u wewnątrz Polski. Ale z drugiej strony to też samo w sobie nie załatwi wszystkich problemów tej partii. Myślę, że to jest taka próba — w dużo trudniejszej sytuacji dla PiS-u — powtórzenia wydarzeń roku 2011, kiedy to PiS wiedział, że przegra wybory, ale też poszedł w taki radykalizm. To się opłaciło. Wybory przegrał sromotnie, ale do rozłamów nie doszło. Ten trzon wyborców był bowiem przyzwyczajony do takiej radykalnej narracji — podkreśla rozmówca Onetu.
— Tymczasem w obecnym Sejmie żadne dotychczasowe radykalne posunięcia nie przyniosły żadnych efektów. Podczas najbliższych obrad tradycyjnie spodziewałbym się więc pewnej dozy spektaklu — jak to w polityce — ale tradycyjnie też będzie to zapewne przerost formy nad treścią. To znaczy, że za daleko idącymi słowami i gestami nie pójdą czyny — podsumowuje prof. Rafał Chwedoruk.
Źródło: onet.pl