W styczniu złożyłem wniosek o odtajnienie akt „gruntowej” operacji. Przesłałem go pełniącej obowiązki szefowej CBA Agnieszce Kwiatkowskiej-Gurdak. Zgodnie z prawem tylko ona może podjąć taką decyzję. Pismo z CBA – odmawiające odtajnienia akt – jest datowane na 5 lutego 2024 r.
Afera gruntowa. CBA ciągle kryje Wąsika i Kamińskiego?
Przyznam, że zagotowałem się, gdy przeczytałem zdanie: „Z uwagi na aktualność przesłanek warunkujących objęcie ww. materiałów, ochroną przewidzianą dla informacji niejawnych, dotychczasowe klauzule tajności, nałożone na przedmiotowe dokumenty, powinny zostać utrzymane”. Podpisał się pod nim Wojciech Sapalski, pełniący obowiązki Dyrektora Gabinetu Szefa CBA.
Żeby było jasne: nie wnioskowałem o odtajnienie wszystkiego od początku do końca. Próbowałem przekonywać, że rozumiem konieczność utajnienia „kuchni służb”. Czyli informacji o technicznej stronie operacji i nazwiskach funkcjonariuszy wykonujących jej najtajniejszą część. Chodzi na przykład o agenta udającego biznesmena, który zgodził się dać łapówkę, i innych z pionu operacji specjalnych, którzy go wspierali i zabezpieczali.
Nie interesuje mnie, kto zdobywał informacje, w oparciu o które CBA sfałszowało dokumenty działki na Mazurach, mającej być odrolnioną za łapówkę. Nie interesują mnie także nazwiska tajnych współpracowników i informatorów CBA, jeśli byli wykorzystywani w tej sprawie. Nie interesują mnie te wszystkie metody działań CBA, które muszą być tajne, żeby służba – ta i inne – mogły skutecznie zwalczać przestępstwa.
Chcę poznać fakty. Bo to jedna z najważniejszych spraw ostatnich lat. Dwaj ważni politycy – na których dziesiątki tysięcy ludzi oddało głos w wyborach w październiku 2023 r. – stracili miejsca w Sejmie i poszli do więzienia. Prezydent nazywa ich „więźniami politycznymi”, lider PiS przyrównuje do bohaterów Powstania Warszawskiego, a CBA – jedyna instytucja, która wie o tej sprawie wszystko – opowiada o tajemniczych „aktualnych przesłankach”.
Dlatego warto abyśmy my, obywatele wreszcie poznali całą prawdę, nie tylko mniej istotny fragment, czyli jawną interpretację tajnych faktów, o których nic albo prawie nic nie wiemy.
Afera gruntowa, za którą skazano Kamińskiego i Wąsika. Jawne pytania, tajne odpowiedzi
Ale po kolei. W grudniu 2006 r. informatorzy z wrocławskiej spółki telekomunikacyjnej „Dialog” poinformowali szefów CBA – Kamińskiego i Wąsika – że podejrzewają wiceprezesa firmy Andrzeja K. o korupcję. Opowiedzieli, że przechwala się układami w ministerstwie rolnictwa, którym kierował szef Samoobrony Andrzej Lepper.
Cóż „aktualnego” nie pozwala, aby opinia publiczna poznała przynajmniej najistotniejsze fragmenty notatki, która musiała powstać po tej rozmowie?
Kilka dni później wrocławski biznesmen – na prośbę funkcjonariuszy CBA – nagrał swoją rozmowę z Andrzejem K. i jego przechwałki o możliwości odrolnienia gruntu za łapówkę. Z jakich „ciągle aktualnych przesłanek” wynika, że nie ma możliwości poznania stenogramu tej rozmowy?
Już po czterech dniach – 18 grudnia 2006 r. – powstał plan operacji specjalnej. Rozumiem, że – przynajmniej po części – w jego treści mamy „kuchnię służb”. Ale muszą być też informacje, co posiadało CBA w dniu, w którym jego szefowie zaplanowali, by w sprawie wykorzystać uprawnienia do „kontrolowanego wręczenia łapówki”, czyli narzędzie, po które tajna służba powinna sięgać w ostateczności.
Powstawały też prawne analizy, na podstawie których zdecydowano o operacji. Cóż „aktualnego” również dziś nakazuje utajnić ich treść?
Dlaczego nie możemy się dowiedzieć, jakich argumentów użył szef CBA Mariusz Kamiński, by Zbigniew Ziobro zgodził się na akcję „kontrolowanego wręczenia łapówki”? I to wicepremierowi w rządzie RP!
Wreszcie kwestia nagrań rozmów. Do Andrzeja K. zgłosił się tajny agent, udający biznesmena z Mazur, który chce odrolnić grunt. Przekazał mu komplet wymaganych dokumentów. Choć nie autentycznych, a sfałszowanych przez CBA.
O czym rozmawiali Andrzej K. z podstawionym przez CBA rzekomym biznesmenem i co później zrobił z jego ofertą? Wiemy, że skontaktował się z Piotrem Rybą, byłym wrocławskim dziennikarzem, ale też dobrym znajomym i bliskim współpracownikiem Andrzeja Leppera. Dlaczego nadal nie możemy się dowiedzieć, o czym rozmawiali K. z Rybą? I dalej: czego zażądał Ryba? Czy powołał się na Leppera? Czy oczekiwał łapówki? Czy – jak twierdzi on sam w niedawnym liście do prezydenta Andrzeja Dudy – obiecywał pomóc, ale z góry oznajmiał, że sprawa musi być załatwiona zgodnie z prawem?
O czym rozmawiał Ryba z Lepperem? Jakie były kolejne ustalenia w tej sprawie? Nie obchodzi mnie, kto ich śledził, nagrywał i tropił oraz przy użyciu jakich technik to robił. Nie chcę znać adresów lokali konspiracyjnych ani tajnych baz z operacyjnymi samochodami.
Ale czy naprawdę „aktualne przesłanki” nakazują utajniać wszystkie uzyskane wówczas informacje i ustalone fakty? Treść prowadzonych rozmów?
Afera gruntowa, za którą skazano Kamińskiego i Wąsika. Co i dlaczego planowali
Zatrzymania ówcześni szefowie CBA zaplanowali na lipiec 2007 r. Chciałbym też wiedzieć, dlaczego akurat wtedy, a nie wcześniej albo później. Dlaczego dziś to również jest tajne?
CBA było tak bardzo przekonane, że Andrzej Lepper weźmie pieniądze, że nawet minister Ziobro uprzedził ówczesnego szefa MSWiA o takiej ewentualności. Ale nie wiadomo, skąd ta pewność. Dlaczego i dziś odpowiedź na to pytanie musi pozostać niejawna?
Przypomnijmy w końcu, że efektem tej całej mega akcji z fałszowaniem dokumentów, podstawianiem agentów, było oskarżenie wyłącznie Piotra Ryby i Andrzeja K. o powoływanie się na wpływy w Ministerstwie Rolnictwa, a Andrzej Lepper, którego miano złapać na przyjęciu łapówki, był tylko świadkiem.
I że prawomocny wyrok dotąd nie zapadł. Dwa razy sąd rejonowy uznawał działania CBA za praworządne i dwa razy sąd drugiej instancji wyrok uchylał i nakazywał kolejny raz rozpoznanie sprawy. Ale trzeci proces ciągle się nie zaczął. Bo Ryba uciekł. Ściga go listem gończym wrocławska Prokuratura Regionalna, choć w innej sprawie.
Skazani Maciej Wąsik i Mariusz Kamiński. Tylko prawda skończy to piekło
W grudniu 2023 r. ważni politycy PiS zostali prawomocnie skazani na kary po dwa lata więzienia. Podstawowy zarzut to nadużycie władzy. Wyrok pierwszej instancji – na kary po trzy lata – zapadł w marcu 2015 roku. Po wyborczym zwycięstwie PiS, jesienią 2015 – choć wyrok był nieprawomocny – prezydent Andrzej Duda ułaskawił skazanych, a sąd drugiej instancji, w ślad za ułaskawieniem, umorzył sprawę.
Pokrzywdzeni odwołali się do Sądu Najwyższego. Wśród nich byli bliscy nieżyjącego już Andrzeja Leppera i Piotr Ryba. Po długiej prawnej debacie i trzech orzeczeniach Trybunału Konstytucyjnego, Sąd Najwyższy – dopiero w 2023 roku – uchylił umorzenie i nakazał sądowi drugiej instancji merytoryczną ocenę sprawy. Tak zapadł prawomocny wyrok skazujący w grudniu 2023.
Pamiętajmy o co w sprawie chodzi. Kamiński i Wąsik kierowali w 2006 i 2007 roku tajną służbą, której działania – zgodnie z ustawą – miały dotyczyć tropienia korupcji na szczytach władzy. Zostali skazani za akcję wymierzoną w Andrzeja Leppera. Szefa partii politycznej, która była w koalicji z PiS, ale która sprawiała PiS-owi poważne kłopoty. I że zdaniem wielu chodziło o przejęcie kontroli przez PiS nad posłami Samoobrony.
Wyrok zaś dotyczy tego, że wszczęto operację specjalną nie mając po temu żadnych prawnych podstaw.
Pytamy więc o szczegóły i fakty. O to dlaczego tak sprawę oceniły sądy? Dlaczego wyrok skazujący jest tak surowy, jak na polskie warunki i osoby nigdy wcześniej niekarane? Odpowiedzi znajdują się w tajnej części akt CBA. Opinia publiczna ma prawo do tej wiedzy. A fakt, że ta wiedza jest publiczna będzie przestrogą dla każdego kolejnego kierownictwa każdej służby specjalnej.
Tymczasem partia PiS rozpętała piekło, które trwa do dziś. Utrzymuje i wbija do głów swym sympatykom, że akcja, za którą skazano Kamińskiego i Wąsika, była to „koronkowa operacją” i prawdziwa walka z korupcją. A Kamiński i Wąsik skazani, osadzeni w więzieniu, a później kolejny raz ułaskawieni byli „więźniami politycznymi”.
Owszem, sądy – na tyle, na ile mogły – wytłumaczyły powody, dla których uznały obu panów za winnych przestępstwa, i to poważnego. Ale w odpowiedzi propaganda PiS cały czas opowiada o „wyroku za walkę z korupcją”. Bez pokazania – tajnych do dziś – faktów to piekło nigdy się nie skończy.
Źródło: wyborcza.pl