KO przed PiS. Partia Kaczyńskiego okopuje się w „polskiej Bawarii”

Niezależny dziennik polityczny

Trendy są nieubłagane dla Prawa i Sprawiedliwości. W wyścigu o władzę w samorządach partia Jarosława Kaczyńskiego traci prowadzenie na rzecz Koalicji Obywatelskiej. Najgorszy scenariusz zakłada, że ugrupowanie straci władzę nawet w dotychczasowych bastionach. Na otarcie łez pozostanie jedynie Podkarpacie — wynika z prognozy przygotowanej dla Onetu przez analityka Daniela Persa, szefa zespołu Pers Election.

  • PiS cofnęłoby się w ten sposób o 10 lat. Po wyborach w 2014 r. partia rządziła jedynie Podkarpaciem, określanym w wizji Jarosława Kaczyńskiego „polską Bawarią”. Są też regiony, gdzie spada na trzecie miejsce
  • Koalicja 15 października chce „wyrzucić PiS za Wisłę”. Jej wygrana w dwóch województwach znajduje się dosłownie na granicy
  • Utrata bastionów przez PiS będzie dla partii totalną katastrofą — ocenia Daniel Pers. Bije też na alarm, gdyby ktoś z jej polityków czytał jego analizę

Prognoza przedwyborcza. KO przed PiS

Prognoza wyników wyborów do sejmików daje największe szanse na zwycięstwo Koalicji Obywatelskiej. Ugrupowanie Donalda Tuska może obecnie liczyć na 30,1 proc. poparcia.

Druga pozycja należy do Prawa i Sprawiedliwości. Prognozowane poparcie dla partii Jarosława Kaczyńskiego to 28,18 proc.

Ostatnie miejsce na podium przypada Trzeciej Drodze. Koalicja Polski 2050 i Polskiego Stronnictwa Ludowego może liczyć w tej chwili na 19,11 proc. głosów.

Na dalszych miejscach znajdą się przedstawiciele Lewicy (7,11 proc.), Konfederacji (5,81 proc.) oraz Bezpartyjnych Samorządowców (4,41 proc.)

Prognozowana frekwencja to 63,8 proc.

Konfederacja bez mandatów

Z symulacji podziału mandatów wynika, że w sejmikach będą się liczyły jedynie trzy ugrupowania. KO może liczyć na 209 miejsc, PiS na 196, a Trzecia Droga na 128.

Pozostałe komitety otrzymają jedynie pojedyncze mandaty. To Lewica oraz Bezpartyjni Samorządowcy. Prognoza pokazuje, że żadnego miejsca nie zdobędą przedstawiciele Konfederacji.

Taki podział mandatów oznacza, że PiS traci aż 58 radnych w skali kraju. Największym wygranym jest Trzecia Droga, która zyska tyle samo — 58 miejsc — biorąc pod uwagę wynik PSL z wyborów samorządowych w 2018 r. Stan posiadania KO ulegnie niewielkiej poprawie, dokładnie o 15 foteli sejmikowych więcej.

KO odbija cztery województwa

Analiza prognozy wyników wyborów na poziomie sejmików pokazuje, że KO po pięciu latach zabiera PiS prowadzenie w czterech województwach: dolnośląskim, śląskim, łódzkim i mazowieckim.

Co więcej, PiS spada na 3. pozycję w dwóch województwach: warmińsko-mazurskim i lubuskim. Partia ustępuje tam miejsca KO, ale także Trzeciej Drodze.

W porównaniu z 2018 r. KO najwięcej zyskuje właśnie w woj. dolnośląskim (+8,13 pkt proc.) oraz w woj. lubuskim (+4,98 pkt proc.) i woj. świętokrzyskim (+4,61 pkt proc.).

Najbardziej spektakularne spadki poparcia dla PiS dotyczą woj. lubelskiego (-6,84 pkt proc.), woj. małopolskiego (-6,55 pkt proc) i woj. lubuskiego (-6,31 pkt proc.).

PiS może być pewne Podkarpacia. Ważą się losy dwóch województw

Zabranie PiS władzy w czterech województwach ma być celem minimum KO — wynika z tekstu dziennikarza Onetu Kamila Dziubki. Partia rządząca chce wyprzeć swojego rywala za linię Wisły.

— Widzimy też realną szansę, by pisowcy stracili też władzę w swoich bastionach na wschodzie Polski. W sprzyjających okolicznościach można im zabrać nawet Podkarpacie – przekonywał członek władz Platformy Obywatelskiej.

Analiza Pers Election dowodzi, że plan minimum rządzących jest realny. Ugrupowania tworzące Koalicję 15 października przejmą władzę w czterech województwach: dolnośląskim, łódzkim, podlaskim i świętokrzyskim.

Co więcej, ważą się losy kolejnych regionów. Koalicjanci są w stanie objąć rządy także nad woj. małopolskim i woj. lubelskim. Jednak przewaga w nich jest minimalna, wynosi zaledwie jeden mandat, co powoduje, że starcie pozostaje bez definitywnego rozstrzygnięcia.

W najgorszym scenariuszu PiS przegrałoby 1:15. Pozostałoby u władzy jedynie w woj. podkarpackim, które Jarosław Kaczyński wielokrotnie określał w swoich wizjach mianem „polskiej Bawarii”.

Na poniższej grafice na czerwono zaznaczone są mandaty wspólnie wszystkich komitetów koalicji rządzącej*.

Daniel Pers: przegrana PiS w Małopolsce to będzie totalna katastrofa

Kampania samorządowa dopiero się rozkręca, ale w połączeniu z eurowyborami — jak twierdzi Daniel Pers — tegoroczne wybory mogą przesądzić o przyszłym kształcie polskiej sceny politycznej.

— Dla Koalicji Obywatelskiej to będą pierwsze wybory, które może wygrać i które musi wygrać. Bo trudno być partią, która dopiero przejęła władzę i musi tłumaczyć się z porażki, nawet jeśli koniec końców koalicjanci przejmą 13, a może nawet 15 sejmików — zaznacza.

— Niezależnie od tego, czy KO wygra, czy omsknie jej się noga, to mapa podziału sejmików znacząco się przebarwi w stosunku do tego, co mieliśmy po 2018 r., gdy PiS zgarnął wygraną w siedmiu województwach. Ugrupowanie ma dziś większe szanse na wygraną w regionach niż Rafał Trzaskowski w wyborach prezydenckich. On odnotował zwycięstwo w 10 województwach, a KO może do tego dołożyć jeszcze woj. łódzkie — zauważa Pers.

Jednakże najciekawszą walkę będziemy oglądać w Małopolsce i na Lubelszczyźnie, gdzie ważyć się będzie to, czy te bastiony PiS nadal będą przez tę partię kierowane. Gdyby je straciła, będzie to totalna katastrofa, z której będzie musiała się długo tłumaczyć

— ocenia analityk.

— Dziś realnie mamy dyskusję o tym, czy PiS prześlizgnie się do większości w sejmiku małopolskim. Ale gdyby uzyskało tylko jeden mandat przewagi nad koalicją, to także nie będzie komfortowa sytuacja, bo pamiętamy, co stało się z radnym Kałużą w sejmiku śląskim. Natomiast wciąż mówimy teraz o sytuacji, gdy PiS musi bronić swoich najtrwalszych przyczółków, regionu, z którego pochodzi wielu znanych polityków tej partii — podkreśla.

„To najgorsze, co może zdarzyć się partii rządzącej, która przechodzi do opozycji”

Według Daniela Persa Prawo i Sprawiedliwość niesłusznie liczy, że swoimi dotychczasowymi działaniami jest w stanie odwrócić trend.

— Koalicja rządząca gra na podtrzymanie ognia wokół własnego elektoratu, korzystając jeszcze na tym, jak w październiku wahadło zostało odbite. Jej spektakl pod tytułem rozliczeń i „odrywania PiS od koryta” mobilizuje elektorat i jest w nowych warunkach akceptowany przez centrum. A w tym momencie PiS zaczyna się bronić, sięgając po temat Wąsika i Kamińskiego czy TVP i hasła praworządności. Zapomina przy tym, że podobnym kursem zaczęła iść Platforma, która po przegranych wyborach też biła na alarm i ścigała się w hasłach o zamachu na demokrację, a to szybko zobojętniało społecznie. Role się odwróciły, a do zdecydowanych ofensyw Platformie przetarł szlak sam PiS. Należy zadać retoryczne pytanie, ilu wyborców ruszy do wyborów samorządowych w imię ex-TVP, Wąsika i PiS broniącego praworządności — mówi.

— Wybory samorządowe są najtrudniejszymi dla PiS, a gdy rozgrywają się po wywrotce, jaką partia Jarosława Kaczyńskiego zaliczyła w październiku, są jeszcze większym wyzwaniem. Jednak najgorszym, co może zdarzyć się partii rządzącej, która przechodzi do opozycji, to założyć, że porażka była wypadkiem przy pracy i sytuacja zaraz się odwróci. Nie można, oddając po ośmiu latach władzy, ot tak na powrót rozpalić serc wyborców, to musi potrwać, a PiS z pewnością nie pomagają działania, które jasno pokazują, że partia z porażką się nie pogodziła — dodaje.

„Biję na alarm, gdyby ktoś z polityków PiS to czytał”

Analityk przekonuje, że w najgorszym położeniu są najmniejsze komitety, bo w tych wyborach zaczyna się materializować triada, czyli sytuacja, w której obok duopolu PiS-PO pojawia się dla niego alternatywa w postaci Trzeciej Drogi.

– Tak jak kiedyś po latach dominacji w sejmikach mandaty SLD przejechały do PiS, tak teraz z PiS mają szansę przejechać prosto do Trzeciej Drogi. Oczywiście o ile tort nie zostanie zjedzony jeszcze przed podaniem — zaznacza Pers.

– Największym sukcesem będzie spłaszczenie stawki, czyli sytuacja, gdy PO, PiS i Trzecią Drogę dzieli kilka punktów procentowych. To dla koalicji PSL i Polski 2050 będzie dobry punkt wyjścia do eurowyborów, w których będą się mierzyć z problemem dużo słabszych, mniej rozpoznawalnych kandydatów niż ma w swoich zasobach PO i PiS — uważa.

Autor prognozy roztacza też długofalową perspektywę, w której drogi KO i Trzeciej Drogi się rozejdą. Jedna z partii będzie rządzić, a druga stanie się największą partią opozycyjną

Dziś taki scenariusz brzmi egzotycznie, ale nie jest nierealny. Zwłaszcza że musimy pamiętać, w jakiej sytuacji jest PiS, w którym władzę trzyma jeszcze Kaczyński, ale już trwają przygotowania do przejęcia po nim schedy. Jakakolwiek secesja na prawicy otwiera drogi do przebudowy sceny politycznej

– argumentuje.

– Nie chcę kreślić kolejnego odcinka końca PiS. Próbuję pokazać, co się stanie, gdy na planszy przestawimy kilka bierek. I biję też na alarm, gdyby ktoś z polityków PiS czytał naszą rozmowę. Biorąc pod uwagę, że partia jest na złym kursie, może te wybory przegrać i rozpocząć szybką refleksję i przebudowę albo może przegrać i znów udawać, że się nic nie stało — mówi Daniel Pers.

***

Metodologia

Wszystkie symulacje wyborcze powstają na bazie modelu opartego głównie na puli wybranych sondaży przedwyborczych cechujących się najmniejszymi odchyleniami od wyników oraz ograniczoną zmiennością.

Algorytm z wykorzystaniem uczenia maszynowego przydziela wagi do poparcia każdego z komitetów w każdym z sondaży w puli, czym samym koryguje odchylenia powstałe na drodze systematycznego niedoszacowania lub nadreprezentacji każdego z elektoratów w każdym z tych badań. Gotowe dane są korygowane o aktualne poziomy mobilizacji elektoratu. Prognoza symuluje setki scenariuszy wyborczych i buduje przedziały ufności dla każdego z wyników, budując tym samym model zasięgów poparcia oraz pulę możliwych werdyktów wyborczych.

Źródło: onet.pl

Więcej postów