Krakowska pajęczyna za pieniądze od Ziobry

Niezależny dziennik polityczny

Stowarzyszenie im. Juliusza Lea dostało miliony z Funduszu Sprawiedliwości i zapadło się pod ziemię. Ślady prowadzą do dwóch portali-widm, gdzie zarabiali dziennikarze sympatyzujący ze Zjednoczoną Prawicą, ich krewni i znajomi. Pojawia się też krakowski biznesmen, dobry znajomy Witolda, brata Zbigniewa Ziobry. Oto krakowska pajęczyna utkana z publicznych pieniędzy.

  • 6,47 mln z Funduszu Sprawiedliwości dostało Stowarzyszenie im. Juliusza Lea. Nikt o nim wcześniej nie słyszał. Nie miało doświadczenia. Zostało rozwiązane, a jego członkowie zapadli się pod ziemię.
  • Za te pieniądze powstały dwa portale internetowe, które zatrudniały dziennikarzy sympatyzujących ze Zjednoczoną Prawicą, ich rodziny, znajomych i sąsiadów.
  • Pracę znajdowali tam ultraprawicowi publicyści, antyaborcjoniści, członkowie Konfederacji.
  • Jeden z portali – patrznarece.pl – działał w lokalu, który wynajmował krakowski biznesmen Mariusz Badura. Mimo zakazu właścicieli nieruchomości, Badura podnajmował go portalowi i czerpał z tego zyski. 
  • Badura to dobry znajomy Witolda, młodszego brata byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.
  • Portal opublikował informacje uderzające w ówczesną opozycję, społeczność LGBT czy imigrantów.
  • Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że stowarzyszenie i portal zostały zlikwidowane w obawie przed audytem Ministerstwa Sprawiedliwości kierowanego wówczas przez polityków Solidarnej Polski.

22 stycznia ujawniliśmy, czym zajmowało się tajemnicze Stowarzyszenie im. Juliusza Lea, które na zadania związane z przeciwdziałaniem przestępczości dostało 6,47 mln zł. Przypomnijmy: stowarzyszenie nie miało żadnego doświadczenia, powstało tuż przed konkursem na dotacje z Funduszu Sprawiedliwości i rozwiązało się kilkanaście miesięcy po ich otrzymaniu. 

Funkcję prezesa stowarzyszenia pełnił były szef krakowskiej SLD Grzegorz Gondek, a wiceprezeski – była dziennikarka TV Trwam Małgorzata Czernecka. 

Tak jak ich stowarzyszenie – zapadli się pod ziemię. Nie odbierają telefonów, nie odpisują na maile ani SMS-y.

Innych dopadła amnezja. Ze stowarzyszeniem i jego projektami związali się byli politycy, dziennikarze sympatyzujący z rządem Zjednoczonej Prawicy, ich rodziny, sąsiedzi i znajomi. Ci, z którymi udało nam się porozmawiać, zasłaniają się lukami w pamięci. 

Za część pieniędzy z Funduszu powstał portal internetowy wizjer.press, który publikował m.in. treści uderzające w ówczesną opozycję. Kierował nim były wydawca „Wiadomości”, wiceszef Teleexpressu i Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Grzegorz Pawelczyk. Jednocześnie pracował u swojej żony, w innym portalu, który również powstał za pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości.

Ale to tylko część tej historii. Dziś czas na kolejną jej odsłonę.

Dotarliśmy do informacji i dokumentów, które ujawniają powstanie drugiego portalu powołanego do życia przez Stowarzyszenie im. Juliusza Lea za pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości. 

Zatrudnienie znaleźli tam ludzie związani z Ordo Iuris, posłowie i kandydaci na posłów Konfederacji czy ultraprawicowi dziennikarze.

Chodzi o serwis patrznarece.pl, którego redakcja znajdowała się w lokalu wynajmowanym przez krakowskiego biznesmena Mariusza Badurę. To dobry znajomy Witolda Ziobry, brata byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa.

I. Koledzy

Czerwiec 2003 r., Kraków. Witold Ziobro (dziś Kornicki, przejął panieńskie nazwisko matki) i Mariusz Badura wstępują do Niezależnego Zrzeszenia Studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego. 

Witold w kolejnych latach będzie z tylnego siedzenia doradzał swojemu starszemu o siedem lat bratu. „Newsweek” napisze, że bez niego Zbigniew byłby nikim: „Otwarty, łatwo nawiązujący kontakty i błyskotliwy (…) Witold jest dla zamkniętego, kostycznego i nieufnego (…) Zbigniewa nieoceniony. Podpowiada, jak działać i podsuwa swoich ludzi. Jest jego politycznym mózgiem”.

Droga Mariusza wiedzie przez biznes. Gdy wpisać jego nazwisko w wyszukiwarkę KRS, pojawia się ono w wynikach 34 razy. Badura zakłada i likwiduje kolejne firmy – budowlane, deweloperskie, komputerowe, zajmujące się badaniami rynku i doradztwem. Przypominają widma. Kapitał zakładowy często wynosi 5 tysięcy złotych, firmy łączą się ze sobą w roli wspólników, próżno szukać ich stron internetowych czy numerów telefonu, a ich ruchy kapitałowe są niewielkie. 

O Badurze też trudno dowiedzieć się czegoś z sieci. Porusza się w cieniu, ale kilka razy na jaw wychodzi, że jego ścieżki przecinają się z braćmi Ziobro. 

Z Witoldem spotykają się też w Instytucie Integracji Europejskiej (dziś Stowarzyszenie Instytut Kościuszki). To prawicowy think tank. Ziobro jest tam sekretarzem generalnym. Gdy wypisze się z organizacji, jego pozycję przejmie Badura. „Polityka” pisała o tym miejscu, że to kuźnia kadr, z której czerpała partia braci Kaczyńskich.

W 2012 r. firma Badury E-Komunikacja na prośbę Solidarnej Polski zleca grupie naukowców przygotowanie badań „Prawica w Polsce. Solidarna Polska”. Politycy tej partii chcą wiedzieć, z czym kojarzy się nowopowstałe ugrupowanie. 

„Rzeczpospolita” pisze, że naukowcy dostają tylko zaliczkę, a potem kontakt z firmą Badury się urywa. On sam tłumaczy, że badania były nierzetelne. Mówi też, że w przeszłości zajmował się podobnymi sprawami „pracując dla innych partii, np. PiS”.

Głośniej robi się o nim w 2016 r., kiedy dziennikarze „Newsweeka” Wojciech Cieśla i Michał Krzymowski opisują wydarzenia, które miały miejsce trzy lata wcześniej w krakowskim Kinie Kijów. W 2013 r. odbyła się tam impreza pod nazwą: „Nowe państwo, nowa konstytucja”. Zorganizowała ją Solidarna Polska. Ze sceny przemawiali Zbigniew Ziobro, Jacek Kurski czy Patryk Jaki. Media nazwały ją wiecem poparcia Solidarnej Polski, ale zapłacono za nią z pieniędzy Ruchu na rzecz Europy, Wolności i Demokracji (MELD), którą w europarlamencie reprezentowali ziobryści. MELD dostała fundusze z budżetu Unii Europejskiej. Środki te miała przeznaczyć na… kongres klimatyczny. Ta tematyka na imprezie Solidarnej Polski w Kinie Kijów była praktycznie nieobecna.

Posłowie Nowoczesnej składają do prokuratury zawiadomienie o możliwości zdefraudowania unijnych pieniędzy. Życie sprawy jest krótkie. W 2019 r. prokuratura, którą rządzi Zbigniew Ziobro, umarza sprawę. 

Ale ślad zostaje. Konferencję zorganizowała E-Komunikacja, której prezesem był Badura. Jak pisał „Newsweek”, firma dostała za to 15 tys. euro. I kolejne 11,5 tys. euro za 10 tys. długopisów. Wychodzi na to, że sprzedała jeden długopis prawie po 5 zł. Z kilkukrotną przebitką wobec cen hurtowych.

Pieniądze z MELD otrzymuje również wspomniany wcześniej Instytut Integracji Europejskiej, który nosi już wtedy nazwę Instytutu Kościuszki – Instytutu Integracji Europejskiej. Potem zmieni nazwę jeszcze raz – dziś to Stowarzyszenie Instytut Kościuszki. Podobne zabiegi będą stosowały inne organizacje, z którymi związany jest Badura. 

To tyle przeszłości.

Teraźniejszość zaczyna się w 2017 r., kiedy Zbigniew Ziobro rozszerza ofertę Funduszu Sprawiedliwości. Pieniądze zaczynają płynąć szerokim strumieniem już nie tylko do ofiar przestępstw, ale i do prawicowych mediów i związanych z nimi fundacji i stowarzyszeń. Jednym z nich jest Stowarzyszenie im. Juliusza Lea. Akurat właśnie powstało.

– Solidarnej Polsce chodziło o to, żeby stworzyć sobie zaplecze przed wyborami samorządowymi. O tym, że mogą nie wygrać parlamentarnych, nikt wtedy jeszcze nie myślał. Powstał pomysł, aby za pieniądze Funduszu Sprawiedliwości utworzyć kilka portali i zwiększyć zasięgi – mówi Gazeta.pl osoba związana z partią Zbigniewa Ziobry.

Dwa z tych portali powstają za pieniądze, które z funduszu otrzymuje Stowarzyszenie im. Juliusza Lea. Akurat właśnie powstało. 

II. Niesmak na Krowodzy

Sierpień 2020 r. Na ostatnim piętrze niskiego, nowoczesnego budynku na krakowskiej Krowodrzy znajduje się lokal z tarasem, który wynajmuje firma Olkusz 1. Tej nazwy nie da się wyszukać w rejestrach KRS, bo dziś firma nazywa się już CORE PV. Wspólnikiem jest w niej Badura, a udziały posiada kilka należących do niego firm. 

W lokalu powstaje redakcja nowego projektu ufundowanego przez Stowarzyszenie im. Juliusza Lea. To portal patrznarece.pl, który reklamuje się jako prawicowy watchdog. We wniosku do Funduszu Sprawiedliwości, pod którym podpisał się prezes stowarzyszenia Gondek, znajdujemy kwoty: 80 tys. na utworzenie portalu, 30 tys. na stworzenie logotypu, 120 tys. na promocję, prawie 400 tys. na roczną obsługę prawną. A także prawie 400 tys. to koszty administracyjne – pensje project managera i pracowników biurowych oraz najem biura.

– Czujemy niesmak – mówią nam osoby pracujące dla Stowarzyszenia im. Juliusza Lea, słysząc o kwotach, które portal przeznaczał na koszty administracyjne. – Musieliśmy pracować na własnym sprzęcie, nie dostaliśmy służbowych komputerów czy telefonów.

Dzwonimy do opiekuna nieruchomości na Krowodrzy. Mówi nam, że wiedział o istnieniu redakcji, ale w umowie z firmą Badury zastrzegł, że nie może on podnajmować lokalu. Był więc przekonany, że redakcja jest związana bezpośrednio z Badurą, a dopiero niedawno dowiedział się, że opłacało ją z pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości Stowarzyszenie im. Juliusza Lea.

Komu więc stowarzyszenie płaciło pieniądze za wynajem, skoro nie właścicielowi budynku w Krakowie?

Próbujemy o to zapytać władze stowarzyszenia, ale nie odpowiadają na nasze wiadomości.

Odpisuje za to Badura.

Przyznaje, że rzeczywiście podnajmował biuro stowarzyszeniu. Za ile? Nie pamięta, musi sprawdzić dokumenty. Do momentu publikacji tego artykułu nie otrzymujemy od niego precyzyjnej odpowiedzi. – Pragnę jednak nadmienić, że kosztem spółki oprócz czynszu były dodatkowo: opłaty eksploatacyjne, sprzątanie, opłaty za internet. Pracowałem tam pół roku. Stowarzyszenie zerwało ze mną umowę bez okresu wypowiedzenia. Uzasadnieniem mi przekazanym była likwidacja stowarzyszenia – informuje nas Badura.

Pytamy w Ministerstwie Sprawiedliwości. Dostajemy odpowiedź, że nie posiada dokumentacji dotyczącej biura wynajmowanego przez Stowarzyszenie im. Juliusza Lea. „Zgodnie z ogłoszeniem konkursowym, koszty administracyjne ponoszone przez organizację w związku z realizacją zadania – a co za tym idzie dokumenty księgowe ich dotyczące – nie podlegają monitorowaniu i kontroli przez Dysponenta Funduszu” – tłumaczy ministerstwo. 

Pod tym samym adresem na Krowodrzy bez zgody właściciela budynku rejestruje się inna – Black Horse. W przyszłości jej prezesem zostanie Badura. Firma zmienia dane rejestrowe dopiero po interwencji właściciela budynku i oficjalnie wynosi się z Krowodrzy, ale za jej tropem podąża kilku funkcjonariuszy służby celno-skarbowej z Lublina. Przyjeżdżają na Krowodrzę na początku 2023 r. i pytają o Black Horse. O co chodziło? Badura twierdzi, że poprzedni prezes firmy nie płacił VAT-u przez kilka miesięcy. 

Sam w redakcji patrznarece.pl bywa często wieczorami i w weekendy. W bezpośrednim kontakcie z podwładnymi jest zdystansowany i skupiony, rzadko żartuje i nie daje się rozbawić. Raczej budzi onieśmielenie, buduje dystans, roztacza wokół siebie aurę tajemnicy.

Więcej czasu w budynku na Krowodrzy spędza wiceprezeska stowarzyszenia – Małgorzata Czernecka, była dziennikarka TV Trwam.

Czym właściwie oboje zajmowali się w portalu? 

O Badurze mówiło się, że był głową całego projektu i jego nieformalnym naczelnym. Według informacji, do których dotarliśmy, pełnił funkcję kierownika „pracowni medialnej”. Czernecka kierowała „ośrodkiem badania i monitorowania mechanizmów państwa i zjawisk społecznych”. Powstał  też „ośrodek kształcenia liderów opinii”, którego szefem został Gondek. 

W sumie władze portalu zatrudniają kilkanaście osób. Pracę znajduje tam np. bliski znajomy Gondka Łukasz Płonka, kolejny z członków Stowarzyszenia im. Juliusza Lea. 

III. Miłosz i Grzegorz

Na ścianach lokalu wiszą obrazy Miłosza Horodyskiego. To przyjaciel Gondka, znają się z dwie dekady. Z kilku źródeł dowiadujemy się, że Horodyski zna dobrze wiceprezeskę stowarzyszenia – Czernecką. Natomiast jego córka, Anna, zostaje w stowarzyszeniu członkiem organu nadzoru. Ma wówczas 21 lat.

 – Miłosz naprawdę dużo mógł. Kręcił się przy Funduszu Sprawiedliwości. Nie wiem, czy oficjalnie był zatrudniony w jakiś sposób przez stowarzyszenie, ale coś było na rzeczy – mówi nam osoba związana z Solidarną Polską. 

Horodyski w 2019 r. był ekspertem Funduszu Sprawiedliwości w zakresie opracowania strategii marketingowej i PR. 

W czasie ostatniej kadencji Zjednoczonej Prawicy pracował m.in. w Radiu Kraków, gdzie prowadził audycje „Radiowego Klubu Gazety Polskiej”. Był to na dla niego powrót, bo z tego radia wyleciał z hukiem w 2006 r., gdy wyszło na jaw, że na radiowym sprzęcie nagrywał reklamówki wyborcze kandydatów PiS w wyborach samorządowych. 

W latach 2008-2016 zarabiał jako redaktor w TVP. Gdy PiS wygrało w 2015 r. wybory, dostał posadę szefa marketingu i PR w Alior Banku. Następnie zajmował się komunikacją w Grupie Lotos, a potem został prezesem spółki województwa małopolskiego Apollo Film, właściciela krakowskiego kina Kijów. Zasiada też w radzie (razem z europosłem PiS Ryszardem Czarneckim) założonej przez Magdalenę Ogórek Polish Lost Art Foundation, która buduje muzeum poświęcone zagubionym dziełom sztuki. Fundacja działa od siedmiu lat, dostała dofinansowanie z Lotosu, ale nie wiadomo, co zrobiła z tymi pieniędzmi, ani skąd jeszcze czerpie zyski, bo nie publikuje sprawozdań. 

Miłosza i Grzegorza łączy mocna więź. Pierwszy pomagał drugiemu w trakcie rządów Zjednoczonej Prawicy, bo miał tam chody. Teraz czas, żeby Grzegorz pomógł Miłoszowi. Jak? Gondek to dobry znajomy Władysława Kosiniaka-Kamysza – mówi nam znajomy Horodyskiego i Gondka.

Wracając do patrznarece.pl, portal przez 1,5 roku publikuje artykuły, wywiady i analizy. Nie wiemy, jakie miał zasięgi – strona internetowa serwisu już nie istnieje, nie zachowało się też żadne z kont w mediach społecznościowych.

Wiemy natomiast, kto i o czym tam pisał.

IV. Do imigrantów – strzelać 

Kiedy na granicy Polski z Białorusią pojawiają się masowo pierwsi imigranci, poseł Konfederacji Andrzej Zapałowski pisze na patrznarece.pl: „Jeżeli w 'świat’ pójdzie informacja, iż polska granica jest dobrze pilnowana, a w razie siłowego jej przekraczania można zostać postrzelonym zupełnie zmieni nastawienia imigrantów. Czy obawiać się o wrzawę medialną lewackich mediów i ośrodków finansowanych przez zagraniczne źródła?”.

Zapałowski znany jest z antyukraińskich wypowiedzi i działań. W 2016 r. domagał się budowy wysokiego muru granicy z Ukrainą, usprawiedliwiał akcję „Wisła” i popierał nacjonalistów, który pobili w Przemyślu m.in. trzech Hindusów. Zapałowski napisał wtedy na FB: „Patrol obywatelski w Przemyślu w akcji. Brawo, chłopaki!!!”

Na patrznarece.pl pisze natomiast o postępującym ukraińskim nazizmie, braku pomocy USA i rozterkach Polski, po której stronie stanąć: „Należy zakładać, iż poza wsparciem wywiadowczym Amerykanie nic nie zrobią, jeżeli na Ukrainę wejdzie formalnie armia rosyjska, a nie tak jak dotychczas tzw. milicja separatystycznych republik. Na otwarty, nawet ograniczony konflikt o Ukrainę Waszyngton nie pójdzie. Dla polskich elit politycznych ważne jest także inne pytanie, a mianowicie jak się zachowuje i zachowa ludność zachodniej Ukrainy. Dzisiaj widzimy postępujący i niezrozumiały w obecnym czasie kult ukraińskiego nazizmu w postaci ogłoszenia roku 2022 rokiem UPA”.

Jeszcze przed wojną Zapałowski zastanawia się na łamach nowego portalu, na czym powinno zależeć Polsce: „Dla strategów Zachodu jest jasne, iż Ukraina nie jest w stanie obronić całego swojego terytorium. Wojska NATO także nie wejdą w jej obronie bezpośrednio do walki, co wielokrotnie deklarowali zachodni przywódcy. Z dużym prawdopodobieństwem należy założyć, iż celem Moskwy nie jest przejęcie centralnej i zachodniej Ukrainy”.

Artykuł kończy w ten sposób: „Należy tu postawić pytanie, czy Polska powinna w obecnej sytuacji grać pełnią swoich możliwości, czy też powinna zostawić sobie pole do rozmów w już zmienionej rzeczywistości? Nie zawsze życzenia i oczekiwania w polityce są tożsame z realną polityką”.

Za swoją pracę dla Stowarzyszenia im. Juliusza Lea zarobił ponad 35 tysięcy złotych.

– Jak układała się panu współpraca z Mariuszem Badurą? – pytamy Zapałowskiego.

– Nie pamiętam takiego nazwiska – odpisuje.

Zapałowski twierdzi też, że nie został przez szefów portalu poinformowany, iż jego wypłaty pochodzą z pieniędzy przekazanych przez Fundusz Sprawiedliwości. 

Podobną odpowiedź przekazuje nam Badura: – Umowę miałem ze Stowarzyszeniem im. Juliusza Lea. Nigdy nie byłem zatrudniony w żadnej formie przez Ministerstwo Sprawiedliwości ani Fundusz Sprawiedliwości.

Kiedy opowiadamy o tym byłym dziennikarzom patrznarece.pl, są zdumieni. 

Mówią, że każdy z pracowników portalu podpisywał formularz danych osobowych, bo taki był wymóg pracy w redakcji. Tylko na pierwszej stronie tego formularza sformułowanie „Fundusz Sprawiedliwości” pada sześciokrotnie.

V. Człowiek wielu talentów

„Kryminolodzy już porównują poziom bezpieczeństwa w Szwecji do tego w Meksyku, a mieszkańcy spodziewają się jego dalszego pogorszenia aż do standardów syryjskich. Za zamachami bombowymi stoją zwykle zorganizowane grupy przestępcze składające się z imigrantów” – pisze na patrznarece.pl Jacek Ożóg.

Inne tematy, które podejmował to m.in. naciski USA na przyjmowanie przez Polskę rozwiązań zgodnych z postulatami lobby LGBT, zasadność masowych szczepień na covid, nowa szkoła, w której wykładowcami są członkowie Ordo Iuris.

Jednocześnie pracuje w Telewizji Republika, gdzie prowadzi kilka programów; w portalu pc24.pl, za którym stoi Stowarzyszenie im. Piotra Skargi, finansowe zaplecze Ordo Iuris; jako rzecznik ds. walki z antypolonizmem w Instytucie do Walki z Antypolonizmem „Verba Veritatis”; czy jako redaktor w katolicko-patriotycznym Wydawnictwie Biały Kruk. 

Nawiasem mówiąc, Biały Kruk podobnie jak Stowarzyszenie im. Juliusza Lea przeżywa dobry czas. W 2021 i 2022 r. wydawnictwo dostaje ponad 400 tys. zł dotacji od Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Publikują tam m.in. arcybiskup Marek Jędraszewski, Antoni Macierewicz, ks. Dariusz Oko czy Krystyna Pawłowicz.

VI. Światem chcą rządzić Żydzi i geje

W 2018 r. student prawa na UJ Kajetan Rajski nazywa uczestniczki czarnego protestu „kur**mi” i „dziw**mi”. Pięć lat później Andrzej Duda odznacza Rajskiego Brązowym Krzyżem Zasługi za zasługi w działalności na rzecz upamiętniania historii Polski.

Kariera Rajskiego ma niezłe tempo. Od 2017 r. jest prezesem Fundacji Kwartalnika „Wyklęci”, którą doceniają w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego i przekazują jej prawie pół miliona złotych dotacji. Rajskiego zauważa sam minister Przemysław Czarnek, który pisze wstęp do książki wydanej przez fundację. To dzieła zebrane Feliksa Konecznego, antysemity i ideologa polskiego nacjonalizmu, który twierdził, że Żydzi realizują tajny plan przejęcia władzy nad światem.

W 2020 r. Rajski znajduje pracę w patrznarece.pl w „pracowni kształcenia liderów opinii”, którą kieruje Gondek. Przeprowadza wywiad z księdzem Oko, który jest znany – i karany – za podżeganie do nienawiści wobec osób homoseksualnych. Oko ma zresztą teorię, podobnie jak Koneczny, że trwa wielki spisek mający na celu przejęcie władzy nad światem, tyle że za wszystkim nie stoją Żydzi, a geje. Sugeruje również, że to z grona osób homoseksualnych wywodzi się najwięcej pedofilów.

Rajski dla portalu rozmawia też z członkami Fundacji Pro – Prawo do życia zbierającymi podpisy pod projektem ustawy, która zakłada, że za aborcję na dożywocie do więzienia mogliby trafić i matka, i lekarz. Jego rozmówcy chcą też karać osoby i organizacje, które pomagają w aborcji farmakologicznej.

Rajski z Funduszem Sprawiedliwości wiąże się również przez Stowarzyszenie Fidei Defensor, założone przez kolegów posła Solidarnej Polski Dariusza Mateckiego – prowadzi dla nich szkolenia z zakresu przeciwdziałania przestępczości. 

Więcej o Fidei Defensor i o tym, w jaki sposób walczą z „chrystianofobią”, pisaliśmy tutaj >>. 

VII. Wyjątkowo odrażający Donald Tusk

Lucyna Kulińska uważa, że Komisję Europejską i Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej od dawna toczy trąd. Przy okazji sprzeciwia się restrykcjom covidowym i nienawidzi Gazety Wyborczej i TVN-u. 

„TSUE od dawna usiłuje zrobić swój główny leitmotiv z kwestii rzekomej zależności wymiaru sprawiedliwości od władzy politycznej. Wyjątkowo odrażająca jest w tym wszystkim rola D. Tuska. Nie tylko na niemieckie zlecenie dopuszczał do ekonomicznego niszczenia Polski przez TSUE, ale w tym celu sam instytucję tę korumpował!” – pisze na patrznarece.pl Kulińska.

Z wykształcenia jest historyczką. Pisze książki o dziejach Obozu Wielkiej Polski i zbrodniach Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. „Wyborcza” pisała Kulińskiej że „oburzają [ją] ukraińskie święte krowy na utrzymaniu ciężko pracujących Polaków” i noże w rękach nielegalnych migrantów „jak siekiery i widły w rękach ukraińskich rezunów”. 

Chciała trafić do wielkiej polityki, ale do tej pory rozbijała się o marzenia. W wyborach przegrała dwa razy: raz w kampanii do europarlamentu, raz do Sejmu. W obu przypadkach reprezentowała Konfederację. 

W felietonach do patrznarece.pl pisze o tym, że w „Polsce działa co najmniej 5 tys. agentów niemieckich. Ale jest też bardzo liczna grupa ’volksdeutschów’ wśród polityków, naukowców, urzędników, dziennikarzy, celebrytów, w środowiskach kultury”.

Za pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości Kulińska dokonuje analiz tekstów, które Gazeta Polska Codziennie i Gazeta Wyborcza publikowały o ruchu antify. „Bezwzględność metod Antify w walce z państwem narodowym i jego organami powoduje z jednej strony lęk, a z drugiej toruje drogę wszystkim innym bardziej 'pokojowym’, ale zarazem rozkładającym społeczeństwo grupom jak organizacje lewicowe, proaborcyjne, LBGT, zieloni itp” – pisze Kulińska.

Czasami zmienia tematykę, by napisać, że „pod płaszczykiem działalności charytatywnej i altruizmu odbywa się w Polsce na masową skalę handel komórkami jajowymi młodych kobiet”.

Przeglądami wydarzeń i satyrycznymi felietonami zajmuje w patrznarece.pl Krzysztof Prendecki. To socjolog, pracownik naukowy Politechniki Rzeszowskiej. Dekadę temu dostał nagrodę „Złotej Ryby” przyznawaną przez fundację Macieja Rybińskiego najlepszemu felietoniście. W kapitule nagrody byli m.in. Rafał Ziemkiewicz, Jan Pietrzak czy Marcin Wolski. Startował też w wyborach na prezydenta Rzeszowa z ramienia Kongresu Nowej Prawicy, którym rządził wtedy Janusz Korwin-Mikke.

VIII. Świat się nie skończył

Portal działa przez 1,5 roku, a później znika. Redakcja wynosi się z Krowodrzy. Badura nie płaci kilku ostatnich czynszów. Należności musi ściągać komornik. Stowarzyszenie im. Juliusza Lea rozpływa się w powietrzu.

Nieoficjalnie słyszymy, że jego istnienie zakończyła kłótnia na tyle poważna, że Fundusz Sprawiedliwości zaprzestał finansowania organizacji. Nie ma też żadnego śladu po 6,5 mln zł, które stowarzyszenie dostało na pomoc ofiarom przestępstw i walkę z przestępczością.

– Praca stowarzyszenia miała zostać nieoficjalnie zaudytowana przez ludzi wiceministra sprawiedliwości Michała Wosia. Władze stowarzyszenia przestraszyły się i zwinęły interes, zanim audyt zaczął się na dobre – mówią nam byli pracownicy portalu.

Ludzie związani ze stowarzyszeniem nie zwalniają.

Gondek po zamknięciu stowarzyszenia i obu portali internetowych, które powołali do życia, zostaje wiceprezesem spółki Harpastum, która jest wydawcą portalu krknews.pl. Zaczyna też pełnić funkcję prezesa Fundacji Rozwoju Kina, w której działa m.in Horodyski (przypomnijmy: jego córka Anna miała 21 lat, kiedy została członkiem organu nadzoru w Stowarzyszeniu im. Juliusza Lea). 

Gondek jest też członkiem organu nadzoru w Regionalnej Fundacji Filmowej, która prowadzi kino „Zorza” w Rzeszowie. Fundacja ta została założona przez Apollo Film Kraków, spółkę, która prowadzi krakowskie kino Kijów. To samo, w którym odbyła się słynna impreza Solidarnej Polski w 2013 r. zorganizowana przez Badurę. Prezesem Apollo Film jest Horodyski, a Gondek jeszcze w czasach istnienia Stowarzyszenia im. Juliusza Lea zostaje tam członkiem organu nadzoru. Horodyski pracuje również jako wykładowca na krakowskiej ASP.

Łukasz Płonka, dobry znajomy Gondka, który wspótworzył patrznarece.pl i Stowarzyszenie im. Juliusza Lea, od kilku miesięcy jest sekretarzem Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Krakowa – Przyjazny Kraków. Wiceprezesami są zastępcy prezydenta Krakowa Andrzej Kuliga i Jerzy Muzyk. 

Andrzej Zapałowski w październiku 2023 r. po ponad 20-letniej przerwie zostaje posłem. Nie przestaje publikować antyukraińskich haseł. Poglądów nie zmienia też Lucyna Kulińska.

Nowe pomysły ma za to Mariusz Badura.

Pod koniec grudnia 2023 r. portal twójradom.pl opublikował artykuł pt. „Podejrzana inwestycja pod Iłżą. Mieszkańcy obawiają się mafii śmieciowej”. Jego autor opisał tajemniczą firmę – Instytut Kościuszki sp. z. o.o. z Krakowa, który planuje budowę „zintegrowanego systemu gospodarki odpadami komunalnymi” w Pieńkach pod Iłżą.

Jej prezesem jest Badura. Od chwili publikacji artykułu minął zaledwie miesiąc, ale firma Badury zdążyła zmienić już nazwę i teraz nazywa się ZO Walentynów. 

Zmieniła się również jej główna specjalizacja – w KRS wykreślono działalność prawniczą, stosunki międzyludzkie i komunikację, a wpisano „zbieranie odpadów innych niż niebezpieczne”, odzysk surowców z materiałów segregowanych czy demontaż wyrobów zużytych.

Wspólnikiem ZO Walentowicz jest Stowarzyszenie Instytut Kościuszki, z którego wywodzą się Badura i Witold Ziobro.

Inwestycja miałaby się znajdować 1400 metrów od ujęcia wody pitnej. Mieszkający w pobliżu planowanej inwestycji ludzie protestują. „Raport oddziaływania inwestycji jest w całej swojej treści niespójny. Ocena środowiska i wpływu inwestycji na środowisko jest nietrafiona, a w wielu punktach zupełnie oderwana od rzeczywistości” – piszą w listach do różnych instytucji, dodając, że obawiają się, iż może mieć to coś wspólnego z mafią śmieciową.

 – To nie będzie wysypisko, tylko biogazownia. Obecnie zajmuję się też fotowoltaiką – przekazał nam Badura.

Źródło: gazeta.pl

Więcej postów