Mobilizacja tysięcy Ukraińców w Europie? „Ekstradycja jest możliwa”

Niezależny dziennik polityczny

Ukraińcy mieszkający na Zachodzie wrócą nad Dniepr, by walczyć za kraj? Wojna obronna toczona przez Siły Zbrojne Ukrainy wymusza ekstraordynaryjne rozwiązania w sprawie rekrutowania żołnierzy do okopów. Jako główny rezerwuar potencjalnych ukraińskich obrońców wskazuje się tych obywateli Ukrainy, którzy oficjalnie podlegają mobilizacji, ale wyjechali na Zachód i przebywają obecnie w krajach Europy.

W sierpniu, na łamach Defence24 pl, w artykule „Dekownicy obu armii”, pisałem o problemie jaki ma Kijów z odpływem obywateli, którzy mogliby zasilić szeregi Sił Zbrojnych Ukrainy. Trwająca od 24 lutego 2022 roku pełnoskalowa wojna zużyła siły i zdrowie służących w okopach Ukraińców. Pod bronią, nad Dnieprem, jest obecnie 750 tys. żołnierzy i funkcjonariuszy, połowa z tych sił jest zaangażowana w strefie frontowej lub na zapleczu walk. Żołnierze potrzebują rotacji, ale w elitarnych jednostkach liniowych w tej chwili to jest niemożliwe, ponieważ Rosjanie cały czas wiążą ukraińskie siły (choćby pod Awdijiwką, którą zamieniają w drugi Bachmut). Choć w zachodnich mediach pisze się dużo o korupcji w ukraińskiej armii to najmniej o tym zjawisku, które w Kijów uderzyło najbardziej, czyli o ucieczce za granicę mężczyzn podlegających mobilizacji. Powód jest prozaiczny: ukraińscy pracownicy podreperowali cierpiące na brak wielu zawodów zachodnioeuropejskie rynki pracy. W roku 2024 planowana jest nowa fala mobilizacji i demobilizacji na Ukrainie, Kijów chce pozyskać pół miliona żołnierzy. Jest to pokłosiem protestów rodzin żołnierzy, którzy tkwią w okopach bardzo długo. Sam gen. Wałerij Załużny, głównodowodzący na Ukrainie, zauważył że służba ukraińskich żołnierzy powinna trwać maksymalnie 36 miesięcy. W teorii, jeżeli żołnierz ukraiński służący w Donbasie podlegał demobilizacji w lutym 2022 roku, to pełnoskalowe uderzenie ze strony Rosji wydłużyło jego służbę o dwa lata. Świetnie obrazuje to jeden z filmików nagranych przez ukraińskich frontowców. Dowódca mówi do żołnierza: „wypisz urlop do końca wojny, a ja Cię potem zastąpię”. Oddział żołnierzy zaczął się śmiać.

Udrożenienie systemu mobilizacji

Kijów stara się przeciwdziałać problemom kadrowym. Jednym z posunięć ma być stworzenie elektronicznego systemu poboru, który ma uszczelnić system i utrudnić korupcjogenne „wykupywanie” się od frontu. Dlatego coraz więcej mówi się o wysyłaniu karty mobilizacyjnej za pośrednictwem e-maila. W polskich mediach zaczęto Ukrainę przedstawiać w złym świetle pokazując materiały filmowe z aresztowania niedoszłych poborowych w ukraińskich uzdrowiskach, na ulicach, lub na narciarskich stokach. Wszystko to wygląda drastycznie, ale pamiętajmy że spowodowane jest łamaniem ukraińskiego prawa przez aresztowanych, a nie aresztujących. Nie zapominajmy, że do końca marca 2022 roku w szeregi ukraińskiej Obrony Terytorialnej zaciągnęło się ok. 100 tys. ochotników, więc medal ma dwie strony. Zwłaszcza, że dla części patriotów zabrakło po prostu przydziału. Przedstawia się ukraiński system wojennej rekrutacji jako patologiczny i zamordystyczny, co nie jest prawdziwe. Co prawda, przepisy mają zostać zaostrzone, ale ukraińskie prawo na wypadek wojny jest jednoznaczne i nie różni się od rozwiązań prawnych z innych państw. Jest szereg klasyfikacji, które zwalniają od służby.

Wyjątki od mobilizacji

Od mobilizacji są wyjątki. Służba wojenna nie obejmuje: osoby wykonujące służbę w czasie mobilizacji lub wojny w innych niż wojsko organach władzy państwowej, osoby uznane przez komisję lekarsko-wojskową za tymczasowo niezdolne do służby – do 6 miesięcy od orzeczenia; mężczyźni i kobiety, którzy mają na utrzymaniu co najmniej troje dzieci do 18. roku życia; osoby samotnie wychowujące dziecko/dzieci; rodzice lub opiekunowie niepełnosprawnego dziecka – grupa A, jeśli dziecko nie ukończyło 18. roku życia; rodzice lub opiekunowie niepełnosprawnego dziecka, jakie ma jakiekolwiek wady funkcjonowania organizmu w stopniu III lub IV oraz ograniczenie aktywności życiowej jakiejkolwiek kategorii w stopniu II-III; rodzice lub opiekunowie niepełnosprawnego dziecka w stopniu I lub II, do ukończenia przez dziecko 23 roku życia; opiekunowie lub rodzice zastępczy dzieci do 18 roku życia; opiekunowie stali osób, które zgodnie z ustawą wymagają opieki, w razie braku innych osób mogących tę opiekę sprawować; parlamentarzyści, pracownicy organów kierownictwa wojskowego, studenci i doktoranci studiów wyższych, asystenci – stażyści, aspiranci i doktoranci, pracownicy naukowi i naukowo-dydaktyczni szkolnictwa wyższego i organizacji naukowych, mający stopień naukowy; mężczyźni lub kobiety, których najbliższe osoby zginęły lub zaginęły w trakcie operacji antyterrorystycznych. Do tej listy klasyfikacji doszły także elementy polityczne jak celowo niemobilizowanie najmłodszych roczników. W Infosferze znajdziemy wiele kpiących materiałów wideo, gdzie pokazuje się ukraińskich żołnierzy w średnim wieku. Problem w tym, że było to wymuszone potrzebą przetrwania państwowości ukraińskiej, Kijów pomimo skromnych względem Rosji rezerw ludzkich nie chciał uniemożliwiać młodym obywatelom edukacji i pracy. To niestety ma się zmienić. Aby uniknąć zaostrzenia przepisów jak np. mobilizacja młodszych roczników, wzrok ukraińskich władz obrócił się na Zachód w poszukiwaniu rekrutów.

Ilu uciekło?

Większość szacunków mówi o 400 tys. ukraińskich obywateli, którzy oficjalnie podlegali mobilizacji, a opuścili kraj, wyjeżdżając na Zachód, głównie przez ukraińsko-polską granicę. Kijów ma z nimi problem natury nie tylko etycznej (czy dochowali patriotycznego obowiązku), ale także formalnoprawny, ponieważ za zmobilizowanego uznaje się tego żołnierza, który otrzymał kartę mobilizacyjną, a w ich przypadku, w większości, dochowano tego obowiązku. Co prawda, obywatele Ukrainy przebywający za granicą mogą twierdzić, że nie otrzymali karty mobilizacyjnej „do ręki”, ale władze wysłały ją na adres zamieszkania. Oczywiście ta grupa potencjalnych rekrutów jest o wiele większa, ale część wyjechała jeszcze przed procedurą mobilizacji, więc formalnie twierdzą, iż prawa nie złamali.

Jak przyznał wiele miesięcy temu sam prezydent Wołodymyr Zełenski korupcja kwitła na poziomie zdrowotnej kwalifikacji do służby wojskowej. Zdymisjonowano szefa resortu obrony, Ołeksija Reznikowa, dając sygnał, że w Ministerstwie Obrony zaczynają się antykorupcyjne czystki. Wartość łapówki na wojennej komisji zdrowotnej wynosiła od 3 tys. USD do 15 tys. USD. Po 24 lutego 2022 roku w niektórych obwodach dziesięciokrotnie wzrosły przypadki orzeczeń o niezdolności do służby wojskowej. To zaalarmowało wojskowe władze. Do tego dodajmy powszechnie znany proceder na przejściach granicznych. Już w maju 2022 roku Służba Bezpieczeństwa Ukrainy aresztowała siatkę pograniczników, którzy za łapówki w wysokości od 3 tys. USD do 5 tys. USD przepuszczali obywateli Ukrainy podlegających mobilizacji. Przysłowiową czarę goryczy w ukraińskiej opinii publicznej przelała sprawa jednego z szefów regionalnego biura poboru, który kupił sobie willę w hiszpańskiej Marbelli.

Z których krajów wrócą na Ukrainę?

Kijów zaczął uszczelniać system. Do resortów wkroczyło SBU, by aresztować łapówkarzy, a ukraińskie władze chcą znowelizować przepisy dotyczące mobilizacji wojennej. „Radio Wolna Europa” stwierdziło, że obecnie determinacja do rekrutowania żołnierzy jest tak wysoka, że zamieniło się to – jak twierdzą – w „dziką mobilizacją”, gdzie nie sposób pomimo realnych problemów zdrowotnych uchylić się od służby. Kijów stara się także pozyskiwać rekrutów z licznej społeczności uchodźców wewnętrznych, którzy żyją na zachodniej Ukrainie nie rejestrując się w żadnej oficjalnej instytucji, aby unikać służby w okopach. Stąd głośne akcje werbowników, które potem trafiają do Internetu. To „zaostrzanie” mobilizacji wewnątrz kraju powoduje, że mówi się tylko o jednym: co z obywatelami Ukrainy którzy wyjechali?

Pierwszym europejskim krajem, który oficjalnie mówi o repatriacji obywateli Ukrainy do ojczyzny jest Estonia. Rząd tego bałtyckiego państwa jest gotów podpisać umowę z Ukrainą o odesłaniu ukraińskich mężczyzn podlegających mobilizacji. Grupę tę szacuje się na 7 tys. osób. Minister Spraw Wewnętrznych Estonii Lauri Laanemets stwierdził, iż „wiemy, gdzie przebywają, czym się zajmują, większość z nich pracuje, ma miejsca zamieszkania w Estonii”. Wbrew pozorom nie jest to łatwe i choć Estonia wyraża taką chęć to na przeszkodzie stoją dwie sprawy: brak specjalnego porozumienia z Ukrainą oraz prawo chroniące ukraińskich imigrantów. Jeżeli wnioskowali oni o ochronę rządu Estonii rozpatrzone zostanie na ile Tallin może ich odesłać. Bez specjalnego traktatu z Kijowem jedyne co obecnie może Estonia zrobić to dokonać ekstradycji obywatela Ukrainy skazanego za przestępstwa. „Ekstradycja jest możliwa” – czytamy. Co ciekawe, Kijów niekoniecznie musi być chętny do podpisania takiej umowy, ponieważ brak rezerw wojennych to jedno, ale wojenne problemy gospodarcze to drugie i wielu ukraińskich emigrantów utrzymuje rodziny w kraju wysyłając nad Dniepr część zarobionych przez siebie pieniędzy. Oświadczenie, że pracują oznacza, że nie muszą być priorytetem w mobilizacji. A co jeśli nie pracują?

Przysłowiową puszkę Pandory w niemieckich mediach uruchomił Roderich Kiesewetter z partii CDU. Stwierdził on, że ukraińskim mężczyznom można zabrać tzw. buergergeld, czyli zasiłek dla osób niepracujących, który wynosi ok. 450 euro. To miałoby ich zmotywować do powrotu na Ukrainę i walki za kraj. W Republice Federalnej Niemiec na poważnie rozważane jest specjalne porozumienie z Kijowem, celem ułatwienia rekrutacji do armii. Minister sprawiedliwości Marco Buschmann zdementował wszelako, że Berlin będzie zmuszał Ukraińców do zaciągania się do Sił Zbrojnych Ukrainy. Należy także pamiętać, że państwa UE wprowadziły przepisy o „masowym napływie”, które chronią Ukraińców przed odesłaniem: i tak w Republice Federalnej Niemiec są chronieni na podstawie § 24 ustawy o cudzoziemcach, który uprawnia ich również do uzyskania zezwolenia na pobyt.

Nowy minister obrony Ukrainy, Rustem Umerow, ogłosił na łamach „Bilda”, „Politico” i „Welt TV”, że wszyscy ukraińscy mężczyźni w wieku od 25 lat do 60 lat, przebywający za granicą, trafią ostatecznie w kamasze. „Deutsche Welle” przepytało Ukraińców mieszkających w Niemczech co o tym sądzą? „Ale w tej chwili tak naprawdę nie rozumiem, jak wyglądałaby taka procedura, ponieważ jestem w Niemczech legalnie, mam pozwolenie na pobyt stały, studiuję i pracuję tutaj” – zaznacza jeden z rozmówców, aczkolwiek deklaruje, że jeśli zwróci się do niego oficjalnie Konsul Ukrainy to on zostanie żołnierzem. Zdolnych do służby wojskowej Ukraińców w Niemczech szacuje się na 200 tys. Minister Umerow zapowiedział, że potencjalni rekruci dostaną „zaproszenie”. Cały czas opracowywany jest wachlarz kar za niestawienie się do służby. „Wciąż dyskutujemy o tym, co powinno się stać, jeśli nie przyjdą dobrowolnie” – zaznaczył Umerow. Jeżeli Kijów zdecydowałby się na siłowe rozwiązanie, a państwa zachodnie by to tolerowały, wówczas ukraińskie sądy masowo skazywałyby dezerterów, a zatem musieliby zostać deportowani do kraju celem odbycia kary, którą nad Dnieprem zamieniano by na karną służbę w wojsku. To rozwiązanie, nawet gdyby się powiodło i nie utknęło w sądach i biurokracji, przyniosłoby Siłom Zbrojnym Ukrainy wątpliwej jakości nowe kadry zmuszone siłą do służby. Rozwiązaniem alternatywnym, choć także drastycznym, jest zagrożenie ekspatom pozbawieniem obywatelstwa, możliwości transferów pieniężnych, słowem: utrudnienie funkcjonowania na Zachodzie. Wówczas Kijów dawałby jedyne rozwiązanie obywatelom – przyjazd do kraju i uregulowanie swojego statusu. Umerow, póki co, dość enigmatycznie stwierdził, że „Ukraińcy w wieku od 25 do 60 lat mieszkający w Niemczech i innych krajach muszą w przyszłym roku zgłosić się do wojskowych komend uzupełnień, w przeciwnym razie zostaną objęci sankcjami”. O jakich sankcjach mowa, dowiemy się wkrótce.

Żródło: defence24.pl

Więcej postów