Piątkowy list gończy jest ostatecznym potwierdzeniem głównego wniosku ze „śledztwa” internautów. To oni wytypowali przed tygodniem na podstawie danych bmw – dostępnych w sieci – że należało ono do Sebastiana Majtczaka z rodziny łódzkich przedsiębiorców. We wtorek, w rozmowie z Onetem , jego ojciec stwierdził, że syn był uczestnikiem wypadku, a nie sprawcą. Według wypowiedzi Zbigniewa Ziobro sprzed piątku za kierownicą bmw miał siedzieć 31-latek , jednak treść listu potwierdza, że chodzi o 32-latka, tak jak podawali internauci.
Dwa źródła Onetu, zbliżone do rodziny łódzkich przedsiębiorców, twierdzą, że Sebastian Majtczak, oprócz polskiego, ma obywatelstwo Niemiec (list gończy wskazuje Bonn jako miejsce jego urodzenia), a przez ostatnie kilka dni przebywał właśnie w tym kraju – zaś w piątek miał opuścić on Europę.
Z opublikowanego przez Prokuraturę Okręgową w Piotrkowie Trybunalskim listu gończego dowiadujemy się, że poszukiwanym jest Sebastian Majtczak urodzony 31 maja 1991 r. w niemieckim Bonn.
Ostatnim miejscem jego zamieszkania była Łódź.
Z treści listu gończego dowiadujemy się również, że mężczyzna jest podejrzany, że 16 września na autostradzie A1 na wysokości miejscowości Sierosław „jadąc lewym pasem drogi w kierunku Katowic jako kierujący samochodem marki BMW M8501 umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa ruchu drogowego w ten sposób, że prowadził wskazany pojazd z nadmierną prędkością, wynoszącą nie mniej niż 253 km na godz. w miejscu, gdzie obowiązywała dozwolona prędkość administracyjna 120 km na godz., przez co nie dostosował prędkości kierowanego przez siebie pojazdu do panujących warunków ruchu oraz nie zachował odpowiedniej, bezpiecznej odległości od poruszającego się przed nim w tym samym kierunku samochodu osobowego marki KIA Proceed w wyniku czego uderzył w tył wskazanego pojazdu”.
Według ustaleń prokuratury wskutek tego uderzenia prowadzący kię zjechał na pas awaryjny i uderzył w bariery ochronne, co doprowadziło do pożaru, który skutkował śmiercią trzech osób, które jechały tym pojazdem.
Do wypadku doszło w sobotę, 16 września, na autostradzie A1 na wysokości Sierosławia. Świadkowie zdarzenia zauważyli, że jadące z dużą prędkością bmw uderza w tył prawidłowo jadącego samochodu marki Kia. Auto, którym trzyosobowa rodzina z Myszkowa wracała z wakacji, obróciło się, uderzyło z ogromną siłą w barierki, a następnie stanęło w płomieniach.
Na miejscu wypadku szybko pojawiły się służby. Straż pożarna od razu mówiła o dwóch autach, które uczestniczyły w wypadku. Jednak po weekendzie ukazał się policyjny komunikat, w którym nie wspomniano o bmw . „Ze wstępnych ustaleń wynika, że kierujący pojazdem kia, na chwilę obecną z niewyjaśnionych przyczyn, uderzył w bariery energochłonne, następnie auto zapaliło się ” – można było przeczytać w komunikacie.
Sprawę wypadku nagłośnili internauci, którzy zaczęli udostępniać filmiki, na których widać jadące z dużą prędkością bmw. W końcu głos w sprawie zabrał Zbigniew Ziobro, który zdradził, że samochód bmw, który uczestniczył w wypadku na A1, jechał z prędkością co najmniej 253 km na godz .
Prokuratura przesłuchała ratowników, którzy jako pierwsi pojawili się na miejscu zdarzenia i próbowali udzielić pomocy trzyosobowej rodzinie. Według ratowników w bmw miały siedzieć trzy osoby. Kierowcą był 32-letni mężczyzna.
Trzy osoby siedziały w bmw, które brało udział w tragedii na autostradzie A1, a od jednej z nich wyraźnie było czuć woń alkoholu – wynika z relacji ratowników medycznych, do których dotarło TVN24.
Pasażerowie bmw odnieśli obrażenia. Obaj trafili do szpitala. Hospitalizacji odmówił 32-letni kierowca pojazdu. Z dokumentów sporządzonych przez ratowników medycznych, do których dotarło TVN24, wynika, że mężczyźni z bmw jednoznacznie wskazywali, kto w momencie zdarzenia był za kierownicą.