Zmiana zajmie tygodnie, ale kierunek może być tylko jeden. Wzrost cen – prognozuje Grzegorz Maziak z e-petrol.pl. Ekspert ocenia, że nie uciekniemy w Polsce przed podwyżką cen paliw. To, czego nie jesteśmy jeszcze dziś dokładnie przewidzieć, to jej skala.
Cena paliwa w Polsce jest znacznie niższa niż w krajach ościennych. Na wielu stacjach przekroczona została psychologiczna bariera – cena diesla spadła poniżej progu 6 zł. Część komentatorów twierdzi, że te ceny są oderwane od warunków rynkowych. Niektórzy wskazują, że są zaniżane po to, by pomóc rządowi w walce o głosy wyborców. Czy zatem po 15 października paliwo podrożeje? Jak głęboka może być zmiana i jakie będzie jej tempo? Zapytaliśmy o to ekspertów.
Ile może kosztować paliwo po wyborach?
Na początek ważne zastrzeżenie. Wszelkie przedstawiane teraz wyliczenia odnoszą się do dzisiejszej sytuacji na rynku paliw i walut. Na ceny ropy wpływ ma bardzo wiele czynników, których nie sposób przewidzieć.
20 września 2023 roku średnia cena benzyny PB-95 wynosiła 6,07 zł, a diesla 6,09 zł. Po uwzględnieniu prognoz ekspertów można przewidywać, że po wyborach za litr benzyny będziemy płacić od 6,87 do 7,07 zł, a za diesla od 7,29 do 7,59 zł. Poniższy wykres uwzględnia te zakresy.
Jak eksperci motywują swoje wyliczenia? Dariusz Czopek, zarządzający Polaris FIZ, zaczyna od analizy obecnej sytuacji na rynkach.
Już dziś cena paliwa musiałaby być o co najmniej złotówkę wyższa w stosunku do tego, co mamy na stacjach – mówi.
Powodem jest tzw. premia lądowa, czyli opłacalność importu. Dziś nie występuje. By import zaczął się opłacać, cena paliwa musiałaby być o co najmniej złotówkę wyższa w stosunku do tego, co dziś widzimy na stacjach. Paliwo na stacjach jest tańsze niż surowiec na giełdach.
Ekspert podkreśla też, że są inne dane, które pozwalają stwierdzić, że paliwo w Polsce powinno być droższe.
Biuletyny Unii Europejskiej pokazują, że dzisiaj cena oleju napędowego jest niższa od średniej o 25 eurocentów. Zawsze byliśmy blisko tej średniej. To oznacza jedno. Cena paliwa powinna być o 1,30-1,40 zł wyższa. Tyle powinniśmy doliczyć do dzisiejszej ceny 6 zł. Dlatego moim zdaniem po wyborach paliwo będzie dążyć do ceny 7,50 zł – wskazuje Dariusz Czopek.
To, jak tanie jest paliwo w Polsce, widać na przykładzie Niemiec – dodaje nasz rozmówca. – Kilka tygodni temu paliwo kosztowało tam 1,80 euro, przez ten czas podrożało i kosztuje już 1,90 euro – mówi.
To daje jakieś 8,50 zł. Niemcom, którzy przyjeżdżają do Polski, tankowanie przy dzisiejszych cenach może dać oszczędność na poziomie nawet 2,50 zł na litrze. Opłaca się więc już nawet przyjechać z Berlina – ocenia ekspert.
Jak szybko ceny na stacjach benzynowych będą rosnąć? Zmiany nie powinniśmy się spodziewać tuż po podaniu wyników głosowania po 15 października.
To, ile będzie kosztowało paliwo po wyborach, trudno przewidzieć. Z ostatnich wypowiedzi Orlenu można prognozować, że zmiany będą rozciągnięte w czasie – mówi Grzegorz Maziak, redaktor naczelny e-petrol.pl, zastrzegając, że wszelkie obecne wyliczenia mają charakter szacunkowy.
Jego zdaniem nie uciekniemy jednak przed podwyżką. To, czego nie jesteśmy jeszcze dziś dokładnie przewidzieć, to jej skala.
Zmiana zajmie bardziej tygodnie niż dni, ale kierunek może być tylko jeden. Wzrost cen. Pytanie tylko o dynamikę. Gdybyśmy mieli brać pod uwagę te czynniki, które znamy dzisiaj, wzrost ceny diesla mógłby sięgnąć na stacjach 1,20 zł. W przypadku benzyny będzie to 1 zł – ocenia Maziak.
– Gdybyśmy dziś mieli dziś normalne relacje cen do rynków europejskich, jak choćby w drugim kwartale tego roku, to tak powinny kształtować się ceny. Nie wiemy jednak, co będzie – ani tuż po wyborach, ani później, dlatego trudno dziś przewidzieć, ile będzie kosztować paliwo – zaznacza przy tym.
Wtóruje mu Urszula Cieślak, analityczka rynku paliw BM Reflex.
Za dwa tygodnie ropa może kosztować 80 dol. i wtedy nasze dzisiejsze wyliczenia byłyby nieaktualne. Uwzględniając status quo, dzisiejsze ceny ropy, kurs waluty, benzyna mogłaby być droższa o 0,80-1 zł, a diesel o 1,10-1,40 zł – wyjaśnia.
– Przewiduję, że może dojść do wzrostu cen, ich podbijania, ale rynek nie będzie w stanie tego długo akceptować, w szczególności Chiny – dodaje ekspertka.
Nie wszyscy przewidują, że ceny wzrosną
Marcin Roszkowski, ekspert Instytutu Jagiellońskiego, w rozmowie z Polską Agencją Prasową twierdzi, że atrakcyjne ceny paliw to efekt kontraktów, które Orlen zawarł kilka miesięcy temu. Jego zdaniem po wyborach paliwo nie będzie drożeć. Mało tego, niski poziom cen paliw może utrzymać się jeszcze kilka miesięcy.
Dawid Czopek w odpowiedzi na tę argumentację stwierdza, że nawet jeżeli Orlen zawarł korzystne kontrakty, to wraz z dawnym Lotosem jest w stanie wyprodukować 2/3 paliwa, które jest potrzebne w Polsce.
– 1/3 trzeba wprowadzić. Orlen musiałby zawrzeć korzystne kontrakty nie tylko na to, co sam produkuje, ale i na pozostałą część. Nawet jeżeli zabezpieczył cenę ropy czy oleju napędowego, to nie da się tego zrobić na długo. I wiąże się to ze sporym ryzykiem, bo w długim okresie trudno przewidzieć ceny ropy – mówi ekspert.
– Wątpliwe, że taki hedging został przeprowadzony na dłuższy okres i większy wolumen. To skrajnie mało prawdopodobne. Orlen opublikuje swoje pozycje na kontraktach i pozycje zabezpieczające. Dowiemy się tego jednak dopiero w momencie publikacji danych za trzeci kwartał, w listopadzie – mówi Czopek.
Z komunikatów, które obecnie płyną z Orlenu, nie wynika, by koncern kupował ropę po jakiejś szczególnie korzystnej cenie. Kupuje ją po cenie rynkowej. I nawet jeżeli ma jakiś upust na ropie arabskiej, to ta ropa jest droga. Droższa o kilka dolarów od ropy Brent. Orlen zwykle, mówimy tu o sytuacji przed wojną, kupował ropę rosyjską, która była tańsza od ropy Brent – podsumowuje nasz rozmówca.
Kolejny ekspert, który zastrzega anonimowość, twierdzi, że cena paliwa po wyborach będzie w dużej mierze zależeć od tego, kto wygra. Jego zdaniem po 15 października polityka koncernów paliwowych może ulec zmianie. Niskie ceny na stacjach na pewno jednak nie utrzymają się w nieskończoność.
Źródło: money.pl