Jak mogło dojść do tak wielkiego ochłodzenia relacji na linii Polska-Ukraina? Czy to koniec wielkiej przyjaźni? – pytają światowe media, widząc oschłe wypowiedzi głów obu państw na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych. Wprowadzenie jednostronnego embarga ze strony Warszawy i ostra reakcja Kijowa wzbudzają zdziwienie, ale nie odbywają się w próżni. Analiza sytuacji wewnętrznej w obu państwach pozwala wytłumaczyć, dlaczego zawisło nad nami widmo wojny handlowej.
- Nie jest tajemnicą, że polskie decyzje są w dużej mierze podyktowane kampanią wyborczą, ale ukraińska polityka wobec Warszawy również jest pochodną sytuacji wewnętrznej
- Eksperci tłumaczą, co naprawdę stoi za ostrą reakcją Ukrainy. Skarga do WTO i mocne słowa prezydenta Zełenskiego pokazują, że Kijów jest zdeterminowany, by udowodnić swoją rację. Nawet kosztem relacji z sąsiadem
- Wytłumaczenie: „za embargiem stoją potężni rolni oligarchowie Ukrainy” jest zbyt proste. Decyzję mogą tłumaczyć jednak zmiany, jakie w Ukrainie toczą się od lat
— Niektórzy nasi przyjaciele w Europie, odgrywają w teatrze politycznym solidarność, robiąc thriller ze zbożem. Może się wydawać, że odgrywają własną rolę, ale w rzeczywistości pomagają przygotowywać scenę dla moskiewskiego aktora — mówił podczas szczytu w Nowym Jorku prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Jeszcze niedawno takie słowa mogłyby uchodzić za polityczne science-fiction.
Jak to się stało, że najbliżsi sobie partnerzy, dziś tak bardzo zmienili ton swoich wypowiedzi? W przypadku Polski, niezależnie od oceny samej decyzji, bardzo łatwo się domyślić, co stoi za wprowadzeniem samodzielnego embarga na produkty rolne z Ukrainy wbrew Komisji Europejskiej. To efekt nałożenia się kilku czynników. Niedawne kontrowersje związane z importem ukraińskiego zboża do Polski i będąca w swym szczycie kampania wyborcza to główne powody, dla których rząd PiS zareagował w tej sprawie tak zdecydowanie. Zwłaszcza że głosy wiejskiego elektoratu mogą okazać się dla obozu rządzącego kluczowe w walce o trzecią kadencję.
Po pierwsze pieniądze
Ukraina nie pozostaje dłużna. Polskie embargo skierowała do Światowej Organizacji Handlu, a prezydent Zełenskiego pozwolił sobie na mocne słowa, by pokazać, że Kijów jest zdeterminowany, by wygrać tę batalię – nawet kosztem relacji z Warszawą.
Co jednak stoi za taką politykę? Eksperci, z którymi rozmawialiśmy, odnajdują motywy postępowania Ukrainy. Pierwszy jest oczywisty – Ukraina prowadzi wojnę, a ta kosztuje. Jak mówił niedawno premier Denys Szmyhal, w 2024 r. kraj ten będzie potrzebować wsparcia finansowego od partnerów w wysokości około 42 mld dol.
— Ukraina gorączkowo poszukuje źródeł dochodów budżetowych, bo państwowa kasa drenowana jest przez wydatki wojenne. Gdy Rosja zerwała porozumienie zbożowe na Morzu Czarnym, problem ten jeszcze mocniej się nasilił. To częściowo może być przyczyną tak gorączkowych reakcji Kijowa – ocenia Wojciech Konończuk, dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW).
To już inny kraj
Argumentem, który mógłby tłumaczyć zachowanie Ukrainy, jest też kwestia struktury tamtejszego sektora rolniczego i silnych nacisków, jakie wywiera na władze. — Ukraiński sektor rolno-spożywczy zdominowany jest przez wielkie holdingi. To one są głównym motorem asertywności – ocenia Adam Eberhardt, dyrektor Studiów Strategicznych WEI.
Wpływ biznesu potwierdzają też inni eksperci. Zaznaczają jednak, że wytłumaczenie – za embargiem stoją oligarchowie – jest zbyt proste. — Decyzja Ukrainy w pewnej mierze może być podyktowana naciskami dość silnego lobby rolniczego. Daleki jestem jednak od tego, by mówić, że rząd ulega tutaj oligarchom kontrolującym wielkie areały rolne. Z jednej strony oczywiście w Ukrainie są wielcy potentaci, ale z drugiej widzimy, że największa pięćdziesiątka ukraińskich przedsiębiorstw w tym sektorze kontroluje zaledwie ok. 16 proc. ziemi. Nie są to zatem wszechwładne firmy – argumentuje Wojciech Konończuk, dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW).
To już inna Ukraina
Dr Rafał Kęsek, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, wskazuje, że oligarchowie nie potrzebowaliby naciskać na kwestię zboża. Sam rząd bowiem coraz większą uwagę przywiązuje do sektora, który rośnie w siłę.
— W naturalny sposób analiza konfliktu może rodzić podejrzenie, że za reakcję Ukrainy odpowiadają naciski oligarchów. Jesteśmy w Polsce do takich interpretacji niejako przyzwyczajeni, zwłaszcza na gruncie refleksji publicystycznej. To jednak ogromne uproszczenie. Od 2014 r. konsekwentnie gospodarczo-polityczne serce Ukrainy przemieszcza się z coraz bardziej wyniszczonego wojną przemysłu stalowego, ku sektorowi rolno-spożywczemu. Od lat mówi się, że Ukraina to „spichlerz Europy” z ogromnym potencjałem czarnoziemów, ale prawdę mówiąc, do 2014 r. nie przekładało się to na realne zmiany. Dziś to właśnie ten sektor jest kluczowy – ocenia dr Rafał Kęsek, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
— Nie chodzi tylko o rosnące wpływy biznesu z tego sektora. Ukraińskie władze też chcą w polityce zagranicznej sytuować swój kraj w pozycji gwaranta bezpieczeństwa żywnościowego. To przekaz, przy pomocy którego w dużej mierze są dziś kreowane miejsce i rola państwa ukraińskiego na arenie międzynarodowej. I jak pokazał szczyt ONZ, jest to strategia przynosząca rezultaty. Symboliczne jest w tym kontekście wczorajsze wystąpienie przedstawiciela USA na forum Rady Bezpieczeństwa, w trakcie którego Antony Blinken przeliczał tony ukraińskiego zboża, które nie zostały wyeksportowane na miliony bochenków chleba, których zabraknie na rynku międzynarodowym – zaznacza.
Kiepska dyplomacja
Analitycy zwracają też uwagę, że strona ukraińska nie zdaje sobie sprawy, jak wielkie poruszenie wywołało w Polsce jej postępowanie. — Pamiętajmy, że choć w Polsce sprawa embarga urosła do rangi pierwszorzędnej, w dodatku w samym apogeum kampanii wyborczej, to Ukraina ma dziś mnóstwo ważniejszych spraw. Z perspektywy Zełenskiego to problem dużo mniej kluczowy i raczej nie powinien być odbierany jako dowód zasadniczego zwrotu w ukraińskiej polityce zagranicznej – ocenia Wojciech Konończuk.
Adam Eberhardt potwierdza te spostrzeżenia i podkreśla, że strona ukraińska ma znacznie mniejszą wiedzę o tym, co dzieje się w Polsce niż na odwrót. – Polska analityka dotycząca spraw Ukrainy jest bardzo pogłębiona. W odwrotną stronę, to tak nie działa. Do tego dochodzi częste dla ukraińskiej dyplomacji pomieszanie celów strategicznych z taktycznymi i błędne ustalenie priorytetów. – mówi.
A to powoduje, że ryzyko dyplomatycznych błędów mocno wzrasta. — W Polsce w grę weszły kwestie emocjonalne, widać, że w tej sprawie reakcja Ukrainy dotyka społeczeństwo niezależnie od poglądów politycznych. Strona ukraińska to zbagatelizowała, porusza się jak słoń w składzie porcelany, co pokazuje decyzja o skierowaniu sprawy do WTO – dodaje z kolei dyrektor OSW.
Źródło: businessinsider.com.pl