Bezpłatny szlak prowadzący na szczyt Gubałówki w Zakopanem mógł być otwarty już w lipcu — niedługo po tym, jak zablokowała go jedna z żyjących na zboczu góralskich rodzin. Jak ustalił Onet, postanowienie sądu, które dawało Polskim Kolejom Linowym takie prawo, jest datowane na 11 lipca. Tymczasem spółka podjęła stosowne kroki dopiero w połowie września. Lokalni samorządowcy mówią nieoficjalnie, że mogła być to celowa decyzja firmy obliczona na zwiększenie swoich zysków.
- W sytuacji, gdy turyści nie mogli iść pieszo na Gubałówkę bezpłatnym szlakiem, często kupowali bilety na kolejkę należącą do PKL, w cenie od 29 do 19 zł. Wielu może się teraz czuć oszukanych
- — Jeśli potwierdzi się, że PKL mógł otworzyć szlak jeszcze w wakacje, ale tego nie zrobił, to będzie to olbrzymi skandal — mówi nieoficjalnie jeden z samorządowców
- Spółka w odpowiedzi na nasze pytania utrzymuje, że szlak został udostępniony „w możliwym terminie wynikającym z toku postępowań i po zakończeniu koniecznych prac przygotowawczych”
Bezpłatny szlak na Gubałówkę wiodący wzdłuż torów kolejki linowo-terenowej został zamknięty w środę 5 lipca. Tego dnia rodzina posiadająca ziemię na zboczu Gubałówki zagrodziła drewnianym płotem fragment ścieżki, która była najkrótszym połączeniem pomiędzy Gubałówką a położonym poniżej centrum Zakopanego. Od tego czasu każdy, kto tędy przechodził, musiał wnieść opłatę w cenie 5 zł. Pobierała ją Jadwiga Gąsienica-Byrcyn, która uważa, że teren należy do niej.
Polskie Koleje Linowe, firma będąca właścicielem pobliskiej kolejki od początku twierdziła, że działania te były nielegalne. Zdaniem spółki szlak biegł po ziemi należącej do PKL lub też będącej własnością Skarbu Państwa i użytkowanej wieczyście przez kolejkowe przedsiębiorstwo. Dlatego spór trafił do sądu.
Ostatecznie, w czwartek 14 września PKL ogłosił, że ma decyzję sądu, która pozwala mu odblokować szlak. Tego samego dnia szlak faktycznie też został ponownie otwarty.
Jak dzień później napisał Onet, decyzja, jaką dysponuje PKL, nie jest jednak wyrokiem ostatecznym. PKL wbrew swoim twierdzeniom nie wygrał bowiem żadnej sprawy przeciwko rodzinie Gąsienica-Byrcyn. Szlak został otwarty, bo sąd wydał takie „postanowienie zabezpieczające”. Mówiąc prościej, sędzia uznał, że na ten moment nie wiadomo, kto prawnie jest właścicielem tych działek, ale skoro ustalenie tego potrwa wiele miesięcy, to do tego czasu PKL może tą ziemią zarządzać i wytyczyć na niej bezpłatny szlak. Tym samym odrzucił wniosek Jadwigi Gąsienicy-Byrcyn o zabezpieczenie ziemi, którą uważa za swoją własność.
Według ustaleń Onetu prawnik rodziny Gąsienica-Byrcyn natychmiast odwołał się od tego postanowienia. Odwołanie będzie rozpatrywane za ok. dwa miesiące. Gdyby sędzia zmienił wówczas zdanie, szlak na pewno zostanie ponownie zablokowany. Takie ryzyko istnieje, dopóki nie zakończą się wszystkie procesy, jakie wytoczyli sobie wzajemnie Byrcynowie i PKL. Tymczasem procesy są aż trzy i wszystkie mogą się toczyć latami, ponieważ dopiero trafiły do sądu.
Tymczasem skończyły się wakacje i z Zakopanego wyjechali turyści. Do tej pory musieli płacić za przejście szlakiem Jadwidze Gąsienicy-Byrcyn lub kupić bilet na kolejkę PKL prowadzącą na Gubałówkę. Więcej osób wybierało tę drugą opcję. Koszt podróży waha się od 19 do 29 zł w zależności od wybranej opcji.
Mieszkanka Zakopanego: przecież to jest skandal
— Czyli mamy sytuację, gdy państwowa firma, jaką jest PKL, przez dwa miesiące nie otwierała szlaku, choć miała takie prawo. W tym czasie zarabiali pieniądze na kolejce, a w połowie września otworzyli szlak, ogłaszając jak ważne to wydarzenie — kręci głową z niedowierzaniem Janina Stachoń, mieszkanka Zakopanego.
Przecież to jest skandal. Turyści znów poczują się oszukani. Mogli mieć coś za darmo, ale zrobiono, tak by wyciągnąć z nich więcej pieniędzy. Znów będzie o pazerności górali
— dodaje.
Samorządowcy nieoficjalnie: po to Morawiecki odkupił tę firmę?
O sprawę zapytaliśmy też zakopiańskich radnych.
— To faktycznie wygląda bardzo dziwnie. Wręcz szokująco — mówi radny Zbigniew Szczerba. — Szerszego komentarza nie udzielę. Muszę zapoznać się z tymi faktami. Wkrótce mamy posiedzenie komisji na ten temat i na pewno będziemy te daty analizować — dodaje.
Niemal identyczne słowa wypowiada też radny Tymoteusz Mróz, znany z walki o turystyczny rozwój miasta i poprawę wizerunku Zakopanego w opinii publicznej. — Czekam, co powie nam na ten temat burmistrz. On jest ponoć w stałym kontakcie zarówno z PKL, jak i rodziną Gąsienica-Byrcynów — mówi.
Więcej od zakopiańskich samorządowców można usłyszeć nieoficjalnie.
— Jeśli potwierdzi się, że PKL mógł otworzyć szlak jeszcze w wakacje, ale tego nie zrobił, to będzie to olbrzymi skandal — mówi jeden z naszych rozmówców.
— Przecież Polskie Koleje Linowe to jest firma państwowa. Państwo odkupiło ją (poprzez Polski Fundusz Rozwoju) za 450 mln zł właśnie po to by ta firma byłą nastawiona nie tylko na zysk, ale też spełniała funkcje społeczne. Taka była narracja rządu i premiera Morawieckiego, gdy tę firmę odkupowano jesienią 2018 r. I co? Teraz wyjdzie, że ta firma celowo oszukiwała turystów, by więcej zarobić? — pyta.
Polskie Koleje Linowe odpowiadają
O komentarz do sytuacji Onet poprosił Polskie Koleje Linowe. Jeszcze w piątek PKL wysłały nam wiadomość, w którym biuro prasowe spółki podawało wprost, że postanowienie sądu o zabezpieczeniu jest „natychmiast wykonalne bez względu na to, czy zostało zaskarżone”.
Zapytaliśmy więc:
- Dlaczego spółka PKL nie odblokowała szlaku natychmiast? Czekaliście z tym państwo do połowy września? W tym czasie turyści nie mogli korzystać z darmowego szlaku?
- Czy ma to związek, z tym że zamknięcie szlaku było PKL de facto na rękę, ponieważ w tym czasie więcej turystów musiało kupić bilet na kolej na Gubałówkę i tym samym zyski spółki rosły?
W odesłanej odpowiedzi Polskich Kolei Linowych czytamy:
„Gdyby PKL szukały źródła zarobkowania na tym szlaku, nie udostępniłyby go turystom nieodpłatnie. PKL na własny koszt przygotowały teren oraz otworzyły bezpłatny szlak” – pisze Marta Grzywa z biura prasowego PKL.
„Szlak PTTK udostępniony został turystom w możliwym terminie wynikającym z toku postępowań i po zakończeniu koniecznych prac przygotowawczych. Ze względu na wciąż trwające postępowania przeciwko osobie blokującej szlak dla turystów na tym etapie nie udzielamy szczegółowych informacji”.
O co chodzi w konflikcie na Gubałówce, szczegółowo tłumaczyliśmy w tekście: „Wojna jak u Kargula i Pawlaka. Ostatni darmowy szlak na Gubałówkę zamknięty. „Wszyscy mnie olali”.
Źródło: onet.pl