UE buszuje w ukraińskim zbożu. Przyjaźń Polski i Ukrainy poważnie zagrożona

Polski rząd zapowiedział, że niezależnie od decyzji Komisji Europejskiej utrzyma po 15 września zakaz importu ukraińskiego zboża do Polski. Co zrobi Bruksela? Tego na razie wciąż nie wiadomo, ale szanse na przedłużenie restrykcji na ukraińskie produkty są spore. Wiadomo za to, co zrobi Kijów. Ukraiński premier Denys Szmyhal zapowiedział, że w razie podtrzymania zakazu, Ukraina zaskarży tę decyzję w Światowej Organizacji Handlu (WTO). Polsko-ukraińskie dobre relacje, tak wzmocnione od momentu rosyjskiej agresji na Ukrainę, lada dzień czeka więc niezwykle poważny test.
Unia Europejska buszuje w zbożu. Ukraińskim. Z oczywistego nawiązania do powieści Jerome’a Davida Salingera można się śmiać, ale idealnie oddaje ono to, co dzieje się aktualnie w Brukseli. Problem z eksportem ukraińskiego zboża, który mocno uderzył w UE późną wiosną, właśnie wraca. 15 września kończy się unijne embargo na jego eksport, a Wspólnota wciąż nie zdecydowała, czy go przedłuży. I nie wiadomo, jaką decyzję podejmie, bo w awanturze o ukraińskie zboże ściera się ze sobą wiele sprzecznych interesów.

Trzy strony sporu

Unia chce umożliwić Ukrainie eksport jej produktów rolnych ze swojego terytorium, żeby wobec blokady szlaków handlowych na Morzu Czarnym przez Rosję, ukraińska gospodarka nie została zupełnie unicestwiona przez Kreml. Miałoby to bowiem arcydotkliwe konsekwencje dla Kijowa, jeśli chodzi o działania frontowe, i mogło zniweczyć półtora roku systematycznej pomocy Brukseli dla Kijowa.

Problemem UE jest jednak to, że eksport drogą lądową nie jest tak efektywny i prosty, jak zakładano. Gros ukraińskiego zboża w ogóle nie opuszcza Europy, znikając gdzieś na unijnych rynkach. Z jego niskich cen korzystają firmy z państw członkowskich, które działają na szkodę rodzimych rolników.

Ukraina zdaje sobie doskonale sprawę z potężnych napięć, jakie sprawa jej zboża wywołała w UE, a zwłaszcza wśród sąsiadów – Polski, Słowacji, Rumunii czy Węgier. Po półtora roku działania w realiach wojennych Kijów nie zwykł jednak ustępować, wielokrotnie dostając dowody, że upór i wytrwałość pozwala realizować w rozmowach z Zachodem strategiczne cele Ukrainy.

Skoro Tusk mówi, że wszystko może, to proszę bardzo. Dlaczego nie ma tutaj dzisiaj przedstawicieli, waszego komisarza, waszej przewodniczącej

~ Beata Szydło, europosłanka Prawa i Sprawiedliwości oraz była premier

Jest też wreszcie piątka tzw. państw frontowych – poza wspomnianą powyżej czwórką zalicza się do nich również Bułgaria – które mocno pomagają Ukrainie od początku wojny (nad pomocą Węgier można by się, oczywiście, zastanawiać), ale które nie zamierzają na ołtarzu jej zwycięstwa nad Rosją składać ofiary ze swoich gospodarek. Tym bardziej, że za niemal dokładnie miesiąc w Polsce odbywają się wybory parlamentarne, a polityczne być albo nie być rządu Mateusza Morawieckiego zależy głównie od głosów polskiej prowincji.

Walka o głosy polskiej wsi

Polityczne znaczenie mieszkańców wsi dla losu polskich wyborów jest gigantyczne. Dowodów nie trzeba szukać daleko. Dzień debaty w Parlamencie Europejskim nad importem ukraińskiego zboża do UE – politycy wszystkich opcji dwoili się i troili w organizowaniu briefingów i konferencji prasowych, buńczucznych wypowiedziach dla mediów czy kąśliwych wpisach w mediach społecznościowych. Każda partia i każdy polityk chcą pokazać, że to im los polskiego rolnika leży na sercu najmocniej.

Zjednoczona Prawica usiłuje przekonać wszystkich, że jeśli tylko UE przedłuży zakaz importu ukraińskiego zboża, będzie to niemal jednoosobowa zasługa Janusza Wojciechowskiego. Unijny komisarz ds. rolnictwa miał – różni politycy Prawa i Sprawiedliwości odmieniali to przez wszystkie przypadki – wykroczyć daleko poza swoje kompetencje, argumentując za pozostawieniem restrykcji i podjęciem takich działań, żeby każda z trzech stron sporu była zadowolona.

Opozycja na Wojciechowskim nie zostawia jednak suchej nitki. Jej zdaniem robi mało, a więcej mówi o tym, co robi, stąd efektów jego rzekomych działań na razie nikt nie widział. Wypomina też rządzącym, że na pierwsze uderzenie kryzysu nie byli kompletnie przygotowani, a już po nim nie chcieli i nie chcą ujawnić, które firmy wzbogaciły się na imporcie przecenionego, ukraińskiego zboża do Polski (w domyśle: nie ujawniają, więc coś ukrywają).

– Dzisiaj widzimy jasno: Mateusz Morawiecki zaspał co najmniej półtora roku. Dzisiaj się obudził i myśli, że nagrywaniem filmów czy pustym PR-em zmieni to, co się dzieje. Nie zrobili nic nasi rządzący przez półtora roku, żeby obronić Polskę przed napływem zboża z Ukrainy – atakował rząd Michał Kołodziejczak, który do Strasburga przyjechał z symbolicznym bochenkiem polskiego chleba.

– Mówimy jasno: trzeba przynajmniej na kilka kolejnych miesięcy przedłużyć obecne przepisy, by zboże z Ukrainy nie trafiało do Polski – podkreślił lider AgroUnii, który w najbliższych wyborach będzie otwierać listę KO w Koninie, a w Strasburgu zapowiadał szereg ważnych spotkań w kwestii zakazu importu ukraińskiego zboża, m.in. z szefową PE Robertą Metsolą.

Obóz władzy nie pozostaje opozycji dłużny, kpiąc z jej zapewnień, że potrafiłaby lepiej poradzić sobie z obecną sytuacją. – No, załatwcie to, załatwcie! Skoro Tusk mówi, że wszystko może, to proszę bardzo. Dlaczego nie ma tutaj dzisiaj przedstawicieli, waszego komisarza, waszej przewodniczącej. Dzisiaj nie ma ważniejszej sprawy niż interes polskich rolników – odbijała piłeczkę z mównicy PE w Strasburgu była premier Beata Szydło.

Nie pozwolimy, by ukraińskie zboże zdestabilizowało polską wieś! Bronimy interesu polskiego rolnika, chronimy polską wieś!

~ Mateusz Morawiecki, premier Polski

Europosłanka PiS-u chwaliła też decyzję polskiego rządu o przedłużeniu zakazu importu ukraińskich produktów rolnych niezależnie od tego, jakie kroki po 15 września zdecyduje się podjąć Bruksela. – Nie otworzymy granic, nie pozwolimy na to, że, żeby polscy rolnicy tracili przez nieudolność właśnie takich przedstawicieli, którzy są wybierani w Polsce i nie potrafią tu bronić interesu polskich rolników – wbiła szpilę opozycji.

Iskrzy na linii Warszawa – Kijów

Wspomnianą uchwałę polski rząd podjął 12 września wczesnym popołudniem, a po kilku godzinach premier Morawiecki zakomunikował ją rodakom w orędziu do narodu. Winą za kryzys zbożowy obarczył wszystkich poza rządem Zjednoczonej Prawicy. Rosję – za próbę destabilizacji rynków żywnościowych w Unii Europejskiej. Ukrainę – za gospodarczo-polityczny egoizm i niezrozumienie położenia krajów unijnych. Wielkie koncerny żywnościowe – za wykorzystanie sytuacji i ściągnięcie na polski rynek milionów ton taniego, ukraińskiego zboża wbrew interesom polskich rolników. Wreszcie Unię Europejską – za opieszałość i brak decyzyjności, które doprowadziły do “rozlania się” kryzysu wiosną tego roku i groźbą powtórki sytuacji obecnie.

– Dzisiejsza decyzja ma tylko jeden cel: zabezpieczyć interesy polskiej wsi, ale zabezpieczyć też interesy europejskiego rolnictwa. Ukraina musi zrozumieć, że bezpieczeństwo Polski jest tak samo ważne jak jej bezpieczeństwo. A dla nas jest najważniejsze. Za tę wojnę musi zapłacić Rosja, a nie polscy rolnicy – strofował Ukrainę szef polskiego rządu. Na koniec podkreślił: – Nie pozwolimy, by ukraińskie zboże zdestabilizowało polską wieś! Bronimy interesu polskiego rolnika, chronimy polską wieś!

Sytuacja jest napięta, bo mimo dwustronnego dialogu Polska i Ukraina od miesięcy nie potrafią znaleźć optymalnego rozwiązania problemu ukraińskiego zboża. Atmosfera może jednak jeszcze bardziej zgęstnieć, ponieważ Ukraina ustami swojego premiera już zapowiedziała, że na przedłużenie zakazu importu swojego zboża się nie zgodzi.

“Nie mamy na celu szkodzenia polskim rolnikom. Ogromnie doceniamy wsparcie polskiego narodu i polskich rodzin” – zapewnił na Twitterze Denys Szmyhal. Na podziękowaniach jednak nie poprzestał. “W razie naruszenia prawa handlowego w imię politycznego populizmu przed wyborami, Ukraina będzie zmuszona zwrócić się do Światowej Organizacji Handlu z prośbą o arbitraż” – dodał ukraiński polityk.

Co ciekawe, arbitraż przed WTO to niejedyna konsekwencja, jaka może spotkać Polskę za wprowadzenie jednostronnego zakazu importu ukraińskich produktów rolnych. Jeśli Komisja Europejska zdecydowałaby się uchylić unijny zakaz, Polska może zostać pociągnięta do odpowiedzialności za łamanie unijnego prawa. I to nie tylko teraz, ale również późną wiosną, kiedy również nasz kraj jednostronnie zadecydował o zakazie wwozu ukraińskiego zboża, zanim Komisja Europejska podjęła w tej materii swoje decyzje.

– Wszystkie państwa, które teraz wprowadziły zakazy, mają problem, bo dopuściły do niestosowania prawa UE – m.in. dlatego, że mają tak niesprawne aparaty administracji celnej – powiedział pod koniec kwietnia w rozmowie z Interią prof. Artur Nowak-Far, ekspert od prawa unijnego z Uniwersytetu Warszawskiego. – KE nie ma innego wyjścia, jak zaskarżyć do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) państwa, które jednostronnie wprowadziły embargo na ukraińskie produkty – dodał były wiceszef MSZ.

UE stawia na “korytarze solidarnościowe”

Widmo polsko-ukraińskiego konfliktu dodatkowo komplikuje i tak niełatwą sytuację Komisji Europejskiej. Teraz to na niej spoczywa ciężar znalezienia rozwiązań, które uchronią kraje UE od zwarcia z Ukrainą. Unia planuje przede wszystkim dalsze inwestycje i rozbudowę tzw. korytarzy solidarnościowych, czyli połączeń lądowych (drogi, kolej, żegluga śródlądowa) między Ukrainą a Zachodem. Dzięki nim Ukraina może eksportować swoje zboże oraz produkty nierolne.

Dzisiaj widzimy jasno: Mateusz Morawiecki zaspał co najmniej półtora roku. Dzisiaj się obudził i myśli, że nagrywaniem filmów czy pustym PR-em zmieni to, co się dzieje

~ Michał Kołodziejczak, lider Agrounii i kandydat Koalicji Obywatelskiej w wyborach parlamentarnych

Od momentu ich ustanowienia w maju 2022 roku, tzw. korytarze solidarnościowe pozwoliły na wywóz z Ukrainy 44,4 mln ton zboża i 36 mld ton produktów nierolnych (żelaza, stali, ziemi, drewna). Łączny dochód ukraińskich rolników i przedsiębiorców z tytułu eksportu tymi kanałami wyniósł 33 mld euro. Celem Brukseli jest, żeby do końca 2023 roku przepustowość korytarzy tylko w kwestii samego zboża zwiększyła się do 4 mln ton miesięcznie. Rozważane jest też ustanowienie nowych kanałów eksportu ukraińskich dóbr – przez Morze Bałtyckie i Morze Adriatyckie.

– Przeznaczyliśmy znaczne środki i wsparcie, aby zapewnić, by eksport zbóż z Ukrainy był możliwy tam, gdzie jest potrzebny. Zapewniamy wsparcie rolnikom z Unii Europejskiej. Wdrożono działania tymczasowe, co pozwoliło na ustabilizowanie rynków w krajach sąsiadujących (z Ukrainą). Nie ograniczyło to eksportu zbóż ukraińskich przez korytarze solidarnościowe – zapewnił podczas debaty w Strasburgu Janusz Wojciechowski.

– Są dowody, którymi dysponujemy, że przy dobrej woli i zaangażowaniu są zdolności logistyczne, które pozwolą na wyeksportowanie tegorocznych zbiorów z Ukrainy. Niezbędne jest, abyśmy zapewnili konieczne środki umożliwiające transport zboża ukraińskiego przez państwa sąsiadujące, żeby uniknąć wąskich gardeł – uspokajał unijny komisarz ds. rolnictwa.

Łukasz Rogojsz

Więcej postów