Raport na ten temat został przedstawiony na tegorocznym Forum Ekonomicznym w Karpaczu. „Co najbardziej zmotywowałoby Pana/Panią do powrotu do Ukrainy po zakończeniu wojny?” – zapytali autorzy sondażu „Z Polski do Niemiec” żyjących w Niemczech uchodźców wojennych z Ukrainy, którzy przedtem przebywali w Polsce.
Z kilkunastu możliwych odpowiedzi respondenci najczęściej – 60 procent – wybierali realną perspektywę członkostwa w NATO. Możliwość połączenia się z rodziną, która pozostała w Ukrainie, wskazało o jeden punkt procentowy mniej respondentów. Trzecie miejsce z wynikiem 55 procent zajęły ex aequo odpowiedzi „realna perspektywa członkostwa w UE” i „zwiększenie poziomu wynagrodzenia oraz poprawa warunków pracy”. W tej części sondażu możliwy był oczywiście wybór większej liczby odpowiedzi.
– To jest kwestia bezpieczeństwa, jedna z podstawowych potrzeb człowieka – w rozmowie z DW tłumaczy wskazania członkostwa w NATO i Unii prezes zarządu spółki EWL Group zajmującej się pośrednictwem pracy dla pracowników zagranicznych. Andrzej Korkus kieruje też stworzoną przez spółkę Fundacją Wspierania Migrantów na Rynku Pracy „EWL”. – Myślę, że NATO oznacza dla nich bezpieczeństwo, Unia Europejska zaś stabilizację i lepsze życie. I oczywiście są jeszcze bliscy. Te trzy sprawy dominują – podkreśla.
Lider na rynku rekrutacji
„EWL Group to coś więcej niż agencja pracy. To Platforma Migracyjna, ekspert i lider na rynku rekrutacji, w której działalność badawcza spotyka nowoczesne rozwiązania na obszarze nowych technologii” – reklamuje się spółka na swojej stronie internetowej. Firma nie tylko pośredniczy w zatrudnianiu ludzi z zagranicy, ale i – według własnej deklaracji – zapewnia im „bezpieczną podróż, legalne zatrudnienie oraz godne warunki życia”.
– Rekrutujemy pracowników z 28 krajów także do Niemiec, gdzie zapotrzebowanie na rynku pracy jest olbrzymie – mówi Andrzej Korkus. To, z czym firma mierzy się od półtora roku, jest dla niej jednak czymś nowym. – Nie jesteśmy ekspertami od uchodźców, tylko od migracji zarobkowej. Nigdy nie myśleliśmy, że będziemy zajmować się zatrudnianiem uchodźców – podkreśla.
Przede wszystkim pierwszy okres pobytu uchodźców w nowym kraju wygląda inaczej niż w wypadku imigrantów zarobkowych, którzy zazwyczaj najpierw szukają pracy, a dopiero potem mieszkania. – Z uchodźcami jest odwrotnie. Im chodzi o to, żeby przetrwać. Najpierw szukają mieszkania, a potem w jego pobliżu przedszkola lub żłobka. My zaś nie wiedzieliśmy, jak im pomóc z opieką nad dziećmi – przyznaje szef EWL. – Szukaliśmy rozwiązań razem z pracodawcami. Jeden z nich nawet zorganizował żłobek u siebie.
Grupa ankietowanych
Fundacja „EWL” prowadzi badania socjologiczne wśród cudzoziemców, którzy podjęli zatrudnienie w Polsce, a od czasu inwazji Rosji na Ukrainę „aktywnie organizuje pomoc charytatywną oraz angażuje się w działania wspierające Ukraińców powracających do kraju”. Wraz z kierowanym przez Jana Malickiego Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego (SEW) wydała już osiem raportów z wynikami wspólnych badań.
Sondaż „Z Polski do Niemiec” jest kolejnym takim przedsięwzięciem. Między 4 a 21 sierpnia tego roku ankieterzy przepytali w Niemczech 400 żyjących tam dorosłych obywatelek i obywateli Ukrainy, którzy po 24 lutego 2022 roku przybyli jako uchodźcy wojenni do Polski, a następnie przeprowadzili się do Republiki Federalnej. Badacze rozmawiali z nimi metodą wspomaganych komputerowo wywiadów internetowych CAWI (Computer-Assisted Web Interview), podczas których odpowiada się online na ankietę widoczną na ekranie.
Respondenci zostali wybrani z bazy kontaktowej uchodźców z Ukrainy, pochodzą ze wszystkich regionów tego kraju, reprezentują rozmaite grupy wiekowe (od 18 lat wzwyż) i poziomy wykształcenia. Żyją w różnych miastach w całych Niemczech: wielkich (Berlin, Monachium, Frankfurt nad Menem, Kolonia, Düsseldorf), średnich (Bochum, Freiburg, Ratyzbona, Bamberg), i mniejszych (Lippstadt, Herzogenaurach, Memmelsdorf).
Zmiana kraju
Pomysł zajęcia się tematem uchodźców, którzy postanowili zmienić kraj osiedlenia, wziął się z porównania liczb publikowanych przez unijny urząd statystyczny Eurostat. W sierpniu 2022 roku, gdy wojna Rosji przeciw Ukrainie trwała już pół roku, z 3,6 miliona ukraińskich uchodźców w Unii Europejskiej najwięcej, 1,3 miliona, znalazło schronienie w Polsce. Do Niemiec trafiło do tego czasu niespełna 700 tysięcy uciekających przed wojną Ukraińców.
Dziesięć miesięcy później, w czerwcu tego roku, liczba ukraińskich uchodźców w Europie wzrosła do czterech milionów, a najwięcej z nich – 1,1 miliona – było w Niemczech. W Polsce zostało ich już tylko niespełna milion, ubyło 350 tysięcy. W Niemczech odwrotnie: przybyło ich ponad 400 tysięcy.
– Oczywiście to nie znaczy, że wszyscy, którzy wyjechali z Polski, przenieśli się do Niemiec. Takich było ponad sto tysięcy. Chcieliśmy się przyjrzeć, czym się kierowali – mówi Andrzej Korkus.
Dysproporcje
Nie zaskakuje chyba, że 91 procent ankietowanych to kobiety, bo poza nielicznymi wyjątkami mężczyznom nie można opuszczać Ukrainy. Ta dysproporcja jest znacznie większa niż w gronie ukraińskich uchodźców przebywających w Polsce. We wcześniejszym badaniu EWL i SEW „Raport mobilności transgranicznej”, w ramach którego między 4 a 13 marca przepytano 500 dorosłych obywateli Ukrainy przebywających w Polsce, kobiety stanowiły „zaledwie” dwie trzecie, 67 procent ankietowanych. Jednak w tym badaniu pytano 200 uchodźców wojennych i 300 imigrantów, którzy przybyli do Polski przed rosyjską inwazją.
Jeszcze wyraźniejsza różnica między oboma raportami dotyczy wykształcenia. O ile wśród uchodźców przebywających w Polsce wykształcenie wyższe lub niepełne wyższe posiada nieco więcej niż połowa osób uczestniczących w badaniu (56 procent), wśród tych, którzy przeprowadzili się do Niemiec, studia ma za sobą, lub je przynajmniej rozpoczęło, niemal trzy czwarte badanych (73 procent).
Bariera językowa
– Ten raport był dla mnie w niektórych momentach odkryciem, a w innych stanowił potwierdzenie – mówi DW Artem Zozulia, szef wrocławskiej Fundacji Ukraina i wskazuje, że według badania w tej grupie co czwarta osoba (24 procent) podała, że zna język niemiecki „przynajmniej na poziomie komunikacyjnym”. – Czyli ci ludzie mają lepsze warunki w Niemczech, bo w tam nie natykają się na barierę językową, z którą zderzają się w Polsce, jeżeli nie znają polskiego.
Artem Zozulia uważa, że Niemcy mogą być szczególnie atrakcyjne dla ludzi z wyższym wykształceniem. Gdy chcą wykonywać zawód związany z ich umiejętnościami, dobra znajomość języka jest szczególnie ważna. – W Polsce ludzie, którzy w Kijowie byli menedżerami, czy wysoce wykwalifikowanymi specjalistami, bardzo często muszą iść na zmywak – twierdzi szef Fundacji Ukraina, który nieraz miał do czynienia z takimi wypadkami.
– A my, organizacje pozarządowe, chcemy, żeby byli samodzielni i wykorzystywali swoje umiejętności. Jeśli zrealizują to w Polsce, zyska na tym i Polska, i oni sami, bo gdy przyjdzie czas powrotów, będą bliżej Ukrainy – uważa Artem Zozulia.
Kursy językowe
Obaj rozmówcy DW wskazują, że istotnym czynnikiem decyzji o dalszej emigracji do Niemiec jest znacznie bardziej rozwinięty system wspierania uchodźców, a przede wszystkim – silny nacisk na kursy językowe. Podczas gdy w Niemczech organizuje je państwo, w Polsce ten ciężar spada według Artema Zozulii przede wszystkim na organizacje pozarządowe. – I nie zawsze są na to granty – dodaje.
– Tu widać obszar, nad którym możemy popracować, żeby tym ludziom zapewnić warunki pozwalające na swobodne podejmowanie decyzji – dodaje szef Fundacji Ukraina. Sam jest imigrantem, więc nie chce się wypowiadać, co powinno zrobić polskie państwo. – Na pewno warto na to zwrócić uwagę – mówi jedynie.
Jego słowa znajdują potwierdzenie w dwóch bliźniaczych tabelach opublikowanych w raporcie „Z Polski do Niemiec” dotyczących integrowania się tych samych ankietowanych w obu tych państwach. Podczas gdy w Polsce najczęściej wskazywali nawiązywanie kontaktów ze społecznością lokalną (34 procent) oraz integrowanie się w miejscu pracy (o jeden punkt mniej), w Niemczech dla większości (52 procent) najważniejsze było w tym względzie uczestnictwo w kursach podnoszących kwalifikacje językowe. W Polsce zaś ten czynnik oznaczyło jedynie 18 procent.
Wykluczeni
– Jest jeszcze jedna kwestia, która nie została pokazana w tym raporcie, a dobrze by było, gdyby się pojawiła w kolejnych. Mam na myśli grupy narażone na wykluczenie: seniorów, osoby niepełnosprawne, a przede wszystkim sieroty – dodaje prezes Fundacji Ukraina.
– Tu mam doświadczenie z pierwszych miesięcy inwazji, gdy osierocone, a do tego często też niepełnosprawne dzieci przybywały wagonami z Ukrainy. W Polsce zaproponowano dla nich sale sportowe z materacami. I żadnej dodatkowej opieki. To był konkretny przykład z konkretnego zdarzenia – podkreśla Zozulia.
Wówczas wraz z kolegą zwrócił się do znajomych w Niemczech, by znaleźć ośrodek specjalizujący się w zapewnianiu opieki sierotom. – Ochrona takich grup, które potrzebują większej opieki, w Polsce jest jeszcze trudniejsza, bo znajdują się one poza polem widzenia biznesu – mówi pochodzący z Ukrainy działacz.
– Ale Polska też deklaruje, że będzie się nimi opiekować – dodaje Artem Zozulia. Tego rodzaju zobowiązania będą niewątpliwie najtrudniejsze, bo w takich wypadkach motywacji do powrotu prawdopodobnie raczej nie będzie.