Ci prezesi państwowych firm, którzy utrzymują się na stanowisku więcej niż dwa lata, mają powód do zadowolenia. Właśnie tyle wynosi średni prezesowski staż osób powołanych za obecnych rządów Prawa i Sprawiedliwości. W niektórych spółkach szefowie zmieniają się co kilka miesięcy. Ale są i takie stanowiska, na których prezesi trwają latami. Przeciętny staż prezesów wybranych za obecnych rządów PiS jest krótszy niż tych powołanych za PO, ale nie różni się mocno od menedżerów z poprzednich kadencji.
DGP przyjrzał się stażowi prezesów w 25 największych państwowych firmach (pod uwagę wzięliśmy te z giełdowego indeksu WIG30, ale też spółki niepubliczne). „Liderem długowieczności” wśród menedżerów powołanych za rządów Zjednoczonej Prawicy jest Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju. Utrzymuje się na stanowisku od ponad siedmiu lat. Porównywalne wyniki osiągali szefowie Polskich Sieci Elektroenergetycznych, Gaz-Systemu czy LOT-u, ale na przełomie ubiegłego i tego roku we wszystkich trzech spółkach doszło do zmian prezesów.
Daniel Obajtek, prezes Orlenu, jest na stanowisku od ponad 5,5 roku. Wśród szefów państwowych firm powołanych za rządów PiS lokuje go to dopiero pod koniec pierwszej dziesiątki. A w zestawieniu prezesów dużych firm pod kontrolą państwa z ostatnich dwóch dekad zajmuje miejsce w końcówce drugiej dziesiątki.
Najbardziej „długowiecznym” prezesem w tym czasie był Zbigniew Jagiełło, który stał na czele zarządu PKO BP przez prawie 12 lat. Powołano go jeszcze w pierwszej kadencji Platformy Obywatelskiej. Stanowisko stracił w połowie drugiej kadencji PiS. Od tego czasu w największym polskim banku było już czterech prezesów – ostatni, Dariusz Szwed, w ubiegłym tygodniu dostał formalną akceptację Komisji Nadzoru Finansowego.
W porównaniu z rządami Platformy Obywatelskiej do najbardziej stabilnych należał dotąd fotel prezesa Polskiej Grupy Energetycznej. PiS powołał tu dwóch prezesów. Pozycja obecnego szefa spółki Wojciecha Dąbrowskiego osłabła po ogłoszeniu nowej strategii kładącej nacisk na zieloną transformację. ©℗
Tak PiS kręcił prezesowską karuzelą
Dwa lata to przeciętny czas trwania na stanowisku prezesów państwowych spółek za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości. Tak wynika z analizy danych na temat zmian personalnych w 25 największych spółkach pod kontrolą Skarbu Państwa, jaką przeprowadził DGP.
Oparliśmy się na informacjach z Krajowego Rejestru Sądowego. Różnią się one nieznacznie od faktycznych dat powołania, rezygnacji lub usunięcia ze stanowiska prezesa, ponieważ te są ujmowane w KRS z opóźnieniem. W naszym podsumowaniu ma to jednak znaczenie głównie dla osób, które obecnie sprawują funkcję w zarządach – dane z państwowego rejestru „skracają” ich czas pracy o kilka tygodni.
Pod uwagę wzięliśmy nie tylko „pełnych” prezesów, lecz także członków rady nadzorczej delegowanych do kierowania spółkami. Nierzadko takie osoby po krótkim czasie są formalnie powoływane na stanowisko szefa zarządu – traktowaliśmy to jako jeden nieprzerwany czas pełnienia funkcji.
W niektórych przypadkach za moment objęcia stanowiska przyjmowaliśmy odejście poprzednika. Dotyczy to podmiotów z sektora finansowego, gdzie do momentu zatwierdzenia przez Komisję Nadzoru Finansowego kandydat na prezesa formalnie pełni funkcję „wice”. Przykład? W ubiegłym tygodniu KNF zgodziła się na objęcie stanowiska prezesa PKO BP, największego krajowego banku, przez Dariusza Szweda, który jednak kieruje pracami zarządu od połowy kwietnia br.
Jak obecne rządy PiS wyglądają na tle poprzednich kadencji? Trudno o znalezienie uniwersalnej reguły. Biorąc pod uwagę całą analizowaną przez nas grupę firm, prezesi są zmieniani rzadziej, niż było za pierwszych rządów PiS, w latach 2005–2007, i tylko minimalnie częściej niż za czasów Sojuszu Lewicy Demokratycznej (2001–2005). W obu przypadkach inna była jednak również długość trwania rządów, co w firmach pod państwową kontrolą ma bezpośredni wpływ również na „bezpieczeństwo” prezesów.
Bardziej miarodajne wydaje się porównanie z rządami Platformy Obywatelskiej, które również trwały osiem lat. Wtedy prezes państwowej spółki mógł liczyć na staż o jedną trzecią dłuższy niż osoby powołane za obecnych rządów – średnio szefowie firm byli w stanie wytrwać na stanowisku 32 miesiące. Nie było to jednak powszechną zasadą – w niektórych firmach za czasów PO szefowie zmieniali się dużo częściej niż w ciągu ostatnich ośmiu lat rządów PiS. Tak było np. w Polskich Liniach Lotniczych LOT czy w Telewizji Polskiej.
Właśnie w tych dwóch spółkach w ciągu z górą dwóch dekad, jakie obejmuje nasze podsumowanie, prezesi zmieniali się najczęściej. Narodowy przewoźnik lotniczy dorobił się w tym czasie 16 szefów, a publiczna telewizja tylko o jednego mniej. Wśród dużych firm pod kontrolą państwa często zmieniali się szefowie w Krajowej Spółce Cukrowej oraz w Jastrzębskiej Spółce Węglowej.
Dla porównania przyjrzeliśmy się też stażowi szefów największych prywatnych krajowych firm notowanych na warszawskiej giełdzie. Tu przeciętny czas pracy na stanowisku to sześć lat. W tej grupie są twórcy spółek, jak Marek Piechocki z LPP czy Tomasz Biernacki z Dino Polska (pełni funkcję szefa rady nadzorczej, ale firma formalnie nie ma prezesa), i to oni śrubują wynik.
Ale uwzględnia ona również prezesów Banku Pekao i Alior Banku sprzed przeprowadzonej kilka lat temu „repolonizacji”, czyli odkupienia od prywatnych właścicieli. W Pekao do odkupienia kontrolnego pakietu od włoskiego UniCredit przez Powszechny Zakład Ubezpieczeń i Polski Fundusz Rozwoju średni staż prezesa wynosił cztery lata. Po repolonizacji jest o połowę krótszy. W Aliorze średnia po wykupieniu funduszu Carlo Tassara przez PZU (jeszcze za czasów PO) to 14 miesięcy. Pomysłodawca banku i jego pierwszy prezes Wojciech Sobieraj utrzymał się na stanowisku przez ponad dziewięć lat (w tym kilkanaście miesięcy za rządów PiS). Zarówno w Pekao, jak i w Aliorze ostatni prezesi pozostają na stanowiskach dłużej niż wcześniejsi.
Zmiany na stanowiskach prezesowskich – zwłaszcza w państwowych firmach – nie muszą mieć związku z wynikami finansowymi. Większe znaczenie ma ścieranie się różnych frakcji rządowych. Uzyskanie przewagi daje możliwość postawienia na „swoich”. Równocześnie brak stabilności na najwyższym szczeblu menedżerskim nie sprzyja uzyskiwaniu przez firmy – niezależnie od statusu właścicielskiego – wysokiej rentowności. Problem maskuje fakt, że firmy pod kontrolą Skarbu Państwa są na ogół największymi graczami w swoich branżach, często dyktują warunki, a w ostateczności mogą liczyć na państwową kroplówkę.