„Zielona granica”, najnowsze dzieło trzykrotnie nominowanej do Oscara Agnieszki Holland , to, według zapowiedzi, opowieść o tym, że każdy z nas może nieoczekiwanie znaleźć się w sytuacji granicznej i dokonywać wyborów pomiędzy dobrem a złem.
Głośno o produkcji zrobiło się nie tylko ze względu na podejmowany temat — kryzysu na granicy polsko-białoruskiej i push-backów — lecz również organizację planu zdjęciowego. Obraz komentował m.in. minister kultury Piotr Gliński , podkreślając, że powstał bez dofinansowania polskimi środkami publicznymi.
— W założeniu film miał być gotowy rok temu, pisanie scenariusza poszło szybko, ale zbieranie pieniędzy okazało się trudniejsze. Ostatecznie zdjęcia zaczęliśmy wiosną tego roku. Miałam świadomość, że jeśli opozycji nie uda się odsunąć PiS od władzy, to po wyborach mogą nam film zniszczyć. Szczęśliwie Wenecja zaprosiła go na festiwal i w takiej sytuacji nie ma co udawać, że filmu nie ma, skoro jest — mówiła w wywiadzie reżyserka filmu „Zielona granica”.
Wywiad z reżyserką na platfromie X skomentował minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Polityk Solidarnej Polski napisał, że „w III Rzeszy Niemcy produkowali propagandowe filmy pokazujące Polaków jako bandytów i morderców”.
Jak dodał, „dziś mają od tego Agnieszkę Holland…”.
Obraz powalczy wkrótce o jedną z najważniejszych nagród filmowych świata — Złotego Lwa na 80. festiwalu w Wenecji. W konkursie głównym zostanie zaprezentowany wraz z m.in. „Kobietą z…” Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta.
„Zielona granica” w polskich kinach pojawi się od 22 września br.
