Gdy żołnierze Putina ruszyli na Kijów, cały zachodni świat był pod wrażeniem tego, jak szybko i skutecznie Polacy pomagali Ukraińcom. Postawa Niemców była wówczas inna, co zresztą Warszawa uwielbiała Berlinowi wytykać. Coś się zaczęło potem jednak zmieniać. Teraz ukraińskich uchodźców jest już więcej w Niemczech niż w Polsce. To może być efekt „ukraińskiej ofensywy” Berlina.
- Liczba uchodźców z Ukrainy za naszą zachodnią granicą przekracza już nieznacznie milion
- Napływ mieszkańców tego pogrążonego w wojnie kraju do Niemiec może zaskakiwać. Przed lutym 2022 r. związki Ukraińców z tym krajem były bowiem minimalne
- Ukraińcom zwykle podoba się w Niemczech i ogromna ich część chce zostać już tam na zawsze
- Wobec Polski uchodźcy już nie są tak optymistyczni. Eksperci uważają, że wynika to nie tylko z lepszych warunków finansowych za naszą zachodnią granicą
- Polska początkowo przyciągała Ukraińców serdecznością i brakiem biurokracji. Serdeczność minęła, a potem się okazało, że państwa zachodnie mają jednak więcej do zaoferowania – mówią eksperci
Postawa Niemiec po pełnoskalowym ataku Putina na Ukrainę bynajmniej jednoznaczna nie była. Kraj ten hamował poważniejsze sankcje wobec Rosji, nie chciał też słyszeć o wysyłaniu ciężkiej broni. Polacy pomagali za to Kijowowi politycznie i militarnie, ale też – a może i przede wszystkim – otworzyli swoje serca i domy dla uchodźców.
Polską granicę przekraczały rok temu miliony Ukraińców, a większość uchodźców zdecydowała się pozostać w Polsce. Teraz jest inaczej. Z ostatnich analiz wynika, że nad Wisłą jest ok. 968 tys. uchodźców z Ukrainy. Prześcignęły nas już Niemcy – tam uchodźców jest już niemal 1,08 mln. Przy tym liczba uchodźców u naszego sąsiada stale rośnie, a u nas – stale spada.
Czy można mówić o zaskoczeniu? Przed wybuchem pełnoskalowej wojny w Ukrainie, mieszkańcy tego kraju nie osiedlali się zbyt chętnie w Niemczech – ich liczba nie przekraczała wówczas nawet 100 tys. Tymczasem Polska od dawna była głównym kierunkiem imigracyjnym dla Ukraińców. Warto natomiast pamiętać, że nie każdy Ukrainiec to uchodźca. Szacuje się, że w Polsce może mieszkać obecnie nawet 3 mln obywateli tego kraju.
Jak mówi Business Insiderowi dr Olena Babakowa, ekspertka WOT Foundation, Polska przyciągała początkowo nie tylko serdecznością jej mieszkańców. Jesteśmy krajem granicznym, więc część osób chciała u nas po prostu przeczekać pierwsze momenty wojny i zobaczyć, co się stanie potem. Kolosalne znaczenie miał też fakt, że uchodźcy najczęściej kierują się do miejsc, gdzie mają rodzinę czy znajomych. A bliskich w krajach zachodnich mieli raczej rzadko. – Szczerze mówiąc, to dopiero po 24 lutego Ukraińcy z klasy średniej mogli bez większych przeszkód wyjechać na dłużej do Niemiec czy Francji – zauważa dr Olena Babakowa.
Ukraińcom w Niemczech się spodobało
Rok temu Niemcy nie wydawały się zbyt przyjaznym miejscem dla uchodźców z Ukrainy. W wielu dużych miastach organizowano wówczas prorosyjskie manifestacje, w mediach pojawiały się doniesienia o złym traktowaniu Ukraińców przez służby. Nie mówiąc już o tym, że Ukraińcy zwykle nie znali niemieckiego, a różnice kulturowe pomiędzy oboma krajami są niemałe.
Wiele się jednak zmieniło. Berlin zaczął akceptować sankcje i godzić się na wysyłanie ciężkiej broni Ukrainie. I zaczął przyciągać coraz więcej uchodźców. Z badań niemieckiego rządu wynika, że aż 37 proc. Ukraińców chce zostać w tym kraju na zawsze, nawet jeśli wojna wreszcie się skończy. Dla porównania – w Polsce na stałe chce zostać ok. 19 proc. uchodźców.
Na pewno przebywanie w Niemczech jest korzystniejsze finansowo dla uchodźcy. Standardowo osobom dorosłym ubiegającym się o azyl przysługuje 410 euro (ponad 1,8 tys. zł) na „zaspokojenie podstawowych potrzeb”. Gdy azyl się dostanie, uchodźcy mogą pracować, a stawki za naszą zachodnią granicą są rzecz jasna znacznie wyższe niż w Polsce. Pensja minimalna wynosi w tym kraju 12 euro (53 zł) za godzinę. Bariera językowa pozostaje, choć badania rządu w Berlinie mówią, że trzy czwarte ukraińskich uchodźców w tym kraju wybrała się na kurs. Takie kursy finansowane są zwykle przez niemieckie publiczne instytucje.
W Polsce niższe są i świadczenia, i pensje, choć oczywiście legalnie przebywający uchodźcy też mogą pobierać np. 500 plus. Koniec końców według danych OECD Polska wydaje na jednego uchodźcę z Ukrainy w przeliczeniu ok. 5,2 tys. euro, gdy Niemcy – ponad 11 tys. Jak analizował Kamil Frymark z Ośrodka Studiów Wschodnich, Berlin chętnie podkreślał swoje wsparcie dla uchodźców, by „przedstawiać się jako lidera regionalnej pomocy Ukrainie w każdym wymiarze”. Również po to, by zmyć złe wrażenie z początku pełnoskalowej wojny.
Babakowa zwraca też uwagę, że początkowo Ukraińcy obawiali się pozostania w Niemczech czy innych krajach ze względu na to, jak wielka jest tam biurokracja.
– Jednak gdy się przez tę biurokrację przejdzie, okazuje się, że system imigracyjny w Niemczech działa. Państwo opłaca często uchodźcom mieszkania – czasem są to nawet kawalerki w Berlinie czy innych dużych miastach, wysyła ich na kursy językowe i zawodowe, wypłaca świadczenia dla bezrobotnych wystarczające na pokrycie podstawowych wydatków. W Polsce jest z tym problem. Owszem, dostaje się 500 plus, ale czy samotna matka z dwójką dzieci utrzyma się z tego w Warszawie? – pyta retorycznie ekspertka.
Babakowa dodaje też, że w Niemczech czy Norwegii widać też wyraźnie, że szkoła jest bardziej otwarta na imigrantów, a to ma przecież gigantyczne znaczenie dla matek. W polskich szkołach, jak mówi, młodzi Ukraińcy natomiast nierzadko słyszą, że nawet poza lekcjami „w Polsce mówi się po polsku”. – W zachodnich szkołach jest więcej empatii – kwituje ekspertka.
Tymczasem Polska idzie inną drogą
O ile Niemcy wybiera coraz więcej uchodźców z Ukrainy, to Polska stale ich traci. Jeszcze w lutym rządowe dane mówiły, że jest ich u nas 1,3 mln, teraz ta liczba spadła poniżej 1 mln.
Trudno jednak powiedzieć, jak dużo Ukraińców opuszcza Polskę i udaje się do Niemiec. Spadek liczby w Polsce jest tłumaczony przede wszystkim tym, że uchodźcy wracają do swojego kraju. Szczegółowych badań na ten temat, jak mówią nam eksperci, na razie jednak nie ma.
Badania pokazują też, że również w Polsce Ukraińcom się raczej podoba. Natomiast dość wyraźnie zmienia się u nas klimat polityczny i społeczny wokół uchodźców. Kolejne analizy wskazują, że coraz mniej chętnie zgadamy się na szeroką pomoc dla uchodźców. Zmianę widać też, jeśli popatrzymy na scenę polityczną. Przynajmniej chłodna wobec Ukraińców Konfederacja ponad rok temu dołowała w sondażach. Teraz staje się trzecią największą siłą polityczną w kraju. Główni politycy PiS, którzy rok temu mówili o swojej przyjaźni do walczącego kraju, pozwalają sobie dziś na dość ostre słowa w kierunku Ukrainy i Ukraińców.
Prof. Maciej Duszczyk, ekspert ds. polityki migracyjnej, mówi Business Insiderowi, że na razie ten powiew politycznego chłodu nie wpływa na stosunek Ukraińców do Polski i na to, czy chcą tu zostać, czy też nie. To się jednak może szybko zmienić.
– Wszystko zależy od tego, jak silna będzie rywalizacja o antyukraiński elektorat w nadchodzącej kampanii – mówi nam ekspert. A są obawy, że rywalizacja będzie spora. Politycy PiS czują, że na dystansie wobec Ukraińców Konfederacja zyskuje. Stąd ich retoryka w tym zakresie jest coraz ostrzejsza. Duszczyk obawia się zatem, że kampania może „diametralnie” zmienić sytuację Ukraińców w Polsce. Nie będzie raczej tak, że będą tłumnie wyjeżdżać do Niemiec. Ale niewykluczone, że wizja życia w tym kraju będzie dla nich prezentować się coraz lepiej.
A nawet jeśli uda się uniknąć takich tanich chwytów w kampanii, to coraz większym problemem dla Ukraińców zapewne będzie to, że Polska ciągle nie ma pomysłu, jak skutecznie integrować ich z polskim społeczeństwem.
– W krajach zachodnich mamy państwowy system pomocy uchodźcom. Ten system jest zbiurokratyzowany, jest niedoskonały, ale jest. W Polsce integracja następuje głównie przez pracę, czyli jest zarezerwowana dla osób młodych i sprawnych. A o innych dziedzinach życia – choćby edukacji czy kulturze – państwo jakby zapomina. Organizacje pozarządowe czy samorządy są bardzo aktywne, ale nie mogą nadrobić wszystkich braków – dodaje dr Olena Babakowa.
Żródło: businessinsider.com.pl